blog rowerowy

avatar Jorg
Skwierzyna

Informacje

Sezon 2024 button stats bikestats.pl Sezon 2023 button stats bikestats.pl Sezon 2022 button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(6)

Moje rowery

Kross 68763 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jorg.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2016

Dystans całkowity:1052.12 km (w terenie 294.00 km; 27.94%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:58.45 km
Więcej statystyk

W Puszczę Notecką

Niedziela, 29 maja 2016 | dodano: 29.05.2016

  Ciężko jest w pobliżu znaleźć jakiś atrakcyjny cel na dwugodzinną wycieczkę, zwłaszcza za Wartą. Dwie drogi rozchodzące się pod kątem prostym, najbliższe mosty pozwalające wrócić z powrotem na lewy brzeg w Międzychodzie i Gorzowie, a pośrodku tysiące kilometrów kwadratowych piachów porośniętych sosnami. Sam nie wiem po co tam jeździć :-).


Na Warcie


Sosny i piaski




Rower: Dane wycieczki: 31.55 km (16.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Zbąszyń, Babimost

Sobota, 28 maja 2016 | dodano: 28.05.2016Kategoria ponad 100 km, pow. świebodziński, Wielkopolska


    Synoptycy straszyli deszczem, zapakowałem w sakwy pelerynę, zaryzykowałem i wybrałem się na długodystansową wycieczkę do Zbąszynia. Korzystając z okazji zahaczyłem o Babimost i lubuskie "Heathrow", czyli port lotniczy Zielona Góra/Babimost w Nowym Kramsku. Zabrakło mi tylko kilkunastu kilometrów do Wolsztyna. Wolsztyn wprawdzie nie był ujęty w najśmielszych planach, ale nie spodziewałem się że dotrę aż tak daleko.
      Cele dalekosiężne zrealizowałem, na cele bliższe zabrakło czasu. Jak zwykle, zresztą.
      Żeby nie wracać tą samą trasą wybrałem się okrężną drogą przez Pszczew i Trzciel. Do Pszczewa jadę swoimi tradycyjnymi ścieżkami z przewagą dróg gruntowych. Podobnie ma się sprawa z odcinkiem do Trzciela.
    Jedynym przystankiem na który sobie pozwoliłem przed Zbąszyniem było Wzgórze św. Wojciecha w Pszczewie. Jakoś tak się składało że zawsze je omijałem, a jest to najstarsza część miasteczka. Dziś znajduje się ono w zasadzie już poza miastem. Po drugiej stronie drogi do Świechocina rozciąga się pole uprawne znajdujące się na terenie średniowiecznego podgrodzia należącego do grodu z półwyspu Katarzyna. Na wzgórzu był zbudowany najstarszy kościół w Pszczewie, a wokół kaplicy rozciągał się cmentarz katolicki. Obok kościoła rosła lipa którą wg. legendy posadził św. Wojciech wtykając w ziemię swój kij podróżny. Kościół został rozebrany u schyłku XVIII wieku, a starą lipę powaliły burze. Później na miejscu rozebranego kościoła postawiono figurkę św. Wojciecha, a na miejscu starej lipy rośnie jej następczyni.


Pszczew. Wzgórze św. Wojciecha

   W pobliżu kościoła funkcjonował średniowieczny szpital będący w istocie czymś w rodzaju przytułku. Dziś na jego miejscu stoi kolonia domków. W okresie międzywojennym w domkach tych mieszkali funkcjonariusze z pobliskiego przejścia granicznego w Silnej. O przejściu tym wspominałem w wcześniejszych wpisach.



   Za Silną muszę ponownie skorzystać z leśnych dróg które częściowo poznałem za swojej poprzedniej bytności w tamtej okolicy. Szosa pojawia się dopiero w Jabłonce Starej. Mijam Trzciel na drogowskazach zaczynają się pojawiać znajome nazwy. Przejeżdżam przez Lutol ale tym razem Mokry (w Suchym bywałem już wcześniej). Dojeżdżam do Zbąszynia.


Trzciel. Cmentarz żydowski.

Ozdobny żeliwny krzyż na starym nagrobku w Lutolu Mokrym.

   Tempo trochę ekspresowe, sam Zbąszyń, podobnie jak Babimost zasługują na oddzielne wycieczki i pewnie jeszcze kiedyś tu zajadę. Ale dziś w Zbąszyniu interesują mnie tylko relikty dawnej twierdzy i rynek. Jedyną pozostałością po twierdzy jest wieża wjazdowa, fosa i fragmenty ziemnych obwałowań.


Zbąszyń.




Zbąszyń. Wieża wjazdowa na teren twierdzy.


Most nad fosą.

    Historia twierdzy w wielkim skrócie wygląda następująco. W latach 1560-77 nad brzegiem Jeziora Zbąszyńskiego Abraham Zbąski wybudował zamek, jego wnuk Abraham Ciświcki przekształcił ją w latach 1613-27 w warownię otoczoną od strony lądu wałem ziemnym wzmocnionym fosą. Wewnątrz znajdowała się rezydencja właściciela, ogród i budynki gospodarcze. Forteca uległa zniszczeniu kilkadziesiąt lat później podczas potopu szwedzkiego, natomiast reszta ocalałych budynków była nadal użytkowana. Dziś na terenie twierdzy istnieje park miejski, natomiast w dawnych budynkach działa hotel z restauracją.
   W centrum miasta przy rynku zwracają uwagę okazały XVIII-wieczny kościół parafialny, a naprzeciw kościoła budynek dawnej szkoły ewangelickiej z drugiej połowy XIX wieku w którego murach mieści się Muzeum Ziemi Zbąszyńskiej i Regionu Kozła. Nazwa regionu urobiona od kozła, ludowego instrumentu, odmiany dud, używanego w okolicach Zbąszynia. Do tej tradycji nawiązuje rzeźba chłopaka grającego na koźle stojąca na skwerku w narożniku rynku.






    Zbąszyń opuszczam przejeżdżając przez Przyprostynię. Do Babimostu prowadzi wprawdzie inna droga obok dworca PKP, ale musiałbym się nieco cofnąć i przejechać przez Zbąszynek, a Zbąszynek chciałem sobie zostawić na drogę powrotną. Trochę mnie zaniepokoiła tablica informująca że do Wolsztyna jest jedynie 14 km. Mapa jednak uspokaja, zaraz będzie rozjazd do Wolsztyna i Babimostu.
    Jeszcze kilka kilometrów i wjeżdżam do Babimostu. Pierwsza widoczna wieża kościelna należy do nieczynnego od 1945 r. kościoła ewangelickiego. Kolejne widoczne wieże to kościół parafialny. Króciutka uliczka łączy plac kościelny z rynkiem. Podobnie jak w Trzcielu droga przecina rynek po przekątnej. Po obydwu stronach drogi na kolumnach figury Matki Boskiej i św, Wawrzyńca. Kolumny stoją dokładnie w miejscach gdzie podczas potopu szwedzkiego męczeńską śmiercią zginęli dwaj księża babimojscy. Szwedzi spalili ich na stosach. Naprzeciwko ratusz.


Nieczynny kościół ewangelicki w Babimoście.


Babimojski rynek.

   Został jeszcze port lotniczy i mogę zawracać. Sam port znajduje się w Nowym Kramsku kilka kilometrów od Babimostu w kierunku Zielonej Góry. Jestem rozczarowany tym naszym lubuskim aeroportem. Wszystko pozamykane, jedyne co tam żyje to pewnie jakaś niewidoczna ochrona. A miało być tak wspaniale, miała być konkurencja dla Poznania i Berlina, tymczasem w mojej ocenie laika na pierwszy rzut oka jest kicha.


    Żeby nie zawracać do Babimostu wypatrzyłem boczną drogę z Nowego Kramska do Podmokli. Początkowo brukowa nawierzchnia mnie trochę wystraszyła. Na szczęście zaraz za wioską bruk przeszedł w asfalt. Teraz już zwiększam tempo jazdy. Mam pomysł na zajechanie do Brójc i sprawdzenie pewnej drogi prowadzącej z Nowego Dworu do Wyszanowa. Nie mogę jednak pominąć drewnianego kościoła w Kosieczynie. Analiza dendrologiczna pni z których zbudowany jest korpus wykazała że zostały one ścięte około 1388 r. , zatem za panowania Jagiełły. Jest to zatem jeden z najstarszych, o ile nie najstarszy drewniany kościół w Polsce. Otwarte drzwi zachęcają do wejścia. Od fotografowania powstrzymała mnie obecność wiernych i przygotowania do nabożeństwa.




Zbliża się osiemnasta, gwałtownie zaczyna brakować czasu na eksperymenty z Brójcami i Wyszanowem. Przed wieczorem nie ryzykuję wałęsania się po nieznanych szlakach, tym bardziej w lasach. Rezygnuję z bólem serca i jadę prosto do domu kontemplując mijane po drodze widoki. Brójce i Wyszanów jeszcze poczekają.

Kuźnik pod Międzyrzeczem. Stary młyn wodny na Paklicy.


Naprzeciw mała elektrownia wodna


Międzyrzecz. Stara remiza strażacka.



Rower: Dane wycieczki: 154.09 km (25.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(8)

Pod Międzyrzecz

Piątek, 27 maja 2016 | dodano: 27.05.2016Kategoria gm. Przytoczna

    Wyjazd w charakterze popołudniowego spaceru z małżonką.  Kierunek - chyba jedyny zaproponowany który nie został przez nią utrącony w fazie przedstartowej. A ja bardzo się liczę z jej opinią :-). Upieranie się przy swoim zdaniu to jak kopanie z koniem, przyjemność żadna a ryzyko wielkie. Nad Głębokim udało się tylko wynegocjować żeby nie wracać tą sama trasą którą przyjechaliśmy. Potem sama przyznała że droga przez Kalsko i Rokitno jest o wiele bardziej malownicza niż oklepana trasa przez Popowo i Głębokie.
    Zatem byliśmy na kąpielisku nad Głębokim. Kąpiel jeszcze nie wchodzi w grę, ale jest już sporo ludzi. Odnoszę wrażenie że poziom wody jest znacznie niższy niż zakładali budowniczowie pomostów. Po prostu zamiast w wodzie stoją one teraz na granicy plaży. 


Nad Głębokim

    Z Głębokiego ruszamy do Międzyrzecza. Jeszcze przed rogatkami miasta zagłębiamy się w las za torami kolejowymi. Jest tam kilka fajnych skrótów do drogi Międzyrzecz-Rokitno. Teraz najmniej sypkich piachów jest na drodze przechodzącej obok osady Kwiecie i właśnie ta dziś była wykorzystana. 
    Nad zachodnim skrajem Jeziora Lubikowskiego zboczyliśmy na dróżki Kalwarii Rokitniańskiej. Żona nigdy tam jeszcze nie była. Zwiedzenie całej liczącej około 4,5 km drogi krzyżowej nie wchodziła w grę, wróciliśmy na szosę tuż za rozjazdem do Lubikówka.







   Kierujemy się teraz w stronę domu. Powodów do powrotu co najmniej kilka; po pierwsze było już sporo po dziewiętnastej, po drugie małżonka ma jakieś dziwne wyczucie że własnie zbliża się do 30 km i włącza się jej alarm wewnętrzny. Pada groźba żebym nie kombinował z innymi drogami do domu poza tą najkrótszą. Na domiar złego gdzieś od Gorzowa nadciągnęły ciemne chmury i wyglądało że nie ujdzie nam to na sucho. Wszystko się udało, zdążyliśmy do domu przed wieczorem, a groźba deszczu rozeszła się po kościach.


Rower: Dane wycieczki: 42.33 km (7.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Zemsko, u znajomych

Czwartek, 26 maja 2016 | dodano: 26.05.2016

Wyjazd tylko i wyłącznie w celach towarzyskich.


Rower: Dane wycieczki: 16.40 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Glinik

Wtorek, 24 maja 2016 | dodano: 24.05.2016

     Na dzisiejszą wycieczkę zabrał się ze mną Adam Cz. Nie mieliśmy jakichś sprecyzowanych planów, ot zwykły wyjazd dla samej przyjemności jazdy. Prognozy synoptyków też nie zachęcały do zbytniego oddalania się od domu. Tym razem spece od pogody nie pomylili się zanadto, gdzieś z daleka można było usłyszeć pomrukiwania burzy, a na drodze do Kostrzyna natrafialiśmy na świeżutkie kałuże. 
  Wszystko zakończyło się sukcesem, zagrożenia przeszły bokiem. Skwierzynę zaś okrążyłem aby dokręcić parę kilometrów brakujących do równej 40-tki. Trochę przy tym przeszacowałem dystans i wyszło nieco więcej.
  Na półwyspie nad Glinikiem oglądałem pracę bobrów. Przy całej sympatii do tych gryzoni uważam że są szkodnikami i marnotrawią pokarm. Zżarli tylko wąski pasek kory na dębie, dąb teraz umrze i reszta kory pójdzie na zmarnowanie :-).



  

Rower: Dane wycieczki: 41.50 km (20.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Z znajomymi na Lisią Polanę

Niedziela, 22 maja 2016 | dodano: 22.05.2016

 Z żoną i znajomymi wybraliśmy się na Lisią Polanę. Dla rozładowania nadmiaru energii męska część zespołu wykonała trzykrotnie więcej kilometrów niż było to niezbędne.

Rower: Dane wycieczki: 42.04 km (23.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Łagów

Sobota, 21 maja 2016 | dodano: 21.05.2016Kategoria Łagów

   Trzy tygodnie temu MLJ swoim wpisem na blogu skusił mnie na kierunek Łagów. Właśnie dziś zarezerwowałem sobotę na jazdę w tamtym kierunku. Żeby uniknąć monotonnej jazdy szosami wymyśliłem sobie jazdę brukami i bocznymi mało używanymi lokalnymi ale znacznie ciekawszymi widokowo drogami.
   Z Skwierzyny ruszyłem szosą do Międzyrzecza. Pomysł zakładał że pod Rojewem wjadę w drogę prowadzącą w kierunku Obry, przez Obrę przeprawię się Mostem Bieruta i dotrę do Chyciny. Szczególnie urokliwe są leśne aleje wysadzone szpalerami starych dębów (od strony Zemska) i jakichś klonolistnych (od Chyciny). Komfort jazdy trochę zepsuły mi sypkie piaski przed Chyciną.




Droga do Chyciny

      Na odcinek pomiędzy Chyciną a Żarzynem nie miałem pomysłu, pozostała szosa. Opuściłem ją tuż za wioską kierując się w bruk do Sieniawy. W ten sposób ominąłem Wielowieś i nieco skróciłem sobie drogę. Drobne niedogodności wynagrodziły sielskie widoki pagórkowatych pól, zagajników, cisza i spokój oraz zając który idąc na łatwiznę i unikając skakania przez bruzdy biegł przede mną przez dobre pół kilometra.


Okolice Sieniawy.

    W Sieniawie ponownie opuszczam utarty kierunek kierując się do Żelechowa. W Żelechowie byłem już w tym roku wracając z wyprawy do Chociul z Ołobokiem i otoczką Jeziora Niesłysz. Jadąc do Żelechowa skusiłem się na zwiedzenie Wielopola, które okazało się być małą osadą. Kilka domów i opuszczone budynki inwentarskie, typowy krajobraz popegerowski.
     Pewne popegeerowskie analogie witają mnie również w Żelechowie. Jest to osiedle kilku bloków pozostawionych dwie dekady temu w stanie surowym. W wiosce godne zobaczenia neorenesansowy XIX wieczny pałacyk i XVII wieczny kościół. Z ciekawostek można wspomnieć że w wiosce jak i pobliskich miejscowościach znaleźli schronienie polscy arianie wygnani z kraju w XVII wieku po szwedzkim potopie. W Żelechowie zamieszkał i zmarł w 1661 r. Jonasz Szlichtyng pisarz i teolog braci polskich.


Żelechów - pałacyk

     Droga z Żelechowa do Łagowa zaskoczyła mnie przyjemnie, liczyłem na bruk a okazało się że leży na niej asfalt. Trochę ten asfalt był dziurawy ale tym razem zaoszczędziłem sobie kilku kilometrów wstrząsów. Do Łagowa wjeżdżam drogą pod słynnym wiaduktem kolejowym.
   Stuletni wiadukt na nieczynnej linii kolejowej łączącej Międzyrzecz z Toporowem, wznosi się nad wąwozem z drogą do Żelechowa na wysokość 25 m. . Wiadukt stanowi znakomity punkt widokowy, a na szczyt prowadzą schodki.




Wiadukt i widok z wiaduktu.

   W Łagowie dziś interesuje mnie położona nieopodal zamku Sokola Góra. Na stokach i szczycie stromego wzgórza znajduje się stary użytkowany do 1945 r. poniemiecki ciekawy cmentarz oraz średniowieczne otoczone potrójnym wałem grodzisko. Gród funkcjonował od wczesnego średniowiecza na pograniczu dwóch plemion Polan i Lubuszan. Miejsce z natury obronne z trzech stron otaczało jezioro i głęboki wąwóz na dnie którego również dziś znajdują się wypełnione wodą sadzawki. Obok grodu funkcjonowała osada strawiona w XVI wieku przez pożar. Obecny zamek na sztucznie usypanym wzgórzu to już późniejsze XIV wieczne założenie obronne.


Cmentarz na Sokolej Górze


Wały i fosy grodziska.


Brama Marchijska


Brama Polska


Ostatni rzut oka na zamek joannitów.

   Miałem zamiar zagłębić się jeszcze w okolice Jemiołowa i wrócić przez poligon, ostatecznie jednak zawróciłem. W drodze powrotnej zastosowałem podobną zasadę jak przedtem; może być mniej wygodnie ale ciekawiej. Przez Łagówek wjechałem do Łagowskiego Parku Krajobrazowego. Niespodziewanie dla samego siebie znalazłem się na Bukowym Rozdrożu. Wobec tego nie mogłem sobie odmówić przyjemności zdobycia najwyższego szczytu na Pojezierzu Lubuskim – Bukowca. Po wizycie na szczycie omijałem już wszystkie pozostałe ciekawostki na zboczach Bukowca, jak np. jedyne w lubuskim ponad hektarowe skupisko cisów.


Przez Buczyny Łagowskie


Ścieżka na szczyt Bukowca


Na szczycie, jeszcze tylko wpis w rejestrze i zostało z górki.




Wpis zrobiony. No to w drogę.








Jednym z wariantów trasy z Wielowsi do Templewa jest brukowana droga znad jeziora Buszno do byłej bazy radzieckich ładunków jądrowych i dalej wygodną leśną droga do Templewka. Właśnie z niej skorzystałem, jest ona może dłuższa lecz znacznie wygodniejsza od bruku z którego zazwyczaj dotychczas korzystałem. Od Templewka do Skwierzyny dotarłem już wielokrotnie przemierzoną drogą.



Rower: Dane wycieczki: 93.29 km (29.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Grodzisko Santok

Piątek, 20 maja 2016 | dodano: 21.05.2016Kategoria gm. Santok

    Wyjeżdżając z domu nawet w najśmielszych przewidywaniach nie oczekiwałem że znajdę się na grodzisku w Santoku i wrócę do domu przez Gorzów. Umówiłem się z Adamem Cz. na krótką wycieczkę w lasy za Stary Dworek. Wcześniej miał do skończenia jakąś terminową sprawę w pracy, więc wyjechałem sam i kręciłem się w pobliżu czekając na telefon.


Okolice Starego Dworku

  Telefonu od Adasia nie było, czułem że praca się przeciągnie zatem ruszyłem lasami w kierunku Glinika. Już kiedyś zainteresowała mnie pewna, wyglądająca dosyć zachęcająco droga odchodząca od mojego zwykłego szlaku nad jezioro. Pomyślałem że właśnie jest świetna okazja żeby sprawdzić dokąd ona prowadzi. Dobra nawierzchnia wkrótce zamieniła się w sypkie piaski, ale na niskich przełożeniach jakoś dałem radę przebrnąć i wyjechałem w pobliżu leśniczówki w Trzebiszewie. I własnie dopiero tu zdecydowałem się na grodzisko w Santoku. Drogą techniczną przy S-ce podjechałem pod Brzozowiec, dalej do Borka i za Borkiem kierunek Rezerwat Santockie Zakole.
     Współczesny Santok leży na północnym brzegu Warty. Jednak historyczny gród (według Galla Anonima był to klucz i strażnica państwa polskiego) leżał w widłach Warty i Noteci skąd można było skutecznie kontrolować przeprawę i ruch na obydwu największych rzekach Wielkopolski. Dopiero wielka katastrofalna powódź w połowie XVIII wieku spowodowała że gród znalazł się na południowym brzegu rzeki. Gród już od XV wieku znalazł się w granicach Brandenburgii i utracił swoje militarne i gospodarcze znaczenie. Po powodzi ludność Santoka przeniosła się na północny znacznie bezpieczniejszy brzeg. Jednak pomimo utraty Santoka aż do upadku I Rzeczypospolitej zachował się tytuł kasztelana santockiego zasiadającego w senacie jako kasztelan mniejszy,( tzw. drążkowy gdyż zasiadali oni w senacie na wąskich ławach). Według listy z "Słownika geograficznego Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich" ostatnim kasztelanem santockim w latach 1790-93 był Nikodem Zakrzewski Wysota.
     Dziś na miejscu starego grodu ponad poziom pobliskich łąk wynosi się niewysoki pagórek z nikłymi śladami wałów. Niedawno teren został odkrzaczony. Potężniejsze wały i ślady fosy istnieją tylko od strony wschodniej, jedynej dostępnie pierwotnie od strony lądu. Dziś można tu dotrzeć promem z Santoka lub polną drogą z Borku. W zakolu Warty dla ochrony lasów łęgowych i miejsc lęgowych ptactwa wodnego utworzono rezerwat Santockie Zakole.






Na grodzisku


To już nie średniowiecze. Wszędobylskie okopy z czasów II Wojny Światowej
.


Ostatni rzut oka na przeciwległy brzeg.

    Z grodziska ruszyłem wzdłuż Warty z myślą że wyjadę gdzieś w Ciecierzycach. Pierwsza droga która prowadziła w kierunku odległych wałów kończyła się w okolicy ulicy Polnej. To już chyba w Gorzowie i całkiem niedaleko mostów na Warcie. Bardziej atrakcyjna wydawała mi sie możliwość powrotu do Skwierzyny przez współczesny Santok. I tak też zrobiłem.



Rower: Dane wycieczki: 89.64 km (39.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Za Obrą

Poniedziałek, 16 maja 2016 | dodano: 16.05.2016

    Trochę dmuchało, jazda po otwartej przestrzeni odpada, ale od czego jest lesistość najbliższej okolicy sięgająca 70%. Udało mi się namówić Adama Cz. na rekreacyjną przejażdżkę po pobliskich chaszczach, chociaż w pierwszym odruchu samoobrony trochę grymasił. Wyjeżdżamy w kierunku Międzyrzecza, tam jest najbliżej do lasu. Za leśniczówką przy węźle obwodnicy zjeżdżamy w lasy dawnego przykoszarowego poligonu skwierzyńskich żołnierzy i przedostajemy się pod Stary Dworek.
    Wyjeżdżamy przy kolejnej leśniczówce, przy Lisiej Polanie.  Tutaj dopada nas lekki deszczyk ale wszystko jest idealnie zsynchronizowane, bo do wiaty przy stanicy wodnej najwyżej 200 metrów. Po deszczyku wiatr się uspokoił, a nawet wychyliło się  nieśmiało zza chmur na chwilę blade słoneczko.
    Stwierdzam że skoro już wyjechaliśmy, to wypadałoby przejechać przynajmniej jakieś skromne 25 km. Adam nie protestuje. Zjeżdżamy na moją weekendówkę i podążamy pod drugą z starodworskich leśniczówek leżącą za mostem fortecznym na kanale Obry. Przy moście urządzamy małą przerwę techniczną. Kilka zdjęć mostu i wracamy do Skwierzyny. Program minimum zaliczony.


Forteczny most obrotowy (Drehbrücke) D 812 na obrzańskim kanale w Starym Dworku


Rower: Dane wycieczki: 32.94 km (16.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Po drogach technicznych do .... nikąd

Niedziela, 15 maja 2016 | dodano: 15.05.2016

  Późnym popołudniem pogoda ustabilizowała się na tyle że skusiłem się na małą wycieczkę. Nie miałem żadnego sensownego pomysłu na kierunek wyjazdu, stąd trasa taka a nie inna. Wzdłuż S-ki na tym odcinku nie jeździłem od czasu oddania jej do użytku, czyli ponad dwa lata. 


Pasożyt jeden. Jedyne co tu nie jest zielone :) a też żyje.


Rower: Dane wycieczki: 30.40 km (19.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)