blog rowerowy

avatar Jorg
Skwierzyna

Informacje

Sezon 2024 button stats bikestats.pl Sezon 2023 button stats bikestats.pl Sezon 2022 button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(7)

Moje rowery

Kross 70243 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jorg.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

pow. międzychodzki

Dystans całkowity:5373.88 km (w terenie 1122.50 km; 20.89%)
Czas w ruchu:278:52
Średnia prędkość:16.33 km/h
Maksymalna prędkość:32.80 km/h
Liczba aktywności:51
Średnio na aktywność:105.37 km i 6h 38m
Więcej statystyk

Dęby Robin Hooda i inne ciekawostki spod Sierakowa

Sobota, 26 listopada 2016 | dodano: 27.11.2016Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki

    Niedawno Robak z Gosią skusili się na sierakowskie słodycze, a ich wyprawa zwróciła moją uwagę na okolice Sierakowa. Rzut oka na mapę, stwierdzam że 100 km jest do zrobienia przy pogodnej, listopadowej sobocie. Z tą słonecznością soboty synoptycy trochę się pomylili, ale skoro nie padało to było zupełnie znośnie.
    Od dawna nęcił mnie Chalin który kołatał w mojej pamięci za sprawą jakichś dębów. Sprawdzam o co z nimi chodzi i powstaje plan mający trzy punkty: Chalin, dąb "Józef" w Marianowie i relikty kopalni węgla brunatnego "Wanda" nad jeziorem Barlin w Nowym Zatomiu. Planowana trasa prowadzi do Kamionnej drogą DK 24, potem lokalnymi drogami do Sierakowa i powrót skrajem Puszczy Noteckiej, północnym brzegiem Warty. Zatem w drogę.
    W Kamionnej nie mogłem sobie odmówić krótkiego postoju pod uroczym średniowiecznym, gotyckim kościołem, kiedyś już tu byłem i wspominałem o tym na blogu. Z Kamionnej kieruję się do Prusimia. Pierwotnie planowałem skorzystać z lokalnej drogi o niewiadomej nawierzchni, ostatecznie wybrałem trochę dalszą ale przewidywalną szosę.

Średniowieczny kościół w Kamionnej
Średniowieczny kościół w Kamionnej.

Kamionna - studnia i widok na dolinę Kamionki
Kamionna - studnia na placu przy kościele i widok na dolinę Kamionki.

    Za Prusimiem niespodziewanie spotykam akcent dosyć luźno związany z Skwierzyną. Upamiętnione głazem wydarzenia miały miejsce jeszcze w XVIII w. podczas konfederacji barskiej.
   Otóż na przełomie 1768/1769 na ratuszu w Skwierzynie miał miejsce swoisty zamach stanu, przeciw burmistrzowi Marcinowi Buchwaldowi wystąpił rajca Jakub Berend z swoimi zwolennikami. W efekcie buntu części rady nowym burmistrzem został Berend. Prawdopodobnie jakąś rolę w tych wydarzeniach odegrały również sprawy wyznaniowe ponieważ wkrótce represje nowych władz spadły na katolików i zwolenników konfederacji. Sam Berend rozpoczął współpracę z oddziałami pruskimi zapuszczającymi się do Wielkopolski zza pobliskiej granicy i rosyjskimi interwentami. Na początku marca 1769 w okolicy Skwierzyny pojawił się oddział konfederatów pod dowództwem niejakiego Malczewskiego. Malczewski rozkazał aresztować Berenda i jego współpracowników. Wydarzenia te miały miejsce 8 marca, a następnego dnia konfederacki sąd wojenny za zdradę skazał burmistrza i czterech jego zwolenników na karę śmierci i konfiskatę mienia. Wyrok wykonano.
     Tymczasem konfederatom po piętach depcze liczący 1600 kozaków i 10 armat oddział znanego z okrucieństwa i bezwzględności w stosunku do pojmanych konfederatów rosyjskiego pułkownika von Drewitza (bardziej znanego jako Iwan Drewicz). Oddział Malczewskiego wycofuje się przez Międzychód i Sieraków na prawy brzeg Warty. Forpoczty kozaków dopadły za Międzychodem straże tylne Malczewskiego, doszło do szeregu zaciekłych potyczek z których najkrwawsza miała miejsce na polach należących do pobliskiej wioski Popowo. Cały oddział ubezpieczający odwrót Malczewskiego został wycięty w pień. Miejsce bitwy upamiętnia olbrzymi głaz z napisem:


     "Przechodniu powiedz Polsce tu leżym jej syny prawom jej do ostatniej posłuszni godziny. Na tych polach 10 marca 1769 roku stawiając zaciekły opór oddało swe młode życie 300 konfederatów barskich stanowiących straż tylną pułku Ignacego Skarbka Malczewskiego rozniesieni na szablach kozackich rosyjskiego korpusu interwencyjnego pułkownika Johanna von Drewitza" .


Głaz pomnik poległych konfederatów

     Docieram do Chalina. W XIX-wiecznym dworze mieści się Ośrodek Edukacji Przyrodniczej. W parku podworskim można zobaczyć jedyne w Polsce sadzonki dwóch tzw. "dębów Robin Hooda" , a do niedawna ponad dwustuletnie drzewo kasztana jadalnego. Sadzonki dębów Robin Hooda zostały uzyskane drogą rozmnażania wegetatywnego z szczepów pobranych z legendarnego dębu "Major Oak".
    Major Oak rośnie w lesie Sherwood, według miejscowej legendy udzielał schronienia dla Robin Hooda i jego drużyny.
    Drzewka mają certyfikaty potwierdzające ich oryginalność i są światowymi unikatami objętymi zakazem reprodukcji.


Dworek w Chalinie.

Chalin - ośrodek edukacji przyrodniczej
Chalin - współczesna oficyna, siedziba Ośrodka Edukacji Przyrodniczej. 


Jeden z dębów Robin Hooda.


Niestety po kasztanie jadalnym zostały tylko zwłoki.

     Wracając do postaci Robin Hooda, miejscowa pogłoska mówi że naprawdę nazywał się Robert Hudy i pochodził spod Sierakowa, a w Anglii przebywał jedynie czasowo – jak tysiące naszych rodaków dzisiaj.
      Z dworem w Chalinie związana jest XVII-wieczna historia kryminalna. Historia rozpoczyna się w 1615 kiedy to 16-letnia Barbara Breza z Goraja wychodzi za mąż za Tomasza Śremskiego właściciela rozległych dóbr, w tym wsi Chalin i Śrem. Po kilku miesiącach małżeństwa Tomasz umiera, a majętna młoda wdowa wkrótce wychodzi ponownie za mąż. Drugi mąż również umiera po kilku tygodniach. W roku 1618 niewiasta wychodzi po raz trzeci za mąż tym razem za Andrzeja Obornickiego. I tym razem szczęście małżeńskie nie trwa długo, pojawia się kolejny mężczyzna którym jest zainteresowana Barbara, jest to sekretarz królewski, Piotr Bniński. Na przeszkodzie kochankom stoi małżonek. Barbara wraz z matką i bratem postanawia usunąć ten problem. O planowanej zbrodni dowiedział się ojciec Andrzeja i przybywa do chalińskiego dworu aby ostrzec syna, którego jednak tam nie zastaje. Namówiony przez Barbarę i jej matkę zostaje na kolacji w trakcie której podano mu zatrutego kurczaka po którego spożyciu wkrótce umiera. W kilka dni później Andrzej nieświadom tych wydarzeń wraca do Chalina. W okolicznych lasach nasłani przez małżonkę zbójcy przygotowują zasadzkę w której ma on zostać zgładzony. Kiedy cudem udaje mu się z niej wyrwać i dotrzeć do Chalina, własnoręcznie go zastrzeliła pozorując napad. Wkrótce wdowa poślubia czwartego męża Piotra Bnińskiego. Już, jako żona czwartego z kolei męża, została pozwana o to zabójstwo przed sąd przez krewnych trzeciego męża. Dekretem trybunału skazana została w 1625 r. na banicję i infamię, jednak rok później zostaje uniewinniona. Zmarła w 1661 r., a wieść niesie, że poprzedni jej mężowie także rozstali się ze światem przy jej pomocy. Dziś podobno w dworskich pokojach i parkowych alejkach snuje się czasem duch Barbary.
     Czas ruszać dalej. Malowniczą stromą drogą zjeżdżam nad pobliskie kryptodepresyjne Jezioro Śremskie. Jezioro nie nadaje się do celów rekreacyjnych, ale wyróżnia się znaczną głębokością sięgającą 45 m. Dno jeziora sięga 6 m poniżej poziomu morza, jest to wspomniana wyżej kryptodepresja.


Kryptodepresyjne Jezioro Śremskie

     Przemykam przez Sieraków na drugi brzeg Warty. W pobliskim Marianowie na skraju warciańskiej skarpy stoi najgrubsze drzewo Puszczy Noteckiej 250-letni dąb Józef. Jego imię upamiętnia zasługi Józefa Chwirota wieloletniego leśniczego dawnego leśnictwa Cegliniec. O samym Chwirocie znalazłem tylko informację że był absolwentem pierwszego rocznika powstałej w 1921 r szkoły leśnej w Margoninie. Polska szkoła miała w Margoninie swoją pruską poprzedniczkę, w której przed I wojną światową przyuczano wysłużonych podoficerów do pełnienia służby leśnej. Chwirot przez pewien czas pełnił w swojej szkole obowiązki gospodarza internatu, a po wojnie do 1970 r był leśniczym w Nadleśnictwie Sieraków


Dąb Józef.

      Kolej na ostatni punkt wyprawy czyli do pozostałości po powstałej na początku lat 20 kopalni głębinowej węgla brunatnego należącej do rodziny Firlejów. Trzeba tu wspomnieć że w okolicach Międzychodu zalegają poważne zasoby węgla brunatnego. Na przełomie XIX i XX w. wydobywano go w 44 kopalniach, z których dwie były głębinowymi: "Klara" w Sierakowie i "Wanda" w Nowym Zatomiu. Zasoby węgla zalegają tu wprawdzie płytko bo od 5 do 22 metrów, jednak węgiel ten jest niskiej kaloryczności i są trudne warunki eksploatacji (wysoki poziom wód gruntowych). Dlatego w latach dwudziestych zlikwidowano wszystkie kopalnie. W roku 1924 zalano kopalnię głębinową "Klara" w Sierakowie i do roku 1939 przetrwała jedynie kopalnia "Wanda".
       W roku 1921 nad jeziorem Bralińskim odkryto pokłady węgla brunatnego i rozpoczęto jego eksploatację, jednak z powodów ekonomicznych kopalnię zamknięto w następnym roku, lecz nadal prowadzono badania nad sposobem wykorzystania złóż zamkniętej kopalni. W końcu lat dwudziestych okazało się że węgiel ten nadaje się do brykietowania. Postanowiono obok kopalni zbudować zmechanizowaną brykieciarnię. Pod koniec 1931 r nastąpiło uruchomienie kopalni i fabryki brykietów. Uroczyste poświęcenie obiektu noszącego nazwę "Kopalnia Węgla Brunatnego i Brykieciarnia Wanda Sp.z o.o." miało miejsce w przeddzień Barbórki 1932 r. Długość sztolni prowadzącej do kopalni wynosiła 20 m. Kopalnia z dobowym wydobyciem 200 ton funkcjonowała do 1939 r.
     Dziś na miejscu kopalni znajdujemy tylko ruiny brykieciarni i miał węglowy naprzeciwko wylotu kopalni.


Ślady po kopalni "Wanda".

    Na wizycie przy ruinach kopalni wyczerpałem program wycieczki, czas wracać do Skwierzyny. Na koniec pozostaje jeszcze jedna refleksja - tereny wokół Sierakowa są bardzo atrakcyjne turystycznie, przynajmniej dla mnie ponieważ lubię taki urozmaicony teren. Myślę że pomimo sporej odległości postaram się tu jeszcze nieraz wrócić.

 



Rower: Dane wycieczki: 107.11 km (14.00 km teren), czas: 06:51 h, avg:15.64 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Śladami Radusza

Sobota, 15 października 2016 | dodano: 15.10.2016Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki


    O wyprawie do Radusza myślałem już przed dwoma laty ale zawsze odkładałem ją na później. Dziś zdecydowałem się na przekroczenie drogi Międzychód-Drezdenko i odwiedzenie tego tajemniczego miejsca. Szkoda tylko że nie zaopatrzyłem się w jakąś sensowną mapę tamtego terenu dlatego polegałem głównie na interaktywnej mapie Międzychodu obejrzanej w internecie i odtwarzanej w pamięci oraz niebieskim szlaku rowerowym. Nie znając terenu i położenia śladów Radusza nadrobiłem sporo kilometrów trzymając się szlaku gdy tymczasem centrum Radusza i większość śladów po nim znajdują się w pobliżu leśniczówki Kamień.
    Wspomniany Radusz był onegdaj olbrzymią i rozległą jak na puszczańskie warunki wsią o rozproszonej zabudowie liczył bowiem około 100 gospodarstw i ponad 600 mieszkańców w większości pochodzenia niemieckiego. Był pierwszą wsią na terenie Puszczy Noteckiej która została założona na prawie olenderskim. Około 1700 r. przybyli tu pierwsi osadnicy pochodzący z Dolnego Śląska. Z biegiem czasu wieś się rozrastała. Utrzymywała się z rolnictwa i pomimo słabych gleb była niezwykle zamożna. Przeciętne gospodarstwa liczyły po ok 80 ha, niektóre przekraczały 100, a zdarzały się nawet do kilkuset ha. W wiosce znajdowały się kościół ewangelicki, szkoła, poczta, kilka karczm, młyny, kuźnia, dwa cmentarze i zbudowana w 1930 r strażnica Straży Granicznej.
   Kiedy po traktacie wersalskim Radusz znalazł się po polskiej stronie granicy część dotychczasowych mieszkańców odmówiła przyjęcia polskiego obywatelstwa i musiała opuścić swoje domy. Ich miejsce zajęli polscy osadnicy, którzy przed wojną zajmowali około 10% zagród. Niemcy stanowili nadal zdecydowana większość mieszkańców, ale obie społeczności żyły obok siebie zgodnie aż do wybuchu wojny.

Radusz - pamiątkowy kamień
Radusz - pamiątkowy kamień ustawiony w 1933 r. podczas pierwszych obchodów Święta Lasu. Wydarzenie to zbiegło się z ukończeniem prac zalesieniowych po wielkiej gradacji strzygoni choinówki która w latach 1923-24 zniszczyła 70% drzewostanu Puszczy Noteckiej.

Radusz - strażnica na wersalskiej granicy
Radusz - strażnica na wersalskiej granicy. Obecnie zostały po niej tylko fundamenty.

Radusz - karczma
Radusz - karczma. 

Radusz - poczta
Radusz - poczta.

    Główną przyczyną zniszczenia wsi była pasja łowiecka dostojników Rzeszy i chęć powiększenia obwodu łowieckiego. Od 1940 okoliczne lasy stały się terenem polowań Artura Greislera- namiestnika Warthegau i Hermana Goeringa i wówczas rozpoczęło się wysiedlanie mieszkańców. Wysiedlano zarówno Niemców jak i Polaków, więc represje wobec ludności polskiej nie odgrywały tu chyba głównej roli. Kilkadziesiąt rodzin polskich zostało wysiedlonych i wywiezionych na roboty do Niemiec, natomiast niemieccy mieszkańcy Radusza otrzymali nowe gospodarstwa w okupowanej Polsce. Część domostw została zniszczona jeszcze w czasie wojny, pozostałe opuszczone sterczały do lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku bowiem wysiedleni mieszkańcy nigdy już do Radusza nie powrócili. Kilka ocalałych zabudowań pełni dziś rolę leśniczówek.


Radusz- figurka św. Huberta przed droga zbaczającą do dawnego centrum wioski.

Radusz - jeden z cmentarzy
Radusz - jeden z cmentarzy.

Radusz - historyczne centrum wsi
Radusz - historyczne centrum wsi.

Radusz - gospodarstwo
Radusz - gospodarstwo.

     Radusz zwiedziłem tak gruntownie jak na to pozwalał szlak. Jakimś sposobem ominąłem jedynie leśniczówkę Mokrzec w której działa izba pamięci, możliwe że szlak ją omija. Ciekawość Radusza zaspokoiłem. Dziś wiem że w przyszłości znaczną część tego szlaku można sobie spokojnie podarować i trzeba zaopatrzyć się w jakieś bardziej szczegółowe mapy tamtego terenu. Większość drogi pokonałem zupełnie wygodną drogą szutrową, jednak nie brakło nawierzchni trawiastej i kopnych piachów. Tych ostatnich na szczęście tylko kilkaset metrów.
     W drogę powrotną wybrałem się przez Sowią Górę, Gościm i północnym skrajem Puszczy. Nadłożyłem pewnie co najmniej 20 dodatkowych kilometrów i nie zdążyłem do domu przed opadami, ale zarazem uniknąłem powrotu przez Wiejce które już dziś widziałem lub szosą z Poznania której szczerze nie lubię.




Rower: Dane wycieczki: 121.25 km (27.00 km teren), czas: 07:24 h, avg:16.39 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Lwówek

Sobota, 25 czerwca 2016 | dodano: 26.06.2016Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska

   Po raz pierwszy wypuściłem się na tereny Wielkopolski położone poniżej Międzychodu i Pniew. Przy całej mojej sympatii do dróg szutrowych dziś miałem ich tak dużo że podczas powrotu niemal do euforii doprowadziła mnie w Wierzbnie myśl że już nigdzie na nie nie wkroczę.
   Lwówek był w dzisiejszych planach warunkowo, ale w trakcie wycieczki wyszło tak że stał się punktem docelowym.
   Pierwszy znaczniejszy odcinek szutrów zaczął się już od południowego węzła obwodnicy Skwierzyny. Poza kilkukilometrowym odcinkiem od Chełmska do Twierdzielewa ponownie na szosie znalazłem się dopiero w Pszczewie.  Kilka kilometrów szosą i w Silnej znów wjeżdżam na drogi ulepszone tylko żwirami. Ten etap skończył dopiero kilka kilometrów przed Lwówkiem.


Św. Hubert pod Pszczewem

     Po opuszczeniu Silnej i przejechaniu kilku kilometrów przez leśne pustkowia docieram do Lewic, ale tylko po to aby przeciąć szosę łączącą Miedzichowo z Łowyniem. W tej miejscowości uwagę turysty zwraca XVIII w kościół z elewacją wykonana z ciętych kamieni polnych. Naprzeciwko kościoła na skwerku za przystankiem stoi figura Chrystusa z 1874 r. ufundowana  przez ówczesnych właścicieli wioski jako akt wdzięczności za doznane łaski . O samych Lewicach można jeszcze powiedzieć że w swojej przeszłości przez jakiś czas były miasteczkiem, a dziś są "Wioską Mikołajów". Idea projektu „Wioska Mikołajów” bierze swój początek w legendzie o Św. Mikołaju z Miry, który jest patronem parafii w Lewicach. Natomiast na czym on polega to jest opowieść na osobny temat.


Kościół w Lewicach.

    Po kilkudziesięciu kilometrach dróg terenowych dotarłem ostatecznie do Lwówka. Pozostało szybkie zwiedzanie miasteczka. Ponieważ nie liczyłem się z tym że tu dotrę nie byłem przygotowany teoretycznie do tego czego szukać. Intuicyjnie jednak dotarłem do rynku z charakterystyczną wieżyczką zegara i czterema (nieczynnymi:(( ) pompami w narożnikach oraz gwieździście ułożonym brukiem z polnych kamieni, pod kościół z stojącą w pobliżu kaplicą grobową Łąckich-Tyszkiewiczów i pod kamienicę z spichlerzem wzniesione dla powstałej w 1909 r. Spółdzielni "Rolnik". Nie zabrakło elementów patriotycznych, bowiem spod tej kamienicy w styczniu 1919 r. ruszył na zachodni front powstania wielkopolskiego oddział sformowany przez mieszkańców Lwówka.


Rynek w Lwówku.




Kościół w Lwówku. W prawym dolnym rogu widoczna kaplica grobowa Łąckich-Tyszkiewiczów




Kamieniczka Spółdzielni Rolnik

    Powrót to znów wielokilometrowe przedzieranie się drogami żwirowymi. Tym razem kieruję się w kierunku miejscowości Linie, Miłostowo, Tuczępy. Jadę z wiszącą w powietrzu burzą, ale tak szczęśliwie się składa że wiatr spycha burzę w tym samym kierunku.
   Wjeżdżam w dolinę Kamionki, mijam Mniszki. W Mniszkach zamierzałem zboczyć pod zabudowania folwarczne, siedzibę Centrum Edukacji Regionalnej. Jesienią ma tam miejsce Babie Lato czyli Wielkie Smażenie Powideł i wielki festyn. Niestety dostępu przed zabudowania bronił jakiś luźno biegający i ujadający kundel. Gdybym się upierał pewnie udałoby się go przekonać aby zszedł z drogi. Jednak pomruki burzy i czarne chmury nie pozostawiały złudzeń że mam dużo czasu. Kiedyś może jeszcze tu powrócę. 
   W Mniszkach przeciąłem dolinę Kamionki i znalazłem się w Gralewie, a po pokonaniu kolejnego odcinka szutru w Skrzydlewie. Wszystkie te miejscowości podobnie jak pobliska Kamionna i Kolno leżą na "Szlaku Powstań Narodowych 1769-1919". Wokół tych miejscowości w styczniu 1919 r. toczyli walki powstańcy wielkopolscy. Spora część walczących tu oddziałów powstańczych składała się z mieszkańców okolicznych miejscowości, stąd pewna zrozumiała chęć upamiętnienia tych wydarzeń i ludzi.
   Znakomita droga łącząca Skrzydlewo z Międzychodem zachęciła mnie do wizyty w tym mieście. Przed Laufpompą uzupełniłem wypocone minerały. Właśnie tam poznałem świeżutkie wyniki meczu Polska- Szwajcaria.
   Dalsza droga to kolejny kawał terenu przez Gorzycko Stare do Wierzbna. Właśnie na tym odcinku widzę że burza która się przesuwała przede mną była połączona z sporą ulewą.
   Z wielką ulgą wyjechałem w końcu na szosę w Wierzbnie. Zwykle nie cierpię tego odcinka do Skwierzyny, ale dziś wydał mi się bardzo sympatyczny pomimo sporego ruchu i braku poboczy.
   A mikro- burza dopadła mnie w końcu 200 metrów od domu. Skończyło się na paru gromach, kilku silniejszych podmuchach i niewielkim deszczu.


Rower: Dane wycieczki: 125.81 km (53.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Międzychód, ciąg dalszy.

Wtorek, 7 czerwca 2016 | dodano: 08.06.2016Kategoria pow. międzychodzki

    Razem z Adamem Cz. urządziłem sobie dzisiaj kontynuację piątkowej wyprawy pod Międzychód. Ponieważ z najwyższą niechęcią jeżdżę w tamtym kierunku drogą krajową to staram się przedostawać do Wielkopolski jakimiś bokami. Najprościej zrobić to przez Pszczew. Adam wprawdzie nie podziela mojego zachwytu nad wędrówką drogami gruntowymi, wśród łanów falujących zbóż, zapachu skoszonej trawy, cykania świerszczy, ale nie ma specjalnego wyboru.  Alternatywą jest jazda wśród pędzących ciężarówek, pełne napięcie, zero luzu.
   Zatem już na czwartym kilometrze mamy wspomniany pełny luz okupiony trochę szorstką jazdą po żwirach. Dopiero przed  Szarczem z przeciwnej strony w tumanach kurzu pędził ciągnik z tańczącą za nim zgrabiarką. Wyminęliśmy się na nieco zmniejszonych obrotach i to był jedyny napotkany pojazd. W Szarczu wyjeżdżamy na znakomite nawierzchnie bitumiczne. Droga zupełnie podobna do tej którą jechałem w piątek do Świechocina, ruch minimalny, jazda jest samą przyjemnością. Mijamy Gorzycko Nowe i przecinamy naszą drogę krajową, własnie tą samą którą staraliśmy się ominąć. Jeszcze jeden, ostatni dzisiaj odcinek żwirówki i za Gorzyckiem Starym wjeżdżamy do Międzychodu. Drogę krajową 24 udało się ominąć na całej długości.
  W Międzychodzie w błyskawicznym tempie odwiedzamy Laufpompę żeby orzeźwić się wypływającą z niej mineralną. Woda z Laufpompy jest ceniona wśród tubylców, trzeba swoje odstać w kilkuosobowej kolejce.  Po drodze mijamy przy rynku osiołka, fontannę rybaka z siecią pod gruszą i deptakiem nad jeziorem docieramy do ulicy wylotowej w kierunku Drezdenka. Cały czas towarzyszy nam pan Czesio na rowerze "Ukraina".  Z Czesiem nawiązaliśmy kontakt w kolejce przy wodopoju, a jego "Ukraina" jest podobno jedynym czynnym rowerem tej marki w Międzychodzie. Mam osobisty sentyment do tej marki, ponieważ w latach siedemdziesiątych również byłem posiadaczem tego topornego i ciężkiego pojazdu którego jedyną zaletą było wygodne siodełko i niska cena. Według rymowanki jednego z kolegów posiadaczem roweru "Ukraina" można było łatwo zostać powstrzymując się jedynie od spożycia wódki i wina. Nie pasowały również do niego żadne części od polskich rowerów i to było przyczyną dosyć szybkiego wycofania mojego pojazdu z ruchu.


 Pozostało przeprawić się przez Wartę i wracać do domu. Na tej trasie również ruch jest minimalny. Przez całe 30 km nie spotkaliśmy żadnego czynnego samochodu. Za to jej nawierzchnia , zwłaszcza na lubuskim odcinku, składa się z samych łat.


Rower: Dane wycieczki: 79.06 km (19.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Podróż w nieznane pod Międzychód

Piątek, 3 czerwca 2016 | dodano: 06.06.2016Kategoria gm. Pszczew, pow. międzychodzki


    Dzisiejsza trasa poprowadziła mnie do Pszczewa z myślą sprawdzenia co kryje się za skrzyżowaniem z lokalną drogą do Świechocina i w samym Świechocinie. Za Świechocinem chciałem wkroczyć do Wielkopolski i powrócić do Skwierzyny przez Łowyń i Międzychód. Dotychczas nie zapuszczałem się nigdy w tamtym kierunku. W wersji max myślałem o międzychodzkiej wodzie mineralnej z Laufpompy, i powrocie przez Wiejce. Wody spróbowałem w ubiegłym roku, poza drobną niedogodnością związaną z jej zapachem jest całkiem smaczna i świetnie gasi pragnienie. Do wersji max jednak nie doszło za sprawą nieco szybszego niż pierwotnie zakładałem powrotu.
  Do Pszczewa przejechałem najkrótszą z możliwych, w swojej większości terenową trasą przez Rokitno, Lubikowo i Szarcz. Spora część tamtych dróg jest wrażliwa na przesuszenie zamieniając się w trudne do przebycia suche piaski. Obawiałem się że podobnie będzie z drogą pomiędzy Lubikowem a Szarczem. Okazuje się jednak że pod cienką warstewką piasku posiada ona znacznie lepszą żwirowo-tłuczniową podbudowę i jedzie się całkiem przyzwoicie.


Okolice Szarcza. Przydrożna kapliczka.

   Z Pszczewa do Świechocina można dotrzeć na dwa sposoby- dłuższy przez Silną i ten który testuję dzisiaj. Szosa jak na standardy do których przywykłem znakomita, chyba niedawno remontowana.  Skrzyżowanie w Swiechocinie do którego dojeżdżam jest dosyć niebezpieczne, znajduje się tuż obok zakrętu i na domiar złego widok od strony Silnej zasłaniają zabudowania.
   Wioska sprawia sympatyczne wrażenie. Przy placyku w centrum miejscowości zwraca uwagę nowa dzwonnica. Dzwonnica ma już swoją historię. Wioska nigdy nie miała kościoła, ale posiadała dzwonnicę. Poprzednia dzwonnica została zbudowana w latach dwudziestych ubiegłego wieku dla uczczenia powrotu Świechocina do Polski. Zawieszony wówczas dzwon był dla mieszkańców symbolem zmartwychwstania Polski po latach zaborów. Tamten dzwon został zarekwirowany przez Niemców na początku II wojny światowej. Dopiero niedawno na swoje dawne miejsce do odbudowanej dzwonnicy powrócił nowy dzwon noszący imię Jana Pawła II.


Uchowała się autentyczna strzecha.


Centrum Świechocina


Świechocińska dzwonnica - pomnik

   Zaraz za wioską natknąłem się na trzecią z wież widokowych w gminie Pszczew. Ostatnia z pszczewskich wież na której jeszcze nie byłem. Nie mogłem sobie odmówić przyjemności wdrapania na platformę widokową. Z góry można podziwiać panoramę Świechocina, okolicznych pól i lasów. Podobno widać również ozowe wzgórze Górę Przyspa, ale o tym dowiedziałem się dopiero po powrocie do domu.


Świechocin. Wieża widokowa.


Panorama wioski z platformy widokowej. Krzyż widoczny przy parkingu ma genezę podobną do dzwonnicy.

   Okolice Łowynia do szeregi małych malowniczych pagórków. Krajobrazy jak z scen wkraczania wojsk napoleońskich na Litwę w ekranizacji "Pana Tadeusza" Wajdy. Teren bardzo przyjemny do podróży rowerowych, szkoda że od Skwierzyny dzieli ponad 30 km. System tamtejszych dróg otwiera się ładnie na rejon Lwówka, Kamionnej i Nowego Tomyśla. Trzeba będzie spróbować spenetrować tamtą część Wielkopolski
  Sam Łowyń znany jest sporej części mieszkańców Skwierzyny z pracy w działającej tam do niedawna fabryce mebli tapicerowanych. Fabryka francuskiej spółki Christianapol niektórym z nich kojarzy się chyba nie najlepiej za sprawą jej upadku. Upadłość została ogłoszona wyrokiem sądu francuskiego, była tam jakiś kolizja na styku prawa francuskiego z polskim i kilkuset ludzi miało problemy z odzyskaniem swoich pieniędzy.


Kościół w Łowyniu.

  Do Gorzynia czeka mnie jeszcze osiem kilometrów, kolejne cztery do Międzychodu. Zaczyna mi się niebezpiecznie kurczyć czas który miałem do dyspozycji. Pozostało mi do pokonania jeszcze ponad 40 km, a o dwudziestej miałem się zameldować w Skwierzynie. Mineralna z Laufpompy i Wiejce wypadają z rozkładu, pozostaje niebezpieczna DK 24. Teraz jadę już bez zatrzymywania . Na szczęście tabuny ciężarówek jechały dzisiaj niemal wyłącznie w kierunku Poznania.
  Spóźniłem się nieco ponad pół godziny. Dziwne ale nie spotkały mnie w związku z tym żadne wymówki.


Rower: Dane wycieczki: 75.78 km (18.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Muchocin

Poniedziałek, 18 kwietnia 2016 | dodano: 18.04.2016Kategoria pow. międzychodzki

    Podczas ostatniego powrotu z Międzychódu na skrzyżowaniu w Strychach zauważyłem drogowskaz wskazujący boczną drogę do Muchocina. Sam Muchocin przy powrotach z Międzychodu zawsze omijałem, chociaż już tam kiedyś znalazłem się zupełnie przypadkowo szukając bunkrów w Stryszkach. Byłem wtedy w tamtych okolicach pierwszy raz i kompletnie nie znając terenu dosyć grubo chybiłem. Dziś postanowiłem do Muchocina dotrzeć od strony Strychów zupełnie świadomie i zgodnie z planem.    
   Do Goraja dojechałem z duszą na ramieniu, płoszony regularnie co 50 m przez rozpędzonego TIR-a. Dopiero od Goraja zacząłem się relaksować jadąc polnymi drogami przez odludzia. Drogę Goraj – Strychy mam już od dawna opanowaną wiec odbyła się bez niespodzianek. W Strychach kierując się wskazaniami drogowskazu opuszczam wioskę, droga żwirowa kończy się zaraz za opłotkami, a w lesie wszystkie drogi stały się podobne. Mimo rozlicznych wątpliwości, na mijanych rozjazdach udało się wybrać właściwe, i koniec końców znalazłem się w Muchocinie.
   Sprawdzałem wcześniej co ciekawego można tam zobaczyć. Muszę sobie odpuścić grodzisko nazywane czasem Szwedzkim Okopem. Muszę dać spokój z próbą zobaczenia pomnika Wilhelma von Kalckreuth, (1873-1915) lotnika poległego w I wojnie światowej z tej prozaicznej przyczyny że jego pomnik znajduje się na wyspie Jez. Winnagóra i chwilowo nie wiem trzech rzeczy:  w której części jeziora leży ta wyspa, czy on tam jeszcze jest i czy jest możliwość dotarcia na wyspę . Pozostaje jedynie dwór Kalckreuthów.
  Istniejący współcześnie dwór wzniesiono w połowie XIX wieku na miejscu starszego pochodzącego jeszcze z XVIII w. Pół wieku później dobudowano drugą wyższą część rezydencji. Właścicielami dworu i majątku przez blisko trzy stulecia, aż do 1945 r. była znana z Chyciny, Gorzycy i Kurska rodzina wspomnianych von Kalckreuthów. Obecnie w majątku działa zakład doświadczalny hodowli ryb  poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego.


Dwór w Muchocinie.

   Ciekawostką z Muchocina jest proces o czary z listopada 1713 r. kiedy miejscowy sołtys Sebastian Piltz oskarżył o rzucenie uroku na swoje dzieci Margarethe Schabbelową. Sprawę dwukrotnie rozpatrywał sąd z Międzychodu, kobieta została poddana torturom pomimo protestów pastora. Schabbelowa nie przyznała się i wobec braku dowodów winy sprawa pozostała nie rozstrzygnięta. Dziedzic Muchocina kazał sprowadzić polski sąd z pobliskiej Kamionnej i jeszcze raz poddać nieszczęsną kobietę torturom. Kolejnych tortur już nie przetrzymała gdyż 29 listopada 1713 roku do Międzychodu dotarła wiadomość, że kobieta zmarła podczas przesłuchania.
   Z majątkiem w Muchocinie związany jest również słynny osiołek z mleczarni przy rynku w Międzychodzie.
   Powrót przez Muchocinek i Stryszewo. W okresie międzywojennym Muchocinek był najdalej na zachód wysuniętym punktem II Rzeczypospolitej. W pobliskim lesie minąłem stary cmentarzyk. Sądząc z zatartych niemieckich napisów na ocalałych nagrobkach zmarli byli na nim grzebani jeszcze przed I wojną światową. Dziś Muchocinek zamieszkuje tylko kilkanaście osób.



Okoliczne pola.



Leśny stary cmentarzyk przed Muchocinkiem

 Za Stryszewem wyjechałem na niebieski szlak i znane mi już wcześniej tereny. Dziś miałem taki kaprys aby od Krobielewa do Skwierzyny dojechać drogą wzdłuż wałów przeciwpowodziowych. Ewentualnych naśladowców na tym odcinku uprzedzam, nie idźcie tą drogą, lepiej trzymajcie się oznakowanego niebieskiego szlaku rowerowego. Droga nie jest najgorsza ale chwilami zbyt trawiasta.


Nad Wartą


Mostek z śluzą na Strudze Lubikowskiej w Krasnym Dłusku


Stary spichlerz obok pałacu w Krasnym Dłusku
  


Rower: Dane wycieczki: 62.68 km (41.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Na mineralną .. do Międzychodu

Poniedziałek, 31 sierpnia 2015 | dodano: 31.08.2015Kategoria pow. międzychodzki

   Mineralna z Laufpompy również była, ale tylko tak przy okazji pobytu w Międzychodzie. Sam wyjazd był formą rekompensaty, udzielonej samemu sobie, za niedzielę spędzoną bez rowerka.  Do Międzychodu jechałem przez Świniary i Wiejce. Powrót dla urozmaicenia, polnymi drogami na przełaj przez  Muchocin, Strychy i Goraj. Z Goraja już klasycznie szosą.
   Poza tym nie było nic nowego o czym bym nie wspominał w poprzednich wpisach dotyczących Międzychodu.


Na rynku w Międzychodzie.




Nad jeziorem Miejskim.

Rower: Dane wycieczki: 75.17 km (15.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Kamionna, Międzychód

Sobota, 15 sierpnia 2015 | dodano: 15.08.2015Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki

   Dzisiejszy wypad do sąsiedniej Wielkopolski był zaplanowany od dwóch tygodni i pierwotnie miał sięgnąć o wiele dalej bo aż do Wronek. Poranna niepewna pogoda, zapowiadane burze spowodowały że wyjechałem dopiero przed południem. Wronki z zrozumiałych względów odpadły ale przejechałem pierwszy zaplanowany odcinek do Kamionnej.
   Kamionna od dawna mnie interesowała ze względu na efektowny szczyt miejscowego kościoła widoczny z drogi podczas przejazdu do i z Poznania. Później podczas poszukiwania informacji o Kamionnej dowiedziałem się że przynajmniej dwukrotnie w XVI i XVII w. uzyskała prawa miejskie, chociaż miasteczko nie rozwinęło się i ostatecznie w drugiej połowie XIX w. je utraciło.
  W Kamionnie zachował się małomiasteczkowy układ z niewielkim rynkiem, oraz gotycki kościół zbudowany w 1499 r z fundacji Mikołaja Kamińskiego, opata klasztoru cystersów w Bledzewie. Kościół usytuowany jest na wysokim brzegu doliny rzeczki Kamionki, do ściany południowej przylega wieża dzwonnicy nakryta ceglanym hełmem ostrosłupowym.
   W pobliże kościoła przeniesiono zabytkowy słup milowy. Słup w kształcie dzwonu był jednym z wielu ustawionych przy jednej z pierwszych zbudowanych w Wielkopolsce szos. Płatna (pobierano na niej myto) żwirowa droga zbudowana w latach 1826-1835 łączyła Poznań z Kostrzynem, gdzie łączyła się z zbudowaną wcześniej drogą do Berlina. Co milę pruską (7532,48 m) umieszczano takie kamienne słupy


Wschodni szczyt kościoła w Kamionnej widoczny z szosy Gorzów-Poznań.


Wieża dzwonnicy.


Wnętrze kościoła.


Słup milowy.


Studnia, w tle widok na dolinę Kamionki.


Zachodnia część kościoła z wejściem i otaczającym murem widoczna z dna doliny.

   Z Kamionnej ruszam do Międzychodu. Wypatrzyłem na mapie jakąś drogę prowadzącą do Kolna i stamtąd przez Bielsko do Międzychodu. Droga na odcinku do Kolna okazała się drogą żwirową. W Kolnie miałem ochotę zobaczyć założenie folwarczne. Okazało się że obiekty są w rękach prywatnych i bez porozumienia z właścicielem wstęp surowo wzbroniony. Z drogi właściwie nic nie widać, ale to co widać pozwala przypuszczać że budynki dworskie są w stanie dosyć daleko zaawansowanej dewastacji. Na skraju znajdującego się mniej więcej w połowie wioski niewielkiego lasku ustawiona tablica informująca że w 1919 Kolno było jedną z najdalej wysuniętych na zachód placówek powstańców wielkopolskich, a 7.02.1919 o wioskę została stoczona jedna z większych bitew powstania.


Tablica o której wspomniałem powyżej.

   Za tablicą zaczyna się asfalt. Wyjeżdżam w Bielsku pod Międzychodem. Dziś pozwoliłem sobie na zwiedzenie śródmieścia. Obmyłem się z kurzu i potu pod Laufpompą i napiłem się do woli tej "cudownie pachnącej" wody. Poprzednim razem sprawdziłem że to niczym nie grozi:) Na rynku odwiedziłem fontannę z rybakiem pod gruszą i osiołka mleczarza. Kilka fotografii i w dalszą drogę.


Laufpompa.


Osiołek mleczarza.


Fontanna rybaka.


Kamieniczka "Pod białym orłem" , kiedyś hotel i restauracja. Dziś nie przyszło mi do głowy żeby sprawdzać co się w niej mieści.

   Żeby nie iść na skróty wracałem do domu drogą do Drezdenka. Właściwie prawdę mówiąc to było oddalanie się. W  Sowiej Górze zwrot w kierunku Lubiatowa, jeszcze kilkanaście kilometrów i jestem prawie w domu tzn. w Gościmiu. Z Gościmia do Skwierzyny jest niemal 30 km, prawie tyle samo co z Międzychodu, ale za to nie wracam drogą którą wszyscy znają.


Przy drodze z Lubiatowa do Gościmia, na przesmyku pomiędzy jeziorami zachował się taki lekki schron. Przed rokiem 1939 kilka kilometrów na wschód  od tego miejsca przebiegała granica polsko-niemiecka.

   Z Gościmia już bez żadnych innowacji; Goszczanowo, Lipki, Murzynowo i Skwierzyna. Dojeżdżając do Skwierzyny słyszę odległe gromy nadciągającej burzy. Wstrzeliłem się z wyjazdem w samą porę,  rano wyjechałem po deszczu, wróciłem do domu przed burzą.


Rower: Dane wycieczki: 107.75 km (5.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Do Międzychodu...po wodę z Laufpompy :)

Środa, 1 lipca 2015 | dodano: 02.07.2015Kategoria pow. międzychodzki

   Na Międzychód zdecydowałem się będąc już za mostem na Warcie. Do Międzychodu dotarłem południowym skrajem Puszczy Noteckiej przez Wiejce. Chciałem gruntownie zwiedzić miasto, ostatecznie jest niewiele większe od Skwierzyny zatem jakieś półtorej godziny powinno wystarczyć. Żeby mieć więcej czasu na zwiedzanie nigdzie po drodze się nie zatrzymywałem,  a i tak znów nic z tego nie wyszło. Przejechałem tylko obok portu, skręciłem w głąb miasta, dotarłem pod muzeum i zaraz za pocztą zostałem zaproszony na kawę. Zapraszający jest kuzynem żony i mimo że mieszka zupełnie gdzie indziej  prowadzi wraz z żoną w pobliżu własną działalność gospodarczą. Właśnie zamykali zakład i nie skończyło się tylko na wymianie grzeczności.


Muzeum - dawna siedziba magistratu.


Może tego dokładnie nie widać, ale dwujęzyczne napisy w rejonach zamieszkałych przez mniejszości narodowe to już bardzo stary pomysł. Dziś mniejszości w Międzychodzie nie ma, napis natomiast został.


Pomnik powstańców wielkopolskich w okolicy dworca kolejowego i wyjazdu na Muchocin.

   Po rozstaniu pozostało tylko ruszać do domu. Jeszcze pozostała jedna sprawa, woda z Laufpompy. Z drogi do Międzychodu została mi pusta butelka po napoju. Celowo jej nie wyrzucałem. Naczynie pozwoliło mi wziąć próbki wody do testowania na samym sobie. Z moją półtora litrową butelką byłem tylko marnym detalistą. Do wody była dwuosobowa kolejka z kilkoma 5-litrowymi butlami, za chwilę taka sama za mną. Jeszcze przed Skwierzyną zużyłem 1/3 próbki. Woda zupełnie smaczna, zapach po kilku łykach przestaje przeszkadzać, bardziej dalekosiężne działanie chyba nie nastąpi. Reszcie mojej próbki żona przygląda się i wącha z daleko idącą rezerwą. Przy braku czujności mogę nie zdążyć jej skonsumować i trafi tam gdzie jej zdaniem powinna trafić.
   Powrót miał się odbyć partyzanckimi drogami przez lasy. I znów z braku czasu plan został zrealizowany połowicznie. Z Międzychodu wyjechałem w kierunku Muchocina i zaraz za granicami miasta zagłębiłem się w las. Drogę do Strychów i Goraja pokonałem jeszcze zgodnie z założeniem. W Goraju krótka analiza czasu i wychodzi że najlepiej będzie skorzystać z szosy. Dziś ruch był stosunkowo umiarkowany. Nawet żaden z kierowców nie usiłował straszyć rowerzysty wyprzedzając na przysłowiową żyletkę, co często się tam zdarza.
A zwiedzanie odłożone znów na następny wyjazd do Międzychodu.

Rower: Dane wycieczki: 75.00 km (10.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Z Poznania do Skwierzyny

Czwartek, 4 czerwca 2015 | dodano: 05.06.2015Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Poznań, Szamotuły

   Syn zaproponował mi przejażdżkę rowerową od Poznania do Skwierzyny. Aby uniknąć o wiele krótszej , ale ruchliwszej drogi przez Pniewy wybraliśmy wariant trasy prowadzącej przez Szamotuły, Sieraków i Międzychód. Do Poznania dotarłem w środę wieczorem koleją. Rano start z poznańskiego Grunwaldu. Z Poznania wydostajemy się parkami i lasami tzw. zachodniego klina zieleni. Szlak prowadzi doliną strumyka Bogdanka. Mijamy kilka jezior sztucznych i naturalnych. Czasami w oddali majaczą zabudowania Kiekrza później Rokietnicy. Dopiero za Rokietnicą wydostajemy się na drogi które można nazywać szosami.


Miejsce z którego wystartowaliśmy.


Świąteczny poranek. Wielkomiejska dżungla.


Wiadukt obok jeziora Rusałka, w tym miejscu opuszczamy miejskie bruki.



Rusałka.


Kiekrz.


Pole maków i chabrów. Mijanka podczas wykonywania oprysków.

   Zbliżamy się do pierwszego miasta na naszym szlaku. Szamotuły praktycznie omijamy. Można byłoby poszukać zamku Górków, kolegiaty, jednak niespodziewanie dla nas samych znaleźliśmy się już poza miastem. Może kiedyś będzie jeszcze okazja do odwiedzenia Szamotuł.


Jedyne ważniejsze skrzyżowanie w śródmieściu Szamotuł które było dane nam pokonać. 


Mijany kościółek.


Urocza kamieniczka.

   Kierujemy się do Ostrorogu, a w dalszej kolejności na Kwilcz. Kwilcz nas nie interesuje dlatego w Wróblewie wybieramy kierunek na Sieraków.


Gdzieś przed Ostrorogiem.


Kościół w Ostrorogu.


Ostroróg. Stan techniczny pozostawia trochę do życzenia, ale dom ma swój urok. Jak się później okazało o
biekt ten jako wyjatek ma XVIII-wieczną metrykę. Większość pozostałej  zabudowy Ostrorogu pochodzi z drugiej połowy XIX  i pierwszej połowy XX w. Parterowy budynek posiada murowany parter z podcieniami oraz drewnianą wystawkę w partii dachowej.

   Sieraków kojarzy się z hutą szkła i stadnina koni. Zarówno Szamotuły jak i Sieraków sprawiają miłe wrażenie. Schludne, zadbane aż przyjemnie popatrzeć. Sieraków i dalsza droga już była kiedyś przerabiana. Zaczynam czuć się jak u siebie. Dalej będzie Międzychód i droga południowym skrajem Puszczy Noteckiej przez Mierzyn i Wiejce.


Sieraków.


Kiedyś Sieraków i Międzychód leżały na linii kolejowej do Wronek. Teraz to już chyba wspomnienie. Jedna z stacyjek na tym szlaku.

   W Międzychodzie przedzieramy się przez środek miasta. Chodziło o zobaczenie Laufpompy. Zbudowana w 1912 przy studni artezyjskiej. Wypływajaca z niej woda zawiera szereg mikroelementów a ponadto siarkowodór, stąd jej charakterystyczny zapach. Istnieje w Międzychodzie jeszcze jedno podobne ujęcie wód artezyjskich. Walory naturalne tych wód spowodowały że w roku 1925 w mieście otwarto uzdrowisko dla pracowników państwowych, którego pomysłodawcą był Andrzej Chramiec z Zakopanego. Był on wówczas lekarzem powiatowym w Międzychodzie. Później sprawa uzdrowiska padła, a szkoda.




Międzychód. Laufpompa.


W Międzychodzie przedostajemy się na drugą stronę Warty. Dalsza droga przez Wiejce była już pokonywana wielokrotnie i przynajmniej raz opisywana.


Rower: Dane wycieczki: 142.00 km (19.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)