- Kategorie:
- gm. Bledzew.61
- gm. Brójce.3
- gm. Deszczno.15
- gm. Miedzyrzecz.62
- gm. Przytoczna.37
- gm. Pszczew.35
- gm. Santok.34
- gm. Skwierzyna.31
- Gorzów.27
- kierunek Kostrzyn.9
- Lubniewice.21
- Łagów.10
- MRU.51
- Nowa Ameryka.1
- okolice Trzciela.18
- ponad 100 km.196
- ponad 200 km.7
- pow. gorzowski.19
- pow. międzychodzki.51
- pow. nowotomyski.4
- pow. słubicki.5
- pow. strzelecko-drezdenecki.32
- pow. sulęciński.67
- pow. świebodziński.28
- Poznań.4
- Puszcza Drawska.8
- Puszcza Gorzowska.8
- Puszcza Notecka.65
- Puszcza Rzepińska.5
- Rodzinne strony.7
- Stare nekropolie i mauzolea.13
- Szamotuły.1
- Wielkopolska.43
- Zachodniopomorskie.10
- Zbąszynek.2
Wpisy archiwalne w kategorii
Wielkopolska
Dystans całkowity: | 6565.26 km (w terenie 887.00 km; 13.51%) |
Czas w ruchu: | 360:44 |
Średnia prędkość: | 17.05 km/h |
Liczba aktywności: | 43 |
Średnio na aktywność: | 152.68 km i 9h 01m |
Więcej statystyk |
Wyprawa pod Szamotuły
Piątek, 22 kwietnia 2022 | dodano: 22.04.2022Kategoria ponad 100 km, Stare nekropolie i mauzolea, Wielkopolska
Właściwie całość wycieczki z powodu ograniczonego czasu związana jest z południowo-zachodnią częścią powiatu szamotulskiego, zaś droga krajowa 24 i okolice Sierakowa z konieczności minąłem tylko tranzytem. Wyjeżdżając z domu nie przygotowałem sobie map drogowych tamtych okolic. Wśród map przechowywanych przy rowerze znalazłem tylko jakąś mapę poglądową Wielkopolski i bazując na niej oraz pamięci z wcześniejszych wyjazdów jakoś tam nie zaginąłem. Co nie oznacza że czasem nie nadłożyłem drogi, jednak nie żałuję dodatkowych kilometrów, lubię tamte drogi i okolice. Nie cierpię map z telefonu i korzystam z nich w ostateczności.
Odwiedziłem trzy miejsca związane z znanymi rodami szlachty wielkopolskiej, były to w kolejności: Chełmno, Buszewo i Pożarowo.
Patrzę na nie i nieodparcie nasuwa się refleksja, niektóre wielkopolskie dwory są już czasem mocno nadgryzione zębem czasu, ale są, można jeszcze odremontować. A u nas, przynajmniej w najbliższych okolicach poza nielicznymi wszędzie gdzie stacjonowali sowieci padły w roku 1945 ofiarą tej dziczy z wschodu.
Chełmno było w swoim czasie siedzibą jednej z gałęzi rodu Szczanieckich, tego który wydał między innymi znaną XIX wieczną polską działaczkę społeczną Emilię Szczaniecką. Sama Emilia urodziła się co prawda w odległych o kilkanaście kilometrów Brodach ale na pewno była związana więzami krwi z właścicielami Chełmna. Po Szczanieckich Chełmno odziedziczyli Raczyńscy, a na koniec majątek przeszedł w ręce niemieckie, rodziny von Lehmann-Nitsche. Po rodzinach ziemiańskich zachował się okazały ale opuszczony i niszczejący dwór. Obok wznosi się pagórek kemowy z parkiem i dawną opuszczoną kaplicą grobową Szczanieckich. Stosunkowo niedawno pełniła chyba jakieś funkcje sakralne bo zachowały się jeszcze ślady remontu. Wzniesiona w 1875 według legendy na miejscu stosu na którym palono czarownice. Jako ciekawostkę mogę przytoczyć informację że wspomniana Góra Chełmińska liczy 131 m.n.p.m i uplasowała się na 26 miejscu wśród najwyższych wzniesień Wielkopolski.
Dwór w Buszewie zbudowany w 1863 r w parku krajobrazowym nad brzegiem jeziora Buszewskiego. Majątek należał do Mielęckich. Nosi ślady rozpoczętego i niedokończonego remontu. Zarówno dwór w Chełmnie jak i w Buszewku leżą na terenie prywatnym do którego jest zakaz wstępu, ale wydeptane przez miejscowych ścieżki spowodowały że poczułem się rozgrzeszony łamiąc zakazy.
Na koniec Pożarowo należące od XVIII wieku do rodu Kurnatowskich. W Pożarowie urodził się generał Zygmunt Kurnatowski, oficer armii Księstwa Warszawskiego i później Królestwa Polskiego, od 1828 adiutant cara Mikołaja I. Do powstania listopadowego nie przystąpił podając się do dymisji. Zmarł w Warszawie, pochowany na cmentarzu kalwińskim w Orzeszkowie koło Kwilcza. Pałacyk zbudowano pod koniec XVIII wieku i radykalnie przebudowano na przełomie XIX i XX wieku. Przy bramie na teren parku znajduje się pusty budynek recepcji. Wygląda na to że w ostatnich czasach dwór pełnił funkcje hotelowe.
Błąkając się w okolicach Chrzypska w Orlu natknąłem się na pomnik zamordowanego w 1940 przez NKWD ppor. Edwarda Urbana. Por. Urban był synem młynarza z Orla Wielkiego. Przed wybuchem II wojny światowej był nauczycielem języka polskiego w gimnazjum w Łucku na Wołyniu. Okoliczności w jakich dostał się do niewoli sowieckiej nie są znane. W marcu 1940 rodzice otrzymali od niego kartkę z obozu która była ostatnim znakiem życia. W 1943 roku rodzina domyśliła się że został zamordowany. Na Liście Katyńskiej odnotowano że został zamordowany w Charkowie.
Pożarowo było ostatnim przystankiem przed Międzychodem, gdzie przystanąłem na łyk wody z „Laufpompy”. Wypływająca pod własnym ciśnieniem woda cieszy się znaczną renomą wśród międzychodzian, dziś niektórzy czerpali po kilkadziesiąt litrów.
Żeby nie wracać po zmroku zdecydowałem się na resztę drogi ponownie wyjechać na drogę 24.
Rynek w Pniewach.
Dwór w Chełmnie.
Dwór w Chełmnie widok zza płotu.
Kaplica grobowa Szczanieckich.
Dworek w Buszewie.
Dworek w Buszewie.
Dworek w Buszewie z bliska.
Kotek na podjeździe.
Dworek w Buszewie od zaplecza.
Dwór w Pożarowie.
Pomnik porucznika Urbana w pobliżu domu rodzinnego w Orli Młynie.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
165.20 km (10.00 km teren), czas: 09:15 h, avg:17.86 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Łomnica
Czwartek, 7 kwietnia 2022 | dodano: 07.04.2022Kategoria ponad 100 km, Wielkopolska, Stare nekropolie i mauzolea
Mniej więcej miesiąc temu zrobiłem wycieczkę do Zbąszynia. Przejeżdżałem i zatrzymałem się wówczas przed kościołem i pałacykiem w Łomnicy. Nie znałem wtedy jeszcze artykułu w intrenecie mówiącego o miejscowym założeniu dworskim. O wspomnianym w nim mauzoleum Opitzów wiedziałem wcześniej, jednak nie znałem jego lokalizacji, dziś uzupełniłem zwiedzanie o brakujące zabytki. Przy okazji sprawdziłem możliwość dojazdu w okolice Łomnicy od strony Strzyżewa. Nie ma tam żadnej szosy niemniej istnieją lepsze lub gorsze lokalne drogi gruntowe, zakładałem że w Strzyżewie będą jakieś drogowskazy. Z drogowskazami pomyliłem się co do Łomnicy, był tylko jakiś zdezelowany znak wskazujący drogę do sąsiedniego Pzychodzka. Nieco lepiej było w Łomnicy, tam był drogowskaz wskazujący drogę do Strzyżewa. Obydwie drogi są dosyć intensywnie użytkowane, są bez dziur, ale nawierzchnia zbyt miałka dla wąskich kół rowerowych. Słowem gdybym pojechał szosą od Chrośnicy i Zbąszynia byłoby dalej, ale szybciej i bez pchania pojazdu.
Kilka słów o ogrodzie i mauzoleum. Ogród został założony został w XVIII w. przez ówczesnego właściciela majątku Edwarda Garczyńskiego, do czasów współczesnych zachował się fragmentarycznie. Przy odgałęzieniu od głównej alei znajduje się kamienny obelisk z 1898 r., który ufundował ówczesny właściciel majątku Wiktor Opitz. Na obelisku jest herb Garczyńskich z datą 1772 r. i łacińska inskrypcja „Illi qui hos hortos creavit et possedit Edoardo Garczyński pio animo heres. V.O. Wiktor Opitz" która w wolnym tłumaczeniu mówi że "człowiekiem, który stworzył i posiadał ten ogród, był pobożny dziedzic Edward Garczyński". Za obeliskiem widać dom zbudowany w stylu nawiązującym do pozostałych budowli z epoki. Myślę że był to wspomniany w jakimś opisie dom ogrodnika.
W dalszej części parku zachowały się ruiny kaplicy z kryptą grobową, wzniesionej, jako mauzoleum w końcu XIX w. przez ówczesnych właścicieli Łomnicy Opitzów. Wnętrze bez wyposażenia, zdewastowane. Na ścianach oprócz współczesnych napisów zachowały się fragmenty pierwotnej polichromii.
Powrót do domu ponownie przez Strzyżewo, Lutol Mokry i Dąbrówkę Wielkopolską skąd droga prowadzi jak biczem strzelił do Międzyrzecza i Skwierzyny. Przed Międzyrzeczem dopadł mnie deszcz który szczęśliwie udało się przeczekać pod wiatą na leśnym parkingu.
Kolejna wycieczka będzie dopiero za tydzień, jutro wyjeżdżam na kilka dni do Poznania.
Lutol Mokry, przydrożna kapliczka. Podobnie jak większość napotykanych w okolicy kapliczek ta również ma spore odchylenia od pionu.
Cmentarz, kwatera dawnych mieszkańców Lutola Mokrego.
Z cmentarza w Lutolu Mokrym.
Zagubiona w lasach dawna stacyjka Przychodzko.
Dworek w Łomnicy, widok od ogrodu.
Obelisk ufundowany przez Opitzów, a poświęcony Edwardowi Garczyńskiemu.
Kaplica - mauzoleum Opitzów w Łomnicy.
I jej zrujnowane wnętrze.
Wiadukt w Strzyżewie, na zlikwidowanej linii kolejowej do Międzychodu.
Wiosna nadchodzi.
Wiosna nadchodzi.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
126.96 km (13.00 km teren), czas: 07:43 h, avg:16.45 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Zbąszyń
Czwartek, 10 marca 2022 | dodano: 10.03.2022Kategoria ponad 100 km, Wielkopolska
Szybka wycieczka do sąsiadów w Wielkopolsce. Myślałem o Zbąszyniu a wyszło jak wyszło, przy planowaniu trasy i czasu wyszedłem z błędnych przesłanek. Właściwa wycieczka rozpoczęła się sprzed cmentarza w Trzcielu. Obok muru cmentarnego ruszyłem wzdłuż dawno nieczynnej linii kolejowej z Międzychodu do Zbąszynia. Prześmiewcy twierdzą że na drzwiach wagonów tego pociągu były napisy zabraniające zbierania grzybów podczas jego biegu. Już w Trzcielu miałem pół godziny opóźnienia w stosunku do zakładanego harmonogramu Na odcinku od Trzciela do Łomnicy w lasach kryją się rozrzucone pola i zagrody dwóch wioseczek olenderskich; Prądówki i Przychodzka. W Łomnicy udało się podejść do zrujnowanego pałacyku. Podczas poprzednich wizyt dostępu broniła zamknięta brama. Zbąszyń zaliczyłem w biegu i pozostał ekspresowy powrót do domu.
Kiedyś była tu linia kolejowa.
Kaplica na dawnym cmentarzu ewangelickim w Przychodzku.
Cmentarna stela z Przychodzka.
Drewniany kościół w Łomnicy.
Pałacyk w Łomnicy.
Jedna z dwóch dworskich oficyn w Łomnicy.
Aleja przed pałacem w Łomnicy.
Brama zbąszyńskiej twierdzy.
Aleja przed pałacem w Łomnicy.
Brama zbąszyńskiej twierdzy.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
123.08 km (6.00 km teren), czas: 06:46 h, avg:18.19 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Krzyż
Piątek, 3 września 2021 | dodano: 03.09.2021Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Wielkopolska
Dawno nie miałem okazji odwiedzić okolic Chełstu, Drawska, Krzyża. Bezpośrednio do wyboru kierunku skłonił mnie przeczytany na Facebooku tekst o międzywojennej przeszłości Chełstu, o czym wspomnę nieco później.
Znaczną część drogi na przeciwległą stronę Puszczy Noteckiej pokonałem drogami pożarowymi z krótką przerwą w Lubiatowie.
Dawno temu wjeżdżając do Lubiatowa od strony Sowiej Góry natknąłem się pod kościołem na tablicę informacyjną z historią Lubiatowa i spisem miejscowych ciekawostek. Jedną z nich miał być grób muszkietera na miejscowym cmentarzu poewangelickim ilustrowany zdjęciem przypadkowego nagrobka. Liczyłem w najgorszym wypadku na jakąś legendę o XVIII lub XIX-wiecznym muszkieterze, rzeczywistość okazała się znacznie prostsza. Przejeżdżając obok nekropolii zajrzałem na jej częściowo oczyszczony fragment, o muszkieterze nawet nie myślałem kładąc to na karb jakiejś pomyłki autora tekstu, chciałem tylko zobaczyć czy na którymś z kamieni nie zachowały się jakieś inskrypcje. Opuszczając cmentarz zgarnąłem liście z leżącego kamienia i znalazł się muszkieter, o dziwo, XX-wieczny. Inskrypcja na kamieniu w wolnym tłumaczeniu brzmi „Tutaj spoczywa w Bogu mój drogi syn, nasz dobry brat, muszkieter Friedrich Bengsch urodzony 14 maja 1893, zmarł 24 kwietnia 1918 pod Berlinem w pociągu szpitalnym podczas powrotu do ojczyzny po wymianie jeńców angielskich.” Nawiasem mówiąc muszkieter podobnie jak grenadier w armii kajzera był odpowiednikiem stopnia szeregowego w niektórych oddziałach piechoty liniowej. Podobny nagrobek żołnierza kajzerowskiego zmarłego w szpitalu widziałem na cmentarzu komunalnym w Bledzewie.
Stary cmentarz ewangelicki w Lubiatowie.
Pierwszowojenny nagrobek muszkietera Friedricha Bengscha.
Pierwszowojenny nagrobek muszkietera Friedricha Bengscha.
Kaskada na Lubiatce, pozostałość po młynie.
Moje zainteresowanie Chełstem pojawiło się przy okazji poszukiwania ciekawostek związanych z dawna granicą wersalską. Po pierwszej wojnie światowej wioska została podzielona na dwie części. Początkowo granica miała przebiegać około sto metrów na zachód od rzeczki Miałej, powodowało by to jednak kłopoty w jej strzeżeniu, wobec tego za obopólną zgodą osiągnięto porozumienie i została ona przesunięta do Miałej. Przecięcie granicą państwową jednolitego do tej pory Chełstu spowodowało w życiu dotychczasowych mieszkańców wiele komplikacji, chociażby z gruntami które gospodarze posiadali po obu stronach granicy czy przepędzaniem i kontrolą weterynaryjną zwierząt. Podział ten ma również bardziej długofalowe skutki ciągnące się do dnia dzisiejszego. Do lat pięćdziesiątych obie części wsi należały do różnych powiatów. Dziś wioska administracyjnie stanowi jedną całość, ale ma dwa kościoły. Mieszkańcy prawego brzegu należą do parafii w Drawsku i są poddanymi arcybiskupa poznańskiego,natomiast lewobrzeżni do parafii w Niegosławiu i odpowiednio są w jurysdykcji biskupa zielonogórsko-gorzowskiego. Administracja kościelna zachowuje więc po dziś dzień status quo wyznaczony traktatem wersalskim, z granicą na rzeczce Miale.
Chełst, kościół po stronie zielonogórsko-gorzowskiej.
Kilkaset metrów dalej, po drugiej stronie Miały kościół należący do archidiecezji poznańskiej
Krzyż i Drawiny przeskoczyłem bez zatrzymywania się. W drodze powrotnej chciałem zajechać do rezerwatu Łubówko z jeziorem o tej samej nazwie i pod wieżę pożarową w okolicy Radowa – dzielnicy Drezdenka. Jezioro jest pięknie położone w głębokiej kotlinie, z wodą o niezwykłej turkusowej barwie którą podobno zawdzięcza pokładom kredy jeziornej. A wieżę jak to miało już kiedyś miejsce znów przestrzeliłem i nie chciało mi się już zawracać.
Na Noteci w Drawsku.
Jezioro Łubówko.
Obieg materii.
W Drezdenku zatrzymałem się jedynie dla kilku zdjęć przy dawnym ratuszu, kościele i przy monumentalnej ruinie grobowca rodziny Ernsta Stoltza – przedwojennego drezdeneckiego przedsiębiorcy.
Grobowiec rodziny Ernsta Stoltza na cmentarzu w Drezdenku.
Drezdenko wyczerpało moje możliwości czasowe ponieważ wypadałoby wrócić do domu przed zmrokiem. W drodze do domu zdążyłem się nawet tuż przed zamknięciem załapać na lody w Goszczanowie..
Rower:Kross
Dane wycieczki:
134.55 km (48.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Sieraków, Chrzypsko i Orzeszkowo
Niedziela, 30 maja 2021 | dodano: 30.05.2021Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska
Niedzielny wypad do sąsiadów zza wielkopolskiej między nie prowadził jakimiś nowymi szlakami, był raczej odświeżeniem dawno zjeżdżonych szlaków poza jednym niewielkim odstępstwem które polegało na opuszczeniu doliny Oszczenicy nieznaną mi drogą do Gnuszyna. Liczyłem że istnieją tam jakieś drogi które wyprowadzą mnie z powrotem w znane mi okolice. Dzięki przejazdowi przez Gnuszyn natknąłem się na cmentarzyk rodowy dawnych właścicieli Białokosza von Massenbachów.
Pierwszy etap do Sierakowa potraktowałem wyłącznie jako jazdę do celu wycieczki. Pozwoliłem sobie tylko na niewielkie odstępstwo od trasy na sprawdzenie w jakim stanie zachował się stary cmentarz ewangelicki w Mierzynie. Cmentarzyk ten odkryłem kiedyś podczas jednej z wycieczek zaciekawiony kępą starych drzew w pobliżu dawnej szkoły. Stan zachowania nie odbiega od innych podobnych, czyli busz, resztki nagrobków i metalowych płotków otaczających mogiły. Następny przystanek będzie dopiero w Sierakowie.
Na Warcie W Skwierzynie.
Nieczynny cmentarz ewangelicki w Mierzynie.
Już z prawego brzegu Warty widać że przestał w Sierakowie straszyć szkielet XVIII wiecznego kościoła ewangelickiego. Kościół służył miejscowej wspólnocie ewangelickiej do roku 1945. W drugiej połowie ubiegłego wieku pozostawał niewykorzystany, przez pewien czas pełnił funkcje magazynu GS-u. Ostatecznie stał się własnością miasta. Opuszczony budynek zaczął się chylić ku nieuchronnemu upadkowi. Podczas ostatniego mojego pobytu w Sierakowie resztki szachulcowej budowli przed ostatecznym zwaleniem chroniły drewniane wsporniki. Obecnie trwa odbudowa obiektu w którym władze miasta zamierzają urządzić Muzeum Rybactwa Śródlądowego.
Przed opuszczeniem Sierakowa zajechałem jedynie pod zamek Opalińskich. Z pierwotnego zamku do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku zachowały się tylko przyziemia południowego skrzydła. Obecna budowla powstała przez nadbudowanie ocalałych piwnic i nakrycie ich stromym dachem. Od strony rzeki zaznaczono zarys murów skrzydła północnego. Przez dawny dziedziniec obecnie przebiega droga obok której zachowała się studnia zamkowa zabezpieczona kratą. Piwnice pod dziedzińcem prawdopodobnie zostały zasypane.
Odbudowa dawnego kościoła ewangelickiego w Sierakowie.
Odbudowane skrzydło zamku Górków w Sierakowie.
Kościół parafialny w Sierakowie.
Kościół parafialny w Sierakowie.
Punktem od którego miałem zawracać było Chrzypsko Wielkie i Małe z opuszczonym mostem kolejowym. Wiadukt wznosi się na 15 metrów nad dno doliny rzeczki Oszczenicy. Zbudowany jako ceglany most sklepiony na początku XX wieku na linii kolejowej łączącej Szamotuły z Międzychodem. Podczas kampanii wrześniowej został wysadzony przez polskich saperów, a w 1941 odbudowany przez Niemców z użyciem stalowej kratownicy w miejsce zniszczonych przęseł. W takiej postaci przetrwał do dnia dzisiejszego. Wchodzenie na konstrukcję jest możliwe jednak zmurszałe drewniane elementy nie zapewniają bezpieczeństwa dla śmiałków.
Dawna stacja kolejowa w Ryżynie.
Dworek w Chrzypsku Wielkim.
Średniowieczny kościół w Chrzypsku.
Średniowieczny kościół w Chrzypsku.
Opuszczony wiadukt kolejowy w Chrzypsku Małym.
Pniewy nie były brane pod uwagę, skoro jednak zrezygnowałem z przejazdu polną drogą na rzecz stromo wznoszącej się szosy do Gnuszyna Pniewy wynikły same z siebie. Ostatecznie wizyta w Pniewach skończyła się na jednym skrzyżowaniu. Jazda przez Gnuszyn pozwoliła zwiedzić cmentarzyk rodowy von Massenbachów w Białokoszycach. Założycielem linii z Białokoszyc był Chrystian von Massenbach który osiedlił się tu pod koniec XVIII w. Postać barwna i nieco kontrowersyjna, pruski pułkownik, uczestnik wojen napoleońskich. Zajmował się opracowywaniem planów reorganizacji zaniedbanego sztabu generalnego armii pruskiej i część jego pomysłów została później wcielona w życie. Jednak jako oficer sztabu korpusu armii pruskiej dowodzonego przez księcia Hohenlohe nie popisał się zbytnio swoją kompetencją. Ponieważ uzyskał na księcia znaczny wpływ był częściowo odpowiedzialny za klęskę pod Jeną oraz kapitulację pod Prenzlau, wydarzenia te spowodowały katastrofę i klęskę Prus w wojnie 1806-07 r. Po klęsce Napoleona został aresztowany i skazany na 12 lat więzienia. Ułaskawiony na rok przed swoją śmiercią w 1826 r. Był budowniczym pałacu i pomysłodawcą utworzenia rodowego cmentarzyka na którym zresztą spoczął jako pierwszy pogrzebany. Na pewno nie był pruskim szowinistą skoro przyjaźnił się z nim polski patriota Jan Kassyusz o którym jeszcze wspomnę.
W pobliskich Białokoszycach mijam miejsce kultu religijnego stworzone staraniami przedsiębiorcy pana Kawy pracującego w branży spożywczej.
Cmentarzyk von Massenbachów.
Pałacyk w Białokoszu.
Obiekt sakralny w Białokoszycach.
Przedostatni dłuższy
postój zrobiłem w Orzeszkowie. Odległe o kilometr od Kwilcza
Orzeszkowo od XVII w. Było dużym ośrodkiem kalwinizmu. Dziś po
polskich kalwinach zostały tylko będąca obecnie w rękach
prywatnych opuszczona XIX wieczna kaplica i cmentarz. Kaplica wygląda
jeszcze dosyć krzepko i nie wygląda na to że chyli się ku
upadkowi jednak od kilku lat nie widać żeby właściciel miał w
stosunku do niej jakieś plany.
Cmentarz kalwiński założony na początku XIX wieku kryje doczesne szczątki wielu wybitnych postaci; jak np. Jana Wilhelma Kassyusza którego przodkowie byli uchodźcami religijnymi z Czech. Jan był pastorem, nauczycielem i polskim patriotycznym działaczem społecznym. Widać płytę nagrobną księdza Karola Diehl który przybył do Wielkopolski z Królestwa Kongresowego aby organizować pomoc dla uczestników Powstania Listopadowego. Znajdują się tutaj nagrobki zasłużonych rodów Bronikowskich, Kurnatowskich wśród których leży generał wojsk Królestwa Kongresowego Zygmunt Kurnatowski, uczestnik powstania wielkopolskiego 1806 r. , w armii Księstwa Warszawskiego walczył do końca wojen napoleońskich. Po powrocie do kraju został dowódcą brygady w armii Królestwa Polskiego, a od 1828 adiutantem cara Mikołaja I. Był przeciwnikiem powstania listopadowego ale złożył przysięgę wierności narodowi i podał się do dymisji. Po klęsce powstania został działaczem Towarzystwa Rolniczego w Warszawie. Najbardziej rzuca się w oczy obelisk Kassyusza ufundowany przez mieszkańców Wielkiego Księstwa Poznańskiego za staraniem Karola Libelta.
Dawna świątynia kalwińska w Orzeszkowie.
Obelisk na grobie Jana Kassyusza pastora kalwińskiego, nauczyciela i działacza społecznego.
Płyta nagrobna księdza Karola Diehla.
Nagrobek gen. Zygmunta Kurnatowskiego i jego ojca.
Nagrobek gen. Zygmunta Kurnatowskiego i jego ojca.
Grobowiec Bronikowskich.
Nagrobki z cmentarza w Orzeszkowie.
Kościół w Kamionnej z ciekawą dzwonnicą.
Ozdobny szczyt kościoła w Kamionnej.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
138.83 km (8.00 km teren), czas: 07:58 h, avg:17.43 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W okolice Krzyża
Sobota, 3 października 2020 | dodano: 03.10.2020Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Wielkopolska
Koleżeńska dwuosobowa wycieczka w okolice Krzyża. Mieliśmy zamiar odszukać stopień wodny na Noteci w Drawskim Młynie, przemknąć przez most w Drawinach aby dotrzeć do Lubiewa i jeżeli starczy czasu do rezerwatu nad jeziorem Łubówko.
Na przełomie XIX i XX wieku przeprowadzono regulację Noteci. Na odcinku od Nakła do Krzyża płynącą dotychczas zakosami rzekę wyprostowano wykonując ok 100 przekopów. Ułatwiony odpływ wody spowodował obniżenie jej poziomu i utrudnienia w żegludze, w związku z tym pojawiła się konieczność budowy stopni piętrzących. Powstało wówczas 14 stopni wodnych z śluzami. Przedostatnim z nich jest zbudowany w 1898 r stopień piętrzący w Drawskim Młynie. W skład stopnia wchodzi jaz, przepławka dla ryb i leżące po przeciwnej stronie rzeki a więc dziś niedostępne dla nas: śluza komorowa i budynki: mieszkalny, gospodarczy i administracyjny.
Jaz w Drawskim Młynie
Lubiewo kusi oryginalnym wystrojem kościoła ale aby tam dotrzeć trzeba przeprawić się przez Noteć do Krzyża, w Łokaczu Wielkim przedostać się na drugi brzeg Drawy i pokonać kilka kilometrów leśnej utwardzonej drogi.
Przeprawa w Łokaczu jest mostem Bailey’a znanym entuzjastom militariów z okresu II wojny światowej. Były to składane przenośne mosty metalowe nadające się do szybkiego stawiania na trasie nacierających wojsk. Całość składała się z stalowych kratownic łączonych za pomocą śrub i sworzni montowanych w rekordowym tempie. Po złożeniu odpowiedniego odcinka wystarczyło przepchnąć go na rolkach nad przeszkodą i zamocować. Pierwszy most Bailey'a rozstawiono w warunkach bojowych w 1942 nad rzeką Medjerda w Tunezji. O użyteczności tych konstrukcji może świadczyć fakt że tylko w trakcie walk w Włoszech powstało około 2,8 tys. takich przepraw. Brytyjczycy do końca wojny wyprodukowali taką ilość paneli która wystarczyłaby na zbudowanie ponad 320 km ciągłego mostu.
Po II wojnie światowej Polska potrzebowała wszelkiej pomocy w odbudowie, palącym problemem była szybka odbudowa sieci komunikacyjnej i mostów niszczonych praktycznie przez wszystkie armie podczas odwrotów. Problem występujący w całej Europie został zauważony przez organizację powołaną do odbudowy po zniszczeniach wojennych UNRRA, a rozwiązaniem okazały się pochodzące z demobilu mosty Bailey'a dostarczane do różnych miejsc na świecie, w tym również do Polski.
Ten w Łokaczu o nośności 10 ton pozwala znakomicie skracać drogę z Krzyża do leżących na przeciwległym brzegu Drawin. Droga jest co prawda brukowana ale pozwala zaoszczędzić wg. mojej oceny ok. 10 km.
Most Bailey’a na Drawie w Łokaczu Wielkim.
Niedawno odnowione wysiłkiem mieszkańców oraz leśników i myśliwych wnętrze kościoła w Lubiewie ma niepowtarzalny klimat. Niestety zwiedzenie wnętrza jest możliwe jedynie w niedziele po mszy św. Dziś przez okna dało się jedynie dostrzec żyrandol wykonany z poroży jeleni.
Rezerwat nad jeziorem Łubówko odpuściliśmy i jak się okazało decyzja ta była strzałem w dziesiątkę, ponieważ do granic Skwierzyny dotarliśmy razem z zapadającym się za horyzont słońcem. Temat może jeszcze zostanie podjęty w późniejszym terminie.
W Drezdenku.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
147.35 km (34.00 km teren), czas: 08:25 h, avg:17.51 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W dolinę Kamionki
Sobota, 14 marca 2020 | dodano: 15.03.2020Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska
Dolina Kamionki interesuje mnie niezmiennie od dawna ale moje wyprawy w tamte okolice kończyły się jedynie na kilkakrotnym pobycie w Kamionnej i Mnichach oraz sąsiednich Mniszkach. Dziś również osiągnąłem niewiele więcej ale poznałem teren na tyle że przy ewentualnej wycieczce do Łowynia mogę się pokusić o wypad w okolice Papierni bez obawy kluczenia po nieznanych drogach.
Przed wyjazdem chciałem nadrobić zaniedbania zaopatrzeniowe, albowiem modlitwa „Dobry Boże daj ludziom rozum, bo papier toaletowy, ryż i makaron już mają” w moim przypadku nie do końca odpowiada prawdzie. Co do rozumu to nie będę sędzią w własnej sprawie, a reszta teoretycznie miała być w miejscowych marketach. Niestety dziś były tylko puste półki, ale premier obiecał że ryżu i makaronu w poniedziałek nie zabraknie więc uspokojony wypuściłem się do Międzychodu szlakiem przez Wiejce.
Jedyny ślad po Nadziejewkach. Wioska istniała na skraju Puszczy Noteckiej w okolicy Krobielewka.
Nie zabrałem z domu żadnych map i polegałem tylko na pamięci. Wydawało mi się że z Międzychodu do Mnich przez Ławicę , Chalin i Prusim to tylko rzut beretem, kiedy jednak na trasie do Sierakowa minąłem dawną stację w Starym Zatomiu dopadły mnie wątpliwości czy aby nie minąłem już gdzieś po drodze właściwej drogi. Nie, nie minąłem, jeszcze trochę i jest droga do Ławicy. Kiedyś już tędy jechałem ale to było tak dawno że uleciało mi z pamięci. Właśnie w samej Ławicy przypomniałem sobie że dawno temu w Chalinie ciekawiło mnie dokąd zaprowadzi droga wysadzona szpalerem jabłoni. Droga ta wyprowadziła mnie wtedy pod bramę folwarku w Ławicy, a dziś jadę w odwrotnym kierunku.
Mostek nad strugą Wartelnik na nieczynnej linii kolejowej do Sierakowa.
Dylemat dokąd dalej?
Dylemat dokąd dalej?
W samym Chalinie byłem już kilkakrotnie, dziś zajeżdżam tylko aby zobaczyć co się zmieniło od ostatniej wizyty.
Dwór w Chalinie do drugiej połowy XIX wieku był siedzibą rodu Kurnatowskich. Wilhelm Kurnatowski z Chalina był pierwszym landratem utworzonego w 1818 r powiatu międzychodzkiego, a jego brat Zygmunt generałem wojsk Królestwa Kongresowego. Syn Wilhelma, Apolinary Stefan również obrał karierę wojskową w armii Królestwa Polskiego. Po upadku powstania listopadowego powrócił do swojego majątku. Jesienią 1845 r został wciągnięty do konspiracji przygotowującej powstanie trójzaborowe. Jako fachowcowi powierzono mu organizację oddziału kawalerii wobec czego zorganizował „klub dżokejski” którego członkowie pod pozorem polowań odbywali konne ćwiczenia wojskowe. Jego własny szwagier Henryk Poniński w przekonaniu że uchroni w ten sposób kraj od kolejnej tragedii wiosną 1846 roku ujawnił policji pruskiej plany powstania z listą przywódców. Aresztowany został również Apolinary. Obciążany w śledztwie wyparł się wszystkiego twierdząc że jego podróże i udziały w polowaniach były tylko szlachecką zabawą. W końcu po kilkunastu miesiącach pobytu w więzieniach w Słońsku i berlińskim Moabicie został uwolniony. Sam Poniński w konsekwencji donosu był później bojkotowany w życiu towarzyskim Polaków jako zdrajca. Apolinary jako dowódca oddziału kawalerii wziął udział w powstaniu 1848 r. Po upadku powstania powrócił do Chalina. Zmarł w roku 1868, po jego śmierci jedyna jego córka Adela sprzedała Chalin w ręce niemieckie. Szczątki Apolinarego i jego stryja Zygmunta spoczywają na zabytkowym cmentarzu kalwińskim w Orzeszkowie.
Znacznie wcześniej bowiem na początku XVII w. miały miejsce wydarzenia związane z osobą Barbary Berezianki o której wspominałem podczas poprzedniej wizyty w Chalinie. Śladem po nich jest duch Barbary który podobno błąka się czasem po dworskich pokojach i parkowych alejkach.
Wracając do współczesności, w dworze i zbudowanej obok współczesnej oficynie ma swoją siedzibę Ośrodek Edukacji Przyrodniczej. W przylegającym do nich parku rosną jedyne w Polsce dwa „dęby Robin Hooda” uzyskane drogą rozmnażania wegetatywnego z dębu rosnącego w lesie Sherwood a który według legendy był schronieniem Robin Hooda i jego towarzyszy. Dęby posiadają stosowne certyfikaty. Na koniec należy wspomnieć o nowoczesnym obserwatorium astronomicznym zbudowanym na polanie leżącej na skraju dworskiego parku. Miejsce wybrano dlatego że władze gminy Sieraków zadeklarowały utworzenie w tym miejscu Ostoi Ciemnego Nieba przez redukcję zanieczyszczania sztucznym światłem i stworzenie prawnych przeszkód przed niekontrolowanym instalowaniem nowych źródeł światła.
Dworek w Chalinie.
Obserwatorium astronomiczne w Chalinie. Góry ziemi za obserwatorium mają chyba związek z kolejną inwestycją. W Chalinie budowany jest staw z obserwatorium życia wodnego.
Przydrożny krzyż i pomnikowe lipy.
Przydrożny krzyż i pomnikowe lipy.
Teraz należałoby udać się do głównego celu wycieczki, doliny rzeczki Kamionki. Kamionka na odcinku od Kamionnej do leżących kilka kilometrów wyżej Lewic płynie w głębokiej rynnie glacjalnej wyżłobionej przez spływające pod lodem wody topniejącego lodowca. Wysokie brzegi doliny porastają lasy będące częścią Pszczewskiego Parku Krajobrazowego. Zanim jednak dotrę nad Kamionkę przejeżdżam przez Prusim. Na granicy pól Prusima i Popowa mijam olbrzymi głaz upamiętniający bitwę stoczoną 250 lat temu przez konfederatów barskich z rosyjskim korpusem ekspedycyjnym Drewicza. Również już wcześniej o tym wspominałem .
Na polu bitwy konfederatów barskich z kozakami Drewicza.
Przechodniu powiedz Polsce.
Prusim, Olandia.
Przechodniu powiedz Polsce.
Prusim, Olandia.
Nad Kamionkę docieram w Mnichach, przeprawiam się na drugi brzeg i zapuszczam w lasy ciągnące się w kierunku Lewic. Tutaj kolejny raz daje o sobie znać brak mapy, muszę się trzymać szerokiej leśnej drogi prowadzącej na południe, mogę sobie pozwolić jedynie na zboczenie do leśniczówki Papiernia. I nie chodzi tutaj o możliwość zabłądzenia, a raczej o brak wiedzy czego można się spodziewać na końcu dróg odchodzących od tego traktu. Na szosę prowadzącą do Miedzichowa dotarłem nieco dalej od Łowynia niż planowałem. Wyjechałem stamtąd z postanowieniem powrotu wiosną, teren już znam.
XVIII wieczny dworek w Mnichach.
Zwierciadło w Mnichach.
W okolicy Papierni.
Dawna stacja Łowyń.
Dawna stacja Łowyń.
Ponieważ w międzyczasie zrobiło się już późno nie pozostało nic innego jak przyłożyć się do jazdy w kierunku domu. Wracam przez Łowyń, Świechocin, Pszczew, Szarcz, Lubikowo i Rokitno. W domu znalazłem się tuż po zmroku.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
128.82 km (25.00 km teren), czas: 08:32 h, avg:15.10 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Bobrowni nad jeziorem Kubek
Sobota, 7 marca 2020 | dodano: 08.03.2020Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska
O Bobrowni nad jeziorem Kubek słyszałem już dawno ale do tej pory temat ten jakoś zawsze uchodził mojej uwadze. Niedawno grupka znajomych z Międzychodu i Wronek zrobiła sobie wycieczkę nad jezioro i ich zdjęcia znad cieku nad którym w latach trzydziestych znajdowała się hodowla bobrów przywołały zapomniany temat z nową mocą.
Kilka słów o samym jeziorze, otóż jezioro Kubek którego nazwa podobno pochodzi od imienia Jakub leży na terenie Puszczy Noteckiej kilka kilometrów na północ od Sierakowa na prawym brzegu Warty. Położone między wysokimi wydmami podłużne, płytkie jezioro powstało w zagłębieniu utworzonym przez arktyczne wiatry wywiewające piasek z polodowcowej piaszczystej pustyni jaką 10 tys. lat temu stanowiły obszary zajmowane obecnie przez Puszczę Notecką. Powstała w ten sposób niecka uległa później zalaniu wodą. Jezioro zasilane jest wodą z źródlisk znajdujących się u podnóża wydm znajdujących się na północ od akwenu. Napływającej w ten sposób wody starczało do napędzania turbiny poruszającej maszyny młyna i tartaku w Jeziornie. Właśnie w Jeziornie znajduje się tama która sztucznie utrzymuje poziom wody na obecnym poziomie. Szukając informacji o jeziorze natknąłem się na wzmiankę że w roku 1922 tama ta uległa uszkodzeniu i wody jeziora spłynęły do niżej położonego jeziora Niedziółka. Wydajność wspomnianych źródeł podobno jest na tyle duża że po odbudowie tamy napełniły one nieckę o pojemności kilku mln m³ w ciągu kilku dni.
Jeśli chodzi o bobry znad jeziora Kubek historia w skrócie wygląda następująco . W latach 20-tych ubiegłego wieku bobry należały do gatunku wymierającego, szacowano że w niedostępnych bagnach naszych północno-wschodnich kresów żyje na wolności kilkanaście kolonii liczących w sumie ok. 100 osobników. Oprócz wprowadzenia prawnej ochrony gatunku próbowano zakładać sztuczne hodowle, jedną z nich była Bobrownia nad jeziorem Kubek. Inicjatorem przedsięwzięcia był znany w Wielkopolsce leśnik, myśliwy, społecznik i pisarz Władysław Janta-Połczyński. Jak sam później opisywał, powstanie Bobrówka spowodował przypadek. Ktoś obiecał mu ofiarować dwa bobry z Norwegii on zaś zanim do niego dotarły przekazał je ministerstwu rolnictwa. Janta-Połczyński został zobowiązany przez ówczesnego ministra rolnictwa do wyszukania w lasach wielkopolskich odpowiedniego miejsca na ich osiedlenie, wybór padł na jezioro Kubek. Miejsce zostało przygotowane z początkiem roku 1928. Tymczasem okazało się że obiecane bobry z Norwegii nie dotarły, a sprowadzenie ich z Polesia nie powiodło się. Wobec tego Janta-Połczyński zwrócił się do ministerstwa rolnictwa z prośbą o sfinansowanie zakupu gryzoni w Kanadzie. Dwie pary kanadyjskich bobrów dotarły do Bobrowni w listopadzie 1928 r.. dwa lata później dokupiono jeszcze dwie pary w Norwegii. Zwierzęta były bezpieczne od kłusowników i drapieżników bowiem teren był ogrodzony i pilnowany przez specjalną straż. Bobry zaczęły się rozmnażać i w roku 1934 hodowla liczyła już 19 osobników. W tymże roku 1934 z nieznanych przyczyn hodowla została zlikwidowana. Dziś na miejscu Bobrowni można odnaleźć jedynie bagnistą dolinkę z sączącą się z ogromnych wydm krystalicznie czystą wodą, zarośnięty fundament chaty i resztki tamy. W 2007 r. ustanowiono tu „Obszar Natura 2000 Jezioro Kubek”.
Wycinek z przedwojennej mapy WIG z Bobrownią nad jeziorem Kubek.
Właśnie ta Bobrownia intrygowała mnie na tyle że zdecydowałem się na wycieczkę nad jezioro i jego okrążenie. Trasa północnym brzegiem Warty do Sierakowa przejechana przeze mnie tyle razy że nie warto się nad nią więcej rozwodzić. W Sierakowie kieruję się na Wieleń. Droga wojewódzka 133 na wylocie z Sierakowa przechodzi w gruntową i tak ma być przez najbliższe osiem kilometrów. Dziś mnie to nie interesuje bowiem wkrótce ją opuszczę kierując się do osady Jeziorno. Jeziorno to niewysoka tama, kilka domów, stawy i jakieś obiekty związane chyba z hodowlą ryb. Wobec tego że jezioro jest płytkie i w najgłębszym miejscu nie przekracza 4 metrów bez tej tamy pozostałoby jedynie niewielkie bajorko. Tu rozpoczynam okrążanie jeziora. Nieco dalej nad jego zachodnim brzegiem leży leśniczówka Jeleniec. Z przeglądanej przed wyjazdem ściągniętej z internetu starej mapy WIG-u pamiętam że tuż za zabudowaniami zaczyna się ścieżka którą można dotrzeć na prowizoryczny mostek nad bagnistym strumykiem wypływających spod wydm. Tu popełniam omyłkę wybierając oznakowany szlak pieszy który wyprowadził mnie na drogę pożarową poprowadzoną na stromym stoku wydmy. Stok poniżej ma nachylenie, szacując na oko, ok 60°, piasek ma tu zapewne sporą domieszkę gliny skoro się nie osypuje. Właśnie w tym miejscu spod wydm sączy się woda i spływa w kierunku jeziora. Okrążam bagnistą dolinkę i docieram do wspomnianego wcześniej mostka. W tym momencie dziękuję opatrzności że zbłądziłem, mostek leży w wodzie i przejście suchą nogą na drugi brzeg jest mocno wątpliwe.
Osada Jeziorno.
Jezioro Kubek.
W dole u podnóża wydmy źródliska jeziora.
Ząb czasu zniszczył prowizoryczny mostek nad ciekiem płynącym do jeziora.
Jezioro Kubek.
W dole u podnóża wydmy źródliska jeziora.
Ząb czasu zniszczył prowizoryczny mostek nad ciekiem płynącym do jeziora.
Skoro odnalazłem mostek to Bobrownia powinna leżeć nad którymś z kolejnych źródlisk. Następną wydmę z strumykiem wypływającym spod jej stóp zlekceważyłem i dopiero w domu porównując wspomnianą wcześniej mapę ściągniętą z zasobów WIG z śladem Endomondo widzę że popełniłem błąd nie przyglądając się bacznie temu strumykowi bo właśnie nad nim powinny być ukryte ślady po hodowli bobrów. Przed wydostaniem się na szosę mijam jeszcze jedne ale już zdecydowanie mniej dzikie źródliska.
Dojeżdżając w drodze powrotnej do Sierakowa pomyślałem że nakładając niewiele drogi mogę zobaczyć jedną z atrakcji gminy czyli Górę Głazów w Grobi, zatem w mieście wybieram kierunek na Kwilcz.
Tuż za Sierakowem mijam cmentarzyk żołnierzy napoleońskich poległych w walkach z kozakami w roku 1813. W lutym 1813 w Sierakowie walczył 17 Pułk Ułanów Litewskich, niewykluczone że mogiła kryje szczątki poległych żołnierzy tego pułku.
A za Wartą Sieraków.
Mogiła żołnierzy napoleońskich w Sierakowie.
Mogiła żołnierzy napoleońskich w Sierakowie.
Góra Głazów to niewielki morenowy pagórek na którego stokach i szczycie zgromadzono wyorywane na pobliskich polach głazy. Na szczycie leży potężny głaz granitowy o obwodzie 9 m przywieziony z pól w Kubowie koło Kwilcza. Gruboziarniste czerwone granity tego typu są nazywane granitem rapakiwi i występują w Finlandii, Egzotycznie brzmiąca nazwa wywodzi się z języka fińskiego i dosłownie oznacza „zgniły kamień”, nazywany tak z powodu jego kruchości i podatności na wietrzenie. Teren wokół głazu stanowi punkt widokowy z rozległą panoramą, natomiast na dole przy szosie urządzono niewielki parking.
Olbrzymi głaz umieszczony na szczycie Góry Głazów.
Od tej chwili do zmroku zostało mi tylko dwie godziny i nieco ponad 40 km jazdy do domu. Na domiar złego zaczęło siąpić i dmuchać w twarz. Było ciężko, dobrze że chociaż od czasu do czasu były przerwy w opadach, a i wiatr chwilami dawał nieco odetchnąć.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
133.59 km (27.00 km teren), czas: 10:00 h, avg:13.36 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Diabelskie mostki i kamienie oraz lutomskie castrum doloris
Sobota, 15 lutego 2020 | dodano: 15.02.2020Kategoria ponad 100 km, Wielkopolska
Kiedyś natknąłem się na wzmiankę o „diabelskim moście” leżącym gdzieś na terenie gminy Kwilcz. Przymiotnik diabelski na tyle mnie zaintrygował że szukałem o nim dalszych informacji i zacząłem się przymierzać do wycieczki w okolice Lubasza a przy okazji do odszukania, również „diabelskiego” , kamienia w Lutomiu.
Na temat diabelskiego mostka informacje są bardzo skromne. Nic więcej poza tym że leży gdzieś w lasach za leśniczówką w Lubaszu nad głębokim rowem dochodzącym do jez. Białokoskiego i miejscowa tradycja ludowa każe go omijać w nocy (zwłaszcza o północy), gdyż przejazd przez niego o tej porze wróży nieszczęście.
Przejazd do Lubasza robię jednym skokiem drogą krajową 24. Jazda nieco ryzykowna ale dziś nikt nie chciał mnie zahaczyć lusterkiem ani zepchnąć do rowu i poza ucieczką przed nadjeżdżającym z naprzeciwka dżygitem obyło się bez przygód. Za Lubaszem zagłębiam się w lasy w pobliżu wioski Augustowo. Później analizując zapis GPS widzę że łatwiej i prościej byłoby skierować się wprost do leśniczówki Lubasz, ale ja z braku innych informacji kierowałem się wskazaniami mapy papierowej. Mostek, a właściwie przepust nad głębokim wąwozem z płynącym na dnie strumykiem leży ok. 200 m. za skrzyżowaniem z drogą prowadzącą do leśniczówki.
W hołdzie Powstańcom Wielkopolskim, Lubosz .
Diabelski Most.
Diabelski Most.
Ciekawość mostka zaspokoiłem, a teraz należałoby wydostać się z lasu. Wprawdzie mostek leży na niebieskim szlaku rowerowym ale w tym przypadku zaoszczędzono na farbie, znaki rozmieszczono zbyt rzadko i łatwo je ominąć. Ostatecznie na szosę prowadzącą do Lutomia wydostałem się w Niemierzewie.
Po drodze mijam Mościejewo z dworkiem Chłapowskich i zabytkowym kościółkiem, osadę Lutomek i wjeżdżam do leżącego nad długim jeziorem Lutomia. Jezioro i jego otoczenie jeszcze kiedyś odwiedzę, dziś jednak zaglądam do kościoła którego wnętrze można obejrzeć przez zamkniętą kratę. Interesuje mnie jedyne zachowane w Polsce castrum doloris castrum doloris .
Mościejewo, pałac Chłapowskich.
Jeszcze raz pałac Chłapowskich.
Kościół w Mościejewie.
Lutomek, kapliczka i lipy.
Panorama Lutomia.
Kościół w Lutomiu.
Prawdopodobnie jedyne zachowane w Polsce castrum doloris znajduje się w lutomskim kościele.
Jeszcze raz pałac Chłapowskich.
Kościół w Mościejewie.
Lutomek, kapliczka i lipy.
Panorama Lutomia.
Kościół w Lutomiu.
Prawdopodobnie jedyne zachowane w Polsce castrum doloris znajduje się w lutomskim kościele.
Do wyczerpania programu pozostaje jeszcze odszukać diabelski kamień. Leży gdzieś nad czarnym szlakiem pieszym. Na szlak natrafiam przy drodze prowadzącej do Ryżyna. Droga gruntowa prowadzi do leżącego ok. kilometr za wsią lasku. W obniżeniu terenu leży głaz. Z legendami na jego temat posłużę się cytatem zaczerpniętym z opisu pieszych szlaków wokół Sierakowa.
"...Z Diabelskim Kamieniem związane są liczne legendy. Jedna z nich mówi, że gdy biedny chłop zwrócił się do diabła o pomoc finansową, diabeł się zgodził, ale w zamian zażądał duszy chłopa. Ten się zgodził i od tego czasu żył w dostatku. Gdy pod koniec życia chłopa ponownie zjawił się diabeł, chłop powiedział, że odda duszę, ale w zamian diabeł ma zbudować nocą most na jeziorze Lutomskim. Diabeł pracował całą noc i był bliski ukończenia zadania. Jednak w chwili, gdy niósł ostatni kamień, sprytny chłop obudził koguta, którego pianie obwieściło nadejście dnia. Diabeł miał upuścić kamień w miejscu, gdzie usłyszał pianie koguta, a chłop w ten sposób ocalił duszę...
Inna legenda mówi, że pod kamieniem ukryte są tajemne drzwi do piekieł. Niegdyś dwóch śmiałków podkopało kamień i ujrzeli te drzwi. Weszli do środka, ale wtedy kamień niespodziewanie zamknął się nad nimi. Zaś aby nikt inny nie schodził już tamtędy, diabeł podobno co rok dociska kamień, przez co ten coraz bardziej zapada się w ziemi...”
Diabelski Kamień z Lutomia.
Do szosy ponownie dotarłem gdzieś w połowie drogi między Ryżynem a Lesionkami. Na zatrzymywanie się w Sierakowie i Międzychodzie zwyczajnie zabrakło czasu. Do Skwierzyny dotarłem tuż przed zmrokiem.
Nieczynny most kolejowy nad Oszczenicą w Lesionkach.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
124.52 km (26.00 km teren), czas: 07:23 h, avg:16.87 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Mężyk. Wieleń
Sobota, 19 października 2019 | dodano: 19.10.2019Kategoria ponad 100 km, Puszcza Notecka, Wielkopolska
Na wycieczkę wybrał się ze mną kolega Januszek. Wycieczka z założenia miała być długa, ciężka i ciekawa. Długa była, ciężka również, dość wspomnieć o przejeździe leśnymi drogami w poprzek Puszczy Noteckiej od Kaplina do Piłki. Część turystyczna zawierała trzy punkty: Park Grzybowy w Piłce; Rów Syzyfa w Mężyku i drewniany kościółek w Herburtowie.
Sprawdzenie trasy na Mapy Google wykazało że optymalną pod względem odległości będzie trasa częściowo przemierzona w ubiegłym tygodniu a więc Radusz a później zupełnie mi nieznane leśne drogi prowadzące do Piłki i dalej drogi poznane podczas wcześniejszych eskapad w tamte okolice. Powrót przez Wieleń, Krzyż i Drezdenko, chodziło o to aby nie wracać tym samym szlakiem i o kościółek w Herburtowie.
W raduskim lesie natknęliśmy się na sosnę o której wspominał w ubiegłym tygodniu kolega z Drezdenka, sosna o tyle jest ciekawa że posiada pień skręcony jak nie przymierzając świński ogon. Spirala ma co prawda tylko jeden zwój ale trudno od natury wymagać aby dalej udziwniała ten egzemplarz drzewa. Potem kilkanaście kilometrów leśnej głuszy po różnej jakości drogach, po drodze mijamy zagubioną w lasach osadę Dębowiec znaną mi z wcześniejszej wycieczki Traktem Drezdeneckim do Sierakowa. Dębowiec oznacza że wkrótce powinna pojawić się osada Nowe Kwiejce i szosa.
Przejeżdżając przez Piłkę nie można ominąć Parku Grzybowego. Powodujemy się potrzebą chwili wytchnienia, a Januszek dodatkowo ciekawością ponieważ nigdy tu nie był.
Teraz przyszła kolej na odwiedzenie Mężyka z Rowem Syzyfa. Imponujący rów o długości 170 metrów, 10 metrów szerokości i 5 metrów głębokości został w całości wykopany siłą mięśni jednego starszego człowieka. Paweł Jechalik bo o nim mowa w chwili rozpoczęcia pracy miał 72 lata. Chcąc odprowadzić nadmiar wody z swoich łąk nad jeziorem Zdręczno i dysponując jedynie łopatami i kolebą przerzucił niemal 4 tys. metrów sześciennych piasku i ziemi kopiąc rów melioracyjny do sąsiedniego jeziora Górnego.
Obydwa te miejsca miałem już przyjemność odwiedzić ale w odwrotnej kolejności.
Z Mężyka leśną drogą docieramy do Wielenia, przeprawiamy się przez Noteć. Januszka fascynują magnackie rezydencje, niestety pałac Sapiechów jest własnością prywatną, bramy na teren pałacowy zamknięte na cztery spusty i podobno jest on monitorowany przez groźne psy. Jedyne co można byłoby zobaczyć z bliska to cmentarzyk i ruiny kaplicy grobowej rodów von Blankensee i von Schulenberg. Można byłoby ale wymagałoby przedzierania się przez krzaki wzdłuż muru cmentarnego, a czas zaczynał pilić.
Herburtowo okazało się leżeć tuż za Wieleniem. Drewniany kościółek w Herburtowie powstał w ostatnim ćwierćwieczu XVIII w. Budowla jest o tyle ciekawa że jej ściany od wewnątrz są konstrukcji zrębowej, a z zewnątrz słupowo-ramowej bez wypełniania. Kościółek pokryty dachem gontowym bez wieży. Panie porządkujące kościół przed jutrzejszym nabożeństwem pozwoliły obejrzeć wnętrze. Tablica na przykościelnej figurze maryjnej upamiętnia ukraiński mord w Łozowej pod Tarnopolem (1944). Tablica została posadowiona w 2014 przez potomków Łozowian.
Po Herburtowie pozostał nam tylko powrót. Przerwy miały miejsce tylko w sytuacjach nadzwyczajnych a i tak ostatnie dwadzieścia kilometrów pokonaliśmy po zmroku.
Pokręcona sosna. Wybryk natury?
Park Grzybów w Piłce.
Obydwie części rowu i wózek Syzyfa z Puszczy Noteckiej.
Wieleń - cmentarz rodowy z kaplicą-mauzoleum rodzin von Blankensee i von Schulenberg.
Zabytkowy XVIII-wieczny drewniany kościółek w Herburtowie.
Kosin - spóźnione dożynki?
Ciężki koń pociągowy.
Park Grzybów w Piłce.
Obydwie części rowu i wózek Syzyfa z Puszczy Noteckiej.
Wieleń - cmentarz rodowy z kaplicą-mauzoleum rodzin von Blankensee i von Schulenberg.
Zabytkowy XVIII-wieczny drewniany kościółek w Herburtowie.
Kosin - spóźnione dożynki?
Ciężki koń pociągowy.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
165.14 km (30.00 km teren), czas: 10:14 h, avg:16.14 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)