blog rowerowy

avatar Jorg
Skwierzyna

Informacje

Sezon 2024 button stats bikestats.pl Sezon 2023 button stats bikestats.pl Sezon 2022 button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(7)

Moje rowery

Kross 69747 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jorg.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

ponad 100 km

Dystans całkowity:24819.76 km (w terenie 4248.00 km; 17.12%)
Czas w ruchu:1294:39
Średnia prędkość:16.84 km/h
Maksymalna prędkość:43.20 km/h
Liczba aktywności:196
Średnio na aktywność:126.63 km i 7h 31m
Więcej statystyk

Międzychód, Pszczew i MRU

Czwartek, 30 lipca 2020 | dodano: 31.07.2020Kategoria ponad 100 km, gm. Miedzyrzecz, gm. Pszczew, MRU


    Podczas czterotygodniowego urlopu był to pierwszy dzień który miałem całkowicie do dyspozycji na jazdę dokądkolwiek oczy poniosą. Jeszcze przed wyjazdem okazało się że niektóre kierunki odpadają i wtedy sięgnąłem po pomysł który od jakiegoś czasu leżakował. Otóż pod koniec sierpnia mam nadzieję wybrać się na rajd do MRU z zaprzyjaźnionym Jednośladem z Drezdenka. Okolice przez które prowadzi szlak rajdu zjeździłem w różnych celach i w różnych kierunkach nigdy jednak nie próbowałem połączyć tego w całość. Dlaczego zatem nie dziś. Więc w drogę.
   Odcinek Skwierzyna - Międzychód Przedlesie, dla mnie wyłącznie transportowy liczy około 34 km, dla Drezdenka będzie krótszy o około 6 km. Kolejny odcinek do Bobowicka około 40 km prowadzi przez Łowyń, Świechocin, Silną do Pszczewa i dalej w kierunku Międzyrzecza. W Bobowicku wybrałem jazdę przez las do Skoków i dalej przez Bukowiec, Nowy Dwór, Szumiącą do Kaławy, co daje kolejne 25 km, jednak dla rajdu bardziej korzystnie z względu na jakość dróg i odległości (ok 10 km mniej) będzie jechać przez Miedzyrzecz i Nietoperek. 
   Do leżącego około 9 km od Międzychodu Łowynia jadę drogą wojewódzką 160, droga ta prowadząca do Miedzichowa jest umiarkowanie ruchliwa, ale tę drobną niedogodność rekompensują widoki na urozmaicony pagórkowaty krajobraz.
    W samym Łowyniu zajeżdżam tylko pod kościół. Zbudowany w latach 1924-27.  Po Powstaniu Wielkopolskim i plebiscycie w rejonie Pszczewa, część dotychczasowych pszczewskich parafian którzy opowiedzieli się za Polską została odcięta granicą państwową od swojej macierzystej parafii. Sytuacja dotyczyła między innymi Łowynia, Stoków, Świechocina i Silnej. Władze kościelne erygowały nowe parafie, w tym również tą w Łowyniu.
   Pod kościół ściągnęła mnie ciekawość pomnika Kościuszki który został odsłonięty zaledwie kilka dni po wyzwoleniu w styczniu 1945. Pomnika nie znalazłem, a dopiero w domu znalazłem pośrednią wzmiankę że znajduje się on na terenie ogrodu przy plebanii.

Gdzieś w okolicy Głażewa
Gdzieś w okolicy Głażewa.

Kościół w Łowyniu
Kościół w Łowyniu.

    Kolejna mijana miejscowość to wspomniany wcześniej Świechocin. Nadjeżdżających od strony Łowynia wita drewniana wieża widokowa, jedna z trzech bliźniaczych na terenie gminy Pszczew. Obok wieży przydrożny krzyż z 1926 r. W centrum wioski zwraca uwagę drewniana dzwonnica. Dzwonnica może dziwić ponieważ w wiosce nie ma kościoła, a ona sama jest przypisana do parafii w Stokach. Historia dzwonnicy sięga początku ubiegłego wieku kiedy po Powstaniu Wielkopolskim decyzją konferencji wersalskiej w okolicy Pszczewa przeprowadzono plebiscyt dotyczący przynależności państwowej spornego terenu.  Świechocin przyłączono do parafii w Stokach, ale sam fakt powrotu wioski do Polski uczczono postawieniem dzwonnicy. Podczas okupacji dzwon został zarekwirowany, a sama dzwonnica zdewastowana. Dopiero na początku bieżącego stulecia odbudowano konstrukcję na której zawisł nowy dzwon.

Wieża widokowa w Świechocinie
Wieża widokowa w Świechocinie.

Dzwonnica w Świechocinie
Dzwonnica w Świechocinie.

   Z Świechocina do Pszczewa można dotrzeć bezpośrednio lub alternatywnie przez Silną. Droga bezpośrednia wymaga wspięcia się na wzniesienie, wspinaczkę rekompensuje później długi zjazd, ale znacznie ciekawsza wydaje mi się droga przez Silną. Nadkłada się co prawda trzy kilometry ale po płaskim.
    W samej Silnej w czasach kiedy dyliżanse zapewniały obsługę podróżnych znajdowała się tzw pocztahalteria - punkt wymiany koni z pomieszczeniem służącym krótkiemu pobytowi podróżnych na czas ich wymiany. Budynek niepozorny (ważniejsze były stajnie i wozownie), i gdyby nie tablica pamiątkowa informująca że stacja w dniu 12 września 1828 gościła Fryderyka Chopina  można byłoby go ominąć nie zauważając. 18 - letni wówczas Fryderyk Chopin wybrał się do Berlina z przyjacielem ojca Feliksem Jarockim, biorącym udział w światowym zjeździe przyrodników.

Dawna Poczthalteria w Silnej
Dawna Poczthalteria w Silnej.

Tu był przejazdem Fryderyk Chopin
Tu był przejazdem Fryderyk Chopin.

   W lesie pomiędzy Silną, a Pszczewem do 1939 przebiegała granica polsko- niemiecka wytyczona na mocy traktatu wersalskiego z 28.06.1919 r. Przy dawnym przejściu granicznym ciekawie zaaranżowany parking. Wjazdu na parking pilnuje postać polskiego pogranicznika, obok kopia wersalskiego kamienia granicznego (oryginalny kamień można zobaczyć obok pałacu w Wierzbnie), a za plecami rzeźby widać resztki fundamentów dawnej niemieckiej strażnicy.
   Na tym przejściu zginął ostrzelany przez nadciągający oddział Wehrmachtu plutonowy Antoni Paluch jedna z pierwszych ofiar II wojny światowej. Tablica informuje że jako dawnego żołnierza kajzera Niemcy pozwolili go pochować w Silnej, zaś rodzina po wojnie kazała ekshumować zwłoki i przenieść do rodzinnego Trzciela. Miejscowa tradycja mówi że zanim skonał zdołał śmiertelnie postrzelić niemieckiego żołnierza który do niego mierzył.
  Niedawno fundacja Pomost zajmująca się poszukiwaniem i ekshumacją poległych na terenie obecnej Polski żołnierzy niemieckich, oraz przenoszeniem ich szczątków na jeden z trzynastu cmentarzy wojennych, prowadziła na cmentarzu w Silnej poszukiwania mogiły owego żołnierza. Znaleziono szczątki niemieckiego żołnierza Richarda Alberta Gustawa, z leżącego pod Sulęcinem Trzemeszna. Jednak ku ogólnemu zdziwieniu, obok niego spoczywało ciało polskiego żołnierza bez jakichkolwiek przedmiotów pozwalających na jego identyfikację.  Sprawa nie jest do końca wyjaśniona i delikatna ale nasuwa się pytanie czy nie są to własnie doczesne szczątki Antoniego Palucha.

Na dawnej granicy pod Pszczewem
Na dawnej granicy pod Pszczewem.

Pogranicznik na służbie
Pogranicznik na służbie.

Na parkingu
Na parkingu.

   Pszczew przemierzyłem ekspresowo, jedyna przerwa miała miejsce na wylocie do Międzyrzecza przed mogiłą żołnierzy napoleońskich.
  Zimą 1812/13 na zimowych leżach zatrzymały się w Wielkopolsce resztki Wielkiej Armii podczas odwrotu spod Moskwy. Przepraw na Warcie w okolicy Sierakowa miały bronić polskie oddziały między innymi litewski pułk ułanów, jednak kozakom udało się pokonać zamarzniętą rzekę po lodzie i zaatakować obrońców mostu od tyłu. Cmentarze poległych obrońców znajdują się między innym pod Sierakowem. Być może pochowani na wzgórku byli jakimś niewielkim oddziałem który kozacy dopadli pod Pszczewem.
   Kilka lat temu archeolodzy prowadzący w tym miejscu poszukiwania, natrafili na groby dziewięciu mężczyzn z których kilku miało na czaszkach ślady po ciosach szabel. Zagadką jednak pozostaje to że trzech z nich miało obcięte stopy i bynajmniej nie chodziło tu o rabunek obuwia ponieważ w grobach odnaleziono odcięte kończyny z śladami butów.

W Pszczewie
W Pszczewie.

Mogiła żołnierzy napoleońskich
Mogiła żołnierzy napoleońskich.

   W Bobowicku spróbowałem sprawdzić jak wygląda możliwość przejazdu do Skoków i przez Bukowiec i Szumiącą bezpośrednio do muzeum MRU w Pniewie. Droga na jej leśnym odcinku okazała się zupełnie przyzwoita jednak o 10 km dłuższa niż gdyby jechać przez Międzyrzecz. Ciekawostkami przy tej wersji są znajdujący się w lesie przed leśniczówką Czarny Bocian pomnik ostatniego ustrzelonego w połowie XIX wieku wilka w powiecie międzyrzeckim i karawaka w Szumiącej.
   Karawaka, krzyż choleryczny, jedyny o którym wiem i znajdujący się w zasięgu moich wycieczek. Dla bardziej zainteresowanych karawakami rozwiniecie tematu w - wikipedii . Kapliczka na której ją zamieszczono jest standardem XIX wiecznym, takie same stoją niemal w wszystkich miejscowościach na południe od Międzyrzecza. Ta stojąca na wylocie z wioski w kierunku Kaławy wyróżnia się od innych wieloramiennym krzyżem - karawaką, i została postawiona zapewne na miejscu wcześniej stojącego w tym miejscu krzyża.
   Daty umieszczone na ramionach krzyża upamiętniają epidemie dżumy -1679 i cholery 1866. Nie znalazłem żadnych bliższych informacji na temat jakichś epidemii pod Międzyrzeczem, wydaje się że powstanie krzyża na kapliczce jest związane prawdopodobnie z jakimś odpryskiem poznańskiej epidemii cholery w 1866 r. 

Krzysztof z Bukowca
Krzysztof z Bukowca.

Karawaka z Szumiącej
Karawaka z Szumiącej.

W Kaławie
W Kaławie. Ciekawostką w tej restauracji było to że właściciel urządził w jednym z pomieszczeń celę więzienną i po zakupie kodeksu karnego pełniącego rolę biletu chętni mogli w niej spędzić jakiś czas.

MRU Pniewo
MRU Pniewo.

   Z Pniewa do domu wracałem szlakiem prowadzącym z Wysokiej do głównego wjazdu do podziemi MRU i dalej przez Kęszycę Leśną do fortecznego mostu obrotowego w Kursku aby przedostać się przez Zamostowo do Gorzycy. Trasa chwilami ciężka i liczyła niemal 25 km, podczas gdy w linii prostej Pniewo jest oddalone od Gorzycy o ok 10 km. Jadąc wygodnie szosą przez Międzyrzecz wypadnie przynajmniej o 10 km mniej.

Wysoka wjazd do podziemi
Wysoka - wjazd do podziemi.

Hala przy podziemiach MRU
Hala przy wjeździe do podziemi MRU.

W Kęszycy Leśnej
W Kęszycy Leśnej.

Forteczny most obrotowy w Kursku
Forteczny most obrotowy w Kursku.

Agroturystyka w Gorzycy
Agroturystyka w Gorzycy.

Obra w Gorzycy
Obra w Gorzycy.

  Z Gorzycy czekała mnie jeszcze przeprawa w okolice jeziora Głębokiego i szosą do domu. Droga z Gorzycy nad Głębokie zazwyczaj twarda dziś jednak miejscami zamieniła się w piaszczystą, wprawdzie możliwą do pokonania bez schodzenia z siodełka ale dosyć ciężką.


Rower:Kross Dane wycieczki: 142.28 km (23.00 km teren), czas: 08:26 h, avg:16.87 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Mostu Pojednania

Sobota, 11 lipca 2020 | dodano: 12.07.2020Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki

   W sobotni poranek wybrałem się z kolegą do do Strzelec Krajeńskich, miał tam do przekazania jakiś pakiecik od znajomych. Po załatwieniu sprawy nie wypadało wracać do domu bez jakiejś wycieczki po okolicy. Ruszyliśmy drogą prowadzącą do Bierzwnika z myślą że później gdzieś zboczymy w nieznane dotychczas zakątki.

Strzelce Krajeńskie - kolegiata
Strzelce Krajeńskie - kolegiata.

Strzelce Krajeńskie - Brama Młyńska
Brama Młyńska

 Tuż za Lipimi Górami pojawiła się okazja zapuszczenia się w nieznane, skrzyżowanie dróg i można wybierać; Ogardy, Tuczno, a może Pielice. Nigdy jeszcze nie byłem w Pielicach. Sama nazwa miejscowości była mi znana z sprzed czterech lat kiedy błąkałem się między jeziorami po tamtejszych lasach w poszukiwaniu resztek "Spalonego Mostu" który jak się okazało na miejscu był już odbudowany jako "Most Pojednania". Wtedy jednak do Pielic nie dotarłem. Teraz jest okazja dotarcia do mostu z innego kierunku
   Sama wioska pomimo tego że nie zapuszczaliśmy się w głąb pozostawia przyjemne wrażenie. Krótka przerwa przy XVIII-wiecznym szachulcowym kościółku i ruszamy żółtym szlakiem w lasy nad jeziorem Osiek w poszukiwaniu Mostu Pojednania.

XVIII-wieczny kościółek w Pielicach
XVIII-wieczny kościółek w Pielicach.

   Szlak pomimo tego że nie przechodzi przez most to teoretycznie powinien wyprowadzić nas niemal do celu. Pewnie nie zaszkodziłoby parę dodatkowych znaków w miejscach przysparzających wątpliwości. My w każdym razie podchodziliśmy do tego w trzech podejściach. Samo miejsce jest urokliwe. W okresie międzywojennym istniał tam drewniany most łączący łączący gminy Dobiegniew i Strzelce. Drewniany most spłonął w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, podobno skutek nieostrożności wędkarzy którzy zaprószyli ogień. Do 2014 r. sterczały w tym miejscu pale pozostałe po spalonej przeprawie. Most jest zbudowany na przesmyku pomiędzy jeziorem Osiek a jego zachodnią częścią Ogardzką Odnogą. Na północnym brzegu zbudowano wieżę  widokową. Widok z wieży na most nieco zakłócają dwa drzewa, rekompensuje to jednak widok na jezioro Osiek.

Na szlaku do Mostu Pojednania
Na szlaku do Mostu Pojednania.

Wieża widokowa przy Moście Pojednania
Wieża widokowa przy Moście Pojednania.

Most Pojednania
Most Pojednania.

Jezioro Osiek
Jezioro Osiek.

    Teraz pozostaje przymierzyć się do powrotu. Wracamy przez Chomętowo, Dobiegniew. Przed Klesnem zbaczamy z ciekawości do Górzysk (tam również nigdy nie byłem). W Górzyskach zaliczam awarię, rozwarstwia się pancerz przedniej przerzutki. Znam ten rodzaj uszkodzeń, już to kiedyś przerabiałem. Teraz pozostaje jechać dalej na najmniejszej tarczy lub dopasować kawałek znalezionej gałęzi i wcisnąć między ramę i dźwignię przerzutki aby ją odsunąć na górne położenie. Dalsza droga jest raczej płaska więc nie będzie potrzeby redukować.

Kościół w Chomentowie
Kościół w Chomętowie.

Wielka radość

    Stare Kurowo omijamy przez Głęboczek i Przynotecko,  w Gościmcu wracamy na drogę którą pokonaliśmy kilka godzin temu jadąc do Strzelec. Kalkulacja czasu pozostałego do zmroku wskazuje że trzeba zrezygnować z pomysłu powrotu innymi szlakami.


Rower:Kross Dane wycieczki: 143.87 km (11.00 km teren), czas: 08:54 h, avg:16.17 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do fortów kostrzyńskich.

Czwartek, 11 czerwca 2020 | dodano: 12.06.2020Kategoria ponad 100 km, kierunek Kostrzyn

  Jakiś czas temu umówiłem się z kolegami z Jednośladu Drezdenko na wyprawę do fortów kostrzyńskich. Z zrozumiałych względów na chwilę obecną dostępne dla nas są tylko trzy bowiem czwarty z nich leży już za Odrą na terenie Niemiec. 
  Ponieważ poranne połączenia kolejowe są dosyć dogodne wybrałem się z kolegą do Kostrzyna pociągiem, w Gorzowie dołączyliśmy do kolegów z Drezdenka. Wysiadamy w Dąbroszynie z dwóch względów; po pierwsze dla samego Dąbroszyna miejsca ciekawego historycznie, a po drugie pierwszy z fortów w Sarbinowie jest oddalony o rzut beretem od Dąbroszyna. Z tym rzutem trochę mi nie wyszło ponieważ zamiast skierować się w właściwą drogę zjechaliśmy aż do samego Kostrzyna i potem trzeba było pedałować pod górę.
  Wracając do samego Dąbroszyna; w połowie XVII w. Dąbroszynem włada Hans Adam von Schöning, pruski feldmarszałek, uczestnik odsieczy wiedeńskiej. Pomimo swoich zasług z względu na trudne cechy swojego charakteru i konflikt z innymi pruskimi generałami swoją karierę wojskową ukończył w armii saskiej. Feldmarszałek był budowniczym pałacu i pobliskiego kościoła w którym spoczął po swojej śmierci.  W bocznej nawie kościoła stoją pomniki nagrobne Hansa Adama Schöninga i jego żony, oraz popiersie ich syna, natomiast w krypcie grobowej rodów von Schöning i von Wreech spoczywa jego sarkofag. Zgodnie z legendą feldmarszałek został w nim pochowany z swoją diamentową szpadą , darem od cesarza Leopolda. Dziś udało się wejść do kościoła i zobaczyć mauzoleum Schöningów , niestety na kracie zamykającej wejście do krypty wisiały kłódki, ponadto kościół był przygotowywany do nabożeństwa i nasza obecność tylko przeszkadzała. Przed kościołem kilka płyt nagrobnych rodziny Schwerinów z dawnego cmentarzyka przykościelnego i trzy krzyże symbolizujące nagrobki ostatnich właścicieli majątku którzy nie mogli spocząć obok swych przodków.
  Tuż obok kościoła stoi pałac zbudowany w połowie XVII w. przez feldmarszałka, później przebudowywany przez jego spadkobierców. W pałacu jako nastolatek wielokrotnie gościł królewicz pruski Fryderyk. Fryderyk około roku 1730 popadł w ostry konflikt z ojcem Fryderykiem Wilhelmem I "królem sierżantem". Efektem była nieudana próba ucieczki z kraju. Ujęty Fryderyk został uwięziony w kostrzyńskiej twierdzy, a jego przyjaciel i pomocnik w ucieczce porucznik von Katte ścięty na jego oczach przed kostrzyńskim zamkiem. Gdy ojciec królewicza zamienił mu wyrok na obowiązek praktyki urzędniczej w kostrzyńskim rządzie Nowej Marchii często gościł on w Dabroszynie u żony pułkownika von Wreecha. Platonicznie uwielbiana przez księcia piękna Eleonora von Wreech , wówczas już matka pięciorga dzieci, była wnuczką wspomnianego wcześniej feldmarszałka.
  Naprzeciw pałacu w parku stoi okazały pomnik Wiktorii wystawiony w roku 1840 przez von Schwerinów, kolejnych posiadaczy Dąbroszyna, a upamiętniający dokonania i pobyt Fryderyka II w Dąbroszynie. Trochę poszczerbiony i postrzelany przez żołnierzy radzieckich przetrwał w stosunkowo niezłym stanie.


Pomnik Wiktorii.


Pałac widoczny spod pomnika Wiktorii.

Mauzoleum rodziny von Schöning w dąbroszyńskim kościele
Mauzoleum rodziny von Schöning w dąbroszyńskim kościele.


Pomnik Henryka Pruskiego.


Świątynia Cecylii.


XIX- wieczny gołębnik na dawnym folwarku.

  Kolejne dwa zabytki mieszczą się po przeciwnej stronie pałacu, za drogą, w lesie na wysokim zboczu doliny. Nad wąwozem którym biegnie droga do Sarbinowa widać resztki mostku łączącego dwa sąsiadujące wzgórza. Na jednym z nich wznosił się nieistniejący dziś pawilon - świątynia Zofii, a na przeciwległym brzegu zachował się obelisk wzniesiony dla upamiętnienia przeprawy ks. Henryka (brata Fryderyka II) przez przełęcz Gabel w Sudetach w roku 1778 podczas wojny o sukcesję bawarską (nazywana czasem wojną kartoflaną). Książę Henryk był zręcznym dyplomatą i szczęśliwym wodzem. Podobno nie przegrał żadnej bitwy, a żołnierze chętnie walczyli pod jego dowództwem ponieważ szanował żołnierską krew, ponadto był czymś w rodzaju prakomandosa - chętnie stosował uderzenia niewielkimi siłami w czuły punkt oporu nieprzyjaciela. Jako dyplomata odegrał znaczącą rolę w doprowadzeniu do I rozbioru Polski posłując w tej sprawie do Petersburga. 
   
Na kolejnym pagórku wznosi się niedawno odrestaurowana świątynia Cecylii z rzeźbą Chronosa.  
   Z północnej strony Kostrzyna pozostał nam jeszcze Fort Sarbinowo. Tablice przed obiektem zabraniają wstępu i nieostrożnym grożą śmiercią, dostępu broni kupa gruzu wysypana na drodze dojazdowej. Ryzykujemy i wjeżdżamy na teren. Zagłębiamy się w podziemne korytarze z obszernymi komorami, Trzeba uważnie patrzeć  pod nogi gdyż na nieostrożnego piechura czyhają pułapki, w skrajnych przypadkach można znaleźć się nawet o jedną kondygnację niżej.
. Fort powstał w latach 1883-89 i jak to zazwyczaj bywa z tego typu budowlami cały wysiłek poszedł na marne, wobec skokowego rozwoju technicznego artylerii już w momencie ukończenia prac fort okazał się przestarzały. W założeniu miał kontrolować wzniesienia nad Kostrzynem od strony północnej. W czasie I wojny światowej mieścił się w nim obóz jeniecki. Na liście znanych jeńców widnieje nazwisko porucznika Tuchaczewskiego, późniejszego radzieckiego marszałka znanego nam z bitwy warszawskiej.
    Po zakończeniu wojny urządzono w nim obóz przejściowy dla optantów. Optanci byli uchodźcami pochodzenia niemieckiego którzy nie przyjmując obywatelstwa nowo powstałej Polski zostali zmuszeni do jej opuszczenia. Przez pewien czas Niemcy miały trudności z rozmieszczeniem dużych mas ludzi przybyłych spoza nowych granic stąd przez pewien czas przebywali oni w takich prowizorycznych obozach.
   W czasie II wojny funkcjonowała tu fabryka dalekopisów i jeden z oddziałów słońskiej fabryki amunicji. Po zakończeniu wojny w pomieszczeniach fortu detonowano niewypały niszcząc część pomieszczeń. Pomimo tego fort wciąż imponuje swoim ogromem.


Wejście do fortu Sarbinowo.


Jeden z dziedzińców fortu.

   W Kostrzynie zatrzymujemy się przed pomnikiem śpiącego lwa. Pomnik odsłonięty w roku 1925 poświęcony jest pamięci żołnierzy kostrzyńskiego garnizonu poległych w I wojnie światowej, pospacerowaliśmy po przypominającej Pompeje starówce i ruszamy w kierunku Górzycy do kolejnych fortów.

Poległym w I wojnie światowej
Poległym w I wojnie światowej.




Kostrzyńska starówka.


Dziedziniec zamkowy. Z okien tego zamku 6 listopada 1730 książe Fryderyk musiał obserwować wykonanie wyroku śmierci na swoim przyjacielu poruczniku Hansie Hermannie von Katte. Na środku dziedzińca zachował się postument pomnika Fryderyka Wilhelma I (Wielkiego Elektora) znanego nam z serialu "Czarne chmury"


Ruiny kościoła parafialnego.

   Fort "Żabice" ulokowany jest kilka kilometrów za wsią, przy drodze do Gorzycy. Położony na płaskowyżu wznoszącym się nad doliną Odry wspólnie z sąsiednim Fortem "Czarnów" w założeniu miał chronić kostrzyńską twierdzę przed nagłym wtargnięciem obcych wojsk od strony południowo-wschodniej. Zbudowany w latach 1887-1890 nigdy nie spełnił swojej roli militarnej. Szybki rozwój techniki wojennej spowodował że obydwa forty straciły swoje znaczenie strategiczne zanim zostały ukończone. W czasie ostatniej wojny działała w nim filia słońskiej fabryki amunicji. Wiosną 1945 na krótko usadowili się w nim czerwonoarmiści, a później stopniowo niszczał. Przez pewien czas w forcie składowano odpady środków ochrony roślin (tzw. Mogilnik).  Niestety fort obecnie jest niedostępny dla przypadkowych zwiedzających ponieważ na jego terenie działa strzelnica sportowo-myśliwska.

Fort Żabice
Fort Żabice.

Blok wejściowy fortu Żabice
Blok wejściowy fortu Żabice.

   Fort w Czarnowie był kolejnym z fortów otaczających Twierdzę Kostrzyn. Zbudowany w ciągu dwóch lat (1888-1890), miał za zadanie kontrolować prowadzące do twierdzy szosy z Skwierzyny i Ośna. Forty w Żabicach i Czarnowie w porównaniu z dwoma wcześniejszymi kostrzyńskimi fortami zostały zbudowane w konstrukcji uproszczonej i z zastosowaniem nowych technologii budowania stropów gdzie nad tradycyjnie sklepionymi ceglanymi stropami zastosowano piaskowe poduszki i betonowe czapy nad którymi usypano nasypy. Technologia ta była odpowiedzią na skokowy wzrost mocy artylerii który nastąpił w latach osiemdziesiątych XIX wieku. W porównaniu z nimi pozostałe niedawno ukończone obiekty z dnia na dzień stały się przestarzałe. Fort w Czarnowie powstał bez koszar dla załogi. Koszary zbudowano dopiero tuż przed I wojną światową kiedy został on przekształcony w punkt oporu dla kompanii piechoty. Obecny stan zachowania fortu kiepski; z koszar pozostały tylko resztki tylnej ściany, wały artyleryjskie, fosy zarośnięte gęstymi i kolczastymi krzakami. 


Wejście do poterny fortu Czarnów.


Tylna ściana koszar (zdjęcie robione podczas poprzedniego pobytu w forcie).


Sucha fosa w Forcie Czarnów. Po lewej stronie wał artylerii z stanowiskami armat.

  Z Czarnowa ruszamy do Słońska. Przy wjeździe do Słońska, w bocznej uliczce leży cmentarz na którym spoczywają szczątki więźniów politycznych zmarłych i zamęczonych w tutejszym ciężkim więzieniu Sonnenburg. Szczególnie wstrząsający mord miał miejsce nocą z 30 na 31 stycznia 1945. kiedy przybyły z pobliskiego Frankfurtu oddział SS przy współudziale załogi dokonał mordu pozostałych więźniów. Hitlerowcy następnie oblali zwłoki benzyną i podpalili. 2 lutego wkraczający oddział Armii Czerwonej odnalazł na dziedzińcu więzienia 819 na wpół zwęglonych zwłok. Opuszczając cmentarzyk omijamy bocznymi uliczkami Słońsk i wyjeżdżamy na wał przeciwpowodziowy którym jedziemy  aż do mostu w Świerkocinie.

Ofiarom Sonnenburga
Wszystkim ofiarom Sonnenburga.

Luksemburskim więźniom Sonnenburga
Luksemburskim więźniom Sonnenburga .

   Do XVIII w. w dolinie dolnej Warty na odcinku pomiędzy Gorzowem i Kostrzynem rozciągały się rozlewiska i bagna, a rzeka nie miała głównego koryta płynąc dziesiątkami kanałów i strumyków. Bagnisty teren porastał podmokły las, a jedynie na pagórkach wystających z bagien leżało kilka starych wsi założonych jeszcze w średniowieczu. Decyzję skolonizowania tych dotychczas niewykorzystywanych gospodarczo terenów podjął król Fryderyk II Wielki. To na jego zlecenie pułkownik von Petri wykonał projekt olbrzymich prac, a szeroko zakrojone roboty ruszyły w 1767 r. Osuszono rozlewiska, nurt rzeki wyprostowano i skierowano do jednego koryta, wybudowano dziesiątki kilometrów wałów i kanałów. Prace trwały 18 lat i pochłonęły ogromną kwotę miliona pruskich talarów. Należałoby przy okazji wspomnieć o osobie Franza Balthasara Schoenberga von Breckenhoffa, który bezpośrednio odpowiadał za logistykę, organizację i rozliczanie funduszy. Jego zaangażowanie nie zostało jednak odpowiednio docenione, ponieważ pod koniec swojego życia popadł w niełaskę oskarżony o nadużycia i malwersacje. Dziś trudno powiedzieć czy te oskarżenia były prawdziwe. Breckenhoff próbował się oczyścić od zarzutów, trzeba jednak powiedzieć że z mizernym skutkiem. Wkrótce po tym zmarł, a po śmierci skonfiskowano jego majątek. Breckenhoff poprzez rodzinę żony jest związany z okolicami Strzelec Krajeńskich. Wspominałem o nim kiedyś na blogu w swoim wpisie http://jorg.bikestats.pl/1347557,Dankow.html w części dotyczącej Gardzka.


Przepompownia w Słońsku.

  Na tereny wydarte bagnom zaczęto kierować osadników. Na wyraźne polecenie króla koloniści powinni pochodzić spoza Prus. Osiedliło się tu wtedy również trochę ubogiego polskiego chłopstwa, co poświadczają dane archiwalne z lat 1763-74. Nie osuszono jedynie bagien rozciągających się od Słońska do Kostrzyna, jest to teren dzisiejszego Parku Narodowego "Ujście Warty".  Do 1778 roku założono tu 122 kolonie w których zamieszkało 1846 rodzin. Wtedy pojawiły się takie nazwy jak Pennsylvanien, Hampshire, Saratoga, Florida, New York, Yorktown. Legenda mówi ze kiedy do Fryderyka II przyszła delegacja chłopów prosząca o możliwość wyjazdu do Ameryki odparł "Ja wam Nową Amerykę i wolność dam nad Wartą". Według innej legendy nazwy te były wówczas odzwierciedleniem nastrojów w fryderycjańskich Prusach, gdzie z sympatią śledzono walkę północno-amerykańskich kolonii o wolność.

Serengeti nad Wartą
Serengeti nad Wartą.

   Przed mostem w Świerkocinie rozstajemy się z kolegami z Drezdenka. Powrót do domu przez Kołczyn, Rudnicę i długi 20 kilometrowy leśny odcinek DK 24. W Studzince dopada nas ulewny deszcz, potem jeszcze dwukrotnie nieco słabszy. Wszystkie szczęśliwie udało się przeczekać pod jakimiś przygodnymi schronieniami.




Rower:Kross Dane wycieczki: 105.66 km (12.00 km teren), czas: 05:56 h, avg:17.81 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Do Depotu i Szczańca

Wtorek, 9 czerwca 2020 | dodano: 10.06.2020Kategoria ponad 100 km, pow. świebodziński

   Spontaniczny wyjazd z kolegą w kierunku Świebodzina zamienił się w wyjazd do Rogozińca, Depotu i Szczańca. Świebodzin miał być w drodze powrotnej ale zawiodła pamięć wzrokowa oglądanych wcześniej map. W chwili kiedy zorientowaliśmy się że coś jest niezupełnie zgodne z założeniami było już za późno na zawracanie.
  Dlaczego akurat tamten kierunek? Ponieważ w tamtym rejonie zachowały się relikty olbrzymich składów amunicji i budynki koszar oraz komendy składu. Budynki koszar wykorzystuje dzisiaj Technikum Leśne, natomiast resztki magazynów sterczą gdzieniegdzie wśród drzew na przestrzeni 27 km². Nie będę rozpisywał się na temat samego obiektu ponieważ musiałbym powtarzać informacje zawarte na ten przykład pod tymi linkami dotyczącymi samego arsenału i jego układu komunikacyjnego .
    Kiedyś już odwiedzałem to miejsce, ale mój  wpis z tamtej wycieczki zawiera nieprecyzyjne informacje dotyczące czasu i okoliczności budowy obiektu. Składy powstały dopiero w trakcie trwania I wojny światowej, a nie jak wcześniej sądziłem po wojnie prusko-francuskiej 1870 r. Niewykluczone że przy ich budowie pracowali francuscy jeńcy, ale niemal pół wieku później. Spełniały swoją rolę magazynową zaledwie kilka lat ponieważ traktat wersalski wymusił na Niemcach rozbrojenie i likwidację części infrastruktury wojennej. Dodatkowym powodem ich likwidacji było to że po Powstaniu Wielkopolskim znalazły się zaledwie kilka kilometrów od granicy i nie miały już kogo zaopatrywać.

W Rogozińcu

W Rogozińcu, opuszczony budynek dawnych koszar

Budynek dawnej komendy

Stuletnie fundamenty po magazynach amunicji

Ślady dawnego torowiska
Ślady dawnego torowiska.   

Szczaniec leży kilka kilometrów od Rogozińca po przeciwnej stronie lasu. Nie zabawialiśmy dłużej ponieważ w perspektywie był jeszcze Świebodzin. Był ale do momentu kiedy zorientowaliśmy się że jedziemy w kierunku Brójec, a więc przeciwnym do zamierzonego. Pozostało jedynie zajechać na teren hitlerowskiego obozu karnego Bratz. Kolega nigdy tam nie był więc był zaciekawiony. Dalsza trasa podyktowana była późną porą i odległością do domu, a więc Nowy Dwór. Kaława, Międzyrzecz. W Skwierzynie zameldowaliśmy się przed zapadnięciem ciemności przysłowiowym rzutem na taśmę.

Kanał Leniwej Obry
Kanał Leniwej Obry.

Kościół w Szczańcu
Kościół w Szczańcu.

Jedna z dwóch kaplic nagrobnych w otoczeniu kościoła w Szczańcu
Jedna z dwóch kaplic nagrobnych w otoczeniu kościoła w Szczańcu.

Przed karnym obozem Bratz
Przed karnym obozem Bratz.

Na terenie obozu
Na terenie obozu.

Przydrożne maki
Przydrożne maki.



Rower:Kross Dane wycieczki: 101.44 km (10.00 km teren), czas: 05:18 h, avg:19.14 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Toporów

Niedziela, 7 czerwca 2020 | dodano: 07.06.2020Kategoria ponad 100 km, pow. sulęciński

    Wyprawę do Toporowa sprowokował kuzyn żony. Kiedy w ubiegłym tygodniu zastanawialiśmy się gdzie można byłoby wypuścić się w niedzielę rzuciłem hasło Łagów. Kuzyn ma rodzinę w Toporowie więc Łagów wyewoluował w Toporów.
   Jeżdżący ze mną mogą liczyć na sporą dawkę dróg terenowych, nie inaczej było również dziś. Nie wiem czy się z tego cieszył ale przeciągnąłem go przez lasy od Templewa aż do Jemiołowa. Po drodze zboczyliśmy do dawnych radzieckich magazynów głowic jądrowych w okolicy jeziora Buszno. Obok jeziora Buszenko  przecięliśmy obrzeża poligonu aby wydostać się już na skraju pól pod Jemiołowem. Teraz pozostało jedynie zjechać na skraj Łagowa i przez Poźrzadło dotrzeć do Toporowa. Trasa wycieczki w znacznym stopniu pokrywa się z moją wyprawą do Puszczy Rzepińskiej  sprzed trzech lat dlatego dziś nie będę rozpisywał się w szczegółach.
  Powrót odbył się gładko, bez bezdroży, za to z deszczem wiszącym nad głową jak przysłowiowy miecz Damoklesa. 
  Dziś zawiodła karta pamięci dlatego pozostało jedynie zdjęcie znad jeziora Buszenko, kilka zdjęć z skansenu maszyn rolniczych w Jemiołowie i Dębu Piotrowego w Toporowie.

Jezioro Buszenko
Jezioro Buszenko.

Prywatny skansen maszyn rolniczych w Jemiołowie

W skansenie maszyn rolniczych

I jeszcze raz skansen
W skansenie maszyn rolniczych.

Toporów - Dąb Piotrowy
Toporów - Dąb Piotrowy.



Rower:Kross Dane wycieczki: 105.66 km (18.00 km teren), czas: 05:57 h, avg:17.76 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Pszczew, Trzciel, Bledzew.

Sobota, 6 czerwca 2020 | dodano: 06.06.2020Kategoria ponad 100 km, gm. Pszczew, okolice Trzciela

   Do Trzciela wybierałem się już w czwartek, wtedy jednak zawróciłem w Pszczewie. Dziś również synoptycy straszyli przelotnymi opadami ale obyło się bez kropli deszczu. Przy okazji spróbowałem odszukać kilka budowli stałych Trzcielskiej Pozycji Przesłaniania. Pozycja mająca zatrzymać impet pierwszego uderzenia na główne fortyfikacje MRU zasadniczo składała się z umocnień ziemnych niemniej w jej ramach powstało nieco budowli stałych, jak schrony w Borowym Młynie,  schron i powiązany z nim jaz na Obrze w Rybojadach.
   Budowle z okolicy mostka na strudze w Borowym Młynie wyglądały na zbudowane do potrzeb militarnych. Indagowany w tej sprawie tubylec potwierdził moje przypuszczenia. Były to raczej jakieś magazynki materiałów wojennych. Betonowa budowla bez żadnych otworów strzelniczych jest ukryta w gęstych zaroślach na terenie prywatnym. Żaden aparat fotograficzny jest tam raczej nieprzydatny. 

Ławeczka z Borowego Młyna
Ławeczka z Borowego Młyna.

    Kolejną budowlą o której sobie przypomniałem był jaz na Obrze. Powiązany z leżącym w pobliżu schronem w budynkach niemieckiej straży granicznej pozwalał spiętrzać wody Obry i pobliskiego jeziora poprawiając obronność miejsca. Do schronu dziś nie podjeżdżałem.
    Wiaterek w plecy, sprzyjająca pogoda pozwoliły na przedłużenie jazdy aż pod Bledzew.

Jaz na Obrze w Rybojadach. Należał do budowli fortyfikacyjnych Trzcielskiej Pozycji Przesłaniania
Jaz na Obrze w Rybojadach. Należał do budowli fortyfikacyjnych Trzcielskiej Pozycji Przesłaniania.

Lutol Suchy.
Lutol Suchy. Dokładnie rok temu w Boże Ciało spłonął dach na kościele. Obecnie trwa odbudowa. 

Karawaka z Szumiącej - remedium na pandemię.
Karawaka z Szumiącej - remedium na pandemię.
 
 



Rower:Kross Dane wycieczki: 130.32 km (17.00 km teren), czas: 07:41 h, avg:16.96 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Kolna i w dolinę Kamionki

Sobota, 9 maja 2020 | dodano: 10.05.2020Kategoria ponad 100 km, gm. Pszczew, pow. międzychodzki

   Kiedy rano ruszałem na wycieczkę miałem nieco odmienne plany niż wyszło w praktyce. Miałem zajrzeć nad jezioro Kubek gdzie do dziś czeka do odszukania Bobrownia, zajrzeć do Bucharzewa i w drodze powrotnej odwiedzić Kolno gdzie zainteresowała mnie szczególnie budowla widoczna na zdjęciu  w Wikipedii pod hasłem Kolno (powiat międzychodzki). Przed wyjazdem nie sprawdzałem prognoz, więc kiedy już w trakcie jazdy zostałem telefonicznie postraszony załamaniem pogody, ograniczyłem swoje plany do Kolna. A później wracać jak Bóg da.
   Kolno leży na oznakowanym szlaku rowerowym powstań wielkopolskich, kilka kilometrów za rogatkami Międzychodu. Powstańcy wielkopolscy co prawda Międzychodu nie zdobyli ale o pobliskie Kolno stoczyli zażartą walkę z siłami niemieckiego Grenschutzu.
  Budyneczek z zdjęcia w Wikipedii bardzo przypomina monumentalne grobowce ziemian spotykane np. w okolicy Lubniewic (Glisno, Jarnatowo). Stoi w pobliżu małej plaży nad jeziorem Koleńskim i okazał się.... budynkiem pompowni wody z początku XX wieku. Krótko mówiąc było to dawne ujęcie wody dla majątku leżącego powyżej na wysokim brzegu jeziora. Zrujnowany pałac od strony jeziora jest niedostępny za sprawą zasieków utworzonych przez zwalone drzewa i narzucone gałęzie, a od strony drogi odcięty prywatnym terenem gospodarstwa. 
  Wyjeżdżając zapomniałem zabrać jakiejkolwiek mapy tego terenu więc teraz trzeba było zasięgnąć języka dokąd prowadzą drogi rozchodzące się sprzed bramy dawnej gorzelni. Potrzeba ta nie była zbyt silna ponieważ i tak miałem zamiar wjechać w którąś z nich, ale skoro język pojawił się sam w osobach dwóch pań z kijkami to nie zaszkodziło dowiedzieć się co zastanę na drugim końcu szlaku. Okazuje się że obydwie drogi prowadzą do Kamionnej. Wybrałem tą która ich zdaniem jest cięższa bo szutrowa. I w tym momencie pojawiła się koncepcja przedarcia się drogami gruntowo-leśnymi do Łowynia i powrotu do domu poprzez Pszczew.
  Droga gruntowa z Kamionnej do Gralewa prowadzi skrajem doliny Kamionki schodząc czasem w kierunku rzeki to znowu wracając w górę w kierunku leżących wyżej pól, aby w końcu wyprowadzić na szosę w pobliżu Mnichów. Wkrótce jednak porzucam asfalt na rzecz kolejnej drogi prowadzącej gdzieś w rejon leśniczówki Papiernia do której już nie dotarłem. Ostatecznie jazdę dnem doliny porzuciłem nad napotkanym, malowniczym stawem aby stromym podejściem wydostać się na znaną mi już z wcześniejszego wyjazdu drogę prowadzącą gdzieś w kierunku Lewic. Na rozjeździe, z drogowskazem wskazującym kierunek do leśniczówki, wybieram szlak do Łowynia. Skąd już bez szukania kolejnych przygód  wracam bezpośrednio do domu. 
  A zapowiadanych opadów nie było do samego wieczora.

Warta pod Muchocinem
Warta pod Muchocinem. Jadąc do Międzychodu przejechałem spory odcinek wałami przeciwpowodziowymi pod Mierzynem. Widoczek z prawego brzegu rzeki na przeciwległy muchociński.

Kolno k/ Międzychodu. Pompownia nad jeziorem Koleńskim
Kolno k/ Międzychodu. Pompownia nad jeziorem Koleńskim.

Jezioro Koleńskie
Jezioro Koleńskie.

W Kamionnej
W Kamionnej .

Wąwozy w dolinie Kamionki
Wąwozy w dolinie Kamionki.

Stawy w dolinie Kamionki
Stawy w dolinie Kamionki.

W Świechocinie
W Świechocinie.

Hubert z Silnej
Hubert z Silnej.

Kościół w Silnej
Kościół w Silnej. Zbudowany w okresie międzywojennym kiedy silnianie zostali odcięci granicą państwową od swojej dotychczasowej parafii w Pszczewie.

W kościele w Silnej
W kościele w Silnej.

Na dawnej granicy niemiecko-polskiej pod Pszczewem
Na dawnej granicy niemiecko-polskiej pod Pszczewem.



Rower:Kross Dane wycieczki: 120.30 km (30.00 km teren), czas: 08:30 h, avg:14.15 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Do serca Puszczy Noteckiej

Piątek, 1 maja 2020 | dodano: 02.05.2020Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Puszcza Notecka

    Pomysł na wyjazd do środkowej części Puszczy Noteckiej zrodził się spontanicznie. Wiedziałem że wybiera się tam z prywatną wycieczką prezes „Jednośladu” z Drezdenka i szuka chętnych do towarzystwa ale nie brałem tego pod uwagę. Sprawa ostatecznie została przesądzona już w trakcie wcześniej planowanego wyjazdu do Drawska, Krzyża, Drawin i okolic Starego Kurowa . Nasze trasy przecinały się w Karwinie, godziny były mniej więcej zbieżne, a w dalszej perspektywie czasowej miałem również zamiar przejechać się do Białej więc będąc już w drodze zmieniłem plany. Nawiązałem kontakt z znajomymi wyjeżdżającymi z Drezdenka i dołączyłem do nich w wspomnianym Karwinie.


W Rąpinie.

Lapidarium w Kwiejcach
Lapidarium w Kwiejcach.

Miała w Miałach


Miała w Miałach.


Kościółek w Miałach.

   Tytułowe „Serce Puszczy Noteckiej” to kamień leżący na plaży ośrodka w Białej nad jeziorem Białym. Został odsłonięty w 1999 r w trakcie zjazdu Mazurów Wieleńskich. Mazurzy Wieleńscy to grupa etnograficzna zamieszkująca kilka miejscowości w okolicy Wielenia którzy mazurzą w sposób nietypowy dla pozostałych mieszkańców Wielkopolski. Tradycja mówi że są potomkami Mazowszan sprowadzonych przez Sapiehów do ich wielkopolskich dóbr, z drugiej strony niektórzy lingwiści uważają że ich mowa wskazuje na pewne podobieństwa z językiem Kaszubów i są oni pierwotnymi, spokrewnionymi z Pomorzanami mieszkańcami odludnych, zagubionych w borach osad którzy zachowali pewne cechy swojej dawnej mowy.

Serce Puszczy Noteckiej
Serce Puszczy Noteckiej.

   W czasie okupacji mieszkańcy Białej byli brutalnie wysiedlani, w czasie jednej z takich akcji w lutym 1943 został zamordowany jeden z gospodarzy który nie chciał opuścić swojego gospodarstwa. W lecie 1944 r. nad wioską zawisła groźba całkowitej zagłady. Od 1944 w okolicznych lasach przebywali radzieccy spadochroniarze z grupy zwiadowczej. Za pomoc udzielaną partyzantce hitlerowcy zamierzali wymordować i spalić całą wieś. 8 sierpnia 1944 spędzili w tym celu całą ludność wioski na plac przed dzisiejszą Kaplicą Wdzięczności. Naziści zrezygnowali z zaplanowanej zbrodni po interwencji miejscowych Niemców z Mężyka; sołtysa Friedy Wencke i nieznanego z imienia miejscowego SS-mana i dawnego młynarza Leichnera. Wydarzenie to upamiętnia wspomniana wcześniej kapliczka. Kapliczka upamiętniała również dwa inne wydarzenia z życia wsi a mianowicie; ugaszenie przez ulewę drugiego co do wielkości w powojennej Polsce pożaru w Puszczy Noteckiej. Pożar wybuchł 10 sierpnia 1992 r. od przejeżdżającego pociągu z uszkodzonymi hamulcami. Ulewa prawdopodobnie uratowała mienie i życie wielu mieszkańców. Drugim wydarzeniem był pobyt nad Jeziorem Białym kardynała Wojtyły który na przełomie lipca i sierpnia 1977 r. z grupą przyjaciół przepływał tędy podczas jednej z wypraw kajakowych. Miejsce gdzie biwakował upamiętnia kapliczka na północnym brzegu jeziora.


Kaplica Wdzięczności
Kaplica Wdzięczności. 

Jezioro Białe
Jezioro Białe

Kapliczka Jana Pawła II w Białej
Kapliczka Jana Pawła II nad brzegiem Jeziora Białego.

Kościół w Wrzeszczynie
Wrzeszczyna k/ Wielenia.

    W drodze powrotnej w okolicy Wielenia i Rosko dopadł nas ulewny ale na szczęście krótkotrwały deszcz. W Drezdenku grupa rozjechała się w swoich kierunkach.
    Z kolegami z Międzychodu zajrzeliśmy jeszcze nad Starą Noteć do bardzo ciekawego mostu na zlikwidowanej linii kolejowej z Skwierzyny do Krzyża. W konstrukcję tego mostu wkomponowano pancerne zastawki tworząc jaz który stanowił uzupełnienie jazu fortecznego na Noteci pozwalając w razie zagrożenia atakiem z strony polskiej na ich zamkniecie i zalanie znacznej części doliny Noteci.

Kolejówka w Drezdenku

Kolejówka z drugiej strony

Jeszcze raz kolejówka
Kolejówka w Drezdenku.

    Na koniec całkowicie indywidualnie zrealizowałem ostatni punkt planowanej wcześniej wycieczki w okolice Starego Kurowa. Już podczas poprzedniej bytności w tej okolicy zainteresowała mnie pomennonicka świątynia w Głęboczku do którego wówczas nie dotarłem. Mennonici to odłam baptystów o poglądach zbliżonych do amerykańskich amiszów, pochodzili z Niderlandów. Posiadali umiejętność melioracji i wysoką kulturę rolną. W 1765 r osiedlili się w Głęboczku i sąsiedniej Błotnicy. Dzięki swoim umiejętnościom i pracowitości która była ich „religią” byli wówczas najzamożniejszą grupą chłopów. Zachowywali wolność osobistą, religię, surowe obyczaje i poglądy które nie pozwalały na służbę wojskową. W roku 1831 Fryderyk Wilhelm III cofnął im dotychczasowe przywileje, między innymi ten dotyczący służby wojskowej i mennonici wyemigrowali na tereny rosyjskiego Królestwa Polskiego. Ostatnie rodziny opuściły ten teren w 1834 r. Po mennonitach pozostał barokowy w formie kościółek.

W Głęboczku

W Głęboczku

Głęboczek
W Głęboczku.

  W drodze do przeprawy na Noteci zajrzałem jeszcze przed dawną szkołę w Przynotecku, stoi tam zbudowany w 1959 r pomnik Adama Mickiewicza na który nie zwróciłem uwagi przejeżdżając obok w ubiegłym tygodniu.


W Przynotecku

Mickiewicz z Przynotecka
W Przynotecku.

    Od tej pory pozostało się tylko pospieszyć aby przed zapadnięciem ciemności zdążyć do domu.


Rower:Kross Dane wycieczki: 190.13 km (39.00 km teren), czas: 10:54 h, avg:17.44 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Na nadnoteckie łęgi

Sobota, 25 kwietnia 2020 | dodano: 26.04.2020Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki

  Spróbowałem dziś bliżej poznać nadnoteckie obszary gmin; Stare Kurowo i Zwierzyn które odwiedzałem do tej pory tylko sporadycznie i przejazdem. Dziś również nie był to podstawowy cel wyjazdu a jedynie próba zapoznania się z siecią tamtejszych dróg która do tej pory kojarzyła mi się tylko z brukiem Nowe Kurowo- Trzebicz. Przejazd dostarczył wielu nowych pytań dotyczących jakichś bocznych szlaków, więc pewnie jeszcze się tam wypuszczę.
   Z względu na rozproszoną zabudowę bez map i podstawowej wiedzy o historii i topografii mijanych miejscowości trudno liczyć na to że ciekawsze obiekty do zwiedzenia znajdziemy w ich centrach, gdyż trudno tam o takich centrach w ogóle mówić. Zabudowa taka jest związana z olenderskim osadnictwem na osuszonych bagnach nadnoteckich. Następny wyjazd w celach turystycznych muszę poprzedzić jakimś planem gdzie i czego szukać.
    Powrót przez Santok i Gorzów.



Nowy parking w Puszczy Noteckiej. Dedykowany rowerzystom.


W Przynotecku.


W Gościmcu.




Górecko.


Pod Sarbiewem






W Górkach Noteckich






Rower:Kross Dane wycieczki: 126.23 km (35.00 km teren), czas: 08:01 h, avg:15.75 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

W dolinę Kamionki

Sobota, 14 marca 2020 | dodano: 15.03.2020Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska

    Dolina Kamionki interesuje mnie niezmiennie od dawna ale moje wyprawy w tamte okolice kończyły się jedynie na kilkakrotnym pobycie w Kamionnej i Mnichach oraz sąsiednich Mniszkach. Dziś również osiągnąłem niewiele więcej ale poznałem teren na tyle że przy ewentualnej wycieczce do Łowynia mogę się pokusić o wypad w okolice Papierni bez obawy kluczenia po nieznanych drogach.
   Przed wyjazdem chciałem nadrobić zaniedbania zaopatrzeniowe, albowiem modlitwa „Dobry Boże daj ludziom rozum, bo papier toaletowy, ryż i makaron już mają” w moim przypadku nie do końca odpowiada prawdzie. Co do rozumu to nie będę sędzią w własnej sprawie, a reszta teoretycznie miała być w miejscowych marketach. Niestety dziś były tylko puste półki, ale premier obiecał że ryżu i makaronu w poniedziałek nie zabraknie więc uspokojony wypuściłem się do Międzychodu szlakiem przez Wiejce.

Jedyny ślad po Nadziejewkach
Jedyny ślad po Nadziejewkach. Wioska istniała na skraju Puszczy Noteckiej w okolicy Krobielewka.

   Nie zabrałem z domu żadnych map i polegałem tylko na pamięci. Wydawało mi się że z Międzychodu do Mnich przez Ławicę , Chalin i Prusim to tylko rzut beretem, kiedy jednak na trasie do Sierakowa minąłem dawną stację w Starym Zatomiu dopadły mnie wątpliwości czy aby nie minąłem już gdzieś po drodze właściwej drogi. Nie, nie minąłem, jeszcze trochę i jest droga do Ławicy. Kiedyś już tędy jechałem ale to było tak dawno że uleciało mi z pamięci. Właśnie w samej Ławicy przypomniałem sobie że dawno temu w Chalinie ciekawiło mnie dokąd zaprowadzi droga wysadzona szpalerem jabłoni. Droga ta wyprowadziła mnie wtedy pod bramę folwarku w Ławicy, a dziś jadę w odwrotnym kierunku.

Mostek kolejowy nad strugą Wartelnik
Mostek nad strugą Wartelnik na nieczynnej linii kolejowej do Sierakowa.

Dylemat dokąd dalej?
Dylemat dokąd dalej? 

   W samym Chalinie byłem już kilkakrotnie, dziś zajeżdżam tylko aby zobaczyć co się zmieniło od ostatniej wizyty.
   Dwór w Chalinie do drugiej połowy XIX wieku był siedzibą rodu Kurnatowskich. Wilhelm Kurnatowski z Chalina był pierwszym landratem utworzonego w 1818 r powiatu międzychodzkiego, a jego brat Zygmunt generałem wojsk Królestwa Kongresowego. Syn Wilhelma, Apolinary Stefan również obrał karierę wojskową w armii Królestwa Polskiego. Po upadku powstania listopadowego powrócił do swojego majątku. Jesienią 1845 r został wciągnięty do konspiracji przygotowującej powstanie trójzaborowe. Jako fachowcowi powierzono mu organizację oddziału kawalerii wobec czego zorganizował „klub dżokejski” którego członkowie pod pozorem polowań odbywali konne ćwiczenia wojskowe. Jego własny szwagier Henryk Poniński w przekonaniu że uchroni w ten sposób kraj od kolejnej tragedii wiosną 1846 roku ujawnił policji pruskiej plany powstania z listą przywódców. Aresztowany został również Apolinary. Obciążany w śledztwie wyparł się wszystkiego twierdząc że jego podróże i udziały w polowaniach były tylko szlachecką zabawą. W końcu po kilkunastu miesiącach pobytu w więzieniach w Słońsku i berlińskim Moabicie został uwolniony. Sam Poniński w konsekwencji donosu był później bojkotowany w życiu towarzyskim Polaków jako zdrajca. Apolinary jako dowódca oddziału kawalerii wziął udział w powstaniu 1848 r. Po upadku powstania powrócił do Chalina. Zmarł w roku 1868, po jego śmierci jedyna jego córka Adela sprzedała Chalin w ręce niemieckie. Szczątki Apolinarego i jego stryja Zygmunta spoczywają na zabytkowym cmentarzu kalwińskim w Orzeszkowie.
   Znacznie wcześniej bowiem na początku XVII w.  miały miejsce wydarzenia związane z osobą Barbary Berezianki o której wspominałem podczas poprzedniej wizyty w Chalinie. Śladem po nich jest duch Barbary który podobno błąka się czasem po dworskich pokojach i parkowych alejkach.
   Wracając do współczesności, w dworze i zbudowanej obok współczesnej oficynie ma swoją siedzibę Ośrodek Edukacji Przyrodniczej. W przylegającym do nich parku rosną jedyne w Polsce dwa „dęby Robin Hooda” uzyskane drogą rozmnażania wegetatywnego z dębu rosnącego w lesie Sherwood a który według legendy był schronieniem Robin Hooda i jego towarzyszy. Dęby posiadają stosowne certyfikaty. Na koniec należy wspomnieć o nowoczesnym obserwatorium astronomicznym zbudowanym na polanie leżącej na skraju dworskiego parku. Miejsce wybrano dlatego że władze gminy Sieraków zadeklarowały utworzenie w tym miejscu Ostoi Ciemnego Nieba przez redukcję zanieczyszczania sztucznym światłem i stworzenie prawnych przeszkód przed niekontrolowanym instalowaniem nowych źródeł światła.

Dworek w Chalinie
Dworek w Chalinie.

Obserwatorium astronomiczne w Chalinie
Obserwatorium astronomiczne w Chalinie. Góry ziemi za obserwatorium mają chyba związek z kolejną inwestycją. W Chalinie budowany jest staw z obserwatorium życia wodnego.

Przydrożny krzyż w Chalinie
Przydrożny krzyż i pomnikowe lipy.

   Teraz należałoby udać się do głównego celu wycieczki, doliny rzeczki Kamionki. Kamionka na odcinku od Kamionnej do leżących kilka kilometrów wyżej Lewic płynie w głębokiej rynnie glacjalnej wyżłobionej przez spływające pod lodem wody topniejącego lodowca. Wysokie brzegi doliny porastają lasy będące częścią Pszczewskiego Parku Krajobrazowego. Zanim jednak dotrę nad Kamionkę przejeżdżam przez Prusim. Na granicy pól Prusima i Popowa mijam olbrzymi głaz upamiętniający bitwę stoczoną 250 lat temu przez konfederatów barskich z rosyjskim korpusem ekspedycyjnym Drewicza. Również już wcześniej o tym wspominałem .

Na polu bitwy konfederatów barskich z kozakami Drewicza
Na polu bitwy konfederatów barskich z kozakami Drewicza.

Przechodniu powiedz Polsce
Przechodniu powiedz Polsce.

Prusim, Olandia
Prusim, Olandia.

   Nad Kamionkę docieram w Mnichach, przeprawiam się na drugi brzeg i zapuszczam w lasy ciągnące się w kierunku Lewic. Tutaj kolejny raz daje o sobie znać brak mapy, muszę się trzymać szerokiej leśnej drogi prowadzącej na południe, mogę sobie pozwolić jedynie na zboczenie do leśniczówki Papiernia. I nie chodzi tutaj o możliwość zabłądzenia, a raczej o brak wiedzy czego można się spodziewać na końcu dróg odchodzących od tego traktu. Na szosę prowadzącą do Miedzichowa dotarłem nieco dalej od Łowynia niż planowałem. Wyjechałem stamtąd z postanowieniem powrotu wiosną, teren już znam.

Mnichy - XVIII wieczny dworek
 XVIII wieczny dworek w Mnichach.

Zwierciadło w Mnichach
Zwierciadło w Mnichach.

W okolicy Papierni
W okolicy Papierni.

Stacja Łowyń
Dawna stacja Łowyń.

    Ponieważ w międzyczasie zrobiło się już późno nie pozostało nic innego jak przyłożyć się do jazdy w kierunku domu. Wracam przez Łowyń, Świechocin, Pszczew, Szarcz, Lubikowo i Rokitno. W domu znalazłem się tuż po zmroku.




Rower:Kross Dane wycieczki: 128.82 km (25.00 km teren), czas: 08:32 h, avg:15.10 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)