- Kategorie:
- gm. Bledzew.61
- gm. Brójce.3
- gm. Deszczno.15
- gm. Miedzyrzecz.62
- gm. Przytoczna.37
- gm. Pszczew.35
- gm. Santok.34
- gm. Skwierzyna.31
- Gorzów.27
- kierunek Kostrzyn.9
- Lubniewice.21
- Łagów.10
- MRU.51
- Nowa Ameryka.1
- okolice Trzciela.18
- ponad 100 km.196
- ponad 200 km.7
- pow. gorzowski.19
- pow. międzychodzki.51
- pow. nowotomyski.4
- pow. słubicki.5
- pow. strzelecko-drezdenecki.32
- pow. sulęciński.67
- pow. świebodziński.28
- Poznań.4
- Puszcza Drawska.8
- Puszcza Gorzowska.8
- Puszcza Notecka.65
- Puszcza Rzepińska.5
- Rodzinne strony.7
- Stare nekropolie i mauzolea.13
- Szamotuły.1
- Wielkopolska.43
- Zachodniopomorskie.10
- Zbąszynek.2
Wpisy archiwalne w kategorii
pow. strzelecko-drezdenecki
Dystans całkowity: | 3913.27 km (w terenie 854.00 km; 21.82%) |
Czas w ruchu: | 174:41 |
Średnia prędkość: | 17.11 km/h |
Liczba aktywności: | 32 |
Średnio na aktywność: | 122.29 km i 7h 16m |
Więcej statystyk |
Do Puszczy Drawskiej
Sobota, 12 maja 2018 | dodano: 12.05.2018Kategoria ponad 200 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Wielkopolska, Puszcza Drawska
Do
Puszczy Drawskiej ściągnęła mnie ciekawość ścieżki
historycznej imienia Hansa Paaschego. O
Zaciszu już czytałem kiedyś u kogoś piszącego na Bikestats
dlatego kiedy wracając w ubiegłym tygodniu z Wielenia zobaczyłem
na tablicy informacyjnej w Luboczu wzmiankę o Hansie Paasche
wiedziałem że mam gotowy temat na kolejny wyjazd.
Skoro już zapuszczam się tak daleko korzystam z okazji aby lepiej poznać tamtejsze szlaki. Tak już mam że kiedy przejadę jakąś trasę i porównam z mapą zaczyna mi się to logicznie układać w całość (przynajmniej w dwóch wymiarach) i na przyszłość zostaje w pamięci ogólna orientacja gdzie jestem i jak daleko. W puszczańskich bezludziach czasem się to przydaje.
W okolicach Drawska niemal z każdej osady drogowskazy wskazują lepsze, lub gorsze drogi prowadzące do Pęckowa. Postanowiłem sprawdzić czego oczekiwać po takiej węzłowej wiosce, tym bardziej kiedy natknąłem się na wzmiankę że jest to rodzinna miejscowość Józefa Noji , biegacza i olimpijczyka. Noji w 1940 r został aresztowany za dwukrotne odmówienie podpisania volkslisty i działalność w konspiracji. Po rocznym pobycie na Pawiaku przewieziono go do KL Auschwitz gdzie zginął pod „ścianą śmierci”zastrzelony w roku 1943.
Pęckowo okazało się sporą miejscowością w centralnym położeniu w stosunku do wspomnianych wcześniej miejscowości. Pęckowianie uhonorowali swojego krajana tablicą pamiątkową na frontowej ścianie kościoła, nazwali jego imieniem szkołę i ulicę.
Najbliższa przeprawa przez Noteć znajduje się w niedawno mijanym Drawsku, ja jednak zdecydowałem się na nieco odleglejszą w Wieleniu. Przy okazji pobytu w miasteczku odszukałem ukrytą w lasku na Wzgórzu 3 Maja wieżę Bismarcka . W czasach jej świetności do wieży przylegało schronisko. Do dziś zachowała się tylko mocno uszkodzona wieża i fundamenty schroniska z kawałkiem południowej ściany.
Wieleńska Wieża Bismarcka.
Zanim opuściłem Wieleń zatrzymałem się jeszcze przed kilkoma zabytkowymi budowlami. Były to:
Podział Wielenia na dwie parafie należące do dwu różnych diecezji jest dalekim echem półwiekowego rozbioru miasteczka. Po roku 1919 południowa zasadnicza część Wielenia przypadła Polsce, natomiast północna, zanotecka do Niemiec. Podział na dwie gminy należące dodatkowo do dwóch innych powiatów przetrwał do roku 1977 kiedy to obie części złączono w jedną gminę.
Opuszczam Wieleń kierując się do Przesieków. Gdzieś pomiędzy Przesiekami a Kuźnicą Żelichowską ma się znajdować dobrze oznakowany zjazd do domu Hansa Paaschego. Z tym doskonałym oznakowaniem dojazdu pozwolę się nie zgodzić. Po dłuższym błądzeniu po lesie odpuściłem poszukiwania i postanowiłem czerwonym szlakiem wrócić do drogi 123. Dopiero na skrzyżowaniu z szlakiem żółtym trafiłem na tablicę sugerującą że dojadę nim do jakiejś ścieżki przyrodniczo-edukacyjnej, więc chyba jestem na dobrym tropie. Kolejna tablica potwierdza przypuszczenia ale nic nie mówi w którą stronę się kierować, a wystarczyłoby postawić jedną, góra dwie strzałki. Po przekroczeniu mostka na Szczuczynie dylemat w prawo czy lewo. Wybrałem lewo co było oczywiście błędnym wyborem. Dopiero po kolejnym zwątpieniu w sens poszukiwań 50 m na prawo od wspomnianego mostka widzę tablice informacyjne i „schody do nieba”. Jest prawie sukces. Odpuściłem sobie tylko szukania miejsca wiecznego spoczynku Paaschego leżącego gdzieś w bujnym buszu za resztkami fundamentu pałacu.
Hans Paasche - syn niemieckiego uczonego i polityka, w swoim krótkim burzliwym życiu był oficerem marynarki, badaczem Afryki, pisarzem i pacyfistą. Pacyfistą został w wyniku przeżyć i przemyśleń nad sensem wojny jakie miały miejsce podczas tłumienia powstania Mai-mai nad rzeką Rufidżi w Tanzanii. W 1912 r wraz z żoną osiadł w majątku Zacisze pod Przesiekami. Zginął w maju 1920 na schodach prowadzących do jego domu zastrzelony przez żołnierzy Reichswehry.
Mury opuszczonego Zacisza zostały rozebrane. Do dziś przetrwały tylko zakryte przez bujną roślinność niesamowite schody prowadzące na szczyt skarpy na której stał pałacyk, resztki fundamentów budynków, stary cmentarzyk, resztki młyna nad Szczuczyną. Jedynie schody zostały niedawno niedawno oczyszczone z zalegających liści i roślin, reszta nadal ukryta w buszu.
Zielonym szlakiem docieram do Przesieków i czas wracać do Skwierzyny. A czeka mnie niemal 80 km.
W drodze powrotnej mijam Dobiegniew więc naturalnie trzeba zajechać pod widoczne z drogi baraki obozu jenieckiego Woldenberg. Muzeum zastałem zamknięte, ale mnie ciekawiło raczej jak tam jest w ogóle. Oprócz baraku muzeum stoi jeszcze kilka innych wykorzystywanych chyba jako mieszkania, natomiast z tyłu za nimi rozciąga się pusty porośnięty krzakami teren byłego obozu.
Ostatni kilkuminutowy postój robię przed sklepem w Ługach z pięknym widokiem na cerkiew. Odtąd już tylko mozolny trud kręcenia kilometrów bez zatrzymywania się w mijanych miejscowościach.
Zdaje się że od mojej ostatniej wizyty w Strzelcach miasteczko wypiękniało, a może to tylko zasługa wiosny, ale tego też już nie sprawdzałem. A w domu zjawiłem się jak to ostatnio zwykle w soboty bywa, już po 22:00.
Cerkiew w Ługach k/ Strzelc Krajeńskich.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Skoro już zapuszczam się tak daleko korzystam z okazji aby lepiej poznać tamtejsze szlaki. Tak już mam że kiedy przejadę jakąś trasę i porównam z mapą zaczyna mi się to logicznie układać w całość (przynajmniej w dwóch wymiarach) i na przyszłość zostaje w pamięci ogólna orientacja gdzie jestem i jak daleko. W puszczańskich bezludziach czasem się to przydaje.
Kościół w Drawsku.
Drawsko - "Brama Wiary".
Kapliczka w Drawsku.
Drawsko - "Brama Wiary".
Kapliczka w Drawsku.
W okolicach Drawska niemal z każdej osady drogowskazy wskazują lepsze, lub gorsze drogi prowadzące do Pęckowa. Postanowiłem sprawdzić czego oczekiwać po takiej węzłowej wiosce, tym bardziej kiedy natknąłem się na wzmiankę że jest to rodzinna miejscowość Józefa Noji , biegacza i olimpijczyka. Noji w 1940 r został aresztowany za dwukrotne odmówienie podpisania volkslisty i działalność w konspiracji. Po rocznym pobycie na Pawiaku przewieziono go do KL Auschwitz gdzie zginął pod „ścianą śmierci”zastrzelony w roku 1943.
Pęckowo okazało się sporą miejscowością w centralnym położeniu w stosunku do wspomnianych wcześniej miejscowości. Pęckowianie uhonorowali swojego krajana tablicą pamiątkową na frontowej ścianie kościoła, nazwali jego imieniem szkołę i ulicę.
Najbliższa przeprawa przez Noteć znajduje się w niedawno mijanym Drawsku, ja jednak zdecydowałem się na nieco odleglejszą w Wieleniu. Przy okazji pobytu w miasteczku odszukałem ukrytą w lasku na Wzgórzu 3 Maja wieżę Bismarcka . W czasach jej świetności do wieży przylegało schronisko. Do dziś zachowała się tylko mocno uszkodzona wieża i fundamenty schroniska z kawałkiem południowej ściany.
Wieleńska Wieża Bismarcka.
Zanim opuściłem Wieleń zatrzymałem się jeszcze przed kilkoma zabytkowymi budowlami. Były to:
- kompleks budynków Domu Pomocy Społecznej prowadzonym przez Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek. Miejscez bogatą przeszłością. W XVIII wieku Piotr Sapieha zbudował w części Wielenia zwanej Ostrowem dwór. W połowie XIX wieku założenie dworskie nabył Aleksander Beheim von Schwarzbach. W roku 1852 wspólnie z synami utworzył w budynkach dworskich szkołę średnią nazywaną Pedagogium Ostrau. Szkoła odznaczała się wysokim poziomem nauczania oraz świetną bazą dydaktyczną, najbardziej znanym absolwentem był Paul von Hindenburg, pruski feldmarszałek i prezydent Rzeszy w latach 1925-1934. Po I wojnie światowej Pedagogium zlikwidowano. W latach 1922-1930 w budynkach funkcjonowało polskie gimnazjum, zaś w roku 1933 kompleks przejęły zakonnice tworząc w nim działający do dziś Dom Pomocy Społecznej.
DPS w Wieleniu.
- niemal po przeciwnej stronie ronda przy ulicy Czarnkowskiej przy budynku dawnego starostwa. Zamierzone funkcje spełniał jedynie przez 24 lata. Po likwidacji powiatu w 1919 r. pełnił różne funkcje. Dziś mieści się w nim Dom Pomocy Społecznej.
Wieleń - dawne pruskie starostwo.
- przed budynkiem dawnej poczty cesarskiej z końca XIX wieku i pomnikiem ofiar II wojny światowej.
Wieleń- budynek pruskiej poczty cesarskiej z końca XIX w.
Wieleń- pomnik ofiar II wojny światowej.
Wieleń- pomnik ofiar II wojny światowej.
- przed kościołem parafialnym dla lewobrzeżnej starej części Wielenia i leżącą nieopodal XIX wieczną organistówką.
Wczesnobarokowy kościół parafialny w Wieleniu.
Wieleń - szachulcowa organistówka z połowy XIX wieku.
Wieleń - szachulcowa organistówka z połowy XIX wieku.
- przed kościołem parafialnym dla północnej prawobrzeżnej części Wielenia.
Kościół parafialny w Wieleniu Północnym.
Podział Wielenia na dwie parafie należące do dwu różnych diecezji jest dalekim echem półwiekowego rozbioru miasteczka. Po roku 1919 południowa zasadnicza część Wielenia przypadła Polsce, natomiast północna, zanotecka do Niemiec. Podział na dwie gminy należące dodatkowo do dwóch innych powiatów przetrwał do roku 1977 kiedy to obie części złączono w jedną gminę.
Opuszczam Wieleń kierując się do Przesieków. Gdzieś pomiędzy Przesiekami a Kuźnicą Żelichowską ma się znajdować dobrze oznakowany zjazd do domu Hansa Paaschego. Z tym doskonałym oznakowaniem dojazdu pozwolę się nie zgodzić. Po dłuższym błądzeniu po lesie odpuściłem poszukiwania i postanowiłem czerwonym szlakiem wrócić do drogi 123. Dopiero na skrzyżowaniu z szlakiem żółtym trafiłem na tablicę sugerującą że dojadę nim do jakiejś ścieżki przyrodniczo-edukacyjnej, więc chyba jestem na dobrym tropie. Kolejna tablica potwierdza przypuszczenia ale nic nie mówi w którą stronę się kierować, a wystarczyłoby postawić jedną, góra dwie strzałki. Po przekroczeniu mostka na Szczuczynie dylemat w prawo czy lewo. Wybrałem lewo co było oczywiście błędnym wyborem. Dopiero po kolejnym zwątpieniu w sens poszukiwań 50 m na prawo od wspomnianego mostka widzę tablice informacyjne i „schody do nieba”. Jest prawie sukces. Odpuściłem sobie tylko szukania miejsca wiecznego spoczynku Paaschego leżącego gdzieś w bujnym buszu za resztkami fundamentu pałacu.
Hans Paasche - syn niemieckiego uczonego i polityka, w swoim krótkim burzliwym życiu był oficerem marynarki, badaczem Afryki, pisarzem i pacyfistą. Pacyfistą został w wyniku przeżyć i przemyśleń nad sensem wojny jakie miały miejsce podczas tłumienia powstania Mai-mai nad rzeką Rufidżi w Tanzanii. W 1912 r wraz z żoną osiadł w majątku Zacisze pod Przesiekami. Zginął w maju 1920 na schodach prowadzących do jego domu zastrzelony przez żołnierzy Reichswehry.
Mury opuszczonego Zacisza zostały rozebrane. Do dziś przetrwały tylko zakryte przez bujną roślinność niesamowite schody prowadzące na szczyt skarpy na której stał pałacyk, resztki fundamentów budynków, stary cmentarzyk, resztki młyna nad Szczuczyną. Jedynie schody zostały niedawno niedawno oczyszczone z zalegających liści i roślin, reszta nadal ukryta w buszu.
Schody do nieba - tyle zostało z domu Hansa Paaschego w Zaciszu.
Zielonym szlakiem docieram do Przesieków i czas wracać do Skwierzyny. A czeka mnie niemal 80 km.
W drodze powrotnej mijam Dobiegniew więc naturalnie trzeba zajechać pod widoczne z drogi baraki obozu jenieckiego Woldenberg. Muzeum zastałem zamknięte, ale mnie ciekawiło raczej jak tam jest w ogóle. Oprócz baraku muzeum stoi jeszcze kilka innych wykorzystywanych chyba jako mieszkania, natomiast z tyłu za nimi rozciąga się pusty porośnięty krzakami teren byłego obozu.
W Dobiegniewie.
Dobiegniew - na terenie obozu jenieckiego Woldenberg.
Muzeum obozu w Woldenbergu.
Dobiegniew - na terenie obozu jenieckiego Woldenberg.
Muzeum obozu w Woldenbergu.
Ostatni kilkuminutowy postój robię przed sklepem w Ługach z pięknym widokiem na cerkiew. Odtąd już tylko mozolny trud kręcenia kilometrów bez zatrzymywania się w mijanych miejscowościach.
Zdaje się że od mojej ostatniej wizyty w Strzelcach miasteczko wypiękniało, a może to tylko zasługa wiosny, ale tego też już nie sprawdzałem. A w domu zjawiłem się jak to ostatnio zwykle w soboty bywa, już po 22:00.
Cerkiew w Ługach k/ Strzelc Krajeńskich.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
201.46 km (35.00 km teren), czas: 11:11 h, avg:18.01 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Krzyż i Drezdenko
Sobota, 4 listopada 2017 | dodano: 04.11.2017Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Wielkopolska
Ostatnio oczekiwanie na pogodniejsze weekendy przypomina loterię. Na wypadek wygranej miałem w zanadrzu przygotowany plan wycieczki do Drezdenka z skrytym partyzanckim podejściem niemal do jego bram. Przedsięwzięcie pomimo sporej odległości pomiędzy obiema miastami nie powinno być szczególnie trudne, wystarczy połączyć fragmenty wcześniej poznanych dróg w całość i wjeżdżając w Puszczę Notecką na skwierzyńskiej ul. Międzychodzkiej wynurzamy się pod Sowią Górą lub Trzebiczem. Omijamy przy tym wszelkie ludzkie siedziby, a przy odrobinie szczęścia nie spotkamy nawet zabłąkanego grzybiarza.
Tuż przed wyjazdem do planowanego Drezdenka dorzuciłem Krzyż. Ale to już z tej okazji że w tym roku nie udało się zrobić zamierzonego przejazdu z Sierakowa do Kwiejc i Piłki, a teraz korzystając z okazji chciałem rozeznać się w sieci tamtejszych dróg. Chodziło mi o okolice Chełstu, Kwiejc i Drawska.
Do Sowiej Góry przejechałem zgodnie z planem, na przełaj przez lubuską część Puszczy Noteckiej. Wyjechałem na szosę z Międzychodu do Drezdenka przed leśniczówką, przez chwilę wahałem się czy nie spróbować jakichś dalszych skrótów przez lasy do Kwiejc. Myśl kusząca ale kompletnie nie znam tamtego rejonu puszczy i istnieje spore ryzyko chybienia celu. Zupełnie nie mam ochoty na błąkanie się w lasach i powrót nocą, wybieram drogi lepsze lub gorsze ale asfaltowe. Zatem kierunek Drezdenko, gdzieś na wysokości Rąpina powinna być lokalna droga która ma wyprowadzić w okolice Chełstu.
Jeszcze przed Grotowem obok leśniczówki Jelenia Głowa zwraca uwagę grupka budynków przypominająca nieco podobne w Krobielewku i Pszczewie, to zabudowania międzywojennego Zollhausu.
Grotów, rozrzucone wśród pól i lasów zabudowania wskazują na olenderski rodowód wioski. Stojąca na skraju szosy strzałka kieruje w głąb lasu i informuje o godzinach nabożeństw w niewidocznym z drogi kościele. Powodowany ciekawością zagłębiam się w las. Kilkaset metrów od szosy na polanie stoi murowany kościół podobny do kościołów św. Antoniego w Krzyżu i w pod-skwierzyńskim Dobrojewie czyli z prostą dzwonnicą nad jednym z szczytów. Tablica przed kościołem informuje że wioskę założono w 1702 roku kiedy osiedliło się tu 25 rodzin które przywędrowały z ówczesnej Polski. Pierwszy kościół z roku 1790 zbudowany z pruskiego muru, kryty strzechą służył mieszkańcom niemal sto lat. Obecny zbudowano w 1887 dzięki ofiarności cesarza Wilhelma I. Cesarz wyraził zgodę na jego budowę i podarował materiały. Obok kościoła w niedawno wyciętych krzakach pomnik-obelisk upamiętniający 48 mieszkańców wioski poległych na frontach I wojny światowej.
Kościół w Grotowie.
Grotów, pomnik poświęcony pamięci mieszkańców poległych w I wojnie światowej.
W Rąpinie zbaczam w asfaltową drogę do Marzenina, mam nadzieję że uda się stamtąd jakoś przedostać do Chełstu. Od Marzenina liczyłem najwyżej na drogę żwirową, a tu niespodzianka dojeżdżam do jakiejś drogi wyższej kategorii. Cały czas jestem w przekonaniu że jadę bez map więc pytam napotkanego tubylca czego oczekiwać jadąc w lewo, a czego w prawo. Gość informuje że droga w lewo prowadzi do lasu, a w prawo do Niegosławia. Wybieram kierunek zamieszkały czyli Niegosław. Później kiedy w Starych Bielicach zajrzałem do sakwy i zobaczyłem mapy sprawdzam informację, okazuje się że droga do lasu to droga do Karwina i Kwiejc.
A ja tymczasem jestem już w Kawczynie, następna miejscowość to Chełst i zbliża się godzina trzynasta, czas zastanawiać się nad drogą powrotną. Jadę do Drawska, dużej wioski rozciągniętej na brzegu Noteci, siedziby gminy i miejsca mojej przeprawy przez rzekę. W Krzyżu odwiedzam leżącą obok mojego szlaku stację kolejową, rezygnuję z dalszego zwiedzania miasteczka i pędzę do Drezdenka.
Ol49-82 na dworcu w Krzyżu.
Krzyż stacja PKP.
Krzyż, budynki stacyjne.
W
Drezdenku zajrzałem tylko pod leżący nieopodal mojego szlaku
cmentarz komunalny, do Parku Kultur Świata i przed dawną stację
kolejową w Drezdenku. Dziś spod stacji do najbliższej linii
kolejowej jest dobre trzy kilometry. Niedaleko od stacji bierze swój
początek droga dla rowerów zbudowana na nasypie dawnej linii
kolejowej do Skwierzyny. Kilka lat temu pomysł budowy takiej drogi
rzucili samorządowcy Drezdenka, Santoka i Skwierzyny. Udało się to częściowo tylko w Drezdenku, a ja teraz sprawdzam gdzie będzie jej
koniec. Droga świetna, mijam rowerowych spacerowiczów, jakiegoś
biegacza i niestety ścieżka kończy się w najbliższej
miejscowości. Ten kawałek szlaku pokazał jaką wspaniałą sprawą
byłaby ścieżka poprowadzona aż do Skwierzyny. Krzyż stacja PKP.
Krzyż, budynki stacyjne.
Drezdenko, cmentarz komunalny, monumentalny grobowiec - kaplica rodziny Stoltzów.
Drezdenko, Park Kultur Świata - Statua Wolności.
Drezdenko, Park Kultur Świata - Tadż Mahal.
Teraz z Osowa ruszam już bezpośrednio do domu. Zmrok dopada mnie w Skwierzynie na moście nad Wartą.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
142.02 km (30.00 km teren), czas: 07:45 h, avg:18.33 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pełczyce i Barlinek
Sobota, 16 września 2017 | dodano: 16.09.2017Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Zachodniopomorskie
Niespełna miesiąc od ostatniego wyjazdu do Barlinka spróbowałem po raz kolejny raz dotrzeć do doliny Płoni. Na wycieczkę zabrał się ze mną dawny towarzysz moich eskapad Januszek. Zamiarem było dotrzeć do Pełczyc i w dolinę Płoni wjechać od strony Jagowa albo nawet Warszyna aby wynurzyć się ponownie w Barlinku. Jednak godzina 15-ta która nas zastała w Pełczycach oznaczała że należy kończyć oddalanie się od bazy i czas zawracać. Dolina Płoni musi wypaść z marszruty.
Ale zanim dotarliśmy do Pełczyc, pomimo wariantu oszczędnościowego cały czas byliśmy pod kreską. Zatem do Goszczanowa skrót czarnym szlakiem przez Puszczę Notecką, zaoszczędzone 7 km.. Dalej na przełaj przez Strzelce Krajeńskie, Bronowice, Bobrówko.
W Bobrówku znalazłem się na znanym sobie terenie, byłem tu w ubiegłym roku. Przy okazji pokazałem koledze największy głaz narzutowy w naszym województwie. "Leżący Słoń" bo o nim mowa leży przy brukowanej drodze do Machar i wymaga niewielkiego zboczenia z szlaku. Leżąca na polu uprawnym bryła gnejsu wystaje nad powierzchnię ziemi jedynie na 1,2 m. Bardziej imponuje szerokością 3,9 m. i długością 7,9 m. Jak głęboko sięga w głąb ziemi można sobie tylko wyobrażać. Głaz próbowano rozbić i usunąć z pola, być może chodziło o próby pozyskanie materiału. Świadczą o tym liczne ślady nawierceń i obłupań widoczne na jego powierzchni. Swojego czasu kamieniem zainteresowali sie archeologowie, w trakcie badań stwierdzono ślady stosunkowo niedawnego wykopu wokół kamienia, zapewne chodziło o jego usunięcie. W trakcie badań znaleziono kilka krzemieni noszących ślady obróbki i fragmenty ceramiki datowane na okres ok. 700-500 pne. Zniszczenie wcześniejszych nawarstwień przez późniejszy wykop nie pozwoliło jednak na uchwycenie kontekstu w jaki sposób znalazły sie one w ziemi. Niemniej świadczy to o tym że głaz był użytkowany miedzy innymi przez ludność kultury łużyckiej. Patrząc od strony drogi głaz przy odrobinie wyobraźni rzeczywiście przypomina tyłek leżącego słonia.
"Leżący Słoń" w Bobrówku wypina swój zadek na przejeżdżających pobliskim brukiem do Machar.
Podobny lecz nieco mniejszy głaz znany jako "Czarci Głaz" leży w lesie w pobliżu kolejnej mijanej wsi - Żabicka. Czas naglił, nawet nie próbowaliśmy szukać tego kamyczka. Ten jednak jest zdecydowanie lepiej ukryty, ponieważ brak o nim jakichkolwiek wskazówek, podczas gdy do "Leżącego Słonia" prowadzą widoczne drogowskazy.
Za Żabickiem wkraczamy na teren Pomorza Zachodniego, przez Jarosławsko, Będargowo i Trzęsacz docieramy do Pełczyc.
Średniowieczny kościół w Będargowie pod Pełczycami.
Nieloty pod Pełczycami.
Średniowieczny kościół w Będargowie pod Pełczycami.
Maleńkie kompaktowe miasteczko sprawia bardzo sympatyczne wrażenie. W zabudowie wyraźnie widać podział na Stare i Nowe Miasto. Jeżeli chodzi o nowszą część ograniczyliśmy się tylko do przejazdu przez Rynek Bursztynowy gros czasu poświęcając starej części Pełczyc. Jest to kwartał ograniczony mniej więcej ulicami Kościelną, Zamkową i Jeziorną. Na
końcu jednokierunkowej ulicy Zamkowej znajduje się mały półwysep wcinający się w wody Jeziora Panieńskiego i wznoszący się na nim pagórek będący
śladem średniowiecznego grodziska. Aby tam dotrzeć z premedytacją
łamiemy przepisy jadąc uliczką pod prąd, ale na usprawiedliwienie
trzeba dodać że zagrożenie które stworzyliśmy było niewielkie.
Przy uliczce znajduje się zaledwie kilka domków i mały ogród
działkowy. Przed grodziskiem zawracamy pod kościół parafialny. Leżący naprzeciwko kościoła skwerek to dawny Stary Rynek. Robię
krótki spacer po placu kościelnym w kierunku Zespołu Szkół. W
głębi ulicy Kościelnej za budynkiem szkoły widnieje budynek
plebanii. Budynek plebanii stoi na niewielkim podwyższeniu terenu,
jedynym śladzie po rozebranym w XVIII w zamku rodów; von Osten i
później ich spadkobierców rodu von Waldow. Nieloty pod Pełczycami.
Średniowieczny kościół w Będargowie pod Pełczycami.
Opuszczamy Pełczyce. Przez niedoinformowanie nie zobaczyliśmy klasztoru cysterek, a wystarczyło o kilkadziesiąt metrów przedłużyć jazdę ulicą Zamkową. Teraz kolej na Barlinek.
Uliczka Staromiejska w Pełczycach.
Pełczyce Stary Rynek.
W
Barlinku nad Jeziorem Chmielowym wita nas lipa i kamień ustawiony na
równoleżniku 53 º. Z jeziorem związana jest legenda o zatopionym klasztorze, okrutnym rycerzu i zaczarowanej Rusałce. Następuje kolejna
przerwa na zwiedzanie miasta. Zatrzymujemy się na rynku pod pomnikami gęsiarki, marszałka
Piłsudskiego, dalej udajemy się pod fragmenty murów obronnych, nad jezioro i pod chiński dom, zaglądamy do okazałego kościoła. Akurat jakaś para ślubowała sobie
przed ołtarzem miłość i wierność małżeńską więc wycofujemy
się cichcem. Z młodymi stykamy się jeszcze raz kilkadziesiąt
minut później wyjeżdżając z Barlinka w kierunku Strzelec. Właśnie w okolicy Pałacyku Cebulowego grupka młodych ludzi szykowała
bramę dla młodożeńców. Chwilę później pojawił się orszak weselny.Pełczyce Stary Rynek.
Legendarna lipa nad Jeziorem Chmielowym, z głazem Rusałki i równoleżnik 53 º.
Barlinek - uliczka przy dawnych murach miejskich.
Barlinek - rynek.
Fontanna pomnik gęsiarki w Barlinku.
Barlinek - Pałacyk Cebulowy.
Barlinek - uliczka przy dawnych murach miejskich.
Barlinek - rynek.
Fontanna pomnik gęsiarki w Barlinku.
Barlinek - Pałacyk Cebulowy.
Teraz wracamy już bezpośrednio do domu, robiąc jedynie dwie przerwy. Jedna w Dankowie na łyk kawy i druga przed kościołem w Santocznie. Kościół ten ma niestandardowy rodowód. Otóż w drugiej połowie XVIII w. w miejscu starego młyna na Santocznej z polecenia króla Fryderyka II zbudowano zakład metalurgiczny. W pobliżu zaczęli się osiedlać pracownicy hamerni, pojawiła się również potrzeba posiadania własnego domu bożego. Król na potrzeby kościoła oddał w roku 1771 jeden z magazynów. Budynek został później przebudowany i rozbudowany, a pięćdziesiąt lat później dobudowano wieżę. I jako ciekawostkę mogę dodać że produkowanych w Santocznie blach użyto do budowy pierwszej niemieckiej maszyny parowej.
Santoczno - XVIII-wieczny kościółek.
Dalsza trasa prowadzi przez Zdroisko, Różanki, Janczewo, Górki, Santok. Za Santokiem dopada nas szarówka, ale my właściwie jesteśmy już w domu. W Skwierzynie meldujemy się tuż po zmroku. A Dolina Płoni znów musi poczekać.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
151.70 km (19.00 km teren), czas: 07:59 h, avg:19.00 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Za Notecią
Poniedziałek, 17 kwietnia 2017 | dodano: 18.04.2017Kategoria pow. strzelecko-drezdenecki
Przy dzisiejszym wyjeździe nie siliłem się na poszukiwanie nowych szlaków, po prostu powtórzyłem trasę z piątku tylko w przeciwnym kierunku.
Przy okazji sprawdziłem co znajduje się na miejscu gdzie na mapach Messtischblatt, w odległości 2,5 km od Górecka na zupełnym odludziu zaznaczono kościół. Liczyłem na jakieś malownicze ruiny. Znalazłem tylko kamienne fundamenty pozostałe po budowli. Administracyjnie są to obrzeża kilku zagrodowej rozproszonej wioski Górczyna. Być może istniały jakieś niuanse wyznaniowe pomiędzy jej dawnymi mieszkańcami, a mieszkańcami pobliskiego Górecka że zbudowali sobie własną świątynię.
Zarastające młodymi olszynkami łąki i niektóre budynki wyglądające jak po ostrzale artyleryjskim nasuwają refleksję że po 250 latach dzieło von Brenkenhoffa staje się po prostu przeżytkiem i za kilkadziesiąt lat przyroda i Noteć choć w części odbiorą sobie to co im wydarł człowiek. Trzeba jednak uczciwie przyznać że część zabudowań wygląda całkiem przyzwoicie, a bliżej Gościmca pojawiają się zupełnie nowe budynki.
Tyle zostało z dawnego kościółka w Górczynie.
Znaki czasu nad brzegami Noteci.
Rower:
Dane wycieczki:
72.48 km (23.00 km teren), czas: 03:45 h, avg:19.33 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Z wizytą do sąsiadów
Sobota, 5 listopada 2016 | dodano: 05.11.2016Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Stare nekropolie i mauzolea
Metodami partyzanckimi, skrycie, leśnymi, puszczańskimi drogami dotarłem od Skwierzyny niemal do rogatek Drezdenka. A skoro byłem już na przedmieściach nie wypadało nie zajrzeć do śródmieścia.
W Drezdenku nie widziałem dotychczas jeszcze wielu ciekawych miejsc. Nie byłem na przykład w Parku Kultur Świata. Kilka lat temu w parku nad Starą Notecią w ramach rewitalizacji umieszczono pomniejszone repliki charakterystycznych budowli z wszystkich kontynentów. Park ten niemal przed wiekiem został założony na starym cmentarzu ewangelickim. Dziś naprawiłem ten błąd, park zwiedziłem, zrobiłem kilka zdjęć. Na blogu pominąłem fotografie Tadż Mahal, Sfinksa, wieży Eiffela i opery w Sydney. Przyczyną jest to że mam jakieś problemy z zamieszczaniem więcej niż cztery zdjęcia.
Ponieważ interesują mnie dawne mauzolea rodowe, a niedawno dowiedziałem się o kaplicy grobowej familii Stoltzów, zajrzałem również na cmentarz komunalny. Kaplica zbudowana w latach 1913-1914 w stylu rzymskim. Ernst Stoltz był miejscowym potentatem, właścicielem młyna i tartaku oraz jednym z darczyńców kościoła Przemienienia Pańskiego. Mauzoleum zachowane chyba w najlepszym stanie spośród znanych mi chociaż na nim również widać działanie zęba czasu
Z Drezdenkiem związana jest również osoba Karla Ludwiga Hencke, urzędnika pocztowego, astronoma amatora. Urodził się w Drezdenku i był jednym z najsłynniejszych mieszkańców miasteczka. To tutaj w swoim obserwatorium urządzonym na poddaszu domu, 8 grudnia 1845 r. zaobserwował na niebie nowa planetoidę. Nadał jej nazwę Astraea. Była to piata z kolei planetoida, a pierwsza odkryta po 38 latach. Do tej pory astronomowie uważali że nie ma ich więcej niż cztery. Hencke na tym nie poprzestał i kilka lat później odkrył kolejną planetoidę - Hebe. W 170 rocznicę odkrycia planetoidy Astraea w obecności praprawnuczki astronoma na domku przy ul. Łąkowej odsłonięto specjalną tablicę informująca, ze tutaj mieszkał i dokonywał epokowych odkryć skromny poczmistrz i wielki astronom. Domek jest naprawdę skromny, swoim wyglądem ocierający się wręcz o stan nazywany zazwyczaj ruderą. Zdjęcia domu nie zamieszczę z tych samych powodów jak wyżej.
Ponieważ do domu zostało jeszcze 50 km, a czas zaczął poganiać musiałem pożegnać Drezdenko i wracać. Jak wspomniałem w tytule, gminy Drezdenko i Skwierzyna mają wspólną granicę w puszczy pomiędzy Wiejcami a Lubiatowem i są sąsiadami. Zatem wynikałoby że do stolicy tej sąsiedniej gminy mamy 50 km :).
W drodze powrotnej, a jakże, zgodnie z prognozami synoptyków nie uniknąłem deszczu. Dopadł mnie ponad 30 km od domu, a przed kompletnym przemoczeniem uchroniła mnie wożona przezornie w sakwie kurtka przeciwdeszczowa.
Rower:
Dane wycieczki:
103.08 km (40.00 km teren), czas: 06:51 h, avg:15.05 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po drugiej stronie Noteci
Środa, 22 czerwca 2016 | dodano: 22.06.2016Kategoria pow. strzelecko-drezdenecki
Wycieczkę na drugi brzeg Noteci zrobiłem razem z Adamem Cz. Trasa prowadziła przez Lipki Wielkie. W Goszczanowcu przekroczyliśmy Noteć. Po drugiej stronie rzeki chciałem sprawdzić czy istnieje możliwość przedostania się do Santoka drogami gruntowymi ciągnącymi się wzdłuż wałów przeciwpowodziowych.
Z jazdy wzdłuż wałów zrezygnowaliśmy w miejscu w którym dochodzi do nich stara, mocno zniszczona droga asfaltowa. Jest to ślad po dawnej przeprawie promowej z Górecka do leżących po przeciwnej stronie Lipek Małych. Własnie w Lipkach jest analogiczna sytuacja z drogą do rzeki, jedyna różnica jest w tym że w Lipkach rozproszona zabudowa ciągnie się do samych wałów natomiast Górecko jest oddalone od rzeki na ok. 1,5 km.
Kościółek w Górecku.
Naprzeciw stary mocno zarośnięty cmentarzyk.
Czyżby znicze ??
Górecko zostało założone w XVIII w. na osuszonych bagnach. Z powodu nadmiaru wody warunki życia były tam początkowo bardzo trudne, wiosenne i letnie powodzie odcinały czasem mieszkańców od świata na całe miesiące.
Byłem tu już kiedyś ale zajeżdżałem od strony Zwierzyna monotonną drogą na nasypie wśród łąk ciągnących się aż po horyzont. Znacznie ciekawsza jest ta trasa którą przyjechaliśmy dzisiaj. Kiedyś sprawdzę jak wyglądają te drogi dalej
W Górecku krótka przerwa i kontynuujemy jazdę przez Górki do Santoka. W Górkach lekko chybiłem z wyborem drogi wylotowej, miała dalej prowadzić przez las obok leśniczówki a wyszła po jego skraju. Niewielka strata, ostatecznie obie prowadzą do tego samego miejsca.
W weekend w Santoku kroi się feta, plakaty zapowiadają święto grodu.
Dalsza droga do domu pokonana jednym skokiem tradycyjną drogą do Polichna i Murzynowa.
Rower:
Dane wycieczki:
82.70 km (11.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po ziemi strzeleckiej
Sobota, 30 kwietnia 2016 | dodano: 30.04.2016Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Stare nekropolie i mauzolea
Dziś urządziłem sobie szybki rajd po ziemi strzeleckiej. Bardziej chodziło mi o ustawienie sobie w głowie topografii tamtego terenu niż zwiedzanie. Niemniej w mijanych miejscowościach zbaczałem pod zabytki i pomniki przyrody (i nie tylko przyrody). W Lipich Górach np. stoi sobie pomnik Świerczewskiego. Obejrzałem słynny głaz "Leżący Słoń" i na koniec wypuściłem się nad jezioro Okunino do głazu poświęconego tragicznie zmarłemu gen. majorowi Zochowi i jego wiernemu ordynansowi Zawadzkiemu. Ten punkt wycieczki kosztował mnie potem wiele kilometrów bruku.
Odcinek do Zwierzyna znam stosunkowo dobrze, pokonałem go bez zatrzymywania z zastosowaniem skrótu przez Puszczę Notecką. Dopiero za Zwierzynem wkraczam na tereny słabiej mi znane, skręcam w brukowaną drogę do Gardzka. Drogowskaz mówi że do wioski jest 1 km, i pierwsze domy rzeczywiście pojawiły sie po kilometrze, natomiast do centrum Gardzka było jeszcze co najmniej dwa dodatkowe. W Gardzku wkroczyłem na szlak Brenkenhoffa. Kiedyś już na blogu o nim wspominałem.
Przy drodze do Zwierzyna. Żółwin
Gardzko
Brenkenhoff znany jako organizator administracji na terenach zajętych przez Prusy po I rozbiorze, budowy Kanału Bydgoskiego i akcji osuszania błot nadnoteckich związany był z trzema kolejnymi odwiedzanymi przeze mnie miejscowościami. Wraz z zakończeniem budowy Kanału Bydgoskiego zakończyła sie jego kariera. Jeszcze przed zakończeniem budowy poważnie zachorował i jego obowiązki król Fryderyk II przekazał innym urzędnikom. Wraz z jego odejściem pojawiły się zarzuty zbyt rozrzutnego gospodarowania powierzonymi funduszami pomimo tego że nierzadko był zmuszony pokrywać wydatki na wynagradzanie pracowników z swoich prywatnych pieniędzy. Zgłaszane pod jego adresem rozmaite roszczenia doprowadziły go do utraty części majątku osobistego. Kolejnym ciosem był list króla z marca 1780 zarzucający mu niezgodność rachunków i zamiar przeprowadzenia rewizji finansowej. Wkrótce po otrzymaniu tej wiadomości zmarł na astmę w dzierżawionym przez niego majątku w Gardzku. Informuje o tym tablica wywieszona na miejscowym kościele.
Przed kościołem w Gardzku umieszczono dwa pomniki nagrobne z początku XIX w. ku czci Heinricha Gottloba Ludwiga von Holzendorfa i jego małżonki.
Z Gardzka kieruję się do Lichenia. Licheń od 1763 r był własnością Brenkenhoffa. Właśnie tu miejscowym kościele został on pochowany. Trzeba dodać że ani w Gardzku, ani w Licheniu nie zachowały się budynki z jego czasów. Kościół w Licheniu również został zbudowany na miejscu poprzedniego rozebranego kilkanaście lat po pogrzebie Brenkenhoffa.
Kościół w Licheniu
Kolejna miejscowość związana jest już z jego osobą luźniej poprzez von Papsteinów, rodzinę żony. Są to Lipie Góry. Oprócz zabytkowego kościoła do zobaczenia w wiosce jest relikt minionej epoki - pomnik Świerczewskiego. W marcu 45 r. przez tydzień w wiosce zatrzymał się sztab II Armii WP z swoim dowódcą. Dziś pomnik służy miejscowym pieskom do wiadomych celów, ma sie jednak dobrze. Obawiam się jednak że kiedyś stanie solą w oku któremuś z lokalnych talibów dekomunizatorów i zostanie zamieniony w kupkę gruzu.
Kościół w Lipich Górach
Świerczewski. Relikt minionej epoki
Od Zwierzyna do Lipich Gór przedzierałem się drogami gruntowymi i brukami. Tu zamieniłem nawierzchnie na asfaltową. Jadę do Ogard. W Ogardach zabytkowy kościół, zaniedbany pałac i położony już na prywatnym terenie dworek z z kompleksem budynków gospodarczych.
Ogardy
Ogardy
Kolejne miejscowości to Gilów. Kościół, ani pałac nie zachowały się do naszych czasów. Jedyną ciekawostką jest pochodząca z początku XX wieku wieża, bedąca kiedyś elementem ogrodzenia parku krajobrazowego. Poprzez Tuczno docieram do Bobrówka. W Bobrówku skręcam pod kościół i położony na terenie prywatnym pałac. Opuszczając wioskę zbaczam 700 m w kierunku Machar do głazu nazywanego Leżący Słoń. Rzeczywiście patrząc pod odpowiednim katem od strony drogi przypomina leżącego słonia odwróconego do widza d..., tylną częścią ciała.
Nieistniejąca brama wjazdowa w nieistniejącym ogrodzeniu dawnego cmentarza w Gilowie
Wieża była fragmentem odrodzenia parku przy pałacu w Gilowie.
Wnętrze wieży. Schody nie zachowały się.
Pałac w Bobrówku
Kościół w Bobrówku
Głaz Leżący Słoń
Kalkulacja pozostałego czasu pozwala na jeszcze jakiś punkt programu. Wprawdzie mapa mi się skończyła, ale w Dankowie już kiedyś byłem, więc teren w pewnym sensie jest już trochę oswojony. Pomyślałem o generale Zochu i jego kamieniu. Kiedyś od Robaka uzyskałem informację że najłatwiej do leśniczówki Okno dotrę od strony Krzynki. Zatem kierunek Barlinek. Zatrzymałem się jedynie na łyk kawy na parkingu nad jeziorem Dankowskim pod mauzoleum von Brandów. W Krzynce zbaczam w brukowaną drogę. Drogowskaz informuje że do leśniczówki jest jeszcze trzy kilometry, więc ogólny kierunek został zachowany.
Danków - mauzoleum von Brandów
Generał był spokrewniony z rodziną leśników Zochów od pokoleń pracujących w leśniczówce Neuhaus i często przyjeżdżał. W 1904 r. podczas budowy drogi odkryto szkielety z bardzo starymi ozdobami z okresu rzymskiego. Było to wydarzenie na skalę całych Niemiec. Wydaje się że właśnie te znaleziska i ciekawość ściągnęły tu na wakacje generalmajora Zocha, którego brat był miejscowym leśniczym. Generał zapragnął się wykąpać i zaczął się topić, na ratunek ruszył wierny ordynans Zawadzki. Utonęli obaj. Na pomięć o tragicznych wydarzeniach ustawiono głaz. Niezwykłe w tym kamieniu jest i to, że postawiono im obu jeden kamień pamiątkowy, a nazwisko ordynansa wypisane zostało taką samą czcionką, jak generała.
Pomnikowe dęby. W pobliżu przebiega tematyczny szlak poświęcony licznym w tej okolicy starym dębm
Wspomniana leśniczówka Neuhaus nie istnieje od końca II wojny światowej. W jej pobliżu znajduje się podobno jeszcze jeden kamień poświęcony innemu członkowi rodziny Zochów, Georgowi poległemu podczas I wojny światowej. Zachowały się tam również ślady po nasadzeniach egzotycznych dla naszych lasów drzew. Jest to chyba temat do ewentualnej następnej wycieczki w te okolice.
Teraz pozostał tylko powrót do domu. Na początek całe kilometry bruku. Podobno znaczna część z nich została zbudowana przez francuskich jeńców wojennych po przegranej wojnie z Prusami w 1870 r. bądź za fundusze z francuskich reparacji wojennych. W końcu docieram do Lip, zaczyna się asfalt. Za Łośnem skusił mnie drogowskaz w boczną drogę do Wojcieszyc. Z pewnymi zawirowaniami udało się do nich dotrzeć. Stąd dalsza droga to już fraszka. Kierunek – Różanki, Janczewo, Santok i za Polichnem napis "Gmina Skwierzyna wita" :). Nie, takiego napisu nie ma, jest tylko pożegnanie od gminy Santok. W domu zameldowałem się o 21, po 11 godzinach nieobecności.
Rower:
Dane wycieczki:
146.54 km (45.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Spalony most, Chomętowo, Dobiegniew
Sobota, 20 lutego 2016 | dodano: 21.02.2016Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki
W ubiegłym roku na jednym z wpisów mojej znajomej z bloga zainteresował mnie "spalony most". Teoretycznie ustaliłem o jaki obiekt chodzi, lecz tak się składało że nigdy dotychczas nie mogłem się tam wybrać. Aż do dzisiaj.
Zatem do szczegółów. W piątek kolega z pracy niejaki Januszek N. zapytał czy nie wybieram się na jakąś wycieczkę rowerową. Pytanie padło na żyzną glebę, wykluł się pomysł – a może by do spalonego mostu. Jazda z Januszkiem to dwa w jednym; niby się jedzie w towarzystwie, ale naprawdę samotnie. Facet ma nadmiar energii i czasem widuję tylko jego plecy i to tylko na długich prostych odcinkach. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to że ja za kilka tygodni przekroczę 60 lat życia, a on jest znacznie młodszy. Szczerze mówiąc tak się przyzwyczaiłem do samotnych wypraw że nawet mi to odpowiada.
Żeby dotrzeć do rzeczonego mostka najpierw trzeba się dostać do Strzelc Krajeńskich. To 50 km jazdy wielokrotnie zjeżdżonymi drogami po obrzeżach Puszczy Noteckiej. Rzadziej bywam za Notecią, ale też doskonale znajoma droga. Dopiero za Strzelcami, a właściwie za Licheniem wjeżdżamy w całkowicie nieznany mi teren.
Brama Młyńska w Strzelcach Krajeńskich
Licheń wprawdzie minęliśmy bez zatrzymywania się, ale wspomnę przy okazji o jednym z jego właścicieli. W roku 1763 właścicielem wsi został Franz Balthasar von Breckenhoff. Był on utalentowanym kierownikiem wielkich przedsięwzięć przeprowadzonych w czasie panowania Fryderyka Wielkiego, takich jak budowa Kanału Bydgoskiego i prac melioracyjnych w dolinie Noteci i dolnej Warty. U schyłku życia oskarżony o malwersacje zostaje odwołany z stanowisk. Próby oczyszczenia się z zarzutów nic nie dały, król pozostał nieugięty. Zmarł w pobliskim Gardzku. Wspominałem o nim na blogu w ubiegłym roku przy okazji przejazdu przez Gardzko. Został pochowany w nieistniejącym już kościele w Licheniu. Obecny kościół jest o kilkanaście lat młodszy.
Licheń był dziś istotny z powodu żółtego szlaku rowerowego na który wjeżdżamy przy końcu wsi. Mijamy pola wjeżdżając do lasu. Początkowa piękna aleja obsadzona starymi platanami przechodzi w leśną drogę poprowadzoną wąwozami wśród morenowych wzgórz. Docieramy do zachodniego brzegu jeziora Słowa. Według legendy powstało ono na wskutek kopania przez diabła materiału do budowy grobli w Chomętowie. Mijamy jeszcze małe owalne jezioro Jeziorko i w końcu docieramy do południowego przyczółka mostu. Nie obyło się bez małego błędu nawigacyjnego polegającego na zgubieniu żółtego szlaku. Kosztowało nas to kilka dodatkowych kilometrów.
Wspominam o moście ponieważ od dwóch lat most jest. Poprzedni most łączący gminy Dobiegniew i Strzelce został zbudowany jeszcze w okresie międzywojennym. Drewniany most spłonął w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, podobno skutek nieostrożności wędkarzy którzy zaprószyli ogień. Do niedawna w tym miejscu sterczały z dna pale pozostałe po spalonej przeprawie. Most jest zbudowany na przesmyku pomiędzy jeziorem Osiek a jego zachodnią częścią Ogardzką Odnogą. Na północnym brzegu zbudowano punkt widokowy.
Początek drogi nie wygląda zachęcająco, dalej jest lepiej
Odbudowany most. Teraz Most Pojednania
Most, punkt widokowy i widoki z platformy
W pobliskim Chomętowie zajeżdżamy pod dworek na półwyspie. W dworskiej zabudowie ukryty jest fragment gotyckiego zamku krzyżackiego z XV wieku. Jest to dawna wieża obronna zaadoptowana na spichlerz. Budynki dworskie chylą się ku upadkowi, jedynie sam dworek wygląda nieco lepiej. Teren oczywiście jest prywatny i "zakaz wstępu". Nie naruszamy prywatności, zresztą problemem robi się brak czasu. Może jeszcze kiedyś tu zawitam letnią porą, drogę już rozpoznałem, to może pojawi się okazja przyjrzeć temu bliżej Natomiast sam półwysep z dworkiem według legendy miał być początkiem grobli budowanej przez diabła z materiału o którym wspominałem wcześniej.
Dworek na półwyspie. Strzałkami zaznaczyłem fragment pamiętający Krzyżaków
Neogotycki kościół w Chomętowie
Natomiast sama legenda mówi o tym że podobno dawno temu jeden z miejscowych chłopów miał pola na przeciwległym brzegu i bardzo dokuczało mu objeżdżanie jeziora. Zawarł on umowę z diabłem że jeżeli ten zbuduje groblę na drugi brzeg odda mu swoją duszę. Diabeł zabrał się do roboty, a chłop oprzytomniał gdy zorientował się że diabeł nie zamierza długo czekać na swoją zapłatę. Zanim robota została skończona zapiał donośnie udając koguta i diabelska moc prysła. Czart nie pojawił się tutaj więcej.
Zrobiło się już naprawdę późno i dalsza droga odbyła się już bez przystanków. Mijamy Dobiegniew kierując się do Drezdenka. W Kleśnie wjeżdżamy na znane nam już drogi. W Drezdenku zaczął padać drobny deszczyk, który towarzyszył nam przez ponad 20 km aż do Lipek. Do domu dotarłem po dwudziestej.
Pierwsza setka w tym roku zaliczona.
Rower:
Dane wycieczki:
139.09 km (10.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Drezdenko - twierdza i forteczny jaz klapowy
Sobota, 11 lipca 2015 | dodano: 12.07.2015Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki
Dziś wyjechałem stosunkowo późno bo po trzynastej. Cel - dokończyć to czego nie zdążyłem w ubiegłą sobotę. Zatem Drezdenko - i pozostałości po siedemnastowiecznej twierdzy oraz jaz forteczny na Noteci.
Na Noteci w Drezdenku, tuż poniżej mostu kolejowego na nieczynnej linii Skwierzyna-Stare Bielice stoi pięć potężnych podłużnych budowli z szarego betonu. Kryły one w swoich wnętrzach mechanizmy jazu klapowego. Zbudowany w latach 30. ubiegłego wieku, należał do umocnień Linii Noteci na południowej końcówce Wału Pomorskiego osłaniających Niemcy od strony Polski. W razie potrzeby uniesione klapy jazu mogły spiętrzyć wody Noteci i zalać tereny na lewym brzegu aż do Krzyża. Samego Drezdenka przed zalaniem miał chronić nasyp linii kolejowej. Pod wiaduktem na drodze do Starych Bielic widać gniazda do zamocowania szandorów które miały uniemożliwić przelewanie się wody w stronę miasta. Dziś ograniczyłem się tylko do wejścia na nasyp linii i most. Krótkie spodenki i bujne pokrzywy to niezbyt sprzyjające zestawienie do bliższego zwiedzania budowli jazu. Byłem tam kiedyś i zapewniam że na krótszym lewobrzeżnym pomocniczym odcinku zachowały się fundamenty klap, a na jednym z bunkrów fragment mimośrodu który je unosił. Płetwonurkowie penetrujący dno rzeki twierdzą że tam pod warstwą piasku naniesionego przez rzekę również zachowały się fragmenty fundamentów znacznie dłuższych klap środkowego odcinka. Chodzenie po moście pozbawionym barierek na wysokości wierzchołków rosnących w pobliżu drzew dostarcza ekstremalnych wrażeń. Trochę informacji o jazie można znaleźć pod linkiem http://www.fortress.hg.pl/pommernstellung/obiekty_... . Mogę jeszcze dodać że budowę podobnego lecz znacznie większego jazu planowano w Gorzowie. W międzyczasie zmieniła się doktryna wojenna Niemiec i zrezygnowano z budowy kosztownych umocnień na rzecz rozwijania mobilnych wojsk pancernych. W rezultacie w Gorzowie nawet nie uruchomiono żadnych prac przygotowawczych.
Przy drodze do mostu na Noteci stuletnia wieża ciśnień.
Widoczne z mostu schrony środkowej części jazu.
Sam most.
Teraz czas powałęsać się po samym Drezdenku. Zacząłem od starówki. Uroczy ryneczek tonący w powodzi zieleni. Za plecami zostawiam górującą nad miastem wieżę kościelną. Miałem tam jeszcze wrócić, później okazało się że dziś już nic z tego nie wyszło. Obok budynku ratusza przejeżdżam do drugiego rynku - Placu Wileńskiego.
Rynek w Drezdenku. Budynek z wieżyczką nazywany ratuszem był pierwotnie siedzibą sądu.
Szachulcowe domy przy Placu Wileńskim.
Pomnik "koła".
Kolejna uliczka i przedostaję się na teren byłej twierdzy. Twierdza została zbudowana w początku XVII w. Było to umocnienie typu nizinnego o kształcie regularnego gwieździstego pięcioboku. Centrum byłej twierdzy obecnie zajmuje Plac Wolności. Pierwszym najbardziej rzucającym się oczy budynkiem jest późnobarokowy pałac zbudowany przez poznańskiego kupca Johanna Georga Treppmachera. Treppmacher w roku 1765 został właścicielem terenu po zlikwidowanej twierdzy. Rok później na fundamentach rozebranego domu wzniósł pałac, wokół urządzono niewielki park z aleją biegnącą w kierunku miasta. Obecnie w pałacu mieści się gimnazjum. Na tyłach szkoły znajduje się jedyny zachowany (z pięciu) bastion twierdzy, a u jego podnóża sucha dziś fosa. Dziś teren jest ogrodzony, ale jeszcze za mojej poprzedniej bytności na teren bastionu można było swobodnie wejść.
Pałac Treppmachera, na tyłach budynku jedyny ocalały bastion twierdzy.
Za mojej poprzedniej bytności można było jeszcze wejść na teren bastionu.
Droga prowadząca na bastion.
Po przeciwnej stronie placu za skwerkiem forteczna zbrojownia. Oryginalny jest murowany parter budynku, zaś ryglowe piętra "w kratę" z dźwigiem do wciągania ładunków na wyższe kondygnację dobudowano w XVIII w. urządzając w nim spichlerz. Obecnie jest to siedziba Muzeum Puszczy Drawskiej i Noteckiej. Tuż obok szara barokowa kamieniczka, to dawna brama zwana Holm. Dołem prowadził niegdyś przejazd, a na piętrze były pomieszczenia straży. Do pomieszczeń straży wchodziło się bezpośrednio z wałów twierdzy. Obecnie są tam prywatne mieszkania. Za obydwoma budynkami ciągną się wysokie na kilkanaście metrów wały ziemne a za wałami w szerokiej fosie ogrody działkowe. Twierdza uległa zniszczeniu podczas wojny siedmioletniej i w latach siedemdziesiątych XVIII w została opuszczona a teren sprzedano.
Dawna forteczna zbrojownia. W rękach prywatnych zamieniona w magazyn. Obecnie siedziba muzeum.
Dawna brama zwana Holm.
Nadszedł czas zbierać się do domu. Pomimo tego że Drezdenko jest stolicą sąsiedniej gminy dzieli nas prawie 50 km.
Budynek gospodarczy z gołębnikiem przy drodze wylotowej do Skwierzyny.
Tych którzy przez najbliższe trzy tygodnie nie zobaczą moich wpisów chciałem uspokoić że zawieszam swoją aktywność tylko tymczasowo. Wracam na bloga dopiero w sierpniu.
Rower:
Dane wycieczki:
124.14 km (7.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Danków
Sobota, 4 lipca 2015 | dodano: 05.07.2015Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki
Nareszcie doszedł do skutku planowany od dawna wyjazd do Dankowa. Trochę obawiałem sie zapowiadanej przez meteorologów fali upałów, ale nie było najgorzej.
Ponieważ sieć lokalnych dróg okolic Skwierzyny nie jest w jakiś bezpośredni sposób związana z drogami na północ od szosy Gorzów - Strzelce Krajeńskie musiałem zastosować łącznik przez rezerwat Zdroiskie Buki. Zatem pierwsza część do Zdroiska pokonana drogami które znam z wcześniejszych wyjazdów. Piękno doliny Santocznej kontempluję bez zatrzymywania.
Pierwszy króciótki postój w Zdroisku. Chciałem bardziej szczegółowo oglądnąć most na Santocznej. Ciekawostką tego niewielkiego w sumie mostu jest to że posiada w swojej konstrukcji tunel i komory minerskie. Nigdy dotyczczas nie miałem okazji aby obejrzeć go bardziej szczegółowo. Tunel i komory są. Trochę ciasne ale człowiek mojej postury może spokojnie wejść.
Pomnik poległych w I wojnie światowej mieszkańców Zdroiska (Zanzthal).
Wejście do tunelu minerskiego.
Tunel z komorami na ładunki minerskie.
Ciekawa jest również historia miejscowego kościoła. Wraz z napływem nowych pracowników huty pojawiła się potrzeba budowy kościoła. Ponieważ nowi parafianie nie śmierdzieli groszem za zgodą Fryderyka II w roku 1767 zaadoptowali na cele religijne jeden z magazynów hutniczych. W latach 1818-1819 dobudowano szachulcową wieżę i odtąd dawny magazyn zaczął przypominać prawdziwy kościół. Bryła budynku kościelnego zachowała się w takim kształcie do dziś. W Santocznie zajrzałem jeszcze do lapidarium utworzonego obok starego zdewastowanego cmentarza protestanckiego i pod mostek na Santocznej. Zachował się tam mały wodospad, resztka jazu którego koła wodne napędzały hutnicze maszyny.
Kościół w Santocznie.
Kamień upamiętniający fakt wykonania w miejscowej hucie części do pierwszej niemieckiej maszyny parowej.
Pomnik poległych w I wojnie światowej mieszkańców Santoczna (Zanzhausen). Zupełnie podobny do pomnika w Zdroisku.
Lapidarium w Santocznie. Miejscowy obywatel twierdzi że w pobliżu znajduje się jeszcze kompletnie zdewastowany spory cmentarz żydowski.
Kaskada na Santocznej. Stąd czerpały energię maszyny huty.
Danków średniowieczne miasteczko które straciło swoje znaczenie po "prywatyzacji". W końcu XV w. elektor Fryderyk II przekazał Danków swojemu lennikowi von Papsteinowi i w tym czasie pojawiła się ostatnia wzmianka o Dankowie jako miasteczku. Z tamtego okresu zachowały się resztki wałów i miejsce gdzie wznosiła się brama przy drodze do Barlinka. W pewnym oddaleniu od wałów, na przesmyku pomiędzy jeziorami Dankowskim i Kinołęka istniał gródek strażniczy. Dalsza część wałów miejskich ciągnąca się wzdłuż drogi biegnącej w kierunku Strzelec Krajeńskich została zniwelowana w XIX w w trakcie przebudowy drogi.
Od strony Strzelc bezpieczeństwa Dankowa strzegł drugi gródek wznoszący się na nasypie wznoszącym się w pobliżu kościoła. Ponadto w Dankowie można zobaczyć resztki imponującego założenia folwarczno-pałacowego. Sam pałac nie zachował się, został zniszczony przez żołnierzy radzieckich.
Pozostało jeszcze do odszukania zbudowane ok r 1857 mauzoleum rodowe rodziny von Brand, ostatnich właścicieli dóbr dankowskich i ruszam do Strzelec Krajeńskich.
Kościół w Dankowie.
Na wzgórzu widocznym za drzewami znajdował się gródek strzegący w średniowieczu przejścia od strony Strzelec Krajeńskich.
Jedna z bram prowadzących do wnętrza zabudowań folwarcznych.
Dawna oranżeria. Z tyłu widoczna stajnia z gołębnikiem.
Pozostałości wałów i fosy.
Mauzoleum von Brandów.
Wnętrze komory grobowej z niszami na sarkofagi.
Kolegiata mariacka w Strzelcach Krajeńskich.
Baszta Więzienna (Prochowa).
Brama Młyńska.
Kamień przy drodze do Gardzka. Upamiętnia fakt stacjonowania w Gardzku (w marcu 1945) sztabu 4 Brygady Saperów. Później w czasach pokojowych brygada aż do jej rozwiązania w r. 1999 stacjonowała w pobliskim Gorzowie Wielkopolskim w koszarach przy ul. Chopina.
Kościół w Gardzku.
Pomniki Heinricha Gottloba Ludwika von Holzendorfa i jego małżonki.
Dawny zajazd w Gardzku.
I dawna szkoła.
W planach były jeszcze leśniczówka Okno i jaz forteczny w Drezdenku. Leśniczówki musiałbym szukać dlatego tym razem odpuściłem, natomiast na jaz zabrakło czasu. W trakcie wycieczki zostałem poinformowany o wieczornych planach z grillem i piwkiem. Dotarłem do domu pół godziny przed czasem. Zdążyłem tylko spłukać pot i kurz. Przetarłem tamten kierunek, pewnie jeszcze tam kiedyś zawitam. Szkoda tylko że każdy wyjazd w tamte okolice to ponad 100 km.
Rower:
Dane wycieczki:
129.40 km (18.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)