blog rowerowy

avatar Jorg
Skwierzyna

Informacje

Sezon 2024 button stats bikestats.pl Sezon 2023 button stats bikestats.pl Sezon 2022 button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(6)

Moje rowery

Kross 70298 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jorg.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Georg Zoch, Rezerwat Jar Libberta czyli kontynuacja wycieczki sprzed dwóch tygodni

Sobota, 14 maja 2016 | dodano: 14.05.2016Kategoria ponad 100 km, Zachodniopomorskie


    Dzisiejsza wycieczka była kontynuacją wyprawy sprzed dwóch tygodni. Dotarłem wówczas do kamienia nad jeziorem Okunie poświęconego pamięci generała Zocha. Szukając w sieci jakichś informacji o wspomnianym topielcu natrafiłem na kilka informacji o jego rodzinie i kolejnym kamieniu związanym z tą rodziną. Jest to nagrobek porucznika Georga Zocha (zapewne bratanek generała), który poległ w Francji w październiku 1918 r. Po wojnie rodzina sprowadziła ciało i pochowała niedaleko rodzinnej leśniczówki.
    Przy okazji wypadało sprawdzić co ciekawego można zobaczyć w Barlinku i jego pobliżu, tak natrafiłem na wzmiankę o jarze Libberta w Równym. Jest to kolejne miejsce do którego udało się dziś dotrzeć.
    Spora odległość do Barlinka nie pozwalała na dłuższe postoje w mijanych miejscowościach, zajrzałem jedynie w dwa miejsca w których dotychczas jeszcze nie byłem. Było to jezioro Przecięte leżące w lesie pomiędzy Janczewem, a Zdroiskiem i Rybakowo. Specjalnie wybrałem drogę przez Danków aby potem nie zbaczać do Krzynki.



.
Kaskada na Santocznej i ruiny młyna. Ślady po hutniczej i młynarskiej przeszłości Zdroiska

      Pierwszą dłuższą przerwę zrobiłem dopiero w lesie pod Luśnem będącym kolonią wsi Krzynka. Za pojedynczą zagrodą wypatrzyłem kępę krzaków, jest to jedyny ślad po leśniczówce Neuhaus – siedzibie Zochów. Teraz ledwie widoczną drogą należy dotrzeć do ściany lasu, jeszcze kilkaset metrów i ukazują się szpalery potężnych żywotników. Tuje które znamy jako niewielkie drzewka z przydomowych ogródków, tu są pełnowymiarowymi drzewami. Jest to znak że dobrze trafiłem, teraz pozostaje odszukać nagrobek porucznika Zocha. Grób zbudowany jest z polnych głazów spojonych zaprawą, na największym wykuty jest czytelny napis zawierający m.in. nazwisko, datę urodzenia oraz datę i miejsce śmierci. Swoją drogą nie miał facet szczęścia skoro został ranny i zmarł w szpitalu polowym w Sedanie na miesiąc przed zakończeniem wojny.


W głąb lasu, do głazu Zocha


Szpalery żywotników, znacznie potężniejsze rosną  obok w kilku pojedynczych rzędach.


Nagrobek porucznika Zocha.

  Zawracam do drogi i kieruję się teraz do Barlinka. Urokliwe miasteczko, ale jest już piętnasta a na mnie czeka jeszcze oddalony o kilka kilometrów wąwóz. Niemniej przejazdem zobaczyłem kilka urokliwych obiektów jak np. pałacyk na wzniesieniu przy ul. Strzeleckiej z dwiema wieżyczkami z hełmami w kształcie cebul. Sprawdziłem w domu że zbudowano go w 1908 r i nosi nazwę – Pałacyk Cebulowy.


Pałacyk Cebulowy

   Mój następny cel Jar Libberta to stromy wąwóz wymyty w zboczu doliny Płoni. Znajduje się kilkaset metrów za miejscowością Równe. Na stokach jaru znajduje się kilka kilkumetrowych skał zlepieńców, jedynych na Pomorzu Zachodnim skał wapienno-piaskowych powstałych na miejscu, a nie przywleczonych przez lodowiec. W tym celu muszę przedostać się do wylotu w kierunku Lipian. Przejeżdżając przez miasto mijam rynek z fontanną przedstawiającą gąsiora atakującego dziewczynkę tzw. Gęsiarkę. Z rynku kieruję się pod widoczny nad jeziorem fragment XIV-wiecznych murów obronnych. Obok widoczny tzw. Dom Chiński do którego budowy wykorzystano fragmenty dawnych murów miejskich. Mogę powiedzieć że zwiedziłem Barlinek w stylu japońskich turystów w Europie.










Kilka widoczków z Barlinka.

W końcu wydostałem się do ostatniego ronda, w lewo do Lipian, na wprost do Równego. Czeka mnie jeszcze ok. dziesięciu km. W ekspresowym tempie mijam kilka wiosek i w końcu jest Równo, krótka ulicówka zakończona folwarcznym podwórzem z pałacykiem.


Dworek w Równem

    Gdzieś powinny być jeszcze ruiny kościoła, ale nie mogłem ich wypatrzeć za chińskiego boga. Oznakowanie szlaków fatalne, właściwie go nie ma, a na tablice informacyjne ukryte przy placu zabaw natknąłem się dopiero w drodze powrotnej. Wiem jedynie że wąwóz powinien znajdować się gdzieś za wioską. Na chybił trafił kieruję się w jedną z dróg wychodzących z placu (później okazało się że chybiłem o 90 stopni), droga dochodzi do lasu z tablicą "Rezerwat Przyrody Skalisty Jar Libberta". Zagłębiam się w stromy wąwóz zabarykadowany leżącymi drzewami. Na dnie wąwozu ślady odwodnienia i poprzeczne progi z polnych kamieni, znak że kiedyś była tu droga. Szczerze mówiąc jestem zawiedziony, gdzie te ostańce?. Nie uśmiecha mi się powrót na górę drogą którą tu zjechałem, ale zauważyłem oznakowanie szlaku pieszego i liczę że dotrę nim do jakiejś cywilizacji. W końcu jest brukowana droga, wybieram kierunek który powinien zakończyć się w Równem. Droga prowadzi dnem doliny Płoni. Wokół widoki jakie pamiętam z dzieciństwa pod Tarnowem. Porośnięte lasem zbocza, urozmaicona rzeźba terenu, sielankowe widoki odległych zagród na stokach. Poczułem przypływ nostalgii za krainą dzieciństwa. Przestałem żałować tych kilku kilometrów, a bruk wyprowadził mnie do osady Laskówko. 




Pomyłka, to nie ten jar.


Dolina Płoni.


Laskówko
. Obiekt zainteresował mnie za sprawą tablicy "Teren budowy. Wstęp wzbroniony"

   Na skrzyżowaniu w Laskówku kieruję się podobnymi kryteriami jak poprzednio. Po trzech kilometrach docieram z powrotem do Równego i spotyka mnie premia. Za rzepakiem widzę na skraju lasu jakieś tablice, skręcam w polną dróżkę i jest !!! wlot do wąwozu. Jar jest niedostępny dla roweru, ale pieszo jak najbardziej. Zagłębiam się w busz, kilkadziesiąt metrów i na prawym zboczu wąwozu pojawiają się skałki. Wąwóz ma podobno ok 700 m. Ja zawróciłem mniej więcej po jakichś 500 m. Skałki znajdują się w górnej części wąwozu. Nazwa wąwozu pochodzi od niemieckiego botanika z Lipian który zbadał go i opisał w połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku.
     Według lokalnej opowieści, w wąwozie mieszkają diabły, czarownice i upiory. W dzień ich nie widać, ale w nocy to miejsce opanowane jest przez złowrogie moce. Na jednej ze skał, zwaną Czarcią Kazalnicą, staje najmądrzejszy diabeł i naucza zgromadzone towarzystwo jak uwodzić ludzkie dusze, siać zamęt oraz wprowadzać niezgodę. Przechodząc przez drugą skałę – Diabelską Bramę – upiory docierają do Diabelskich Schodów, które prowadzą je do ludzkiego świata.


Spalonka.








W wąwozie.

     Równo jest oddalone od wlotu do wąwozu jakieś 400 m. Dopiero teraz wjeżdżając z powrotem do wioski widzę tablice informacyjne zamontowane przy placu zabaw.  Aby były widoczne dla turysty wjeżdżającego na folwarczne podwórze pełniące rolę centrum wioski wystarczyłoby tylko przesunąć je bliżej drogi. Ale wtedy nie widziałbym doliny Płoni :).
     O tym jak niewiele brakowało aby Wisła uchodziła  doliną Płoni do Zatoki Pomorskiej można poczytać tutaj http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/14862,bar...
     Powrót już bez zwiedzania czegokolwiek. Do domu wróciłem tuż przed dwudziestą drugą po 11,5 godzinnej nieobecności.
Korci mnie jeszcze gruntowniejsze zwiedzenie Barlinka i doliny Płoni, jest tam nawet wytyczony jakiś szlak rowerowy, ale teraz odkładam to na bliżej nieokreśloną przyszłość.



Rower: Dane wycieczki: 155.43 km (13.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!