- Kategorie:
- gm. Bledzew.61
- gm. Brójce.3
- gm. Deszczno.15
- gm. Miedzyrzecz.62
- gm. Przytoczna.37
- gm. Pszczew.35
- gm. Santok.34
- gm. Skwierzyna.31
- Gorzów.27
- kierunek Kostrzyn.9
- Lubniewice.21
- Łagów.10
- MRU.51
- Nowa Ameryka.1
- okolice Trzciela.18
- ponad 100 km.196
- ponad 200 km.7
- pow. gorzowski.19
- pow. międzychodzki.51
- pow. nowotomyski.4
- pow. słubicki.5
- pow. strzelecko-drezdenecki.32
- pow. sulęciński.67
- pow. świebodziński.28
- Poznań.4
- Puszcza Drawska.8
- Puszcza Gorzowska.8
- Puszcza Notecka.65
- Puszcza Rzepińska.5
- Rodzinne strony.7
- Stare nekropolie i mauzolea.13
- Szamotuły.1
- Wielkopolska.43
- Zachodniopomorskie.10
- Zbąszynek.2
Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2020
Dystans całkowity: | 835.86 km (w terenie 204.00 km; 24.41%) |
Czas w ruchu: | 48:36 |
Średnia prędkość: | 17.20 km/h |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 92.87 km i 5h 24m |
Więcej statystyk |
Do Parku Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji
Sobota, 28 listopada 2020 | dodano: 28.11.2020Kategoria ponad 100 km, pow. gorzowski
Park Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji jako cel wycieczki zrodził się dosyć późno bo na moście w Świerkocinie. Okazało się że jestem na moście dostatecznie wcześnie aby dołożyć jeszcze kilkanaście kilometrów. Do Świerkocina dotarłem od strony Krzeszyc, a właściwie Kołczyna i Rudnicy. Unik zastosowany w celu skrócenia jazdy drogą krajową 22.
Skrzyżowania drogi 22 i lokalnych dróg do Lubniewic i Rudnicy tradycyjnie pilnuje "odważna" dziewczyna na krzesełku ogrodowym. W Rudnicy przejeżdżałem obok zrujnowanego domu, mury domu zainteresowały mnie gdyż były wzniesione jako szachulcowe, czasem mylone z murem pruskim. Przy murze szachulcowym szkielet z belek jest wypełniony gliną na zbrojeniu z patyków lub plecionki, podczas gdy w murze pruskim wypełnieniem szkieletu jest cegła.
Ruina, ale ciekawa technologia wznoszenia murów, mur szachulcowy.
W Kołczynie.
Tuż przed Witnicą zboczyłem w drogę prowadzącą do promu w Kłopotowie. Sam prom widziałem już kilkakrotnie ale zawsze od strony przeciwległego brzegu, a tym razem natrafiła się okazja zobaczyć jak to wygląda od strony Witnicy. Dla zerkających na mapę wyjaśniam że Kłopotowo leży po przeciwnej stronie rzeki, od strony Witnicy jest Białczyk. Dziś promu jednak nie ma, czy chwilowo czy na stałe trudno powiedzieć. Czas zawrócić. W drodze powrotnej zatrzymałem się przed miejscem nazywanym hydrowęzłem. Miejsce jest o tyle ciekawe że widać tu dwa kanały o różnych zasadach działania ale podporządkowanych jednemu celowi jakim było utrzymanie łąk w polderze w odpowiedniej kondycji. Polder w wypadku wysokich stanów wody miał za zadanie przyjąć jej nadmiar aby ochronić siedziby ludzkie, ale opróżniony z wody był wykorzystywany rolniczo jako łąki. Nadmiar wody był odprowadzany kanałami do przepompowni, jednak w przypadku dotkliwej suszy przepompownia mogła pompować wodę w przeciwnym kierunku w stronę łąk a kanał nawadniający był poprowadzony nieco wyżej, na nasypie. W tym miejscu kanał nawadniający przecina odwadniający i jak widać jest poprowadzony w specjalnym betonowym korycie. System ten aktualne nie jest wykorzystywany.
Prom w Kłopotowie :).
Witnica wita.
Hydrowęzeł.
Cel wyprawy czyli Park Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji jest parkiem miejskim łączącym w sobie funkcję skansenu w którym zgromadzono stare drogowskazy, słupy milowe i trochę maszyn rolniczych i młynarskich. Pomiędzy nimi są umieszczone na na specjalnym stelażu kopie płaskorzeźb z zbudowanego w 1825 r warszawskiego Pomnika Budowy Szosy Brzeskiej . Warszawski pomnik jest obeliskiem, tutaj płaskorzeźby umieszczono na wysokości oczu zwiedzającego. Kolejną ciekawostką jest kopia słupa konińskiego z roku 1151 uznawanego za najstarszy znak drogowy w Polsce.
Park Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji.
Kopie płaskorzeźb z Pomnika Budowy Szosy Brzeskiej.
Kamień graniczny z lasów pobliskiego majątku w Sosnach (Charlottenhof).
Pocztowy słup milowy.
Kopia słupa konińskiego.
Browar w Witnicy.
Kopie płaskorzeźb z Pomnika Budowy Szosy Brzeskiej.
Kamień graniczny z lasów pobliskiego majątku w Sosnach (Charlottenhof).
Pocztowy słup milowy.
Kopia słupa konińskiego.
Browar w Witnicy.
Przy drodze do Gorzowa na wysokości Nowin Wielkich znajduje się kolejne z czterech zaplanowanych do odwiedzenia miejsc. Jest to wieża widokowa na wysokim północnym brzegu Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej. Aby się do niej dostać musiałem pokonać razem z rowerem co najmniej kilkadziesiąt, może nawet ponad sto, stopni zbudowanych w stromiźnie stoku. Z wieży roztacza się rozległy widok na dolinę wyżłobioną wodami topniejącego lodowca, jej przeciwległy brzeg znajduje się o kilkanaście kilometrów na południe aż w okolicy Krzeszyc. Dziś byłem tam o nieodpowiedniej porze dnia ponieważ w podziwianiu widoków przeszkadzało świecące w oczy słońce. Wciągając rower na szczyt liczyłem że po przeciwnej stronie może być łagodniejszy zjazd. Wysiłek został wynagrodzony zjazdem drogą wcinającą się w zbocza wąwozów rezerwatu "Morenowy Las".
Wieża widokowa w Nowinach.
Gorzowskie Murawy.
Ostatnim miejscem które odwiedziłem był zabytkowy cmentarz żydowski. Cmentarz ma mniej więcej 1 ha powierzchni i położony jest ok. 2 km od dworca w malowniczym wąwozie na południowym stoku wzgórza wznoszącego się nad drogą do Kostrzyna. Pierwsze wzmianki o tym cmentarzu pojawiają się na początku XVIII wieku. W pierwszej połowie XIX wieku cmentarz otoczono murem i zbudowano dom przedpogrzebowy. Obie budowle przetrwały do dziś. Zachowała się również główna aleja obsadzona kasztanowcami, oraz przy zachodnim murze fragmenty okazałych grobowców należących do zamożnych rodzin żydowskich. Z względu na powojenne dewastacje zachowało się tylko kilkadziesiąt połamanych i leżących macew, zaś stojące można byłoby policzyć na palcach jednej ręki. O dziwo w czasach brunatnej dyktatury cmentarz przed dewastacją ochronił landsberski magistrat. Otóż na początku 1942 roku do władz miasta zgłosiła się firma kamieniarska z ofertą zakupu nagrobków. Magistrat dał odpowiedź odmowną twierdząc że nie jest właścicielem cmentarza, odsyłając w tej sprawie do odpowiedzialnego za cmentarz żydowskiego męża zaufania Maxa Koschminskiego. Spotkałem się też z odmienną wersją wydarzeń która mówi, że z inicjatywą likwidacji cmentarza wystąpiły władze miasta, dopiero umiarkowane zainteresowanie kamieniarzy poszukujących granitu a nie piaskowca z którego wykonane były w większości nagrobki spowodował zmianę postawy magistratu. Sam Koschmiński będący z zawodu weterynarzem został pół roku później jako jeden z ostatnich gorzowskich Żydów wywieziony do obozu przejściowego Tilsit (Tylża) w Prusach Wschodnich.
Brama cmentarna.
Gorzowski cmentarz żydowski.
Dawny żydowski dom przedpogrzebowy.
Teraz pozostało się nieco sprężyć aby wrócić do domu przed zmrokiem. Oczywiście nie zdążyłem, na jazdę nocną zostało mi mniej więcej 1/3 drogi z GorzowaRower:Kross
Dane wycieczki:
114.43 km (4.00 km teren), czas: 06:20 h, avg:18.07 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Bledzew, Gorzyca
Piątek, 27 listopada 2020 | dodano: 27.11.2020
Przejazd na leśno-szosowej trasie; Bledzew, lasy, Gorzyca, lasy, Głębokie. Dawno tam nie byłem.
Pałacyk w Gorzycy.
Aleja Wilhelma.
Kierunek Gorzyca.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
42.82 km (14.00 km teren), czas: 02:30 h, avg:17.13 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na Wielką Sowę...
Niedziela, 22 listopada 2020 | dodano: 22.11.2020Kategoria Puszcza Notecka
....w Puszczy Noteckiej. Wyprawa na Wielką Sowę to temat w sam raz na pięciogodzinną wycieczkę do Puszczy Noteckiej.
Całość Puszczy Noteckiej leży w części olbrzymiej wyżłobionej wodami polodowcowymi Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej. Pod koniec epoki lodowcowej wody z topniejących lodowców naniosły na ten teren olbrzymie ilości piasku. W miarę opadania wód wytworzyły się terasy wydmowe wyniesione na 20-30 m ponad dno dolin którymi płyną Warta i Noteć. Pozostałościami po bryłach martwego lodu są niecki zajęte przez jeziora i torfowiska. Po ustąpieniu lodowca odsłonięte zostały olbrzymie pola przepłukanych przez polodowcowe wody piasków , porastanych jedynie przez skąpą roślinność tundrową. Taka okrywa roślinna nie stanowiła żadnej przeszkody dla hulających wówczas wiatrów zachodnich, dodatkowo powstawaniu pagórków wydmowych sprzyjało położenie tego obszaru w niecce otwartej w kierunku wschód-zachód. Zachodnia część Puszczy Noteckiej to teren z którego piaski zostały częściowo wywiane, pozostały jedynie niewielkie pagórki. Piaski te częściowo odłożyły się w postaci pasa podłużnych wydm na wschód od linii Wiejce-Lubiatów. Proces tworzenia się wydm został zahamowany wskutek poprawy warunków klimatycznych i wkroczenia na wydmy roślinności, ale zniszczenie okrywy roślinnej może w każdej chwili spowodować że piaski te ponownie staną się lotne.
Na północ od osady Żmijowiec wznosi się pasm wydm z których najwyższa (Wielka Sowa) wyrasta ponad otaczający teren na ok 50 metrów osiągając wysokość 93 m n.p.m. Wielka Sowa jest jedną z najwyższych w całej Puszczy Noteckiej, ustępuje prawdopodobnie tylko Górze Rzecińskiej (97 m n.p.m.) leżącej w jej środkowej części.
Podjazd pod Wielką Sowę zrobiłem od strony Wiejc, Piłki i Żmijowca. Powrót przez Lubiatów, Gościm. Ponad 50% trasy pokonałem szutrowymi leśnymi drogami pożarowymi.
Jesienne klimaty.
Leśna nimfa z Piłki.
Puszczański drogowskaz z Żmijowca.
Leśniczówka Żmijowiec. W okresie międzywojennym w budynku miała siedzibę placówka polskiej Straży Granicznej.
Na zboczach Wielkiej Sowy.
Szczyt Wielkiej Sowy.
Znak geodezyjny.
Podjazd na Wielką Sowę.
Kościół w Lubiatowie.
I coś dla ciała, ...w przyszłości :).
Jezioro Podgórne.
Nad jeziorem Łąkie.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
80.79 km (44.00 km teren), czas: 04:59 h, avg:16.21 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W okolice Bogdańca
Sobota, 21 listopada 2020 | dodano: 21.11.2020Kategoria ponad 100 km
Korzystając z dzisiejszego wyjazdu do Gorzowa powrót do domu wykorzystałem do zaglądnięcia w zakątek w którym jeszcze nigdy nie byłem. Jest to spory obszar gminy Bogdaniec zamknięty pomiędzy drogą do Witnicy a Wartą, z ponad dziesięcioma wioskami. Nazwy niektórych znam jedynie z słyszenia, innych nigdy nie słyszałem. Wioski w większości powstały w XVIII wieku na terenach wydartych nadwarciańskim bagnom i w związku z tym wyglądają niemal identycznie jak te na przeciwległym brzegu rzeki w okolicach Krzeszyc, czyli rozległe płaszczyzny z olenderską rozproszoną zabudową.
Zbyt optymistycznie podszedłem do czasu potrzebnego na przejazd tam i powrót, więc kiedy wydostałem się w znane mi okolice jazda do domu zmieniła się w wyścig z czasem. Ponieważ wracałem od strony Krzeszyc, a droga niemal w całości prowadzi przez lasy zależało mi na tym żeby przed zapadnięciem kompletnych ciemności pokonać jak największy jej odcinek. Nie przewidziałem powrotu wieczorem i w swoim czarnowidztwie obawiałem się tam jakiejkolwiek, najdrobniejszej nawet awarii niemożliwej do usunięcia bez latarki.
Dziś odmówił posłuszeństwa sprzęt do nagrywania obrazu, zdjęć nie będzie.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
113.31 km (0.00 km teren), czas: 06:03 h, avg:18.73 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Uroczysko Lubniewsko i okolice
Niedziela, 15 listopada 2020 | dodano: 15.11.2020Kategoria Stare nekropolie i mauzolea, pow. sulęciński, Lubniewice
Zrobiłem dłuższy rajd w okolice Uroczyska Lubniewsko. Liczba przejechanych kilometrów może nie poraża, ale niemal połowa z tych kilometrów przypadła na drogi gruntowe, niejednokrotnie zbyt piaszczyste aby je pokonać na siodełku i bruki na których wypadają plomby z zębów. Przy okazji nawiązując do mauzoleum von Brandtów w Dankowie z wczorajszego wpisu, odwiedziłem trzy mauzolea rodowe leżące w pobliżu szlaku
Do Uroczyska zamierzałem podjechać od strony Jarnatowa. Istnieje czerwony szlak rowerowy łączący leżące tuż przy drodze krajowej 22 Rogi z Jarnatowem i dalej z stolicą gminy w Lubniewicach. Miejscowi oczywiście korzystają z nieco dłuższej drogi asfaltowej, ale można spróbować rowerem. Zjazd do Rogów jest monitorowany przez siedzącą na ogrodowym krzesełku dziewczynę w wyzywającym stroju, ale rowerzysta pozostaje poza jej zainteresowaniem, nie niepokojony zagłębiłem się w lasy. Pałacyk w Rogach od kilku lat przechodzi jakiś remont. 3-metrowy płot z blachy trapezowej nie pozwala zerknąć na plac budowy, nawet teoretycznie ażurowa brama jest szczelnie zaciągnięta jakąś koco-podobną tkaniną. Nie pozostaje nic innego jak kontynuować jazdę do Jarnatowa. Pod pałacyk udało się zajechać do płotu od zaplecza (nad płotem drut pod napięciem o czym potencjalny chętny do przeskoczenia jest lojalnie poinformowany). Zdjęcie i wracam na szlak.
Pałacyk w Rogach.
Szlak poprowadzony jest wzdłuż dawno (od 1945 r) nieistniejącej linii kolejowej. Liczyłem że po jesiennych opadach piasek zostanie na tyle sklejony że da się jechać, omyliłem się, były odcinki na których musiałem schodzić z siodełka. Przed Jarnatowem nasyp odbija w kierunku Lubniewic. Natknę się na niego jeszcze raz w dolinie Czerwonego Potoku. Tymczasem brukowaną kocimi łbami, malowniczą aleją dębową docieram do bram pałacu w Jarnatowie. Dobra jarnatowskie od początku XX wieku należały do rodziny Böttinger. Pałac, oraz leżące po przeciwnej stronie drogi zabudowania folwarczne i mauzoleum rodowe zostały przebudowane bądź zbudowane od nowa z inicjatywy Theodora von Böttinger. Theodor zmarł w 1920 roku i pochowany został w mauzoleum w sąsiedztwie cmentarza ewangelickiego na obrzeżu wsi Jarnatów. Mauzoleum przypomina grecką świątynię z kolistym dachem na kolumnach. Poniżej znajduje się wejście do krypty, w której pochowany został właściciel majątku oraz jego żona. Po śmierci Theodora majątek przejął jego syn Waldemar. Na początku roku 1945 Waldemar trafił do sowieckiego obozu pracy w Krzeszycach gdzie wkrótce zmarł, a jego zona jeszcze przez kilka lat zanim wyjechała do Niemiec pracowała w majątku jako robotnica. Mauzoleum jest w stanie podobnym jak wszystkie inne w okolicy.
Dębowa aleja w Jarnatowie.
Pałacyk w Jarnatowie.
Mauzoleum rodziny Böttingerów w Jarnatowie.
Pałacyk w Jarnatowie.
Mauzoleum rodziny Böttingerów w Jarnatowie.
Teraz nadszedł czas na główny cel dzisiejszego wyjazdu, czyli dolinę Czerwonego Potoku leżącą na terenie Uroczyska Lubniewsko. Czerwony potok, niespełna trzykilometrowa rzeczka mająca źródła gdzieś w wąwozach wcinających się w zbocza wysoczyzny rozciągającej się w kierunku Wędrzyna, przecina dwa nasypy kolejowe i rozlewa się po zabagnionej dolinie aby w końcu wpaść do jeziora Lubniewsko. Z Jarnatowa niebieskim szlakiem rowerowym docieram na skraj doliny. Zniszczona, brukowana droga prowadząca w dół nad brzegami rozgałęziającego się w różnych kierunkach głębokiego wąwozu sprowadza nad mostek nad potokiem. Mijane po drodze wąwozy to słynne Wąwozy Żubrowskie. Mostek leży w miejscu gdzie ongiś działał młyn wodny. Za mostkiem kieruję się w prawo w kierunku źródeł. Dosyć uciążliwą ale malowniczą drogę porzucam w miejscu gdzie dolinę przecinają dwa nasypy kolejowe. Przez potężny nasyp dawno nieczynnej linii z Gorzowa Czerwony Potok przepływa zwykłym przepustem. Na drugiej, sporadycznie czynnej linii z Międzyrzecza, nad potokiem jest przerzucony malowniczy jednoprzęsłowy ceglany most.
Uroczysko Lubniewsko. Dolina Czerwonego Potoku.
Most kolejowy nad Czerwonym Potokiem.
Z doliny kieruję się dawnym torowiskiem z żółtym szlakiem w kierunku Glisna. Torowisko wkrótce porzucam dla interesującej drogi odchodzącej w prawo. Żólty szlak wyprowadził mnie do Kolonii Glisno i wkrótce do samego Glisna. Glisno omijam bokiem wzdłuż granic przypałacowego parku. Na skraju parku widoczne romantyczne ruiny wzniesione pod koniec XVIII wieku, zamykają one widok z pałacowego tarasu na parkową polanę. Dnem niewielkiego jaru docieram pod kolejne mauzoleum należące do rodziny von Wartenberg która weszła w posiadanie Glisna w roku 1857.
Malownicza ruina w parku pałacowym w Gliśnie.
Glisno, mauzoleum Wartenbergów.
Kamień na zboczach góry Glinik. Upamiętnia lotników niemieckich którzy w tym miejscu zginęli w 1943 r. w katastrofie lotniczej.
Glisno, mauzoleum Wartenbergów.
Kamień na zboczach góry Glinik. Upamiętnia lotników niemieckich którzy w tym miejscu zginęli w 1943 r. w katastrofie lotniczej.
Dalsza droga prowadzi brukami do Nowej Wsi. Kilka kilometrów bruku znakomicie spowalnia tempo jazdy. W pobliskim lesie mijam pagórek z olbrzymim głazem upamiętniającym niemieckich lotników którzy zginęli w tym miejscu w katastrofie lotniczej. Przez Nową Wieś przejeżdżam bez zatrzymywania się ponieważ dzisiejszym celem jest Goruńsko. Tym razem trochę chybiłem wybierając drogę która zamiast do centrum wioski wyprowadziła mnie na odległą kolonię rolniczą przy drodze do Sokolej Dąbrowy.
Goruńsko odwiedzam za sprawą ukrytego wśród drzew grobowca rodziny rodziny Büttnerów. Prowadzi do niego wysadzona dębami aleja. Sama budowla również przypomina antyczną budowlę. Büttnerowie nabyli Goruńsko w połowie XIX wieku od spadkobierców napoleońskiego oficera Augusta Bukowieckiego. Bukowieccy również mieli w Goruńsku swoje mauzoleum którego kaplica nagrobna została wykorzystana współcześnie jako fragment kościoła.
Goruńsko, aleja do mauzoleum rodziny Büttnerów.
Grobowiec rodziny Büttner.
Wyszukane wśród liści resztki tablicy nagrobnej Marii Büttner.
Goruńsko kończy wycieczkową część rajdu, pozostaje tylko kilkanaście kilometrów do domu.Grobowiec rodziny Büttner.
Wyszukane wśród liści resztki tablicy nagrobnej Marii Büttner.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
80.32 km (39.00 km teren), czas: 05:21 h, avg:15.01 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Puszczy Gorzowskiej
Sobota, 14 listopada 2020 | dodano: 14.11.2020Kategoria ponad 100 km, Puszcza Gorzowska
Pomysł na sobotni wypad do Puszczy Gorzowskiej pojawił się nagle i niespodziewanie. Jeszcze w piątek po południu miałem sobotę zaprogramowaną w zupełnie inny sposób, ostatecznie okazało się że nikt nic ode mnie nie wymaga, słowem jestem wolny jak przysłowiowy konik polny. Kiedy jeszcze okazało się że znalazłem towarzysza do jazdy w tamtym kierunku decyzja mogła być tylko jedna kierunek Strzelce Krajeńskie i okolice. Krótki dzień i stosunkowo długa trasa spowodowały że mogliśmy się skupić tylko na kilku miejscach.
Pierwszy krótki przystanek zrobiliśmy w podstrzeleckiej wiosce Brzoza. Okolice Strzelec nie są mi obce, ale tak się jakoś złożyło że nigdy tu jeszcze nie zajechałem. Z ciekawszych zabytków jest tutaj neoromański kościół zaadoptowany po roku 1952 na cerkiew prawosławną dla potrzeb ludności przesiedlonej tutaj w ramach akcji Wisła. Mniej szczęścia miał pałac w miejscowym majątku, bowiem spłonął w 1945 r. Częściowo zachował się zespół folwarczny.
Cerkiew w Brzozie koło Strzelec Krajeńskich.
Brzozę opuszczamy drogami gruntowymi kierując się ku widocznym na horyzoncie lasom. Kilka kilometrów kluczenia i lądujemy w Wilanowie maleńkiej osadzie na skraju Puszczy Gorzowskiej. Na końcu wsi rosną dwa pomnikowe drzewa. Jednym z drzew jest 350-letni klon, drugim ponad 400- letni dąb „Sobieski”. Dąb podobno jest najstarszym drzewem powiatu strzelecko-drezdeneckiego.
Pomnikowe drzewa w Wilanowie. Na pierwszym planie dąb Sobieski.
Brukowaną drogę do Santoczna opuszczamy dla dróg prowadzących leśniczówki Przyłęsko. Na szosie ponownie lądujemy na wysokości Rybakowa.
Kalkulacja czasu pozwala jeszcze na króciutką wizytę w Dankowie, wiosce o bogatej historii, dość powiedzieć że przez pewien okres był otoczonym wałami miasteczkiem. Dziś zaglądamy jedynie na folwarczne podwórze i pod pomnikowy dąb nad jeziorem. Pałac częściowo spłonął za sprawą dziwnej fascynacji ogniem żołnierzy armii radzieckiej i ostatecznie po wojnie został rozebrany. Podobny los spotka zapewne niedługo opuszczone i walące się budynki gospodarcze.
Opuszczamy Danków kierując się w kierunku Strzelec Krajeńskich, jeszcze tylko krótka wizyta pod mauzoleum rodu von Brandtów. Rodzina Brandtów weszła w posiadanie Dankowa w pierwszej ćwierci XIX wieku. Inicjatorem budowy rodowego mauzoleum był berliński kanonik Camillus von Brandt. Z Brandtami związane są dwie miejscowe legendy. Według jednej z nich Camillus zdecydował się pochować w mauzoleum swojego ojca wbrew jego woli. Ojciec życzył sobie mogiły na wiejskim cmentarzu. Od tego czasu duch starszego von Brandta błąka się po polach złorzecząc na decyzję syna. Według drugiej po okolicy błąka się konno również zjawa samego Camillusa prosząc napotkanych ludzi o wyregulowanie zegarka. Mauzoleum ukryte w wnętrzu piaszczystego stoku ma dwa pomieszczenia, pierwszym jest zamknięta na potężne drzwi kaplica z rozetą przypominającą rozety z średniowiecznych francuskich katedr. Kopuła kaplicy już dawno zapadła się do środka. Do wnętrza można zajrzeć przez dziury w drzwiach i okna. Trzeba tylko uważać aby na głowę nie spadł jakiś fragment budowli. Z kaplicy częściowo zamurowane drzwi prowadzą do sąsiedniego pomieszczenia z niszami na sarkofagi. Trumny z szczątkami von Brandtów podobno w 1945 r wyrzucili do jeziora szalejący w wiosce żołnierze radzieccy.
Mauzoleum rodu von Brandt w Dankowie.
Teraz pozostało spróbować wrócić do domu w świetle dnia. Kolegę pożegnałem w Zwierzyniu, a mnie udało się dotrzeć do domu tuż przed zmrokiem
Rower:Kross
Dane wycieczki:
132.40 km (18.00 km teren), czas: 06:42 h, avg:19.76 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W okolice Strzelec Krajeńskich
Środa, 11 listopada 2020 | dodano: 11.11.2020Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki
Pomysły na szczegóły dzisiejszej wycieczki rodziły się dopiero w trakcie jazdy. Ogólne założenia zakładały wyjazd w poszukiwaniu nowych szlaków w okolice Strzelec Krajeńskich z powrotem przez Santok, bez przesądzania trasy. Do przeprawy przez Noteć w Goszczanowcu nie ma wielkiego wyboru, alternatywy są dwie: szosą wzdłuż zachodniego skraja Puszczy Noteckiej, lub na przełaj przez puszczę. Wybrałem jazdę na przełaj.
Staw Goszczanowski.
Więcej możliwości otwiera się na północnym brzegu Noteci. Część z nich przerobiłem podczas wcześniejszych wyjazdów, część pozostaje dla mnie przysłowiową białą plamą na mapie. Jedną z takich dróg na którą nigdy nie wjeżdżałem jest boczna droga do Sarbiewa i Sławna i dalej do Strzelec. Z Strzelec zrezygnowałem na skrzyżowaniu w centrum Sławna. Zakładałem że asfaltowa droga z pierwszeństwem przejazdu prowadzi do Strzelec, natomiast dwie pozostałe w nieznane. Wybrałem bardziej obiecującą, w lewo. Było kilka kilometrów przyjemnej jazdy z przeprawą przez mostek nad rzeczką Pełcz (Pełcz już jako skanalizowana Polka wpada do Noteci w Santoku). Szosa na którą się wydostałem początkowo wydawała mi się całkowicie nieznana, bardziej intuicyjnie niż świadomie wybrałem kierunek w prawo i to było to o co chodziło, znalazłem się w Przyłęgu. Teraz pozostało przedostać się do Zdroiska i ponownie przez las do Santoka.
Gdzieś pomiędzy Sarbiewem a Przyłęgiem.
Stawy pod Sarbiewem.
Rzeczka Pełcz.
Nad Pełczą.
Jazda drogą krajową 22 jest porównywalna do jazdy 24-ką i również nie należy do przyjemności. W Zdroisku droga przekracza rzeczkę Santoczną. Konstrukcja mostku zawiera w sobie ciekawy zabytek architektury militarnej który w swoim czasie mógł zablokować ważną dla międzywojennych Niemiec drogę "Reichsstrasse 1" łączącą zachód Niemiec z wschodem. Jest to umieszczony w zachodnim przyczółku mostu chodnik minerski z niszami na ładunki. Santoczna na północ i południe od mostku tworzy rozlewiska, a zniszczenie mostu dodatkowo utrudniłoby spływ wody. Podobne tunele z komorami na ładunki znajdują się w ciągu tej samej drogi na oddalonym o ok 40 km na wschód moście nad Drawą w Starym Osiecznie. W chwili gdyby Drawa została przekroczona przepust w Zdroisku miał pełnić funkcję drogi ewakuacyjnej zaś jego zniszczenie powodowało że wróg tracił na tym odcinku najważniejszą drogę i byłby zmuszony do poszukiwania dróg zastępczych lub oczekiwania na oddziały inżynieryjne zdolne do tymczasowej naprawy. Uzyskany czas pozwalał by na przygotowanie do obrony pobliskiego Gorzowa. W trakcie działań wojennych w roku 1945 podjęto próbę wysadzenia mostu nad Drawą, zadziałała tylko część założonych ładunków i powstałe szkody były niewielkie. Tunel w Zdroisku jest dostępny dla zainteresowanych, o ile w ogóle wiedzą o jego istnieniu.
Zdroisko, mostek nad Santoczną.
Most w Zdroisku, tunel minerski w przyczółku mostowym.
Wnętrze tunelu z niszami na ładunki.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
100.27 km (28.00 km teren), czas: 05:46 h, avg:17.39 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Łagów
Sobota, 7 listopada 2020 | dodano: 08.11.2020Kategoria ponad 100 km, Łagów
Udało się w końcu zrobić długo (jak się okazało zbyt długo) odkładaną wycieczkę do Łagowa. Listopad nie jest już dobrym okresem do stukilometrowych wycieczek z rozbudowanymi planami zwiedzania. Tym razem zrezygnowałem z Jemiołowa, Poźrzadła i innych okolicznych atrakcji, zakładałem jedynie że wdrapię się na Górę Sokolą do opuszczonego cmentarza ewangelickiego i zachowanego na jej szczycie maleńkiego grodziska, a jeżeli się uda wejdę do punktu widokowego na zamkowej baszcie i zajrzę do wnętrza kościoła leżącego u stóp zamku. Powrót zaplanowałem przez Żelechów, Lubrzę i Międzyrzecz.
Do Łagowa jadę poligonowymi skrótami. Już od Templewka zapuszczam się w lasy aby na chwilę pojawić się na szosie obok jeziora Buszno i zaraz ponownie zniknąć na czarnym szlaku rowerowym na zboczach Bukowca. Sam Bukowiec był również brany pod uwagę, popełniłem jednak jakiś błąd nawigacyjny i nieoczekiwanie znalazłem się po drugiej stronie wzniesienia. Nie było sensu zbaczać z szlaku aby wspinać się na górę i ponownie z niej zjeżdżać.
Łagowskie buczyny.
Budowla hydrotechniczna znad jeziora Buszno.
Smętne resztki fundamentów leśniczówki spalonej w 1945 r. przez szabrowników.
Zwiedzanie Łagowa udało się jedynie połowicznie, otóż za sprawą covid-19 baszta jest zamknięta do odwołania. Zaś kościółek bywa otwarty podczas nabożeństw i sprzątania, a żadna z tych okoliczności nie miała miejsca. Z zamkiem i kościołem związana jest legenda o duchu rycerza, który ma się ukazywać wiosną i latem podczas burzy wyłącznie mężczyznom. Duchem jest zjawa XVI-wiecznego komtura Andrzeja von Schliebena. Komtur żył i działał w czasie kiedy w Nowej Marchii władał margrabia Jan z Kostrzyna. Margrabia w roku 1538 przeszedł na luteranizm a w ślad za nim brandenburscy joannici. Ówczesny komandor łagowski von Thümen podchodził do zmian z pewną rezerwą, ale już jego następca von Schlieben w pełni je popierał. Brandenburscy joannici pomimo przejścia na luteranizm zachowali formalną zależność od katolickiego Wielkiego Przeoratu. Komtur Andrzej w 1543 r jako jeden z pierwszych komandorów joannitów ożenił się. Przed jego małżeństwem jedną z zasad zakonnych, nawet po przejściu na luteranizm, było pozostawanie rycerza w stanie bezżennym. Chodziło w tym wypadku o zachowanie majątków w władaniu zakonu. Małżeństwo komtura odbiło się głośnym echem ale ostatecznie przez zwierzchność Wielkiego Przeoratu zostało zaakceptowane i wkrótce komtur znalazł naśladowców. Z czasem aż do jego rozwiązania w 1810 r. luterańska gałąź zakonu zmieniła się w rodzaj elitarnego stowarzyszenia rycerskiego. W łagowskim kościele znajduje się płyta nagrobna komtura i jego młodocianego syna, również Andrzeja.
Łagowski zamek joannitów
Łagów Brama Polska.
Łagów Brama Marchijska.
Z Łagowem był związany światowej sławy siłacz Leon Pinecki pochodzący spod międzyrzeckiego Stołunia. Hotel będący w okresie międzywojennym własnością Pineckiego i poświęcona jego pamięci tablica.
Cmentarz na Górze Sokolej zachowany w stanie podobnym do innych opuszczonych po roku 1945. Nieco powyżej cmentarza zachowane ślady średniowiecznego założenia obronnego w postaci potrójnego systemu wałów i fos. W miejscu wcześniejszego grodziska do XIV wieku stał tutaj dwór obronny joannitów i leżała otwarta osada. Dwór został opuszczony wkrótce po zbudowaniu zamku na przesmyku między jeziorami, natomiast osada została opuszczona po pożarze w roku 1569.
Łagów cmentarz na Sokolej Górze.
Fosa gródka na Sokolej Górze.
Droga do Żelechowa prowadzi w wąwozie pod kolejnym zasługującym na uwagę zabytkiem Łagowa. Zbudowany z cegły i granitu w roku 1909 wiadukt kolejowy ma około 25 m wysokości i ok 40 m długości. Z tego co wiem nadal odbywa się po nim ruch pociągów towarowych do kopalni węgla brunatnego w Sieniawie i wchodzenie na wiadukt jest zabronione chociaż rozciąga się z niego wspaniały widok na Łagów. Jak widać na zdjęciu nie wszyscy chcą się zastosować do zakazu.
Wiadukt w Łagowie.
Żelechów w XVII wieku udzielił schronienia grupie polskich arian którzy po potopie szwedzkim byli zmuszeni do opuszczenia ojczyzny. Tutaj zmarł znany teolog i przywódca braci polskich Jonasz Szlichtyng. W wiosce godne zobaczenia neorenesansowy XIX wieczny pałacyk i XVII wieczny kościół.
Opuszczony dworek w Żelechowie.
Kościółek w Żelechowie.
Bucze, kamień poświęcony pamięci amerykańskich lotników strąconych i poległych w rejonie wioski 18 marca 1945 r.
Na skwerze w Staropolu.
Nad Pętlą Nietoperską (MRU).
Pod Kęszycą.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
101.55 km (30.00 km teren), czas: 06:43 h, avg:15.12 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Międzychód
Niedziela, 1 listopada 2020 | dodano: 01.11.2020Kategoria gm. Skwierzyna
Dla zagospodarowania wolnego przedpołudnia do Międzychodu i z powrotem.
Kilka lat temu wałęsając się po obrzeżach Puszczy Noteckiej natknąłem się przed Świniarami na zagajnik który barwą roślinności wyraźnie odbiegał od otoczenia. Krzewy kryły w swoim wnętrzu rzędy nagrobków z niemieckimi napisami. Samo znalezisko nie było czymś nadzwyczajnym, bowiem w tej części Puszczy Noteckiej która jest przypisana do naszej gminy znam takich co najmniej sześć. Do naszych czasów przetrwały one w różnym stanie, niestety w ostatnich czasach niszczeją w zastraszającym tempie. Z niektórych znikają najlepiej zachowane stelle które potem widzę na lapidariach w miejscowościach oddalonych o kilkanaście kilometrów od grobu swojego pierwotnego właściciela.
Ale tu przeżyłem zaskoczenie (nie totalne). Już w ubiegłym roku teren cmentarza był oczyszczony z co większych krzaków i myślałem że inicjatorom na tyle starczy pary. Tymczasem dziś jest tu dyskretnie oznakowany wjazd z szosy w leśną drogę prowadzącą na cmentarzyk, tablica informacyjna, prosty krzyż i relikty nagrobków starannie oczyszczone z krzaków i śmieci.
Na dwa pozostałe w najbliższej okolicy stowarzyszeniu z Świniar chyba zabrakło sił i środków, chociaż bardziej chyba należałoby je przypisać do sąsiedniego mikroskopijnego Nowego Dworu.
Wyjazd był ograniczony czasowo więc dalszą część drogi pokonałem jednym skokiem, jedynym udziwnieniem było to że drogę z Międzychodu do Skwierzyny zamiast szosą odbyłem leśnymi i gruntowymi drogami przebiegającymi w pobliżu Warty.
Puszcza Notecka wita (okolice ul Międzychodzkiej).
Droga w Nowym Dworze.
Przed leśnym cmentarzem na "Hojlandzie" w Świniarach.
Z cmentarza na Hojlandzie
Krasne Dłusko. Podpatrzone przez dziurę w płocie.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
69.97 km (27.00 km teren), czas: 04:12 h, avg:16.66 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)