blog rowerowy

avatar Jorg
Skwierzyna

Informacje

Sezon 2024 button stats bikestats.pl Sezon 2023 button stats bikestats.pl Sezon 2022 button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(6)

Moje rowery

Kross 68763 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jorg.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2016

Dystans całkowity:524.83 km (w terenie 134.00 km; 25.53%)
Czas w ruchu:34:30
Średnia prędkość:15.21 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:58.31 km i 3h 50m
Więcej statystyk

Popowo, Zemsko - czyli wersja skrócona

Wtorek, 29 listopada 2016 | dodano: 29.11.2016

   Kolejny wieczorny wypad. Dziś zastosowałem wersję skróconą z pominięciem Starego Dworku.



Rower: Dane wycieczki: 22.64 km (0.00 km teren), czas: 01:26 h, avg:15.80 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Dęby Robin Hooda i inne ciekawostki spod Sierakowa

Sobota, 26 listopada 2016 | dodano: 27.11.2016Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki

    Niedawno Robak z Gosią skusili się na sierakowskie słodycze, a ich wyprawa zwróciła moją uwagę na okolice Sierakowa. Rzut oka na mapę, stwierdzam że 100 km jest do zrobienia przy pogodnej, listopadowej sobocie. Z tą słonecznością soboty synoptycy trochę się pomylili, ale skoro nie padało to było zupełnie znośnie.
    Od dawna nęcił mnie Chalin który kołatał w mojej pamięci za sprawą jakichś dębów. Sprawdzam o co z nimi chodzi i powstaje plan mający trzy punkty: Chalin, dąb "Józef" w Marianowie i relikty kopalni węgla brunatnego "Wanda" nad jeziorem Barlin w Nowym Zatomiu. Planowana trasa prowadzi do Kamionnej drogą DK 24, potem lokalnymi drogami do Sierakowa i powrót skrajem Puszczy Noteckiej, północnym brzegiem Warty. Zatem w drogę.
    W Kamionnej nie mogłem sobie odmówić krótkiego postoju pod uroczym średniowiecznym, gotyckim kościołem, kiedyś już tu byłem i wspominałem o tym na blogu. Z Kamionnej kieruję się do Prusimia. Pierwotnie planowałem skorzystać z lokalnej drogi o niewiadomej nawierzchni, ostatecznie wybrałem trochę dalszą ale przewidywalną szosę.

Średniowieczny kościół w Kamionnej
Średniowieczny kościół w Kamionnej.

Kamionna - studnia i widok na dolinę Kamionki
Kamionna - studnia na placu przy kościele i widok na dolinę Kamionki.

    Za Prusimiem niespodziewanie spotykam akcent dosyć luźno związany z Skwierzyną. Upamiętnione głazem wydarzenia miały miejsce jeszcze w XVIII w. podczas konfederacji barskiej.
   Otóż na przełomie 1768/1769 na ratuszu w Skwierzynie miał miejsce swoisty zamach stanu, przeciw burmistrzowi Marcinowi Buchwaldowi wystąpił rajca Jakub Berend z swoimi zwolennikami. W efekcie buntu części rady nowym burmistrzem został Berend. Prawdopodobnie jakąś rolę w tych wydarzeniach odegrały również sprawy wyznaniowe ponieważ wkrótce represje nowych władz spadły na katolików i zwolenników konfederacji. Sam Berend rozpoczął współpracę z oddziałami pruskimi zapuszczającymi się do Wielkopolski zza pobliskiej granicy i rosyjskimi interwentami. Na początku marca 1769 w okolicy Skwierzyny pojawił się oddział konfederatów pod dowództwem niejakiego Malczewskiego. Malczewski rozkazał aresztować Berenda i jego współpracowników. Wydarzenia te miały miejsce 8 marca, a następnego dnia konfederacki sąd wojenny za zdradę skazał burmistrza i czterech jego zwolenników na karę śmierci i konfiskatę mienia. Wyrok wykonano.
     Tymczasem konfederatom po piętach depcze liczący 1600 kozaków i 10 armat oddział znanego z okrucieństwa i bezwzględności w stosunku do pojmanych konfederatów rosyjskiego pułkownika von Drewitza (bardziej znanego jako Iwan Drewicz). Oddział Malczewskiego wycofuje się przez Międzychód i Sieraków na prawy brzeg Warty. Forpoczty kozaków dopadły za Międzychodem straże tylne Malczewskiego, doszło do szeregu zaciekłych potyczek z których najkrwawsza miała miejsce na polach należących do pobliskiej wioski Popowo. Cały oddział ubezpieczający odwrót Malczewskiego został wycięty w pień. Miejsce bitwy upamiętnia olbrzymi głaz z napisem:


     "Przechodniu powiedz Polsce tu leżym jej syny prawom jej do ostatniej posłuszni godziny. Na tych polach 10 marca 1769 roku stawiając zaciekły opór oddało swe młode życie 300 konfederatów barskich stanowiących straż tylną pułku Ignacego Skarbka Malczewskiego rozniesieni na szablach kozackich rosyjskiego korpusu interwencyjnego pułkownika Johanna von Drewitza" .


Głaz pomnik poległych konfederatów

     Docieram do Chalina. W XIX-wiecznym dworze mieści się Ośrodek Edukacji Przyrodniczej. W parku podworskim można zobaczyć jedyne w Polsce sadzonki dwóch tzw. "dębów Robin Hooda" , a do niedawna ponad dwustuletnie drzewo kasztana jadalnego. Sadzonki dębów Robin Hooda zostały uzyskane drogą rozmnażania wegetatywnego z szczepów pobranych z legendarnego dębu "Major Oak".
    Major Oak rośnie w lesie Sherwood, według miejscowej legendy udzielał schronienia dla Robin Hooda i jego drużyny.
    Drzewka mają certyfikaty potwierdzające ich oryginalność i są światowymi unikatami objętymi zakazem reprodukcji.


Dworek w Chalinie.

Chalin - ośrodek edukacji przyrodniczej
Chalin - współczesna oficyna, siedziba Ośrodka Edukacji Przyrodniczej. 


Jeden z dębów Robin Hooda.


Niestety po kasztanie jadalnym zostały tylko zwłoki.

     Wracając do postaci Robin Hooda, miejscowa pogłoska mówi że naprawdę nazywał się Robert Hudy i pochodził spod Sierakowa, a w Anglii przebywał jedynie czasowo – jak tysiące naszych rodaków dzisiaj.
      Z dworem w Chalinie związana jest XVII-wieczna historia kryminalna. Historia rozpoczyna się w 1615 kiedy to 16-letnia Barbara Breza z Goraja wychodzi za mąż za Tomasza Śremskiego właściciela rozległych dóbr, w tym wsi Chalin i Śrem. Po kilku miesiącach małżeństwa Tomasz umiera, a majętna młoda wdowa wkrótce wychodzi ponownie za mąż. Drugi mąż również umiera po kilku tygodniach. W roku 1618 niewiasta wychodzi po raz trzeci za mąż tym razem za Andrzeja Obornickiego. I tym razem szczęście małżeńskie nie trwa długo, pojawia się kolejny mężczyzna którym jest zainteresowana Barbara, jest to sekretarz królewski, Piotr Bniński. Na przeszkodzie kochankom stoi małżonek. Barbara wraz z matką i bratem postanawia usunąć ten problem. O planowanej zbrodni dowiedział się ojciec Andrzeja i przybywa do chalińskiego dworu aby ostrzec syna, którego jednak tam nie zastaje. Namówiony przez Barbarę i jej matkę zostaje na kolacji w trakcie której podano mu zatrutego kurczaka po którego spożyciu wkrótce umiera. W kilka dni później Andrzej nieświadom tych wydarzeń wraca do Chalina. W okolicznych lasach nasłani przez małżonkę zbójcy przygotowują zasadzkę w której ma on zostać zgładzony. Kiedy cudem udaje mu się z niej wyrwać i dotrzeć do Chalina, własnoręcznie go zastrzeliła pozorując napad. Wkrótce wdowa poślubia czwartego męża Piotra Bnińskiego. Już, jako żona czwartego z kolei męża, została pozwana o to zabójstwo przed sąd przez krewnych trzeciego męża. Dekretem trybunału skazana została w 1625 r. na banicję i infamię, jednak rok później zostaje uniewinniona. Zmarła w 1661 r., a wieść niesie, że poprzedni jej mężowie także rozstali się ze światem przy jej pomocy. Dziś podobno w dworskich pokojach i parkowych alejkach snuje się czasem duch Barbary.
     Czas ruszać dalej. Malowniczą stromą drogą zjeżdżam nad pobliskie kryptodepresyjne Jezioro Śremskie. Jezioro nie nadaje się do celów rekreacyjnych, ale wyróżnia się znaczną głębokością sięgającą 45 m. Dno jeziora sięga 6 m poniżej poziomu morza, jest to wspomniana wyżej kryptodepresja.


Kryptodepresyjne Jezioro Śremskie

     Przemykam przez Sieraków na drugi brzeg Warty. W pobliskim Marianowie na skraju warciańskiej skarpy stoi najgrubsze drzewo Puszczy Noteckiej 250-letni dąb Józef. Jego imię upamiętnia zasługi Józefa Chwirota wieloletniego leśniczego dawnego leśnictwa Cegliniec. O samym Chwirocie znalazłem tylko informację że był absolwentem pierwszego rocznika powstałej w 1921 r szkoły leśnej w Margoninie. Polska szkoła miała w Margoninie swoją pruską poprzedniczkę, w której przed I wojną światową przyuczano wysłużonych podoficerów do pełnienia służby leśnej. Chwirot przez pewien czas pełnił w swojej szkole obowiązki gospodarza internatu, a po wojnie do 1970 r był leśniczym w Nadleśnictwie Sieraków


Dąb Józef.

      Kolej na ostatni punkt wyprawy czyli do pozostałości po powstałej na początku lat 20 kopalni głębinowej węgla brunatnego należącej do rodziny Firlejów. Trzeba tu wspomnieć że w okolicach Międzychodu zalegają poważne zasoby węgla brunatnego. Na przełomie XIX i XX w. wydobywano go w 44 kopalniach, z których dwie były głębinowymi: "Klara" w Sierakowie i "Wanda" w Nowym Zatomiu. Zasoby węgla zalegają tu wprawdzie płytko bo od 5 do 22 metrów, jednak węgiel ten jest niskiej kaloryczności i są trudne warunki eksploatacji (wysoki poziom wód gruntowych). Dlatego w latach dwudziestych zlikwidowano wszystkie kopalnie. W roku 1924 zalano kopalnię głębinową "Klara" w Sierakowie i do roku 1939 przetrwała jedynie kopalnia "Wanda".
       W roku 1921 nad jeziorem Bralińskim odkryto pokłady węgla brunatnego i rozpoczęto jego eksploatację, jednak z powodów ekonomicznych kopalnię zamknięto w następnym roku, lecz nadal prowadzono badania nad sposobem wykorzystania złóż zamkniętej kopalni. W końcu lat dwudziestych okazało się że węgiel ten nadaje się do brykietowania. Postanowiono obok kopalni zbudować zmechanizowaną brykieciarnię. Pod koniec 1931 r nastąpiło uruchomienie kopalni i fabryki brykietów. Uroczyste poświęcenie obiektu noszącego nazwę "Kopalnia Węgla Brunatnego i Brykieciarnia Wanda Sp.z o.o." miało miejsce w przeddzień Barbórki 1932 r. Długość sztolni prowadzącej do kopalni wynosiła 20 m. Kopalnia z dobowym wydobyciem 200 ton funkcjonowała do 1939 r.
     Dziś na miejscu kopalni znajdujemy tylko ruiny brykieciarni i miał węglowy naprzeciwko wylotu kopalni.


Ślady po kopalni "Wanda".

    Na wizycie przy ruinach kopalni wyczerpałem program wycieczki, czas wracać do Skwierzyny. Na koniec pozostaje jeszcze jedna refleksja - tereny wokół Sierakowa są bardzo atrakcyjne turystycznie, przynajmniej dla mnie ponieważ lubię taki urozmaicony teren. Myślę że pomimo sporej odległości postaram się tu jeszcze nieraz wrócić.

 



Rower: Dane wycieczki: 107.11 km (14.00 km teren), czas: 06:51 h, avg:15.64 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Wieczorem do Popowa i dalej...

Czwartek, 24 listopada 2016 | dodano: 24.11.2016

    Trasa jak we wtorek, czyli Popowo, Zemsko, Stary Dworek. Jak już poprzednio wspominałem to jedyna trasa którą można pokonać po zmroku w taki sposób aby nie wracać po swoich śladach. A jazda w jesienne wieczory jest celem samym w sobie, turystyki w tym nie ma żadnej, no może tylko po to żeby całkowicie nie sflaczeć po tygodniu bezruchu :).


Rower: Dane wycieczki: 24.56 km (0.00 km teren), czas: 01:28 h, avg:16.75 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wieczorową porą

Wtorek, 22 listopada 2016 | dodano: 22.11.2016

  Niestety w listopadzie po pracy pozostają do dyspozycji tylko wieczory i to pod warunkiem że pogoda dopisze. Dzisiejsza temperatura i wilgotność była optymalna, a jedynym niewielkim utrudnieniem okazała się dosyć gęsta mgła utrzymująca się w obniżeniach terenu. Ruch był minimalny, kierowcom się nigdzie nie spieszyło, po prostu sielanka. Ponadto muszę przyznać że takie zalegające w dołkach placki mgły widoczne w szarym półmroku mogą się nawet podobać.
  A pokonana dziś trasa to jedyna możliwa do wieczornych rajz na której nie trzeba wracać po śladzie czyli: Popowo, Zemsko i Stary Dworek.


Rower: Dane wycieczki: 24.65 km (1.00 km teren), czas: 01:22 h, avg:18.04 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gdzieś pod Międzyrzeczem

Niedziela, 20 listopada 2016 | dodano: 20.11.2016Kategoria gm. Miedzyrzecz

    Wyjazd po godzinie 12 nie dawał dziś szans na jakąś dłuższą wycieczkę. Czas, a właściwie jego brak zweryfikował wcześniejsze projekty i wycieczka ostatecznie zamieniła się w nieplanowane błąkanie w lesie pomiędzy Wyszanowem i Jordanowem.  Są to tereny które w zasadzie już odwiedzałem, ale dziś sprawdziłem kilka dróżek na które wcześniej zabrakło czasu. 


Wyszanowo.

    A wszystko przez olbrzymią kałużę na lokalnej gruntowej drodze do Szumiącej w którą zboczyłem z planowanej marszruty w Wyszanowie. Kałuża zadziałała jak zawór zwrotny. Kiedy już pokonałem ją w jedną stronę straciłem ochotę na odwrót. Potem zaczęła się improwizacja. Jadąc w kierunku Jordanowa analizuję i odrzucam kolejne pomysły na dalszą trasę. Niestety na wszystkie potrzeba czasu, a do zmroku zostało niecałe 2 godziny. Las żegna mnie w Szumiącej kolejną maleńką 50 metrową kałużą. Kontynuuję jazdę skrajem podmokłej doliny Paklicy, wokół łąki i szuwary. Kilka kilometrów i na horyzoncie pojawiają się wieże klasztornego kościoła w Jordanowie. Samą miejscowość omijam drogą techniczną przy S3.  Droga kończy się na wiadukcie w polach przed Kaławą, pozostaje zawracać lub zjechać miedzami na drogę do Międzyrzecza i wracać do domu.


To jest jedynie nędzna imitacja mojego dzisiejszego "zaworu zwrotnego".


Karawaka w Szumiącej. Kiedyś już o niej  na 
blogu wspominałem.


    Przed Nietoperkiem przypomniałem sobie że mieszka tam i prowadzi gospodarstwo agroturystyczne pasjonat kolei który zbudował miniaturową 400 metrową linię kolejową. Liczyłem że chociaż przez płot rzucę okiem na to cudo, dlatego zboczyłem do wioski. Niestety kolejka jest zbudowana chyba na zapleczu gospodarstwa. Może jeszcze kiedyś przypomnę sobie o niej w sezonie, latem. Zatem dziś wykonuję w tył zwrot i w drogę do Międzyrzecza.
    Międzyrzecz znów rozkopany. I w tym jest zawarta wyższość roweru nad innymi pojazdami że można się z nim przedrzeć nawet przez wykopy. Dalej już bez przeszkód prosto do domu. Końcówka już po zmroku.


Rower: Dane wycieczki: 72.75 km (11.00 km teren), czas: 04:34 h, avg:15.93 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Ciekawość zaspokojona, czyli Rojewo

Niedziela, 13 listopada 2016 | dodano: 13.11.2016

   Swojego czasu ciekawość żony wzbudziło Rojewo w którym nigdy nie była (żeby było dowcipniej wychowała się w miejscowości odległej o niecałe 7 km. od Rojewa). Przyjemna popołudniowa pogoda zachęciła do przewietrzenie tyłka, zatem kierunek Rojewo.
  Rojewo bliżej niezainteresowanym znane jest jedynie z przystanku autobusowego stojącego samotnie w lesie przy drodze do Międzyrzecza tuż za tablicą "Gmina Międzyrzecz wita". Teraz po zbudowaniu trasy S -3 nawet ten przystanek stracił rację bytu ponieważ najbliższa przeprawa przez drogę szybkiego ruchu znajduje się w odległości ok 1 km., ale po drugiej stronie trzeba ten kilometr odrobić i dołożyć jeszcze jeden. Sama osada należy do kategorii tych w których wrony zawracają. Zainteresowana zobaczyła Rojewo, a dalsza trasa przez Kalsko została zrobiona tylko dla urozmaicenia.



Rower: Dane wycieczki: 35.41 km (18.00 km teren), czas: 02:53 h, avg:12.28 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Martyrologiczne Brójce

Piątek, 11 listopada 2016 | dodano: 11.11.2016Kategoria gm. Brójce

   Ostatnio dzięki znajomości z członkiem Towarzystwa Historycznego Ziemi Międzyrzeckiej wpadło mi w ręce trochę materiałów z sesji historycznej dotyczącej militarnej przeszłości Świebodzina i okolic która miała miejsce w Świebodzińskim Domu Kultury w październiku br.  
   Jednym z poruszanych tematów była problematyka odsuwania w niepamięć obozu pracy przymusowej w Brójcach. Obóz ten był związany z budowaną na początku lat czterdziestych autostradą Frankfurt n. Odrą-Poznań. Tamta budowa nigdy nie została ukończona, ale współcześnie niemal po jej śladach poprowadzono zbudowaną kilka lat temu "Autostradę Wolności" czyli A2.
     Zastanawiając się dokąd można byłoby udać się w dzisiejszym świątecznym dniu pomyślałem o tym że można byłoby sprawdzić jak na miejscu wygląda stan faktyczny zaniku pamięci o martyrologii więźniów tego obozu. Do Brójc udałem się nieco okrężną drogą przez Bledzew-Boryszyn-Staropole-Jordanowo. Na odcinku z Jordanowa do Brójc celowo wypuściłem się w lokalną, częściowo gruntową, częściowo brukowana drogę. Właśnie przy końcowym odcinku tej drogi niemal na styku z A2 i DK 92 zlokalizowany był obóz "Bratz".
     Kiedy w 1939 r. zapadła decyzja o budowie autostrady łączącej Berlin z Poznaniem, realizacji tego projektu z wykorzystaniem robotników przymusowych podjęła się organizacja Todta. Organizacja zajęła się również budową i rozmieszczeniem obozów dla pracowników. Były one tworzone co kilka kilometrów w pobliżu budowanej drogi. Jednym z takich obozów było Rozszerzone Więzienie Policyjne i Obóz Pracy Wychowawczej Policji Bezpieczeństwa w Brójcach (Erweitertes Polizeigefängnis und Arbeitserziehungslager der Sichesheitpolizei in Brätz).  Administrowany przez SS obóz znajdował się kilkaset metrów od miejsca pracy. Powstał na przełomie 1940/41. Początkowo więźniami obozu byli Żydzi z łódzkiego getta, wkrótce zaczęto osadzać w nim również więźniów innej narodowości i jeńców wojennych. Otoczony drutami kolczastymi obóz zajmował przestrzeń o wymiarach ok. 120 na 150 m. na której stały w szeregu baraki mieszczące po ok 60 więźniów każdy. W narożnikach ogrodzenia stały wieżyczki wartownicze w których trzymali wartę uzbrojeni SS-mani.
    Na przełomie 1942/43 w związku z pogarszaniem się sytuacji militarnej Niemiec zawieszono prace przy budowie autostrady, a więźniowie zostali skierowani do innych prac w okolicznych majątkach, przy kopaniu rowów melioracyjnych, przy budowie obiektów wojskowych w Trzcielu i przemyśle zbrojeniowym w pobliskim Świebodzinie.
    Do obozu można było się dostać za różne przewinienia. Największą grupę więźniów stanowili uciekinierzy z robót przymusowych. Czas pobytu wahał się od dwóch tygodni do roku. Normą było nędzne wyżywienie ledwo wystarczające do przeżycia, zmuszanie do wyczerpującej pracy, poddawanie terrorowi fizycznemu i psychicznemu. Były przypadki zabójstw oraz wywożenia więźniów do obozów zagłady. Więźniów nie oszczędziła również epidemia tyfusu z lata 1944 która pochłonęła kilkaset ofiar. Szacuje się że zginęło tu ponad 2 tys osób, a ponad tysiąc zostało wywiezionych do obozów zagłady. Zwłoki ofiar zostały pochowane w nieoznaczonych mogiłach. Po wojnie ekshumowano na terenie obozu szczątki ok 100 osób które zostały pochowane w zbiorowej mogile na cmentarzu komunalnym w Brójcach.
    Teren dawnego obozu wygląda jak na poniższych zdjęciach. Droga prowadząca na dawny plac apelowy z pomnikiem kompletnie nieoznaczona, trafiłem na nią jedynie dlatego że podejrzewałem jej istnienie i moją ciekawość wzbudziły pokolorowane słupki. Kamień przy DK 92 to lekka zmyłka, obozowisko znajduje się w pobliskim lesie i jest oddalone o kilkaset metrów.










     W latach 1428-1945 Brójce były miasteczkiem. Pamiątką po prawach miejskich jest prostokątny rynek z traktem komunikacyjnym przecinającym go po przekątnej. Podobnie jak Skwierzyna Brójce posiadają dwa kościoły; jeden katolicki, drugi również katolicki ale odziedziczony po ewangelikach. Natomiast mnie interesuje cmentarz komunalny z pomnikiem ofiar obozu. Logika wskazywałaby że leży on przy ul. Cmentarnej, tymczasem ta wyprowadziła mnie ona na stary cmentarz ewangelicki i leżący po sąsiedzku żydowski.




    Czas nie pozwalał już na dłuższe poszukiwania, a tubylcy u których można byłoby zasięgnąć języka gdzieś się zakamuflowali. Po powrocie do domu i sprawdzeniu w necie zobaczyłem że cmentarz komunalny leży przy drodze do Nowego Dworu i minąłem go w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów.
   Teraz już bez zatrzymywania wracam do domu przez Łagowiec, Bukowiec i Międzyrzecz. Chcę uniknąć jazdy po zmroku. Udało się,  zdążyłem tuż przed zmierzchem.


Rower: Dane wycieczki: 95.23 km (20.00 km teren), czas: 05:46 h, avg:16.51 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Z wizytą do sąsiadów

Sobota, 5 listopada 2016 | dodano: 05.11.2016Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Stare nekropolie i mauzolea

   Metodami partyzanckimi, skrycie, leśnymi, puszczańskimi drogami dotarłem od Skwierzyny niemal do rogatek Drezdenka. A skoro byłem już na przedmieściach nie wypadało nie zajrzeć do śródmieścia.
   W Drezdenku nie widziałem dotychczas jeszcze wielu ciekawych miejsc. Nie byłem na przykład w Parku Kultur Świata. Kilka lat temu w parku nad Starą Notecią  w ramach rewitalizacji umieszczono pomniejszone repliki charakterystycznych budowli z wszystkich kontynentów. Park ten niemal przed wiekiem został założony na starym cmentarzu ewangelickim.  Dziś naprawiłem ten błąd, park zwiedziłem, zrobiłem kilka zdjęć. Na blogu pominąłem fotografie Tadż Mahal, Sfinksa, wieży Eiffela i opery w Sydney. Przyczyną jest to że mam jakieś problemy z zamieszczaniem więcej niż cztery zdjęcia.




  Ponieważ interesują mnie dawne mauzolea rodowe, a niedawno dowiedziałem się o kaplicy grobowej familii Stoltzów, zajrzałem również na cmentarz komunalny. Kaplica zbudowana w latach 1913-1914 w stylu rzymskim.  Ernst Stoltz był miejscowym potentatem, właścicielem młyna i tartaku oraz jednym z darczyńców kościoła Przemienienia Pańskiego. Mauzoleum zachowane chyba w najlepszym stanie spośród znanych mi chociaż na nim również widać działanie zęba czasu


 Z Drezdenkiem związana jest również osoba Karla Ludwiga Hencke, urzędnika pocztowego, astronoma amatora. Urodził się w Drezdenku i był jednym z najsłynniejszych mieszkańców miasteczka. To tutaj w swoim obserwatorium urządzonym na poddaszu domu, 8 grudnia 1845 r. zaobserwował na niebie nowa planetoidę. Nadał jej nazwę Astraea. Była to piata z kolei planetoida, a pierwsza odkryta po 38 latach. Do tej pory astronomowie uważali że nie ma ich więcej niż cztery. Hencke na tym nie poprzestał i kilka lat później odkrył kolejną planetoidę - Hebe. W 170 rocznicę odkrycia planetoidy Astraea w obecności praprawnuczki astronoma na domku przy ul. Łąkowej odsłonięto specjalną tablicę informująca, ze tutaj mieszkał i dokonywał epokowych odkryć skromny poczmistrz i wielki astronom. Domek jest naprawdę skromny, swoim wyglądem ocierający się wręcz o stan nazywany zazwyczaj ruderą. Zdjęcia domu nie zamieszczę z tych samych powodów jak wyżej.


  Ponieważ do domu zostało jeszcze 50 km, a czas zaczął poganiać musiałem pożegnać Drezdenko i wracać. Jak wspomniałem w tytule, gminy Drezdenko i Skwierzyna mają wspólną granicę w puszczy pomiędzy Wiejcami a Lubiatowem i są sąsiadami. Zatem wynikałoby że do stolicy tej sąsiedniej gminy mamy 50 km :). 
  W drodze powrotnej, a jakże, zgodnie z prognozami synoptyków nie uniknąłem deszczu. Dopadł mnie ponad 30 km od domu, a przed kompletnym przemoczeniem uchroniła mnie wożona przezornie w sakwie kurtka przeciwdeszczowa.




Rower: Dane wycieczki: 103.08 km (40.00 km teren), czas: 06:51 h, avg:15.05 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Niespodziewane grzybobranie

Czwartek, 3 listopada 2016 | dodano: 03.11.2016

  Dzisiejszy wyjazd w zamyśle miał polegać na błąkaniu się po leśnych dróżkach wokół Bledzewa. Plan zrealizowałem tylko połowicznie. Na przeszkodzie stanęła spora kolonia sów (kani) na które natknąłem się na skraju pól pod Krzywokleszczem. Wycieczka zamieniła się w grzybobranie, a po napełnieniu sakwy z konieczności zawróciłem do domu. Przy podsumowaniu zbiorów okazało się że było ich ponad 60, a na deser trafił się jeszcze dorodny prawdziwek.









Rower: Dane wycieczki: 39.40 km (30.00 km teren), czas: 03:19 h, avg:11.88 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)