blog rowerowy

avatar Jorg
Skwierzyna

Informacje

Sezon 2024 button stats bikestats.pl Sezon 2023 button stats bikestats.pl Sezon 2022 button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(6)

Moje rowery

Kross 68763 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jorg.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Zachodniopomorskie

Dystans całkowity:1672.53 km (w terenie 129.00 km; 7.71%)
Czas w ruchu:85:55
Średnia prędkość:17.66 km/h
Maksymalna prędkość:43.20 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:167.25 km i 9h 32m
Więcej statystyk

Do Dolska

Poniedziałek, 19 czerwca 2023 | dodano: 20.06.2023Kategoria ponad 100 km, Zachodniopomorskie

    Przy ostatnich wyjazdach do Lubna i Łąkomina szperałem trochę w sieci za informacjami i ciekawostkami z nimi związanymi. Zaintrygował mnie wtedy artykuł z Polski Niezwykłej zatytułowany  "Dolsk Małe Sanssouci". Oprócz pałacu materiał wspomina o zabytkowej kuźni, szkole i kościele, a skoro Dolsk leży ok 30 km za Gorzowem to może być celem jednodniowej wycieczki.
    Kilka kilometrów od Dolska leży miejscowość Pszczelnik gdzie w pobliskim lesie 17 lipca 1933 roku zginęli w katastrofie dwaj litewscy piloci Steponas Darius i Stasys Girenas, którzy samolotem Lituanica wystartowali z Nowego Jorku i zdołali przelecieć Atlantyk bez międzylądowań. Ich lot miał się zakończyć w oddalonym o 650 km Kownie. Samolot rozbił się w silnej burzy w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach. W miejscu katastrofy stoi pomnik będący dla Litwinów bardzo ważnym miejscem. Dziś Pszczelnik odpuściłem, ale mam temat na jakąś przyszłą wycieczkę.
    Na jazdę do Dolska wybrałem trasę przez Kołczyn i Świerkocin. Mam wrażenie że nie jest to optymalna wersja ale uniknąłem w ten sposób dwukrotnego przejazdu przez Gorzów. Ponadto pozwoliła mi na zajechanie do Nowych Dzieduszyc, chciałem tam zobaczyć budynek dawnej szkoły i sprawdzić stan drogi do Lubna. Pierwsze się udało, drugie niekoniecznie. W tym drugim przypadku z zaskoczeniem stwierdziłem że znalazłem się w Stanowicach. Błąd w nawigacji o jakieś 45° popełniony na skrzyżowaniu przy pierwszowojennym kriegerdenkmalu.

Kriegerdenkmal z Nowych Dzieduszyc
Kriegerdenkmal z Nowych Dzieduszyc.

Dawna szkoła w Nowych Dzieduszycach
Opuszczony budynek dawnej szkoły w Nowych Dzieduszycach.

    Przed samym Dolskiem nęciła mnie jeszcze możliwość ominięcia Barnówka i przejazdu przez Brzeźno sygnalizowane dwukrotnie drogowskazami z drogi do Dębna. Do samego Brzeźna zniechęciła mnie gruntowa nawierzchnia tych dróg, ostatnią szansą był przejazd przez Buszno. Droga do Buszna również gruntowa ale uczęszczana i przejezdna. Niegdyś była to dosyć ludna wioska, dziś ma podobno tylko kilkunastu mieszkańców. Zabudowania skryły się gdzieś na uboczu, zauważyłem tylko prowadzącą do nich linię energetyczną. Na leśnym rozjeździe przed Busznem natknąłem się na dobrze zachowany pierwszowojenny kriegerdenkmal.

Kriegerdenkmal z leśnego rozdroża pod Busznem
Kriegerdenkmal z leśnego rozdroża pod Busznem.

    W ten sposób dotarłem do Dolska, celu wyprawy. Pałac w Dolsku jest dobrym przykładem że jeżeli jest chęć i środki można z kompletnej ruiny stworzyć ponownie perełkę. W czasach świetności podobno zwany był małym Sanssouci. W latach pięćdziesiątych PGR urządził w nim magazyn zboża. W roku 1967 strawił go pożar, a wypalone ruiny stopniowo ulegały coraz większej dewastacji. W 1993 r. ruiny wraz z częścią terenu zakupił berliński przedsiębiorca polskiego pochodzenia Krzysztof Mudzo. Od tego czasu dawna siedziba von Treskowów mozolnie odzyskuje dawny blask.
   W pobliżu pałacu przy głównej ulicy wznosi się gmach dawnej szkoły z początku XX wieku. Obecnie dzieci uczęszczają do szkoły w pobliskim Różańsku a budynek zamieniono na mieszkania prywatne. Na ścianie frontowej zachowała się sentencja, przysłowie „Ohne Fleiß kein Preis” (Bez pracy nie ma kołaczy). Po sąsiedzku znajduje się barokowy XVIII-wieczny kościół z umieszczoną nad wejściem płaskorzeźbą z herbami rodowymi fundatorów; Beaty z Marwitzów i Hansa Mörnerów. Na przykościelnym placu stoi doskonale zachowany pierwszowojenny kriegerdenkmal. I na koniec pozostaje odremontowana XVIII-wieczna kuźnia szachulcowa.
     Powrót przez Gajewo, Wysoką i Gorzów.

Dawna szkoła w Dolsku
Dawna szkoła w Dolsku.

Pałacyk w Dolsku
Pałac w Dolsku. Z względu na to że jest to teren prywatny i nie było kogo zapytać o zgodę na wejście nie wałęsałem się po terenie założenia pałacowego. Zza budowli zauważyłem kontenery zaplecza budowy, więc remont ciągle trwa. 

Kościół w Dolsku
Kościół w Dolsku.

Herby z wieży kościelnej w Dolsku
Herby fundatorów z wieży kościelnej w Dolsku. Z prawej herb Marwitzów, a z lewej Mörnerów.

Kriegerdenkmal z Dolska
Kriegerdenkmal z Dolska.

Dawna kuźnia w Dolsku
Szachulcowa kuźnia w Dolsku.

Rzeka Myśla
Rzeka Myśla.

Dawna szkoła w Gajewie
Dawna szkoła w Gajewie.

Kamień upamiętniający kombatantów z Gajewa
Kamień upamiętniający kombatantów z Gajewa.

Rower:Kross Dane wycieczki: 144.78 km (15.00 km teren), czas: 07:59 h, avg:18.14 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Dolina Płoni i Skalisty Jar Libberta

Wtorek, 13 czerwca 2023 | dodano: 14.06.2023Kategoria ponad 100 km, Zachodniopomorskie

    Decyzja co do kierunku jazdy była trochę przypadkowa ale okazała się strzałem w dziesiątkę. Jeszcze rano nie przypuszczałem że odwiedzę rejon w którym nie byłem chyba od około sześciu lat. Były to leżące w okolicy Barlinka ciekawostki przyrodnicze a mianowicie źródliskowa dolina rzeczki Płoni i ściśle z nią związany Skalisty Jar Libberta.
    Kilka lat temu zapuściłem się w głąb doliny Płoni. Czas, a w zasadzie jego brak nie pozwolił wtedy zagłębić się dalej niż do Młyna Papiernia. Dolina pochodzenia polodowcowego imponuje swoimi rozmiarami, jest to rynna szerokości ok 2 km i głębokości 80-90 m. Zbocza doliny poprzecinane są licznymi jarami, jeden z nich to ścisły rezerwat przyrodniczy „Skalisty Jar Libberta” koło miejscowości Równo. Dnem doliny meandruje rzeka Płonia, rzeczka ma charakter górski dlatego w przeszłości zbudowano na niej wiele młynów. Największy zachowany do dziś to wspomniany wcześniej "Młyn Papiernia". Znawcy hydrologii polodowcowej spekulują że natura szykowała dolinę na koryto potężnej rzeki toczącej wody zbierane przez współczesną Wisłę, kaprys przyrody sprawił że być może ok. 11 tys. lat temu któregoś polodowcowego przedwiośnia gdzieś w rejonie dzisiejszej Bydgoszczy powstał gigantyczny zator lodowy i spiętrzone masy praWisły runęły potężną falą w kierunku Zatoki Gdańskiej żłobiąc jej współczesne koryto.
   W głąb doliny zapuściłem się w Barlinku z ulicy św. Bonifacego, droga do Żydowa stanowi jej przedłużenie. "Młyn Papiernia" znajduje się na rogatkach Barlinka. Początki młyna sięgaja roku 1733, kiedy to mistrz papierniczy Elias Meisner uzyskał od króla pruskiego Fryderyka Wilhelma I pozwolenie na lokację papierni w Wilczym Zakątku nad Płonią. W roku 1869 podupadającą fabrykę papieru przebudowano na młyn zbożowy. Po wojnie młyn przejęła Gminna Spółdzielnia "Samopomoc Chłopska".  W roku 1972 młyn zamknięto i przeznaczono do rozbiórki.  Młyn popadał stopniowo w ruinę i tylko dzięki mieszkającemu tam ostatniemu młynarzowi nie został zdewastowany i rozkradziony. W 1982 roku do obiektu uśmiechnął się los, urokliwym miejscem zainteresowała się grupka studentów i pracowników naukowych Instytutu Architektury Politechniki Szczecińskiej. Według dostępnej informacji są tu od lat prowadzone zajęcia dydaktyczne, praktyki studenckie, odbywają się warsztaty, wystawy. Udostępniona jest do zwiedzania ekspozycja technologii młynarstwa. Z tym że aktualnie prowadzone są tam chyba jakieś prace remontowe, tak wynika przynajmniej z znaków umieszczonych na wjeździe. 
     Stowarzyszenie opiekujące się młynem zaangażowało się także w rewaloryzację dworu i parku w pobliskim Niepłocku, gdzie docelowo ma powstać – dom pracy twórczej. Przejeżdżałem obok tego dworu, zza żywopłotu widać jedynie dach. Z wjazdu też chyba dawno nikt nie korzystał, wygląda na to że prace przy odbudowie dworku uległy zawieszeniu. 
      Dolinę Płoni porzuciłem za Niepłockiem, szlak do Jaru Libberta jest słabo dostępny dla rowerów, a sam jar wyłącznie dla pieszych. Dolny wlot wąwozu na szczęście przegapiłem. Jeżeli wygląda tak jak od strony Równego to jest nie do pokonania. Tym razem obyło się bez błądzenia ponieważ już kiedyś to przerabiałem.  W wąwozie panuje dziki busz, leżą powalone drzewa. Rower został przy pierwszym zawale, a mnie pozostało skakać przez pnie. Kilkadziesiąt metrów przedzierania się i na prawym zboczu wąwozu pojawiają się skałki. Wąwóz ma podobno ok 700 m. Ja zawróciłem mniej więcej po jakichś 500 m. Skałki znajdują się w górnej części wąwozu. Nazwa wąwozu pochodzi od niemieckiego botanika z Lipian który zbadał go i opisał w połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku.
      Według lokalnej opowieści, w nocy miejsce to opanowane jest przez diabelskie moce. Na jednej ze skał, zwaną Czarcią Kazalnicą, staje najmądrzejszy diabeł i naucza zgromadzone towarzystwo jak uwodzić ludzkie dusze, siać zamęt oraz wprowadzać niezgodę. Obok kolejnej upiory wychodzą z swoją niecną misją do świata ludzi. 
     Jar był ostatnim punktem części turystycznej. Odtąd już tylko powrót do domu.

Danków, gródek strażniczy przy dawnym trakcie
Danków, gródek strażniczy przy dawnym trakcie.

Barlinek, pałacyk cebulowy
Barlinek, pałacyk cebulowy. Dawna willa fabrykancka, nazwa od cebulowatych dachów na wieżyczkach.

Barlinek, Młyn Papiernia
Barlinek, Młyn Papiernia.

W dolinie Płoni
W dolinie Płoni.

W Niepłocku
W Niepłocku.

Rezerwat przyrody
Rezerwat przyrody.

Wlot do jaru
Wlot do jaru.

W Skalistym Jarze Libberta
Wnętrze Skalistego Jaru Libberta.

Czarcie okna w jarze Libberta
Czarcie okna w jarze Libberta.


Rower:Kross Dane wycieczki: 143.39 km (15.00 km teren), czas: 08:14 h, avg:17.42 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Do Kostrzyna i jego okolic.

Sobota, 13 kwietnia 2019 | dodano: 15.04.2019Kategoria ponad 100 km, kierunek Kostrzyn, Zachodniopomorskie

   Dziś wybrałem kierunek Kostrzyn. Ponieważ najkrótsza trasa mierzy ok 65 km to wycieczka zapowiadała się co najmniej na 130 km. Oczywiście wyszło o wiele więcej, bo przecież nie będę wracał tą samą drogą którą tu dotarłem.
  Przerwę techniczną w lesie za Lemierzycami wykorzystałem na odwiedzenie leżącego w pobliżu drogi olbrzymiego głazu narzutowego. Dawni mieszkańcy wsi nazywali go „Kamieniem Moritza”, dziękując w ten sposób księciu Maurycemu v. Nassau za pomoc w odbudowie kościoła który spłonął w 1690 r. Książe Nassau był ówczesnym baliwem joannitów w pobliskim Słońsku. Po drugiej wojnie wyryto na nim napis „Myśmy tu nie przyszli, myśmy tu wrócili. Lemierzyce 1945 r”
   Korzystając z okazji że przejeżdżałem przez Słońsk, odwiedziłem ścieżkę przyrodniczą w Przyborowie. Ścieżka poprowadzona brzegiem Postomii poprzez podmokłe łąki po kilku kilometrach kończy się na przeprawie nazywanej „Czwartym Mostem”. Wokół kompletne pustki i hulający wiatr. Z ludzi napotykam jedynie cztery osoby uzbrojone w profesjonalny sprzęt fotograficzny i lornetki. Natomiast ptactwo mnie zawiodło, liczyłem na większą jego różnorodność a widziałem jedynie kilka rodzin łabędzich.
    Jedyną droga powrotna do drogi krajowej 22 prowadzi z powrotem do Słońska. Kiedyś jedną z wycieczek poświęciłem dla odszukania w wiosce (dawnym miasteczku) miejsc godnych uwagi. Dziś jednak mogłem odwiedzić jedynie kilka z nich i to pod warunkiem że nie będę musiał zbyt wiele zbaczać. Przejeżdżam obok cmentarza więc obyło się bez nakładania drogi. Na cmentarzu do zobaczenia pozostają; odsłonięty w 1925 r pomnik poświęcony niemieckim żołnierzom poległym na frontach I wojny światowej.  Domyślamy się że głównie chodzi o najbliższych czyli mężom, synom,i braciom ówczesnych mieszkańców Sonnenberga. Kilkadziesiąt metrów dalej stoi lapidarium grupujące ocalałe nagrobki, wśród nich nagrobek szczególnie zasłużonego burmistrza Otto Rubowa. To za jego rządów wybrukowano ulice, przeprowadzono elektryfikację, założono park oraz zbudowano stację na równolegle powstającej prywatnej linii kolejowej Kostrzyn-Słońsk-Rudnica. 
   Przy wylocie w kierunku Kostrzyna leży drugi cmentarz na którym spoczywają szczątki więźniów politycznych zmarłych i zamęczonych w tutejszym ciężkim więzieniu. Szczególnie wstrząsający mord miał miejsce nocą z 30 na 31 stycznia 1945. kiedy przybyły z pobliskiego Frankfurtu oddział SS przy współudziale załogi dokonał mordu pozostałych więźniów. Hitlerowcy następnie oblali zwłoki benzyną i podpalili. 2 lutego wkraczający oddział Armii Czerwonej odnalazł na dziedzińcu więzienia 819 na wpół zwęglonych zwłok. Opuszczając ten drugi cmentarzyk znalazłem się poza granicami Słońska.
     W Kostrzynie nie wypada ominąć ruin starówki. Spędziłem tam zbyt wiele czasu, teraz muszę już się sprężać. Zamierzałem jeszcze spróbować odszukać Fort Sarbinowski. Jak nazwa wskazuje leży gdzieś w okolicy Sarbinowa. Wiem tylko tyle że po prawej stronie drogi, więc zwracam uwagę na wszystko co majaczy w lesie i ma coś wspólnego z murami.
   Przez przypadek zauważyłem resztki jakiegoś ogrodzenia i bramy a podjeżdżając bliżej jeszcze zmurszały betonowy obelisk. Po powrocie sprawdzam co to może być, okazuje się że są to pozostałości po cmentarzu żołnierzy radzieckich. Cmentarz istniał do 1953 r, kiedy szczątki spoczywających tu 1177 poległych ekshumowano i przeniesiono na cmentarze w Gorzowie i Cybince.
   Pozostał jeszcze Fort Sarbinowo na który udało się trafić wyjątkowo łatwo. Tablice zabraniają wstępu i nieostrożnym grożą śmiercią, dostępu broni kupa gruzu wysypana na drodze dojazdowej. Ryzykuję i wjeżdżam. Fort powstał w latach 1883-89 i jak to zazwyczaj bywa z tego typu budowlami cały wysiłek poszedł na marne, już w momencie ukończenia prac okazał się przestarzały. W założeniu miał kontrolować wzniesienia nad Kostrzynem od strony północnej.
  W czasie I wojny światowej mieścił się w nim obóz jeniecki. Po zakończeniu wojny urządzono w nim obóz przejściowy dla optantów. Optanci byli uchodźcami pochodzenia niemieckiego którzy nie przyjmując obywatelstwa nowo powstałej Polski zostali zmuszeni do jej opuszczenia. Przez pewien czas Niemcy miały trudności z rozmieszczeniem dużych mas ludzi przybyłych spoza nowych granic stąd przez pewien czas przebywali oni w takich prowizorycznych obozach.
  W czasie II wojny funkcjonowała tu fabryka dalekopisów i jeden z oddziałów słońskiej fabryki amunicji. Po zakończeniu wojny w pomieszczeniach fortu detonowano niewypały niszcząc część pomieszczeń. Pomimo tego fort wciąż imponuje swoim ogromem.
   Po drugiej stronie szosy zachowały się obiekty szkoleniowe przedwojennego poligonu saperskiego. Najbardziej rzucają się w oczy mosty różnej konstrukcji. Poligon wyczerpał program pobytu w Kostrzynie.
   Do domu wracam przez Dębno ponieważ chciałem sprawdzić drogę przez Mosinę. Nie polecam jej uczulonym na bruki. W Mosinie istnieją dwie opcje dalszej jazdy szosami do Lubiszyna i Witnicy oraz dodatkowa leśną drogą do Sosen. Jadę do Lubiszyna. W podgorzowskiej Baczynie łapie mnie zmrok. Reszta drogi to jazda nocna.

Budownictwo wodne
 Budownictwo wodne na mijanej rzeczce.

Moai z Krzeszyc :)
Moai z Krzeszyc :).

Moritzstein z Lemierzyc
Moritzstein z Lemierzyc .

Park Narodowy Ujście Warty
Park Narodowy Ujście Warty.

Czwarty Most w Parku Narodowym UW
Czwarty Most w Parku Narodowym UW.

Rozlewiska Postomii
Rozlewiska Postomii.

Na horyzoncie Słońsk
Na horyzoncie Słońsk.

Przedwojenny pomnik młodych mieszkańców Słońska poległych w pierwszej wojnie światowej
Odsłonięty w 1925 r. pomnik młodych mieszkańców Słońska poległych w pierwszej wojnie światowej.

Cmentarz zamordowanych więźniów z Słońska
Cmentarz zamordowanych więźniów z Słońska.

Siedziba dyrekcji Parku Narodowego Ujście Warty
Siedziba dyrekcji Parku Narodowego Ujście Warty.

Kostrzyńska starówka zniszczona podczas walk w 1945 r.
Kostrzyńska starówka zniszczona podczas walk w 1945 r. 

Kostrzyńska starówka - resztki ruin z dawną zabudową
Kostrzyńska starówka - resztki ruin z dawną zabudową.

Ruiny kostrzyńskiego zamku - cokół zniszczonego pomnika Wielkiego Elektora Fryderyka Wilhelma I
Ruiny kostrzyńskiego zamku - stojący na dawnym dziedzińcu cokół zniszczonego pomnika Wielkiego Elektora Fryderyka Wilhelma I.

Kostrzyńska starówka - cokół pomnika margrabiego Jana z Kostrzyna
Kostrzyńska starówka - cokół pomnika margrabiego Jana z Kostrzyna.

Kostrzyńska starówka - ruiny kościoła mariackiego
Kostrzyńska starówka - ruiny kościoła mariackiego.

Kostrzyn - Brama Berlińska
Kostrzyn - Brama Berlińska.

Kostrzyn -za Odrą, widać dawne pruskie koszary artylerii
Kustrin -za Odrą widać dawne pruskie koszary artylerii.

Pozostałość po cmentarzu żołnierzy radzieckich w kostrzyńskim Lesie Miejskim
Pozostałość po cmentarzu żołnierzy radzieckich w kostrzyńskim Lesie Miejskim.

Blok wejściowy Fortu Sarbinowskiego pod Kostrzynem
Blok wejściowy Fortu Sarbinowskiego.

Jeden z dziedzińców fortu sarbinowskiego
Jeden z dziedzińców Fortu Sarbinowskiego.

Pozostałości międzywojennego poligonu saperskiego pod Kostrzynem
Pozostałości międzywojennego poligonu saperskiego pod Kostrzynem.

Dębno, kamienice Juliusza Neumanna
Dębno, kamienice drukarza Juliusza Neumanna.

Dębno, biblioteka publiczna
Dębno, biblioteka publiczna.



Rower:Kross Dane wycieczki: 173.57 km (6.00 km teren), czas: 11:18 h, avg:15.36 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Myślibórz

Piątek, 6 lipca 2018 | dodano: 06.07.2018Kategoria ponad 100 km, Gorzów, Zachodniopomorskie

   Dziś odwiedziłem kolejne miasto które dotychczas było dla mnie ukryte w cieniu Gorzowa, to zachodniopomorski Myślibórz. Oddalony od Gorzowa o ok 40 km., a od Skwierzyny niecałe 70. Czyli nie jest zbyt odległy, ale trzeba się przedzierać do niego przez sam środek Gorzowa co mnie do takiej wyprawy tej pory dosyć skutecznie zniechęcało. 
   Trasa prowadziła przez Deszczno, potem niemal 10 km. bardziej lub mniej zatłoczonymi ulicami i ląduję w gminie Lubiszyn. Sam Lubiszyn zostaje z boku. Lokalne drogi nieco zaniedbane ale zupełnie przyzwoite, ruch samochodowy śladowy. Zależało mi żeby do Myśliborza wjechać od strony Dębna dlatego wybrałem drogę przez Dalsze.
   Myślibórz za sprawą częściowo zachowanych dawnych murów miejskich swoim klimatem przypomina mi nieco Strzelce Krajeńskie. Miasto przez prawie dwa i pół wieku pełniło funkcje stolicy Nowej Marchii więc było silnie ufortyfikowane. Z trzech bram w murach miejskich zachowały się dwie; Pyrzycka i Nowogrodzka, trzecia wznosiła się w ciągu drogi do Kostrzyna, Na pierwsze fragmenty murów natknąłem się zaraz po tym jak organizacja ruchu wymusiła na mnie opuszczenie brzegów Jeziora Myśliborskiego. Dalej dotarłem do Bramy Pyrzyckiej, tam nastąpił zwrot w kierunku śródmieścia czyli Rynek z Ratuszem, kolegiata, kaplica Św. Ducha (dziś Muzeum Pojezierza), kościół i klasztor dominikanów (dziś Dom Kultury) i ponownie wracam pod obwarowania czyli Baszta Prochowa, Brama Nowogródzka gdzie opuszczam śródmieście. Jeszcze ostatni postój przed Kaplicą św. Gertrudy (dziś pracownia artysty) oraz pomnikiem pilotów litewskich którzy zginęli pod Pszczelnikiem w roku 1933 podczas przelotu na trasie Nowy Jork - Kowno i opuszczam miasto.
  W drodze powrotnej zamierzałem odwiedzić Nowogródek Pomorski, ale na wskutek niewielkiego błędu nawigacyjnego dopiero pod Karskiem zauważyłem że mam go już za plecami. Od Karska powrót drogami poznanymi podczas wyjazdów do Barlinka. Tym razem omijam Gorzów zbaczając w Kłodawie do Wojcieszyc i Wawrowa. Do domu wracam trasą przez Santok.

Gorzowska Dominanta
Gorzowska Dominanta. Rondo św. Jerzego przy zjeździe z Mostu Staromiejskiego na Zawarcie. Wnętrze ronda zajmuje platforma widokowa. Podobno przez Gorzowian bywa nazywana pajęczakiem lub "Teklą".

Studnia Czarownic na gorzowskim Wełnianym Rynku
Studnia Czarownic na gorzowskim Wełnianym Rynku, powstała na początku XX wieku, żeby upamiętnić rzeczywiste spalenia na stosie mieszkanek Gorzowa podejrzanych o czary. Pierwotnie stała na dziedzińcu ratusza przy ul. Obotryckiej. Po zniszczeniu w 1945 r. została zrekonstruowana w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i ustawiona na Wełnianym Rynku.

Dalsze - kościół
Lapidarium w pod-myśliborskim Dalszem
Kościół i lapidarium w Dalszem. Kościół mnie zainteresował ponieważ podobno był ofiarą kolektywizacji w latach 50. Mieszkańcy Dalszego stanowczo sprzeciwili się wówczas utworzeniu w ich wiosce kołchozu, a władze w odwecie zamknęły na cztery spusty kościół który przetrwał wojnę bez specjalnych zniszczeń. Zamknięty kościół niszczał, dopiero w latach 1990-93 udało się uzyskać zgodę na odbudowę. Przy dużym wsparciu i wkładzie mieszkańców na osiemnastowiecznych fundamentach - najwierniej, jak to było możliwe - odtworzono bryłę kościoła z głazów narzutowych i cegły. Podczas odbudowy zebrano stare płyty nagrobne i fragmenty krzyży tworząc lapidarium.

Fragment dawnych murów miejskich Myśliborza
Fragment dawnych murów miejskich Myśliborza.

Brama Pyrzycka
Brama Pyrzycka.

Myśliborski ratusz
Myśliborski ratusz.

Kaplica św. Ducha, dziś muzeum
Kaplica św. Ducha, dziś muzeum.

Brama Nowogródzka
Brama Nowogródzka.

Baszta Prochowa
Baszta Prochowa.

Kolegiata myśliborska
Kolegiata myśliborska.

Dawny klasztor dominikanów
Dawny klasztor dominikanów, po sekularyzacji pełnił różne funkcje. Dziś siedziba Miejskiego Centrum Kultury.

Kaplica św. Gertrudy, dziś pracownia artysty
Kaplica św. Gertrudy, dziś pracownia artysty.

Pomnik litewskich lotników
Pomnik litewskich lotników przed kaplicą św. Gertrudy. Pomnik miał w wewnątrz zamontowane jakieś elementy, niestety do dziś zachowało się tylko to czego wandal nie dał rady wyrwać. Kaplica św. Gertrudy do 1945 spełniała funkcje religijne, w jej wnętrzu między innymi były wystawione szczątki lotników którzy zginęli pod Myśliborzem w roku 1933 podczas próby przelotu z Nowego Jorku do Kowna bez lądowania.

Przystań w Santoku
Powrót do domu. Przystań w Santoku widziana z mostu na Noteci.


Rower:Kross Dane wycieczki: 155.57 km (4.00 km teren), czas: 08:59 h, avg:17.32 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Dębno

Środa, 4 lipca 2018 | dodano: 04.07.2018Kategoria ponad 100 km, Zachodniopomorskie

  Jestem na urlopie. Dziś nie było żadnych planów dotyczących urlopowicza zatem na dobry początek wycieczka do Dębna. W ogóle zainteresował mnie ten sektor który w stosunku do Skwierzyny jest ukryty za Gorzowem czyli od drogi 132 do Kostrzyna do dawnej trójki w kierunku Szczecina. Gorzów działa dla mnie jak parawan, nigdy nie chce mi się przebijać przez miasto żeby zajrzeć co ukrywa się w jego cieniu i w rezultacie ostatni raz w okolicy Lubiszyna byłem chyba jakieś trzydzieści lat temu. Z Lubiszyna była możliwość przedarcia się do Witnicy ja jednak ruszyłem do Dębna.  Powrót do domu znanymi drogami przez Cychry, Kamień Wielki, Witnicę, z przeprawą przez Wartę w Świerkocinie i dalej przez Studzinkę, Kołczyn do szosy Kostrzyn-Skwierzyna. W ten sposób w drodze powrotnej ominąłem rozkopany od tamtej strony Gorzów.

Gorzowski Świnster
 Gorzowski "Świnster" . Kontrowersyjna rzeźba ufundowana kilkanaście lat temu przez gorzowskiego radnego Finstera. Dla niektórych moralnie naganne były odsłonięte atrybuty męskości golasa. O jego pobyt na gorzowskim Wełnianym Rynku toczyły się prawdziwe boje, później zniknął w magazynie. Dziś przejeżdżając Hawelańską zauważyłem że stoi sobie spokojnie na skwerku nie rażąc już nikogo swoją golizną.

Pomnik poległych w I wojnie światowej mieszkańców Tarnowa/gm. Lubiszyn
Pomnik poległych w I wojnie światowej mieszkańców Tarnowa/gm. Lubiszyn. Zaskoczyła mnie troska współczesnych mieszkańców o jego stan. W okresie międzywojennym stawiano je niemal w każdej większej miejscowości, dziś większość z nich tolerowana przez obecnych mieszkańców stoi zapomniana gdzieś na uboczu. Z przypadkiem troski i ufundowania nowych tablic zetknąłem się tylko w którejś z miejscowości w okolicy Górzycy.

Barbórka z Barnówka. W pobliżu istnieje jedna z największych w Polsce kopalni ropy naftowej
Współczesna Barbórka z Barnówka. W pobliżu istnieje jedna z największych, o ile nie największa w Polsce kopalnia ropy naftowej.

Domy optantów w Dębnie Lubuskim
Domy optantów w Dębnie Lubuskim. Po I wojnie światowej na ziemiach polskich zostało ok 2 mln. Niemców. Mogli oni zadecydować czy chcą pozostać przy dotychczasowym obywatelstwie, musieli jednak w tym wypadku z całym dorobkiem wyprowadzić się do Niemiec. Zaczęto dla nich budować specjalne osiedla, jedno z nich powstało w Dębnie. Do dziś zachowało się z niego dziesięć drewnianych domów przy ul. Grunwaldzkiej.

W Dębnie Lubuskim
W Dębnie Lubuskim.

Przy pomniku Orła Białego w Dębnie
Przy pomniku Orła Białego w Dębnie.

Uliczka w Dębnie
Ulica w Dębnie. Biała kamienica w głębi należała do Juliusza Neumanna, właściciela jednej z najpoważniejszych XIX-wiecznych drukarni w Brandenburgii. Pod koniec XIX wieku firma zatrudniała 300 osób, a drukarnia specjalizowała się w wydawaniu czasopism i książek o tematyce roślinnej, myśliwskiej, rolniczej i rybackiej. Dla swoich pracowników Neumann zakupił wiele budynków mieszkalnych, na własny koszt zbudował sąsiadujący z kamienicą (niewidoczny) budynek poczty oraz sfinansował przebudowę ratusza.

W Cychrach
Kościół w Cychrach. Ufundowany przez templariuszy z pobliskich Chwarszczan.

Łabędzia rodzina na Kanale Bema w Kołczynie
Łabędzia rodzina na Kanale Bema w Kołczynie.


Rower:Kross Dane wycieczki: 153.53 km (0.00 km teren), czas: 08:36 h, avg:17.85 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wokół Gorzowa z sporym marginesem

Sobota, 30 czerwca 2018 | dodano: 01.07.2018Kategoria Zachodniopomorskie, ponad 200 km

  Dziś wybrał się ze mną kolega J. W założeniu miała być wycieczka do Myśliborza przez Witnicę, Dębno i powrót do domu. W Myśliborzu pojawił się pomysł próby przejechania dystansu 250 km, jako próby dorównania naszemu wspólnemu znajomemu który niedawno wybrał się na wycieczkę do Nowogrodu Bobrzańskiego pokonując ćwierć tysiąca km. 
  Zatem z Myśliborza wypuściliśmy się w kierunku Lipian, następnie Barlinka. Od Barlinka wkroczyliśmy na znane nam tereny, dalsza trasa prowadziła przez Strzelce Krajeńskie, Drezdenko, Międzychód. Pojawił się pomysł przedłużenia trasy z Międzychodu przez Pszczew do Międzyrzecza, ale odrzuciliśmy go z powodu zimna i późnej pory. 


Witnicki ratusz
Witnicki ratusz.

Kopie płaskorzeźb z pomnika szosy brzeskiej z witnickiego parku drogowskazów
Kopie płaskorzeźb z pomnika szosy brzeskiej z witnickiego parku drogowskazów. W latach 1820-23 zbudowano pierwszą w Polsce drogę bitą łączącą Warszawę z Brześciem. Z tej okazji w obu miastach wystawiono identyczne pomniki, żelazne obeliski ozdobione płaskorzeźbami. Kopie są darem prezydenta Warszawy H. Gronkiewicz-Waltz dla witnickiego parku drogowskazów.

Kopia XII-wiecznego słupa drogowego z Konina

Witnicki park drogowskazów, na pierwszym planie żeliwne odbojniki stosowane w bramach domów i przy narożnikach budynków w celu ich zabezpieczenia przed uszkodzeniami przez okute koła wozów.
Witnicki park drogowskazów, na pierwszym planie żeliwne odbojniki stosowane w bramach domów i przy narożnikach budynków w celu ich zabezpieczenia przed uszkodzeniami przez okute koła wozów. 

Replika koło wodnego na Witnej. Stoi na miejscu dawnego młyna.
Replika koło wodnego na Witnej. Stoi dokładnie na miejscu dawnego młyna.

Jedna z maszyn będących na wyposażeniu młyna.
Jedna z maszyn będących na wyposażeniu młyna. 

Instalacja zbudowana z maszyn rolniczych do uprawy ziemniaków które wybawiły Europę od widma głodu na przednówku.
Instalacja zbudowana z maszyn rolniczych do uprawy ziemniaków które wybawiły Europę od widma głodu na przednówku. 

Pod Dębnem już żniwa
Pod Dębnem już żniwa.

Na dawnym cmentarzu ewangelickim w Ostrowcu
Na dawnym cmentarzu ewangelickim w Ostrowcu.

Do pomnika lotników litewskich
Do pomnika lotników litewskich. Pszczelnik pod Myśliborzem.

Obelisk ustawiony w miejscu katastrofy  z informacją o tragedii lotników litewskich
Obelisk ustawiony w miejscu katastrofy z informacją o tragedii lotników litewskich.  Widoczny obok dach jest zdjęty z  przebudowywanej właśnie budowli przypominającej wiatę. Internet wspomina że w pobliżu pomnika stoi muzeum mieszczące się w kopii żmudzkiej chałupy. ???.

Pomnik lotników litewskich pod Pszczelnikiem
I na koniec sam pomnik. Oddalony jest ok 1,5 km. w głąb lasu od szosy Dębno - Myślibórz.


Rower:Kross Dane wycieczki: 251.54 km (5.00 km teren), czas: 13:54 h, avg:18.10 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Kierunek Bierzwnik

Sobota, 19 maja 2018 | dodano: 19.05.2018Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Zachodniopomorskie

   Każdy z moich ostatnich dłuższych wyjazdów rodzi temat na kolejną wycieczkę. O klasztorze pocysterskim w Bierzwniku słyszałem ale nigdy tam nie byłem, ba nawet nie bardzo wiedziałem gdzie ten Bierzwnik leży. W ubiegłym tygodniu podczas pobytu w Dobiegniewie zauważyłem że jest to zaledwie kilkanaście kilometrów od Dobiegniewa w kierunku Choszczna, zatem mieści się jeszcze w moim sobotnim zasięgu.
   Przy okazji dzisiejszego wyjazdu nadłożyłem nieco drogi jadąc do Dobiegniewa przez Drawsko i Krzyż podczas gdy najprościej byłoby dotrzeć tam przez Drezdenko. Trasa taka wypadła mimochodem. Kiedy na skraju Puszczy Noteckiej stanąłem przed pytaniami; jechać szosą? czy może lasami? nasunęła się odpowiedź – przez las. Pierwsze trudności z piachami pojawiły się dopiero kilka kilometrów przed Rąpinem, było już jednak tak daleko od Lubiatowa że nie było sensu zawracać więc brnąłem dalej mijając po drodze kilka uroczych zakątków jak np. leśniczówki Sosnówka i Wilcze Doły.
    Skoro byłem już po wschodniej stronie Drezdenka nic nie stało na przeszkodzie żeby Noteć przekroczyć w Drawsku. Ponieważ miałem pewne pomysły związane z Głuskiem w związku z tym chciałem dotrzeć do Starego Osieczna. Poprzednio jadąc tam z Wielenia widziałem co najmniej dwa drogowskazy kierujące na Krzyż, więc powinno to działać również w odwrotną stronę, i zadziałało. Wygodniccy mogliby mieć jedynie zastrzeżenia do stanu nawierzchni która na odcinku od Huty Szklanej w ¾ składała się z dziur, a rekordowe z nich zajmowały całą szerokość jezdni i ciągnęły się na przestrzeni kilkunastu metrów. Dlatego kiedy zauważyłem oznakowania znanego mi z wizyty u Hansa Paasche w Zaciszu żółtego szlaku rowerowego z przyjemnością zboczyłem w las. Tym razem obyło się bez błądzenia i stosunkowo szybko stanąłem przed mostem na Drawie.
   Wcześniejsza przeprawa przez Puszczę Notecką zajęła mi zbyt dużo czasu i teraz w Starym Osiecznie stanąłem przed pytaniem; czy ma być Głusko? czy może jednak Bierzwnik? Zwyciężył Bierzwnik, Głusko zostawiam sobie na inną wyprawę. Dziś mogłem sobie zupełnie spokojnie podarować Krzyż i Stare Osieczno.
   Bierzwnik leży już w województwie zachodniopomorskim, kilkanaście kilometrów na północ od Dobiegniewa. W miejscowości zachowały się fragmenty średniowiecznego klasztoru cystersów składające się z: dolnych kondygnacji południowego i wschodniego skrzydła klasztoru z XV w, części prezbiterium kościoła z XVI w., częściowo zachowanych piwnic zachodniego skrzydła oraz ruin spichlerza-browaru. Cała budowla opierała się na zamkniętym kwadracie z wirydarzem pośrodku. Na środku wirydarza znajdowała się zachowana studnia.
   Powstanie klasztoru wiąże się z ekspansją Marchii Brandenburskiej na tereny Pomorza i Wielkopolski. Akt fundacyjny konwentu został wystawiony w 1286 przez margrabiów, braci Ottona ze Strzałą, Konrada i Jana IV z dynastii askańskiej. Intrygujący przydomek Ottona wziął się stąd że w czasie wojny z Magdeburgiem w roku 1280 w starciu pod Staßfurtem został trafiony w głowę strzałą której nie dało się usunąć. Chodził więc przez kolejny rok z grotem wbitym w czaszkę.
   Zakonnicy w Bierzwniku pojawili się tutaj dopiero osiem lat później w 1294 r, ponieważ wystawienie przywileju fundacyjnego nie było równoznaczne z powstaniem opactwa. Wcześniej klasztor macierzysty w Kołbaczu musiał poczynić pewne przygotowania. Zakładanie filii opactwa cysterskiego było obwarowane szeregiem wymogów. Po prośbie fundatora o założenie klasztoru komisja zakonna udawała się na teren proponowanego nadania i oceniała sytuację, sprawdzano jakość gruntów i inne możliwości czerpania zysków. Sprawdzano czy miejsce nie jest obciążone jakimiś ciężarami.Po wyjaśnieniu wszystkich kwestii na miejscu przyszłego klasztoru rozpoczynano budowę pomieszczeń niezbędnych dla funkcjonowania zakonu. Kiedy wszystko było gotowe 12 mnichów i ich opat mogli się udać na miejsce i od razu prowadzić życie zgodnie z regułą zakonną.
   Korzystna sytuacja klasztoru odmieniła się po wstąpieniu na tron brandenburski dynastii Wittelsbachów. W XV w. Nowa Marchia była częścią państwa krzyżackiego i w związku z wojnami polsko-krzyżackimi dobra klasztorne były wielokrotnie plądrowane przez wojska polsko-czeskie. Kres klasztoru nastąpił w związku z reformacją w latach trzydziestych XVI w. Dobra cysterskie stały się domeną elektoralną, a w zachowanych zabudowaniach klasztornych urządzono letnią rezydencję elektorów brandenburskich. Na początku XIX w. w wyniku pożaru uległa kompletnemu zniszczeniu zachodnia część kościoła, a w połowie wieku pozostałości wschodniej części opactwa zaadoptowano do potrzeb gminy protestanckiej. Po drugiej wojnie światowej kompleks klasztorny przez dłuższy czas pozostawał w stanie ruiny. Dopiero po roku 1957 zespół stał się siedzibą parafii rzymskokatolickiej.
   Z dawnego kościoła do dziś przetrwała jedynie przebudowana część wschodnia, zachodnia część nawy uległa całkowitemu zniszczeniu, zachowała się jedynie zewnętrzna ściana nawy o wysokości ok. 3-4 m.

Bierzwnik - zachowana kondygnacja wschodniego skrzydła klasztornego.
Zachowana kondygnacja wschodniego skrzydła klasztornego, dziś plebania miejscowej parafii rzymskokatolickiej. 

Bierzwnik - zachowana część klasztornego kościoła
 Zachowana część klasztornego kościoła.

Bierzwnik - widok na zniszczone zewnętrzne ściany nawy kościoła
Widok na zachowane zewnętrzne ściany nawy kościelnej.

Bierzwnik - zachowana południowa ściana zniszczonej nawy kościelnej
Zachowana południowa ściana zniszczonej nawy kościelnej. Na pierwszym planie widoczne zabezpieczenie piwnic zachodniego skrzydła klasztoru, a w głębi wirydarz.

Bierzwnik -wirydarz klasztorny
Wirydarz klasztorny.

   Obok klasztoru nad jeziorem stoją ruiny trójkondygnacyjnego budynku z początku XV w, nazywanego browarem. Okazały budynek prawdopodobnie był domem dla gości klasztornych, dopiero po kasacie zakonu adaptowano go na cele gospodarcze i być może mieścił się w nim browar. Po 1945 r. przez pewien czas był chlewnią, potem pozostawiono go samemu sobie. Do dziś zachowały się ściany bez dachu, ozdobny szczyt budynku runął trzydzieści lat temu, a całość zarosła bujną roślinnością.

Bierzwnik - ruiny tzw, browaru
Ruiny tzw, browaru.

   Powrót przez Strzelce Krajeńskie. W Ogardach znalazłem się na znanym sobie terenie. Pomnik Świerczewskiego w Lipich Górach zniknął w ramach usuwania śladów po czasach słusznie minionych. Jeszcze krótka przerwa w Strzelcach i już bez przystanków jazda do domu.

Brama Młyńska w Strzelcach Krajeńskich
Brama Młyńska w Strzelcach Krajeńskich.

   Ogólnie można powiedzieć że są to tereny bardzo ciekawe do jazdy, trochę przypominają okolice Sierakowa lecz Stwórca stworzył je jakby z nieco większym rozmachem.




Rower:Kross Dane wycieczki: 187.58 km (40.00 km teren), czas: 10:43 h, avg:17.50 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Pełczyce i Barlinek

Sobota, 16 września 2017 | dodano: 16.09.2017Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Zachodniopomorskie

    Niespełna miesiąc od ostatniego wyjazdu do Barlinka spróbowałem po raz kolejny raz dotrzeć do doliny Płoni. Na wycieczkę zabrał się ze mną dawny towarzysz moich eskapad Januszek. Zamiarem było dotrzeć do Pełczyc i w dolinę Płoni wjechać od strony Jagowa albo nawet Warszyna aby wynurzyć się ponownie w Barlinku. Jednak godzina 15-ta która nas zastała w Pełczycach oznaczała że należy kończyć oddalanie się od bazy i czas zawracać. Dolina Płoni musi wypaść z marszruty.
   Ale zanim dotarliśmy do Pełczyc, pomimo wariantu oszczędnościowego cały czas byliśmy pod kreską. Zatem do Goszczanowa skrót czarnym szlakiem przez Puszczę Notecką, zaoszczędzone 7 km.. Dalej na przełaj przez Strzelce Krajeńskie, Bronowice, Bobrówko.
   W Bobrówku znalazłem się na znanym sobie terenie, byłem tu w ubiegłym roku. Przy okazji pokazałem koledze największy głaz narzutowy w naszym województwie. "Leżący Słoń" bo o nim mowa leży przy brukowanej drodze do Machar i wymaga niewielkiego zboczenia z szlaku. Leżąca na polu uprawnym bryła gnejsu wystaje nad powierzchnię ziemi jedynie na 1,2 m. Bardziej imponuje szerokością 3,9 m. i długością 7,9 m. Jak głęboko sięga w głąb ziemi można sobie tylko wyobrażać. Głaz próbowano rozbić i usunąć z pola, być może chodziło o próby pozyskanie materiału. Świadczą o tym liczne ślady nawierceń i obłupań widoczne na jego powierzchni. Swojego czasu kamieniem zainteresowali sie archeologowie, w trakcie badań stwierdzono ślady stosunkowo niedawnego wykopu wokół kamienia, zapewne chodziło o jego usunięcie. W trakcie badań znaleziono kilka krzemieni noszących ślady obróbki i fragmenty ceramiki datowane na okres ok. 700-500 pne. Zniszczenie wcześniejszych nawarstwień przez późniejszy wykop nie pozwoliło jednak na uchwycenie kontekstu w jaki sposób znalazły sie one w ziemi. Niemniej świadczy to o tym że głaz był użytkowany miedzy innymi przez ludność kultury łużyckiej. Patrząc od strony drogi głaz przy odrobinie wyobraźni rzeczywiście przypomina tyłek leżącego słonia.

"Leżący Słoń" w Bobrówku wypina swój zadek  na przejeżdżających pobliskim brukiem do Machar.

   Podobny lecz nieco mniejszy głaz znany jako "Czarci Głaz" leży w lesie w pobliżu kolejnej mijanej wsi - Żabicka. Czas naglił, nawet nie próbowaliśmy szukać tego kamyczka. Ten jednak jest zdecydowanie lepiej ukryty, ponieważ brak o nim jakichkolwiek wskazówek, podczas gdy do "Leżącego Słonia" prowadzą widoczne drogowskazy.
   Za Żabickiem wkraczamy na teren Pomorza Zachodniego, przez Jarosławsko, Będargowo i Trzęsacz docieramy do Pełczyc.

Średniowieczny kościół w Będargowie pod Pełczycami
Średniowieczny kościół w Będargowie pod Pełczycami.

Nieloty pod Pełczycami
Nieloty pod Pełczycami.

Średniowieczny kościół w Będargowie pod Pełczycami
Średniowieczny kościół w Będargowie pod Pełczycami.

   Maleńkie kompaktowe miasteczko sprawia bardzo sympatyczne wrażenie. W zabudowie wyraźnie widać podział na Stare i Nowe Miasto. Jeżeli chodzi o nowszą część ograniczyliśmy się tylko do przejazdu przez Rynek Bursztynowy gros czasu poświęcając starej części Pełczyc. Jest to kwartał ograniczony mniej więcej ulicami Kościelną, Zamkową i Jeziorną. Na końcu jednokierunkowej ulicy Zamkowej znajduje się mały półwysep wcinający się w wody Jeziora Panieńskiego i wznoszący się na nim pagórek będący śladem średniowiecznego grodziska. Aby tam dotrzeć z premedytacją łamiemy przepisy jadąc uliczką pod prąd, ale na usprawiedliwienie trzeba dodać że zagrożenie które stworzyliśmy było niewielkie. Przy uliczce znajduje się zaledwie kilka domków i mały ogród działkowy. Przed grodziskiem zawracamy pod kościół parafialny. Leżący naprzeciwko kościoła skwerek to dawny Stary Rynek. Robię krótki spacer po placu kościelnym w kierunku Zespołu Szkół. W głębi ulicy Kościelnej za budynkiem szkoły widnieje budynek plebanii. Budynek plebanii stoi na niewielkim podwyższeniu terenu, jedynym śladzie po rozebranym w XVIII w zamku rodów; von Osten i później ich spadkobierców rodu von Waldow.
   Opuszczamy Pełczyce. Przez niedoinformowanie nie zobaczyliśmy klasztoru cysterek, a wystarczyło o kilkadziesiąt metrów przedłużyć jazdę ulicą Zamkową. Teraz kolej na Barlinek.

Uliczka Staromiejska w Pełczycach
Uliczka Staromiejska w Pełczycach.

Pełczyce Stary Rynek
Pełczyce Stary Rynek.

   W Barlinku nad Jeziorem Chmielowym wita nas lipa i kamień ustawiony na równoleżniku 53 º. Z jeziorem związana jest legenda o zatopionym klasztorze, okrutnym rycerzu i zaczarowanej Rusałce.   Następuje kolejna przerwa na zwiedzanie miasta. Zatrzymujemy się na rynku pod pomnikami gęsiarki, marszałka Piłsudskiego, dalej udajemy się pod fragmenty murów obronnych, nad jezioro i pod chiński dom, zaglądamy do okazałego kościoła. Akurat jakaś para ślubowała sobie przed ołtarzem miłość i wierność małżeńską więc wycofujemy się cichcem. Z młodymi stykamy się jeszcze raz kilkadziesiąt minut później wyjeżdżając z Barlinka w kierunku Strzelec. Właśnie w okolicy Pałacyku Cebulowego grupka młodych ludzi szykowała bramę dla młodożeńców. Chwilę później pojawił się orszak weselny.

Legendarna lipa, z głazem Rusałki i równoleżnik 53 º
Legendarna lipa nad Jeziorem Chmielowym, z głazem Rusałki i równoleżnik 53 º.

Barlinek - uliczka przy dawnych murach miejskich
Barlinek - uliczka przy dawnych murach miejskich.

Barlinek - rynek
Barlinek - rynek.

Fontanna pomnik gęsiarki w Barlinku
Fontanna pomnik gęsiarki w Barlinku.

Barlinek - Pałacyk Cebulowy
Barlinek - Pałacyk Cebulowy.

   Teraz wracamy już bezpośrednio do domu, robiąc jedynie dwie przerwy. Jedna w Dankowie na łyk kawy i druga przed kościołem w Santocznie. Kościół ten ma niestandardowy rodowód. Otóż w drugiej połowie XVIII w. w miejscu starego młyna na Santocznej z polecenia króla Fryderyka II zbudowano zakład metalurgiczny. W pobliżu zaczęli się osiedlać pracownicy hamerni, pojawiła się również potrzeba posiadania własnego domu bożego. Król na potrzeby kościoła oddał w roku 1771 jeden z magazynów. Budynek został później przebudowany i rozbudowany, a pięćdziesiąt lat później dobudowano wieżę. I jako ciekawostkę mogę dodać że produkowanych w Santocznie blach użyto do budowy pierwszej niemieckiej maszyny parowej.

Santoczno - XVIII-wieczny kościółek
Santoczno - XVIII-wieczny kościółek.

   Dalsza trasa prowadzi przez Zdroisko, Różanki, Janczewo, Górki, Santok. Za Santokiem dopada nas szarówka, ale my właściwie jesteśmy już w domu. W Skwierzynie meldujemy się tuż po zmroku. A Dolina Płoni znów musi poczekać.



Rower:Kross Dane wycieczki: 151.70 km (19.00 km teren), czas: 07:59 h, avg:19.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Do Pełczyc i Barlinka

Sobota, 26 sierpnia 2017 | dodano: 26.08.2017Kategoria ponad 100 km, Puszcza Gorzowska, Zachodniopomorskie

     W końcu zmobilizowałem się na wielokrotnie odkładany wyjazd w okolice Barlinka. Niestety wyruszyłem dosyć późno, w efekcie na miejscu nie starczyło czasu na przejazd doliną Płoni, a taki był pierwotny cel. Dotarłem jedynie do „Młyna Papiernia”, ale o tym na końcu.
     Do Barlinka wybrałem się trasą omijającą ruchliwe drogi, a częściowo wręcz przez bezdroża. Nie był to najlepszy wybór, ale to okazało się dopiero w trakcie jazdy. Zatem szlak prowadził przez Santok, ścieżką przez rezerwat „Zdroiskie Buki”, w Zdroisku wracam na szosę do Dankowa, dalej w kierunku Barlinka z odskokiem do Pełczyc z metą w Barlinku.
     „Zdroiskie Buki” od strony Górek Noteckich tego lata chyba są rzadko odwiedzane. Droga zamieniła się w wąską zarośniętą ścieżkę, w niektórych miejscach przejazd utrudniają ciężkie do ominięcia kałuże. Jedyne co się nie zmieniło to widok meandrującej na dnie wąwozu Santocznej.
     W Dankowie zatrzymałem się na krótki popas, przejechałem w pobliżu kościoła i dawnego folwarku. Kiedyś piękne, dziś nikomu nie potrzebne budynki folwarczne powoli chylą się do upadku.
     W Krzynce sprawdziłem czy jeszcze pamiętam drogę do nagrobka porucznika Zocha. Głaz odszukałem w ubiegłym roku, a że leży kilkaset metrów od szosy więc można sobie pozwolić na krótką przerwę. Tym razem strzał był bezbłędny. Pomaga znajoma kępa drzew przy drodze, jedyny ślad po leśniczówce Neuhaus, siedzibie zasłużonych dla okolicznych lasów leśników Zochów. Skrajem łąki ledwo widoczną drogą docieram do ściany lasu. Wzdłuż lasu prowadzi znacznie wygodniejsza droga, sęk w tym że nie wiadomo gdzie na nią należało wjechać. Droga lekko pnie się górę, pojawiają się szpalery olbrzymich żywotników i w końcu głaz z inskrypcją. Napis informuje że jest to miejsce wiecznego spoczynku 25-letniego porucznika Georga Zocha. Georg został ranny i zmarł w szpitalu polowym pod Sedanem w październiku 1918 r. na miesiąc przed zakończeniem wojny. Po wojnie rodzina sprowadziła ciało syna i pochowała w pobliżu rodzinnej leśniczówki.

Krzynka - aleja drzewiastych żywotników
Krzynka - aleja drzewiastych żywotników.

Krzynka - nagrobek porucznika Georga Zocha
Krzynka - nagrobek porucznika Georga Zocha.

Ku pamięci porucznika Zocha
Ku pamięci porucznika Zocha  

     Kilkanaście lat wcześniej częstym gościem w leśniczówce bywał generalmajor Zoch (nieznanego imienia) bliski krewny leśniczego. Podczas jednej z wizyt w lipcu 1904 r. generał wybrał się nad jezioro Okunie. Podczas kąpieli zaczął się topić, tonącemu na ratunek ruszył jego ordynans Zawadzki. Utonęli obydwaj. Wydarzeniom tym jest poświęcony kolejny z głazów którego dziś jednak nie odwiedzę.


Zdjęcie z innej wycieczki.

     Czas wracać na szosę. Kilka kilometrów dalej skusił mnie swoją obietnicą drogowskaz „Pełczyce 10 km”. Tak rzadko tu bywam że grzech byłoby nie skorzystać z okazji do zobaczenia miasteczka. Skręcam, sięgam do map żeby sprawdzić co mnie czeka,... i tu spotyka mnie siurpryza. Wyszedłem już nieco na północ poza teren opisany na mojej mapie, zatem jazda w ciemno. Drogowskazy zniknęły, a właściciel drogi uważa że i tak jeżdżą tędy miejscowi więc wiedzą gdzie jadą.
     W Sarniku mijam zdewastowany park otoczony murem, a przez zamkniętą bramę za drzewami majaczą ruiny pałacu. Kilka minut spędziłem przed XVII-wiecznym kościółkiem. Kościółek w zupełnie podobnym stylu lecz bez dzwonnicy napotykam w kolejnej wiosce Niesporowicach.

Kościółek w Sarniku pod Pełczycami
Kościółek w Sarniku pod Pełczycami.

     Od strony z której przyjechałem jak wspomniałem nie uświadczysz drogowskazu. Droga zaczęła skręcać na południe, pojawiły się pierwsze wątpliwości. Jak się później okazało były całkowicie uzasadnione.
     Dojeżdżam do Niesporowic. Na wprost ukazuje się okazała brama prowadząca do dawnego folwarku. Nad wjazdem herby właścicieli, a za bramą trwała ruina czyli kamienne mury zabudowań pozbawione dachów. Drzewa rosnące w wnętrzach budowli już dawno wyrosły ponad mury. Dla sprawiedliwości trzeba dodać że część zabudowań jest zadbana i użytkowana. Ja jednak wracam na drogę oznaczoną znakiem pierwszeństwa przejazdu. Dzieci siedzące na środku jezdni z zdziwieniem spojrzały na przejeżdżającego cyklistę. Za chwilę wszystko się wyjaśniło, droga przechodzi w bruk, a kawałek dalej pojawiają się olbrzymie zielone stawy, a może to były tylko kałuże. Znak że nie tędy droga. Zawracam i teraz w Sarniku jak byk widać drogowskaz kierujący do Pełczyc. Szkoda że jak jechałem wcześniej był odwrócony do mnie plecami. Teraz poszło jak z płatka.

Monumentalna brama do majątku w Niesporowicach, wewnątrz wygląda znacznie gorzej
Monumentalna brama majątku w Niesporowicach, wewnątrz wygląda nieco gorzej. Po lewej ściany budynku bez dachu. Wewnątrz kilkunastoletnie drzewa.

     Po kilku kolejnych kilometrach ukazują się Pełczyce, sympatyczne, kilkutysięczne miasteczko na wzgórzach, otoczone jeziorami. Z tej racji że nie przygotowywałem się do odwiedzenia Pełczyc nie miałem wiedzy o interesujących miejscach. Intuicyjnie dotarłem pod mający XIII-wieczną metrykę kościół. Dopiero później dowiedziałem się że jest on częścią założenia klasztornego cysterek i w jego otoczeniu należałoby jeszcze poszukać ocalałego skrzydła klasztoru i dawnego folwarku klasztornego. O dawnym zamku von der Ostenów przypomina nazwa pobliskiej ulicy – Zamkowa. Na koniec krótka przerwa na Rynku Bursztynowym przed siedzibą władz gminy. Zastanawiałem się skąd przymiotnik bursztynowy przy nazwie rynku. Nie natknąłem się na żadną informację o handlu bursztynami, ale natrafiłem na wzmiankę że przez krótki okres w 1945 r. Pełczyce nosiły nazwę Bursztynowo, tłumaczone od jego niemieckiej nazwy Bernstein. Teraz pozostało tylko pożegnać się z Pełczycami i kontynuować podróż do Barlinka. Myślę że jeszcze tu kiedyś zawitam i poświęcę miasteczku więcej czasu.

W Pełczycach
Kościół w Pełczycach. Stanowił część założenia klasztornego cysterek. Klasztor został zbudowany na miejscu wcześniejszego grodziska.

Pełczycki Rynek Bursztynowy
Pełczycki Rynek Bursztynowy.

    Niestety w Barlinku zabrakło czasu na dolinę Płoni. Zwiadowczo dotarłem tylko do „Młyna Papiernia”. Znajdujący się na przedłożeniu ul. św. Bonifacego obiekt liczy sobie niemal 300 lat. Powstał na początku XVIII w jako papiernia należąca do rodziny Meisnerów. Półtorej wieku później w roku 1869 papiernia została przebudowana na młyn zbożowy i jako taki funkcjonował przez kolejny wiek, do roku 1972. Wtedy młyn ostatecznie zamknięto i przeznaczono do rozbiórki. I znów do obiektu uśmiechnął się los, urokliwym miejscem zainteresowała się grupka studentów i pracowników naukowych Instytutu Architektury Politechniki Szczecińskiej. W stare budynki tchnięto nowe życie. „Młyn Papiernię” można zwiedzać w soboty i niedzielę w godz. 11ºº-17ºº , a ja pojawiłem się tam tuż po 17ºº.

Barlinek - Młyn Papiernia
Barlinek - "Młyn Papiernia" w dolinie Płoni.

     Zawróciłem do Barlinka, tam odwiedziłem przejazdem szkolnego kolegę z którym ostatni raz widzieliśmy się na początku lat dziewięćdziesiątych. Było to jeszcze przed erą telefonów komórkowych, ba telefon stacjonarny był jeszcze wtedy dobrem niedostępnym dla szerszego ogółu. Dopiero niedawno, po ćwierćwieczu ponownie nawiązaliśmy z sobą kontakt telefoniczny . Po króciutkiej wizycie i po szybkiej kawie ruszyłem do domu. Jechało się wyjątkowo dobrze, i gdyby nie zapadający zmrok pewnie skusiłbym się na dodatkowe kilkadziesiąt kilometrów.



Rower:Kross Dane wycieczki: 155.44 km (12.00 km teren), czas: 08:13 h, avg:18.92 km/h, prędkość maks: 43.20 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Georg Zoch, Rezerwat Jar Libberta czyli kontynuacja wycieczki sprzed dwóch tygodni

Sobota, 14 maja 2016 | dodano: 14.05.2016Kategoria ponad 100 km, Zachodniopomorskie


    Dzisiejsza wycieczka była kontynuacją wyprawy sprzed dwóch tygodni. Dotarłem wówczas do kamienia nad jeziorem Okunie poświęconego pamięci generała Zocha. Szukając w sieci jakichś informacji o wspomnianym topielcu natrafiłem na kilka informacji o jego rodzinie i kolejnym kamieniu związanym z tą rodziną. Jest to nagrobek porucznika Georga Zocha (zapewne bratanek generała), który poległ w Francji w październiku 1918 r. Po wojnie rodzina sprowadziła ciało i pochowała niedaleko rodzinnej leśniczówki.
    Przy okazji wypadało sprawdzić co ciekawego można zobaczyć w Barlinku i jego pobliżu, tak natrafiłem na wzmiankę o jarze Libberta w Równym. Jest to kolejne miejsce do którego udało się dziś dotrzeć.
    Spora odległość do Barlinka nie pozwalała na dłuższe postoje w mijanych miejscowościach, zajrzałem jedynie w dwa miejsca w których dotychczas jeszcze nie byłem. Było to jezioro Przecięte leżące w lesie pomiędzy Janczewem, a Zdroiskiem i Rybakowo. Specjalnie wybrałem drogę przez Danków aby potem nie zbaczać do Krzynki.



.
Kaskada na Santocznej i ruiny młyna. Ślady po hutniczej i młynarskiej przeszłości Zdroiska

      Pierwszą dłuższą przerwę zrobiłem dopiero w lesie pod Luśnem będącym kolonią wsi Krzynka. Za pojedynczą zagrodą wypatrzyłem kępę krzaków, jest to jedyny ślad po leśniczówce Neuhaus – siedzibie Zochów. Teraz ledwie widoczną drogą należy dotrzeć do ściany lasu, jeszcze kilkaset metrów i ukazują się szpalery potężnych żywotników. Tuje które znamy jako niewielkie drzewka z przydomowych ogródków, tu są pełnowymiarowymi drzewami. Jest to znak że dobrze trafiłem, teraz pozostaje odszukać nagrobek porucznika Zocha. Grób zbudowany jest z polnych głazów spojonych zaprawą, na największym wykuty jest czytelny napis zawierający m.in. nazwisko, datę urodzenia oraz datę i miejsce śmierci. Swoją drogą nie miał facet szczęścia skoro został ranny i zmarł w szpitalu polowym w Sedanie na miesiąc przed zakończeniem wojny.


W głąb lasu, do głazu Zocha


Szpalery żywotników, znacznie potężniejsze rosną  obok w kilku pojedynczych rzędach.


Nagrobek porucznika Zocha.

  Zawracam do drogi i kieruję się teraz do Barlinka. Urokliwe miasteczko, ale jest już piętnasta a na mnie czeka jeszcze oddalony o kilka kilometrów wąwóz. Niemniej przejazdem zobaczyłem kilka urokliwych obiektów jak np. pałacyk na wzniesieniu przy ul. Strzeleckiej z dwiema wieżyczkami z hełmami w kształcie cebul. Sprawdziłem w domu że zbudowano go w 1908 r i nosi nazwę – Pałacyk Cebulowy.


Pałacyk Cebulowy

   Mój następny cel Jar Libberta to stromy wąwóz wymyty w zboczu doliny Płoni. Znajduje się kilkaset metrów za miejscowością Równe. Na stokach jaru znajduje się kilka kilkumetrowych skał zlepieńców, jedynych na Pomorzu Zachodnim skał wapienno-piaskowych powstałych na miejscu, a nie przywleczonych przez lodowiec. W tym celu muszę przedostać się do wylotu w kierunku Lipian. Przejeżdżając przez miasto mijam rynek z fontanną przedstawiającą gąsiora atakującego dziewczynkę tzw. Gęsiarkę. Z rynku kieruję się pod widoczny nad jeziorem fragment XIV-wiecznych murów obronnych. Obok widoczny tzw. Dom Chiński do którego budowy wykorzystano fragmenty dawnych murów miejskich. Mogę powiedzieć że zwiedziłem Barlinek w stylu japońskich turystów w Europie.










Kilka widoczków z Barlinka.

W końcu wydostałem się do ostatniego ronda, w lewo do Lipian, na wprost do Równego. Czeka mnie jeszcze ok. dziesięciu km. W ekspresowym tempie mijam kilka wiosek i w końcu jest Równo, krótka ulicówka zakończona folwarcznym podwórzem z pałacykiem.


Dworek w Równem

    Gdzieś powinny być jeszcze ruiny kościoła, ale nie mogłem ich wypatrzeć za chińskiego boga. Oznakowanie szlaków fatalne, właściwie go nie ma, a na tablice informacyjne ukryte przy placu zabaw natknąłem się dopiero w drodze powrotnej. Wiem jedynie że wąwóz powinien znajdować się gdzieś za wioską. Na chybił trafił kieruję się w jedną z dróg wychodzących z placu (później okazało się że chybiłem o 90 stopni), droga dochodzi do lasu z tablicą "Rezerwat Przyrody Skalisty Jar Libberta". Zagłębiam się w stromy wąwóz zabarykadowany leżącymi drzewami. Na dnie wąwozu ślady odwodnienia i poprzeczne progi z polnych kamieni, znak że kiedyś była tu droga. Szczerze mówiąc jestem zawiedziony, gdzie te ostańce?. Nie uśmiecha mi się powrót na górę drogą którą tu zjechałem, ale zauważyłem oznakowanie szlaku pieszego i liczę że dotrę nim do jakiejś cywilizacji. W końcu jest brukowana droga, wybieram kierunek który powinien zakończyć się w Równem. Droga prowadzi dnem doliny Płoni. Wokół widoki jakie pamiętam z dzieciństwa pod Tarnowem. Porośnięte lasem zbocza, urozmaicona rzeźba terenu, sielankowe widoki odległych zagród na stokach. Poczułem przypływ nostalgii za krainą dzieciństwa. Przestałem żałować tych kilku kilometrów, a bruk wyprowadził mnie do osady Laskówko. 




Pomyłka, to nie ten jar.


Dolina Płoni.


Laskówko
. Obiekt zainteresował mnie za sprawą tablicy "Teren budowy. Wstęp wzbroniony"

   Na skrzyżowaniu w Laskówku kieruję się podobnymi kryteriami jak poprzednio. Po trzech kilometrach docieram z powrotem do Równego i spotyka mnie premia. Za rzepakiem widzę na skraju lasu jakieś tablice, skręcam w polną dróżkę i jest !!! wlot do wąwozu. Jar jest niedostępny dla roweru, ale pieszo jak najbardziej. Zagłębiam się w busz, kilkadziesiąt metrów i na prawym zboczu wąwozu pojawiają się skałki. Wąwóz ma podobno ok 700 m. Ja zawróciłem mniej więcej po jakichś 500 m. Skałki znajdują się w górnej części wąwozu. Nazwa wąwozu pochodzi od niemieckiego botanika z Lipian który zbadał go i opisał w połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku.
     Według lokalnej opowieści, w wąwozie mieszkają diabły, czarownice i upiory. W dzień ich nie widać, ale w nocy to miejsce opanowane jest przez złowrogie moce. Na jednej ze skał, zwaną Czarcią Kazalnicą, staje najmądrzejszy diabeł i naucza zgromadzone towarzystwo jak uwodzić ludzkie dusze, siać zamęt oraz wprowadzać niezgodę. Przechodząc przez drugą skałę – Diabelską Bramę – upiory docierają do Diabelskich Schodów, które prowadzą je do ludzkiego świata.


Spalonka.








W wąwozie.

     Równo jest oddalone od wlotu do wąwozu jakieś 400 m. Dopiero teraz wjeżdżając z powrotem do wioski widzę tablice informacyjne zamontowane przy placu zabaw.  Aby były widoczne dla turysty wjeżdżającego na folwarczne podwórze pełniące rolę centrum wioski wystarczyłoby tylko przesunąć je bliżej drogi. Ale wtedy nie widziałbym doliny Płoni :).
     O tym jak niewiele brakowało aby Wisła uchodziła  doliną Płoni do Zatoki Pomorskiej można poczytać tutaj http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/14862,bar...
     Powrót już bez zwiedzania czegokolwiek. Do domu wróciłem tuż przed dwudziestą drugą po 11,5 godzinnej nieobecności.
Korci mnie jeszcze gruntowniejsze zwiedzenie Barlinka i doliny Płoni, jest tam nawet wytyczony jakiś szlak rowerowy, ale teraz odkładam to na bliżej nieokreśloną przyszłość.



Rower: Dane wycieczki: 155.43 km (13.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)