- Kategorie:
- gm. Bledzew.61
- gm. Brójce.3
- gm. Deszczno.15
- gm. Miedzyrzecz.62
- gm. Przytoczna.37
- gm. Pszczew.35
- gm. Santok.34
- gm. Skwierzyna.31
- Gorzów.27
- kierunek Kostrzyn.9
- Lubniewice.21
- Łagów.10
- MRU.51
- Nowa Ameryka.1
- okolice Trzciela.18
- ponad 100 km.196
- ponad 200 km.7
- pow. gorzowski.19
- pow. międzychodzki.51
- pow. nowotomyski.4
- pow. słubicki.5
- pow. strzelecko-drezdenecki.32
- pow. sulęciński.67
- pow. świebodziński.28
- Poznań.4
- Puszcza Drawska.8
- Puszcza Gorzowska.8
- Puszcza Notecka.65
- Puszcza Rzepińska.5
- Rodzinne strony.7
- Stare nekropolie i mauzolea.13
- Szamotuły.1
- Wielkopolska.43
- Zachodniopomorskie.10
- Zbąszynek.2
Wpisy archiwalne w kategorii
pow. sulęciński
Dystans całkowity: | 5984.23 km (w terenie 1108.50 km; 18.52%) |
Czas w ruchu: | 291:46 |
Średnia prędkość: | 16.06 km/h |
Liczba aktywności: | 67 |
Średnio na aktywność: | 89.32 km i 5h 43m |
Więcej statystyk |
W Puszczę Rzepińską
Wtorek, 18 kwietnia 2017 | dodano: 18.04.2017Kategoria ponad 100 km, Łagów, pow. sulęciński, pow. świebodziński, Puszcza Rzepińska
Po niedawnym spontanicznym wyjeździe w okolice Bytnicy miałem zamiar ponownie zawitać w te strony, ale już bardziej przygotowany na to czego się można spodziewać w mijanych miejscowościach. Nie sadziłem że nastąpi to już po dwóch tygodniach. Dzisiejszą trasę trochę zmodyfikowałem w stosunku do poprzedniej mianowicie zrezygnowałem z Bytnicy, a zajrzałem do Drzewc na małą stacyjkę zagubioną w lasach w okolicy Torzymia, i do Ciborza.
W związku z Drzewcami muszę wspomnieć o dwóch katastrofach. Podczas drogi pomiędzy rezerwatem „Pawski Ług” a miejscowością Koryta natrafiłem na znak kierujący do pomnika lotnika. Zaintrygowany skręciłem zgodnie z wskazówkami. Natrafiłem na stelę upamiętniającą miejsce upadku amerykańskiego śmigłowca typu Apache AH-64. Katastrofa miała miejsce w październiku 2001 roku w trakcie międzynarodowych ćwiczeń „Victory Strike II”. Jeden z pilotów, Michael E. Rice, poniósł wtedy śmierć. Miejscem opiekują się harcerze z Łagowa.
O drugiej z katastrof dowiedziałem się z anonsów prasowych dotyczących działalności Stowarzyszenia Pomost, które w ubiegłym roku dokonywało na cmentarzu w Korytach ekshumacji szczątków kilkunastu jej ofiar. Katastrofa ta miała miejsce krótko po północy 27 grudnia 1941, i była jedną z najtragiczniejszych w historii niemieckich kolei. Zbliżającym się do ówczesnej stacyjki Leichholz (dzisiejsze Drzewce) pociągiem pospiesznym podróżowało około 300 osób. W śnieżnej nawałnicy maszynista pociągu osobowego prawdopodobnie nie zauważył stojącego kilkaset metrów przed stacją pod semaforem pociągu towarowego na którego końcu znajdowały się cysterny z paliwem. Pociąg osobowy z pełnym impetem uderzył w cysterny. W wyniku zderzenie nastąpił wybuch paliwa, i pożar który zwęglił doszczętnie kilka wagonów wypełnionych po brzegi kolejarzami, i wracającymi z przepustek do okupowanej Polski żołnierzami. Większość ofiar, których liczbę szacuje się na około 260, w wyniku olbrzymiej temperatury po wybuchu paliwa doszczętnie spłonęła lub została rozerwana na strzępy. Kilkanaście z około 30 odnalezionych ciał pochowano na cmentarzu w oddalonych o kilka kilometrów Korytach. Sprawa została wtedy praktycznie utajniona.
Niezwykły budynek stacyjny od dawna nie pełni już żadnej funkcji dworcowej, został zamieniony na mieszkalny. Wygląda jakby został przeniesiony z innych czasów i okolic.
Do kolejnej miejscowości na dzisiejszym szlaku ruszyłem leśną drogą przez Kosobudki i Kosobudz. Nie obyło się bez niewielkiego błędu w nawigacji. Okazuje się że nie zawsze lepsza droga jest tą ważniejszą. Po korekcie trasy trafiłem do Kosobudza i szosą do Toporowa.
Miejscami mogącymi zainteresować turystę w Toporowie są:
- kościół i wolno stojąca na wprost wejścia kaplica- mauzoleum rodu Rissmanów,
- dwa stare dęby rosnące na placu kościelnym, według podania pod jednym z nich noszącym nazwę „Dąb Piotra” jadł śniadanie car Piotr Wielki podczas swojej podróży do Holandii. Pod drugim mniejszym znajdują się resztki rodzinnego cmentarzyka następnych posiadaczy Toporowa rodu von Manteuffel.
- pałac myśliwski z wspaniale wyglądającą wieżą, obecnie siedziba DPS-u, nazwa „myśliwski” nadana od malowideł zwierząt wewnątrz pomieszczeń pałacowych.
- resztki mauzoleum kolejnych właścicieli Toporowa Mullerów.
Po śmierci Mullera wdowa kazała na zakończeniu jednej z alejek parkowych wznieść mauzoleum. Grobowiec ukończono w roku 1910. Była to ośmiokątna budowla na wysokim cokole. Pośrodku mauzoleum umieszczono trumnę Roberta, a w 1913 r. na podwyższeniu obok trumny urnę z prochami jego żony. W roku 1930 przy murze mauzoleum pochowano pod kamiennym krzyżem Martina Richtera, teścia ostatniego właściciela Toporowa. Po roku 1945 mauzoleum uległo zniszczeniu i stanowi ruinę.
Powrót wypadł okrężnymi drogami przez Niedźwiedź, Podłą Górę, Międzylesie. W Międzylesiu nie odmówiłem sobie przyjemności zwiedzenia Ciborza.
Cibórz, (do 1945 Tiborlager) obecne osiedle i szpital powstał pod koniec lat trzydziestych jako wielki kompleks koszarowy zbudowany na potrzeby Wermachtu na leśnej polanie nad jeziorem Ciborze. Docelowo miał pomieścić około 6000 żołnierzy. W roku 1941 przez kilka miesięcy część tego kompleksu wykorzystywano na obóz jeniecki dla oficerów belgijskich. Po roku 1945 w koszarach przez krótko stacjonowały wojska radzieckie, które w następnym roku zastąpione zostały przez jednostki Wojska Polskiego. Po redukcji armii w roku 1956 zbędne dla wojska koszary przejął szpital psychiatryczny funkcjonujący obecnie jako Wojewódzki Szpital Specjalistyczny dla Nerwowo i Psychicznie Chorych. Całość założenia, i zastosowanych w Ciborzu rozwiązań przypomina nieco koszary w Kęszycy Leśnej (Regenwürmerlager).
Dalsza podróż prowadziła drogami dobrze znanymi z poprzednich wycieczek w rejon Świebodzina.
Zamek w Łagowie - widok od Bramy Polskiej.
Łagów - widok na zamek od Bramy Marchijskiej.
Brama Marchijska w Łagowie.
W lesie pod Łagowem - pomnik pilota.
Koryta - kościół.
Drzewce - niezwykły budynek dawnej stacji kolejowej.
Ten sam budynek od strony placu dworcowego.
Kosobudz - centrum wioski.
Toporów - stacja kolejowa.
Toporów - kościół i mauzoleum Rissmanów.
Toporów - Dąb Piotra.
Toporów - pod dębami, cmentarzyk rodu von Monteuffel.
Toporów - ruiny mauzoleum Mullerów.
Toporów - kamienny krzyż z grobu Martina Richtera.
Toporów - pałac myśliwski.
Toporów - wieża pałacowa.
Niedźwiedź- oryginalny drewniany kościół.
Zawisze - opuszczony i niszczejacy pałac.
Kościółek w Międzylesiu.
Cibórz - dawny budynek koszarowy.
Cibórz - budynki koszarowe.
Cibórz - niszczejący budynek dawnej kuchni i stołówki.
Rozlewiska rzeczki Ołobok.
Dziwny cmentarz komunalny nr 2 w Skąpem. Wygląda jak cmentarz wojenny, ale pochówki stosunkowo niedawne.
Rudgerzowice - wiejska uliczka z kościołem.
Lubinicko - ruiny wieży widokowej w przypałacowym parku.
Rower:
Dane wycieczki:
168.63 km (25.00 km teren), czas: 10:08 h, avg:16.64 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Trzemeszno Lubuskie
Piątek, 31 marca 2017 | dodano: 31.03.2017Kategoria pow. sulęciński
Tytułowe Trzemeszno samo w sobie nie było celem wyjazdu, po prostu leży mniej więcej w połowie dzisiejszej przypadkowej trasy.
A ja chciałem tylko połazić po lesie za Kurskiem w poszukiwaniu trzech odosobnionych bunkrów GW Nethelbeck, Zabrałem jednak z sobą osobnika który organicznie nie cierpi jeździć drogami gruntowymi i przedzierać się przez krzaki. Machnąłem ręką na Nethelbecka i wyszło jak wyszło.
Pod Skwierzyną natknąłem się na podróżującego pojazdem przypominającym rikszę. Twierdzi że jedzie do Brukseli i można go znaleźć w internecie. Jeszcze nie próbowałem sprawdzać.
Globtroter z swoim pojazdem. Mówi że jedzie do Brukseli.
Kościółek w Grochowie.
Grochowo - wnętrze kościółka. Grochowo w latach powojennych miało zostać wchłonięte przez pobliski poligon. Poprzednie wyposażenie kościoła zostało wywiezione do innych świątyń w okolicy. Po zmianie planów dotyczących Grochowa wierni otrzymali jedynie pusty budynek.
Rower:
Dane wycieczki:
83.82 km (11.00 km teren), czas: 04:50 h, avg:17.34 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Gorajec zdobyty
Poniedziałek, 26 września 2016 | dodano: 26.09.2016Kategoria pow. sulęciński
Wycieczkę na Gorajec miałem w planach od dawna ale zawsze jakoś było nie po drodze. Ostatnio temat Gorajca został wywołany wycieczką na Bukowiec moich znajomych z bloga - Lasgosi i Robaka, a zwłaszcza relacją Gosi w którym zapowiada ponowny wyjazd w tamte okolice, własnie dla zdobycia Gorajca. Niniejszym informuję że Was wyprzedziłem.
Nad jeziora Buszno i Buszewko jadę najkrótszą możliwą trasą przez Bledzew i Templewo. W lesie pomiędzy Templewem a Busznem znajdują się relikty byłego radzieckiego składu głowic i bomb jądrowych. Obiekt w zasadzie jest zlikwidowany a wejścia do dwóch ocalałych podziemnych bunkrów są zabezpieczone przed ciekawskimi betonowymi płytami i zasypane tonami ziemi. Do jednego z nich można byłoby wejść przy odrobinie samozaparcia przez pozostawiony niewielki otwór. Do niewielkiego w sumie zboczenia z trasy (ok 300 m.) dziś skłonił mnie niedawno przeczytany artykuł o mrówkach. Jeżeli ktoś z czytających blog jest zainteresowany oto on: http://wyborcza.pl/1,75400,20653958,mrowki-atomowki.html .
Jeden z ocalałych bunkrów składu.
Jedno mrowisko i dwa światy. Zainteresowanych odsyłam do zalinkowanego artykułu.
Nad bunkrem rośnie las. Kiedyś znajdowała się tam jakaś infrastruktura, jakieś szyby. Dziś są zasypane, zostały tylko prowadzące do nich schody.
Wspomniane powyżej głazy-pomniki.
Przedzierając się po stoku przez rzadkie krzaki trafiłem na całkiem wygodną drogę prowadzącą do znaków kierujących na Gorajec. Niestety podjazd do samego szczytu jest zbyt stromy jak na moje możliwości. Na szczycie góry dla wygody wędrowców ustawiono stół z ławkami, a nad stołem platforma widokowa z której można podziwiać z kilkumetrowej perspektywy okoliczne buki i szafka z księgą zdobywców. Ostatni wpis z dnia wczorajszego.
Na Gorajcu (209 m. n.p.m.)
Z góry zjechałem drogą którą dotarłem na szczyt, droga ta doprowadziła mnie do niebieskiego szlaku, tego przy którym leży wspomniany głaz Oblasser. Jak widać w drodze na szczyt popełniłem niewielki falstart. Niestety na niebieskim nie ma żadnego oznaczenia że tu należałoby skręcić na Gorajec. Jedynym punktem orientacyjnym jest stół z ławkami ustawiony obok rozdroża i kapliczka przy drzewie stojąca kilkadziesiąt metrów dalej w kierunku Bukowca. Nie należy przy tym liczyć zbytnio na czarny szlak pieszy który ma rzekomo prowadzić na szczyt, po prostu nigdzie nie widziałem odpowiedniego oznakowania.
Punkty orientacyjne drogi na Gorajec znajdujące się przy niebieskim szlaku (licząc od Bukowca) kapliczka, stół i rozjazd: w prawo niebieski nad Buszno, w lewo na Gorajec.
Skoro już byłem w pobliżu odwiedziłem również Bukowiec. Z Bukowca zjeżdżam do Sieniawy i teraz czeka mnie tylko powrót do domu. Żeby nie było zbyt łatwo sprawdziłem starą brukowaną drogę z Wielowsi do Piesek. Była ona brukowana, ale nie na całej długości, ostatnie kilometry zamieniły się w zwykłą ulepszoną drogę leśną.
Na Bukowcu.
I ostatni z dzisiejszych głazów.
Rower:
Dane wycieczki:
80.93 km (39.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Ośna Lubuskiego
Sobota, 27 lutego 2016 | dodano: 28.02.2016Kategoria ponad 100 km, pow. sulęciński, pow. słubicki
W sobotę można sobie pozwolić na turystykę dalekosiężną, Na długie dystanse często dołącza do mnie Januszek N. Dziś nie mogło być inaczej. Decyzja o wyjeździe zapadła jeszcze wczoraj tylko kierunek lekko nam opadł na południe. Wczoraj jeszcze miało być Dębno, a dziś wyszło jak zwykle, czyli Ośno.
Ośno również było u mnie na liście projektów których się dotychczas nie udało zrealizować. Dziś z tej listy spadła kolejna pozycja. Przejazd do Ośna przez Krzeszyce wykonaliśmy jednym skokiem bez zatrzymywania, chodziło o czas który przy dosyć późnym starcie pozostawał nam do zmroku .
Pierwszy punkt który nas interesuje to zbudowany w 1937 monumentalny pomnik Dietricha Eckarta. Jest to wzniesiona z kamieni wieża z czterema ostrołukowymi arkadami w dolnej części. Służy jako punkt widokowy. Przed wojną przy pomniku znajdowała się strzelnica. Zachowały się wykop i obwałowania które służyły jako kulochwyty. Ławeczki ustawione za kulochwytami sądząc po pozostawionych śladach służą koneserom siermiężnych alkoholi jako wygodne miejsce konsumpcji. Wieża bywa przez miejscowych niesłusznie nazywana wieżą Bismarcka. Prawdziwa wieża Bismarcka stała zupełnie w innym miejscu, przy drodze do Sulęcina.
Wieża Eckerta
Widok z wieży na Jezioro Reczynek
Sam Eckert jest postacią która po 1945 r. przestała się cieszyć u nas jakimkolwiek szacunkiem. Był to niemiecki pisarz i dziennikarz jeden z głównych ideologów i przywódców NSDAP u jej zarania, uczestnik puczu monachijskiego. Zmarł w 1923 r.
Wieża zachowała się w zadziwiająco dobrym stanie, pewne zastrzeżenia można mieć tylko do barierek przy schodach i ich braku nad schodami na platformie widokowej.
Wracamy do miasta. Po prawej stronie ulicy zwraca uwagę stojąca wewnątrz kamiennego ogrodzenia kaplica. Po wejściu za ogrodzenie okazuje się że jest to zbudowana ok. 1450 r. na tzw Frankurckim Przedmieściu kaplica św. Gertrudy, jedyny zachowany budynek średniowiecznego szpitala. Kaplica została zbudowana na przyszpitalnym cmentarzu. Ta część cmentarza była chyba użytkowana jeszcze w okresie międzywojennym zachowało się bowiem kilka nagrobków i pozostałości trzech grobowców.
Kaplica św. Gertrudy
Pozostało samo miasto oddalone o rzut kamieniem. W miejscu w którym wkraczamy w obręb murów ongiś stała Brama Frankfurcka. Same mury ciągną się na długości ponad 1 km. i zbudowane są z kamienia polnego. Były naprawiane w miarę pojawiających sie uszkodzeń cegłą i wznosiły sie na wysokość 6 m. W ciągu murów rozmieszczono prostąkątne baszty. Odwiedziliśmy dwie; Smołową i Chyżańską. W XVI wieku dobudowano dodatkowo trzy baszty cylindryczne. Jedną z nich była widoczna poniżej Baszta Krzaków. Baszta ta w XVIII stuleciu służyła za więzienie.
Baszta Smołowa - zajechałem od środka murów i wtedy okazało się że pobliska posesja wykorzystuje jej wnętrze na magazyn drewna opałowego
Baszta Chyżańska - przód i tył
Baszta Krzaków
Ratusz
Kościół
Budynek poczty.
Pewnie znalazłoby się jeszcze parę perełek do obejrzenia, czas jednak jest nieubłagany. Startujemy w drogę powrotną. Wracamy przez Sulęcin. Po drodze tuż za Ośnem trafiamy na kamień-pomnik upamiętniający lądowanie w tym miejscu w grudniu 1944 5-osobowej grupy dywersyjno- wywiadowczej LWP, napis informuje że trzech z nich poległo.
Pomnik upamiętniający lądowanie grupy dywersyjno-wywiadowczej LWP
Kościółek w Dragominie z przełomu XVII/XVIII w.
Kościół a Sulęcinie
Fontanna na sulęcińskim rynku
W Sulęcinie króciutka przerwa na rynku i już bez żadnego zatrzymywania pędzimy do Skwierzyny. Mimo pośpiechu ostatnie 10 km już w kompletnych ciemnościach.
Rower:
Dane wycieczki:
114.35 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nowa Ameryka ....południowa :) i Stary Fryc
Sobota, 31 października 2015 | dodano: 31.10.2015Kategoria ponad 100 km, pow. sulęciński, Nowa Ameryka
Ponieważ najbliższe groby moich bliskich leżą w przestrzeni rozciągającej się pomiędzy Krakowem i Tarnowem, zatem w linii prostej ponad 500 km od Skwierzyny, poczułem się dziś zwolniony od tej gorączkowej atmosfery jaka panowała wokół cmentarzy. Korzystam z pięknej pogody i urywam się z domu na kilka godzin.
Żeby jednak zachować klimat Święta Zmarłych rano zaopatrzyłem się w znicze które postawiłem na leśnym cmentarzyku przy drodze 24. Kiedyś istniała tam osada Wilhelmsthall, do dziś został cmentarzyk i fundamenty kilku domostw. Nie wiem czy miejsce to ma jakąś polską nazwę.
Dziś zrobiłem drugą wycieczkę śladami Starego Fryca, tym razem po południowej stronie Warty
Do XVIII w. w dolinie dolnej Warty na odcinku pomiędzy Gorzowem i Kostrzynem rozciągały się rozlewiska i bagna, a rzeka nie miała głównego koryta płynąc dziesiątkami kanałów i strumyków. Bagnisty teren porastał podmokły las, a jedynie na pagórkach wystających z bagien leżało kilka starych wsi założonych jeszcze w średniowieczu.
Decyzję skolonizowania tych dotychczas niewykorzystywanych gospodarczo terenów podjął król Fryderyk II Wielki. To na jego zlecenie pułkownik von Petri wykonał projekt olbrzymich prac, a szeroko zakrojone roboty ruszyły w 1767 r. Osuszono rozlewiska, nurt rzeki wyprostowano i skierowano do jednego koryta, wybudowano dziesiątki kilometrów wałów i kanałów. Prace trwały 18 lat i pochłonęły ogromną kwotę miliona pruskich talarów. Należałoby jeszcze wspomnieć o osobie Franza Balthasara Schoenberga von Breckenhoffa, który bezpośrednio odpowiadał za logistykę, organizację i rozliczanie funduszy. Jego zaangażowanie nie zostało jednak odpowiednio docenione, ponieważ pod koniec życia popadł w niełaskę oskarżony o nadużycia i malwersacje. Dziś trudno powiedzieć czy te oskarżenia były prawdziwe. Breckenhoff próbował się oczyścić od zarzutów, trzeba jednak powiedzieć że z mizernym skutkiem. Wkrótce po tym zmarł, a po śmierci skonfiskowano jego majątek. Breckenhoff poprzez rodzinę żony jest związany z okolicami Strzelec Krajeńskich. Wspominałem o nim kiedyś na blogu w swoim wpisie http://jorg.bikestats.pl/1347557,Dankow.html w części dotyczącej Gardzka.
Na tereny wydarte bagnom zaczęto kierować osadników. Na wyraźne polecenie króla koloniści powinni pochodzić spoza Prus. Osiedliło się tu wtedy również trochę ubogiego polskiego chłopstwa, co poświadczają dane archiwalne z lat 1763-74. Nie osuszono jedynie bagien rozciągających się od Słońska do Kostrzyna, jest to teren dzisiejszego Parku Narodowego "Ujście Warty".
Do 1778 roku założono tu 122 kolonie w których zamieszkało 1846 rodzin. Wtedy pojawiły się takie nazwy jak Pennsylvanien, Hampshire, Saratoga, Florida, New York, Yorktown. Legenda mówi ze kiedy do Fryderyka II przyszła delegacja chłopów prosząca o możliwość wyjazdu do Ameryki odparł "Ja wam Nową Amerykę i wolność dam nad Wartą". Według innej legendy nazwy te były wówczas odzwierciedleniem nastrojów w fryderycjańskich Prusach, gdzie z sympatią śledzono walkę północno-amerykańskich kolonii o wolność.
Od Studzionki do Kłopotowa podróżuję wałem powodziowym.
Studzionka została zasiedlona pół wieku wcześniej niż rozpoczęła się wielka melioracja stąd pierwsi osadnicy początkowo musieli stawić czoła o wiele większym wyzwaniom niż ich przeszli sąsiedzi. Dziś nie zjeżdżałem z wału do kościółka. Ciekawostką jest umieszczony tam na wolno stojącej dzwonnicy dzwon z 1793 r. ufundowany przez księcia Ferdynanda, mistrza zakonu joannitów i brata Fryderyka Wielkiego.
W Okszy zatrzymuję się przed kościołem. Odniosłem wrażenie że od mojego ostatniego pobytu przeszedł on jakiś remont. Kolejny przystanek przed drogowskazem i przy przeprawie w Kłopotowie. Korcił mnie pomysł kontynuowania jazdy wałem w kierunku Słońska, ale ostatecznie pojechałem do Głuchowa. A tam kolejne dylematy i możliwości; może do Lemierzyc, a może jednak do Słońska. Z rozterek wybawił mnie rzut oka na zegarek i świadomość że za ok. dwie godziny muszę być w Skwierzynie.
Przez Zaszczytowo, Przemysław pędzę do Krzeszyc. Gdzieś po drodze kuszą jeszcze Malta i Krzemów, czas jednak jest nieubłagany. Za Krzeszycami już bez żadnych pokus gonię do domu. Rzutem na taśmę zameldowałem się na 10 min. przed czasem.
Dzisiejszy wyjazd pozwolił mi uporządkować sobie w głowie tamtejszą topografię. Przy następnym będzie łatwiej.
Do wycieczki dołożyłem dwukrotny poranny wyjazd do sklepów (8 km).
Na Kostrzyn.
Oksza.
Kierunek Nowa Ameryka.
Prom przez Wartę w Kłopotowie.
Tytuł mówi sam za siebie.
Klimaty w południowej części Nowej Ameryki.
Rower:
Dane wycieczki:
109.83 km (4.50 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Uroczysko Lubniewsko
Sobota, 12 września 2015 | dodano: 12.09.2015Kategoria ponad 100 km, pow. sulęciński
Chyba nie jest mi sądzony w tym roku wyjazd do Barlinka. Cały tydzień wydawało mi się że dzisiejsza sobota będzie na to odpowiednim dniem. Wczoraj okazało się że ok 15 muszę być w domu, do Barlinka nie wyrobię i trzeba będzie sobie wynaleźć jakąś alternatywę. Wypadło na Uroczysko Lubniewsko, a w samym uroczysku chciałem przejechać wzdłuż Wąwozów Żubrowskich i doliny Czerwonego Potoku. Nie zaglądałem w tamten rejon od ponad roku. Planowałem dotrzeć do Wałdowic, a potem do Rogów i wzdłuż nasypu byłej linii kolejowej do Jarnatowa, z tamtąd do Sobieraja i wąwozy byłyby na wyciagnięcie ręki. Wyszło trochę inaczej za sprawą wczorajszego deszczu.
Chyba ostatnia okazja do zobaczenia podstawy zapory drogowej w miejscu gdzie została zbudowana 80 lat temu. Tzn. obok skrzyżowania rozjazdu na drodze z Skwierzyny do Gorzowa i Kostrzyna. Wygląda na to że jest przygotowana do podniesienia i wywiezienia.
Widoczny wspomniany wyżej budynek i ślady peronu.
Kilka kilometrów dalej istnieje droga prowadząca do Sulęcina. Wybieram wygodną jazdę szosą. W mijanych wioskach najciekawsze architektonicznie są kościoły, stąd tych kilka zdjęć.
W Maszkowie obok kościoła stoi olbrzymi głaz. Zamieszczona w jego górnej części gałązka dębu i słabo widoczne ślady liter pozwalają przypuszczać że jest to kriegerdenkmal poświęcony pamięci poległych w I wojnie światowej mieszkańców wioski.
Maszków.
W Rudnej trafiłem na sprzątanie kościoła, pozwoliłem sobie wejść do wnętrza. Skromne ale przyjemne wnętrze, zabytkowy ołtarz aktualnie jest poddawany renowacji w Szczecinie. Gdybym miał więcej czasu podobnie udałoby się wejść do kościoła w Żubrowie. Dzieci czekające pod kościołem poinformowały mnie że mama poszła po klucze do świątyni.
Rudna.
Miechów.
Ośmioboczny kościół w Żubrowie.
Kamień postawiony przed kościołem w Żubrowie w setną rocznicę bitwy pod Lipskiem.
W końcu docieram na skraj wąwozów. Stroma droga prowadząca brzegiem wąwozu kiedyś była brukowana, do dziś gdzieniegdzie zachowały się jeszcze resztki bruku. Dno wąwozu znajduje się jakieś 30 m poniżej. Z względu na stromiznę i stan drogi łatwiej ją pokonać zjeżdżając od strony Żubrowa. Wąwozy kończą się w dolinie Czerwonego Potoku. U wylotu wąwozów niegdyś znajdował się młyn wodny nazywany Górskim Młynem. Poza groblą i małą kaskadą ciężko znaleźć po nim jakieś inne ślady.
Nad brzegiem wąwozu.
Nad brzegiem wąwozu. Rower stoi na niewidocznym spod ściółki i naniesionej ziemi bruku. Obecna droga jest poboczem pierwotnej.
Górski Młyn i Czerwony Potok.
Wzdłuż zabagnionej dolinki docieram do dawnej linii kolejowej z Gorzowa do Sulęcina. Kiedyś zamierzałem dotrzeć do miejsca gdzie istniał posterunek odgałęźny Kniazin (Herzogswalde). Pojechałem starym nasypem, miejscami wznosi się on jakieś 20 m nad dolinę Czerwonego Potoku. W końcu docieram do torów istniejącej jeszcze, ale chyba nieużywanej linii kolejowej z Międzyrzecza do Sulęcina i chyba dalej do Rzepina. Nie ma żadnych widocznych śladów że istniały tu kiedyś jakieś urządzenia kolejowe.
Kniazin. W krzakach za trawą po lewej stronie widoczny wylot nasypu w kierunku Gorzowa.
Do Glisna dotarłem wygodną leśną drogą zbudowana na koronie dawnego nasypu kolejowego. Jeszcze tylko chwila przerwy pod ruinami wieży wodnej w Lubniewicach. Miejsce gdzie kiedyś stała stacja wskazują tylko rosnące w jej otoczeniu lipy. Potem już jednym skokiem do Skwierzyny.
Ostatnie 20 dzisiejszych km nie jest wprawdzie związane z dzisiejszą wycieczką, ale zostały zrobione po kilkunastu minutach przerwy i były jakby jej kontynuacją.
Rower:
Dane wycieczki:
105.56 km (10.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jesienne Lubniewice
Sobota, 5 września 2015 | dodano: 05.09.2015Kategoria pow. sulęciński, Lubniewice
Poranna wątpliwa pogoda zatrzymała mnie dzisiaj w domu. Myślałem że dzisiejszy dorobek kilometrowy skończy się na tych 11 km które zrobiłem wyjeżdżając kilka razy po zakupy. Dopiero po południu zaryzykowałem i zrobiłem rundkę przez Wałdowice, Lubniewice i Bledzew z przyległościami.
Droga do Wałdowic minęła bez szczególnych wrażeń, las, las i jeszcze raz las. Mniej więcej na szóstym kilometrze od ronda- rozjazdu można zobaczyć efekty wtorkowej burzy. Miałem cholerne szczęście że huragan złapał mnie wtedy na drugim brzegu Warty i tylko słabszym skrzydłem. Podobno w pobliżu S3 wygląda to znacznie gorzej.
Przed Lubniewicami wpadłem na pomysł aby odwiedzić osadę Trzcińce, Przedostałem się tam na skróty, polną drogą. Trzcińce- osada popegerowska; blok, kilka domów i szkielety budynków inwentarskich. Zajechałem do wioski wzbudzając zainteresowanie paru przechodniów, i zawróciłem kontynuując jazdę do Lubniewic. Przed Lubniewicami jest jeszcze jedna straszliwie dziurawa droga prowadząca do ośrodka wypoczynkowego "Pod basztą". Nadkładając 1,5 km zajechałem przed bramę ośrodka. Wewnątrz pustki, przymknięta brama i napisy informujące że teren jest prywatny, a obcym wstęp wzbroniony. Nie wchodziłem, uszanowałem prywatność.
Lubniewice już puste, jeszcze natknąłem się na kilku jeźdźców i spacerujące starsze osoby, ale to już atmosfera wyraźnie jesienna. Powałęsałem się pół godziny nad jeziorem i dalej do domu.
Lubniewice.
Osiecko.
Rower:
Dane wycieczki:
73.30 km (5.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Krzeszyce. Czwarty Młyn
Środa, 26 sierpnia 2015 | dodano: 26.08.2015Kategoria pow. sulęciński
Skusiłem się po południu na wypad do Krzeszyc. Celem zasadniczym był Czwarty Młyn, czasem nazywany również Górnym. Jeszcze dwa miesiące temu nie słyszałem nic o młynarskich tradycjach na Postomii w okolicy Krzeszyc. Dowiedziałem się o tym miejscu z blogu Robaka, no to pojechałem zobaczyć co tam jest. Rzeczywiście miejsce jest urocze, szkoda że miałem tak mało czasu żeby pochodzić nad Postomią, albo posiedzieć pod specjalnie zbudowaną wiatą. Muszę kiedyś poświęcić weekend żeby bliżej spenetrować Krzeszyce i okolice. Nawierzchnia niektórych z mijanych w lesie dróg wygląda zachęcająco
Kilka pierwszych kilometrów zdążyłem pokonać w zapadającym zmroku. Od Wałdowic jechałem już tak jak tego nie lubię, na odludziach i w nocy. W połowie lasu zaczęło coś skrzypieć przy naciskaniu na pedały. Znam ten objaw, poluzowała się korba. Wożę z sobą klucz, ale nie pomyślałem o latarce. Śrubę dokręciłem dopiero kilkanaście kilometrów dalej przy świetle lamp na węźle obwodnicy, tuż przed Skwierzyną.
W Krzeszycach miałem jeszcze chęć odwiedzić pomnik 15 południka, sprawdzić co jest obecnie na miejscu przedwojennego kąpieliska dziś na dzisiejszej ul. Sulęcińskiej lub Parkowej (zdania podzielone), oraz co zostało z parku który na starej mapie widnieje za stacją kolejową przy ul. Parkowej. Będzie dodatkowy powód na kolejny wyjazd. Acha, 11 pierwszych km z tych dzisiejszych 88 nie miało nic wspólnego z wyjazdem do Krzeszyc ale były zrobione tuż przed wycieczką i potraktowałem je jako całość.
Rower:
Dane wycieczki:
88.29 km (4.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ośno Lubuskie.... no prawie
Wtorek, 4 sierpnia 2015 | dodano: 05.08.2015Kategoria pow. sulęciński
Nigdy dotychczas nie byłem w Ośnie. Liczyłem że po pracy zdążę tam dojechać o przyzwoitej porze, uda się zwiedzić miasteczko i jeszcze przed zmrokiem zrobię kawał drogi powrotnej. Jak było do przywidzenia, znów się przeliczyłem. Już za Krzeszycami zacząłem mieć wątpliwości czy starczy czasu. Ponadto nie wziąłem z sobą mapy i miałem lekkie trudności z swoim umiejscowieniem w nieznanym terenie. Udało mi się wprawdzie przekroczyć granicę gminy, do Ośna pewnie też bym dojechał ale za jakimś obiektem wyglądającym na fermę norek przed Radachowem odpuściłem. I to była słuszna decyzja. W Skwierzynie byłem o 22, a Ośno nadal pozostało na któryś weekend.
W trakcie przebudowy skrzyżowania przy wjeździe na szosę kostrzyńską od strony Skwierzyny odsłonięto fundament do mocowania blokady szosy. Związany jest z pobliskim bunkrem należącym do zespołu GW Ludendorf. Dotychczas tkwił w gruncie, a asfalt był ułożony ponad blokiem. Budowana droga bedzie przebiegać na poziomie dna wykopu. Ciekawe jaki będzie jego dalszy los - zamiana w gruz? czy przewiezienie do muzeum MRU w Pniewie?
W Krzeszycach zauważyłem mały skansen narzędzi rzemieślniczych i gospodarczych. To urządzenie wygląda na maszynę do szycia stosowaną przez szewca lub rymarza. Poniżej maszynka do mielenia mięsa, wirówka do mleka i moździerz. Butelki są współczesne.
Na kolejnym zdjęciu sieczkarnia.
Odjeżdżając przy bocznej uliczce zauważyłem jeszcze kierat - urządzenie służące do zamiany siły mięśni konia w ruch obrotowy napędzający maszyny, np. sieczkarnię- już byłem w siodełku i nie chciało mi się zawracać aby go sfotografować
Rower:
Dane wycieczki:
98.50 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wielka pętla przez Świerkocin
Poniedziałek, 11 maja 2015 | dodano: 11.05.2015Kategoria pow. gorzowski, pow. sulęciński
Dziś przeprowadziłem próbę ile potrzeba czasu na wycieczki w okolice Witnicy, Nowin, Bogdańca i innych miejscowości w tamtym rejonie, a których nazwy w dużej części brzmią dla mnie nieznajomo. Po raz pierwszy byłem tam rowerem, a w ogóle chyba tylko jeden raz samochodem bo niektóre miejsca wydawały mi się znajome.
Trasę przejechałem bez zbaczania do ciekawszych miejsc, na to przyjdzie czas w przyszłości. Przede wszystkim muszę ustalić co tam jest ciekawego do zobaczenia oprócz wieży widokowej.
Do Świerkocina dotarłem jadąc z Skwierzyny szosą kostrzyńską w kierunku Krzeszyc. Same Krzeszyce ominąłem skręcając wcześniej do Studzionki. W Studzionce zrobiłem króciutką przerwę aby przywitać się z mieszkającymi tam znajomymi, i po chwili znów ruszyłem w drogę.
Wiosenna szosa kostrzyńska.
Dzwonnica i dzwon w Studzionce.
Kościółek w Łupowie ?
Cerkiew przy Kostrzyńskiej w Gorzowie.
Rower:
Dane wycieczki:
98.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)