- Kategorie:
- gm. Bledzew.61
- gm. Brójce.3
- gm. Deszczno.15
- gm. Miedzyrzecz.62
- gm. Przytoczna.37
- gm. Pszczew.35
- gm. Santok.34
- gm. Skwierzyna.31
- Gorzów.27
- kierunek Kostrzyn.9
- Lubniewice.21
- Łagów.10
- MRU.51
- Nowa Ameryka.1
- okolice Trzciela.18
- ponad 100 km.196
- ponad 200 km.7
- pow. gorzowski.19
- pow. międzychodzki.51
- pow. nowotomyski.4
- pow. słubicki.5
- pow. strzelecko-drezdenecki.32
- pow. sulęciński.67
- pow. świebodziński.28
- Poznań.4
- Puszcza Drawska.8
- Puszcza Gorzowska.8
- Puszcza Notecka.65
- Puszcza Rzepińska.5
- Rodzinne strony.7
- Stare nekropolie i mauzolea.13
- Szamotuły.1
- Wielkopolska.43
- Zachodniopomorskie.10
- Zbąszynek.2
Wpisy archiwalne w kategorii
pow. międzychodzki
Dystans całkowity: | 5373.88 km (w terenie 1122.50 km; 20.89%) |
Czas w ruchu: | 278:52 |
Średnia prędkość: | 16.33 km/h |
Maksymalna prędkość: | 32.80 km/h |
Liczba aktywności: | 51 |
Średnio na aktywność: | 105.37 km i 6h 38m |
Więcej statystyk |
Międzychód, Miedzichowo, Międzyrzecz
Piątek, 25 maja 2018 | dodano: 25.05.2018Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki
Piątkowa wycieczka po starych śladach, może jedynie nigdy dotychczas nie zestawiałem z sobą Międzychodu i Miedzichowa. Jazda po tamtejszych drogach rewelacyjna, niezłe nawierzchnie, niewielki ruch (gdyby tylko nie ten wiatr w oczy).
Jedyna przerwa na jaką sobie pozwoliłem miała miejsce w Międzychodzie-Lipowcu. W tamtejsze murowane ogrodzenie kościelne wmurowano XVII-to i XVIII wieczne płyty nagrobne z wcześniej istniejącego tu cmentarza. Oto kilka z nich:
Międzychód - Lipowiec , ogrodzenie kościelne z renesansowymi płytami nagrobnymi dawnych mieszkańców Międzychodu.
W Trzcielu.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
115.87 km (4.00 km teren), czas: 06:03 h, avg:19.15 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Chrzypsko Wielkie i Małe
Wtorek, 1 maja 2018 | dodano: 01.05.2018Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska
Zasadniczym celem wycieczki było obejrzenie nieczynnego wiaduktu kolejowego nad rzeczką Oszczenicą w Chrzypsku Małym. Założony cel został osiągnięty. Zaś w ramach swoistej premii dorzuciłem sobie jeszcze przejazd na przełaj przez Puszczę Notecką z Sierakowa do Kwiejc.
Korzystając z okazji chciałem w drodze do Chrzypska spróbować zobaczyć kilka różnych obiektów, niestety wszędzie akcja spaliła na panewce. A były to po kolei: - obiekty kompanii radiotechnicznej w Mechnaczu które widywałem jeżdżąc pociągiem ze Skwierzyny do Poznania. Linia ta została zamknięta ponad dwadzieścia lat temu i tyle samo nie byłem w Mechnaczu. Kompania zresztą również mniej więcej w tym samym czasie padła ofiarą reorganizacji i zostały po niej tylko koszary i w osobnym kompleksie schrony. Wdrukowało mi się w pamięć że wszystkie te budowle zlokalizowane są od strony Kwilcza i tamtą stronę spenetrowałem, tymczasem okazało się że jest dokładnie odwrotnie, a schrony ukryte są w krzakach widocznych na polach za dawnym torowiskiem. Podobno nie ma tam nic ciekawego, ale może kiedyś sam sobie to ocenię.
Z Mechnacza polną drogą ruszyłem w kierunku kolejnej tajemniczej i niedostępnej budowli, którą jest pałac zbudowany w Rozbitku w połowie XIX wieku dla Georga von Reiche. Brama od strony drogi od zawsze jest zamknięta na cztery spusty, jedynie przez sztachety widać wysadzoną platanami aleję w głębi której zza gałęzi majaczy boczna ściana pałacu. Liczyłem po cichu na jakieś nie strzeżone dziury w bocznej części ogrodzenia. Moje rachuby oparte były na błędnych przesłankach, droga przez wieś biegnie wzdłuż zabudowań folwarcznych, ale tu również wszystkie bramy są zamknięte, jedynie zza drzew widać dachy frontowej części pałacu. Próba podejścia z drugiej strony wymagałaby przejścia przez prywatne działki mieszkańców nowo zbudowanego osiedla a spodziewany wynik wygląda na jeszcze mniej zachęcający. Szkoda, ponieważ tylko z tych fragmentów dachów które widać należałoby przypuszczać że uroda budowli jest godna obejrzenia. Pałac obecnie jest własnością prywatną kompozytora Jana Kaczmarka.
Teraz nadszedł czas na próbę zobaczenia z bliska gniazda rodowego rycerskiej rodziny Kurnatowskich herbu Łodzia. Od roku 1391 były nim Kurnatowice. Wprawdzie od początku XVII wieku przeszły one w ręce innych rodzin lecz Kurnatowscy zachowali nazwisko i w pobliżu nadal mieszkali potomkowie rodziny, o czym świadczą rodowe groby na starym cmentarzu kalwińskim w Orzeszkowie o których wspominałem w ubiegłym roku .
Dawna siedziba szlachecka w Kurnatowicach nie zachowała się, lecz na jej miejscu stanął współczesny dworek utrzymany w stylu innych siedzib ziemiańskich siedzib z okolicy Międzychodu. Dworek jest własnością prywatną i od strony drogi zasłania go inny dom, oraz wysoki żywopłot. Kusiła wprawdzie otwarta brama na folwarczne podwórze skąd należało się spodziewać lepszej perspektywy ale widok dwóch brysi które grzecznie unosiły się na powitanie intruza skutecznie zwalczył pokusę. Były one co prawda oddzielone od publiczności kratą kojca, ale sama ich obecność sygnalizowała że nieproszeni goście nie są na podwórzu mile widziani.
Nie można również zobaczyć kolejnych siedzib ziemiańskich stojących w kolejnych mijanych miejscowościach jak w Łężcach, gdzie dwór ukryty jest w głębi podwórza gospodarczego i zasłonięty koronami drzew. Oczywiście wstęp dla obcych surowo wzbroniony, co przy prowadzonej w przyległych budynkach hodowli jest całkowicie zrozumiałe. Podobna sytuacja jest w Lutomiu gdzie przy szczelnie zamkniętej bramie można się jedynie dowiedzieć że znajdujące się za murem założenie parkowo-pałacowe jest do sprzedania.
Teraz znajduję się już w pobliżu celu wycieczki, docieram do Chrzypska Wielkiego i teraz kieruję się w prawo wzdłuż nasypu kolejowego do Chrzypska Małego. I w końcu jest dolinka nad rzeczką Oszczenicą i widoczny w łąkach za wioską wiadukt.
Nieczynny wiadukt kolejowy w Chrzypsku Małym.
Wiadukt zbudowany w latach 1906-1907 na linii kolejowej z Międzychodu do Szamotuł jako ceglana konstrukcja arkadowa. Grząskie dno dolinki wymagało wbicia dla ustabilizowania podłoża setek drewnianych pali. Wznosi się na około 15 metrów ponad poziom rzeczki. Środkowe przęsła mostu zostały zniszczone w trakcie wojny obronnej w wrześniu 1939, a w 1941 roku Niemcy go odbudowali zmieniając przy okazji konstrukcję głównego przęsła które wykonano z stalowej kratownicy. Most służył kolei do roku 1992 kiedy zlikwidowano trasę, przez kilka lat pojawiały się jeszcze na nim pociągi specjalne. Dziś pozostawiony własnemu losowi jest miejscową atrakcją turystyczną.
Rzepakowo-Sierakowski Park Krajobrazowy.
Jezioro Chrzypskie.
W drodze do Sierakowa - Lutom.
Jezioro Chrzypskie.
W drodze do Sierakowa - Lutom.
Opuszczam Chrzypsko Małe polną drogą prowadzącą w kierunku Łężeczek. Z punktu widokowego przy drodze z Pniew roztacza się wspaniały widok na leżące w dole wody jeziora. Nie zamierzam zapuszczać się głębiej w Wielkopolskę zatem czas na powrót. Przez Łężce, Lutom docieram do Sierakowa. Wygląda na to że jak się sprężę to przed zmrokiem zdążę przejechać na drugą stronę Puszczy Noteckiej, poznać okolice Kwiejc i przez Drezdenko wrócić do Skwierzyny.
Droga przez wydmy w Puszczy Noteckiej.
Las monitorowany.
Oto Ameryka.
Reszta Świata jest gdzieś obok Gościmia :-).
Drogowskaz
w Sierakowie kieruje w drogę wojewódzką 133
prowadzącą
do Wielenia, ale lojalnie uprzedza że na odcinku
12 km jest nawierzchnia gruntowa i przejadą tamtędy raczej tylko
pojazdy terenowe. Ja przejechałem sporą część z tej dwunastki i
pozostaje mi to tylko potwierdzić. Rzeczywiście są na niej
fragmenty które może pokonać tylko terenówka. Po
kilku kilometrach jazdy trzeba przedzierać się przez pasmo stromych
i wysokich wydm, przy
okazji porzucam oznakowaną drogę na prowadzącą bardziej w
kierunku zachodnim. Nie ukrywam że w końcu zacząłem się
niepokoić że tych gruntowych kilometrów zrobię znacznie więcej
niż deklarowane 12. W końcu jest szosa w lesie, numer drogi również
133, moja
radość
z powrotu do cywilizacji jest
wielka. W Kwiejcach widzę że lekko przeceniłem czas pozostały do
zmroku, zatem koniec z turystyką pozostaje szybki powrót w kierunku
Lubuskiego. Pozostałe
60 km pokonałem za jednym zamachem, zmrok dopadł mnie ok. 10 km od
domu gdzieś w okolicy Dobrojewa.Las monitorowany.
Oto Ameryka.
Reszta Świata jest gdzieś obok Gościmia :-).
Rower:Kross
Dane wycieczki:
172.21 km (17.00 km teren), czas: 09:50 h, avg:17.51 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wokół Puszczy Noteckiej
Sobota, 21 kwietnia 2018 | dodano: 21.04.2018Kategoria ponad 200 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska
Wokół całej Puszczy się nie udało. Około piętnastej byłem dopiero w Wronkach, a do Obornik zostało jeszcze kolejne 35 km. Trzeba było zawrócić, a jeszcze wcześniej przejechać na północny skraj Puszczy. Nawet mimo tego okrojenia planów do domu dotarłem kilka minut przed dwudziestą drugą.
Dosyć gruntownie za to zwiedziłem Wronki. Dziś ograniczę się tylko do kilku zdjęć. Parę słów komentarza dopiszę w czasie wolnym.
Kościół w Kamionnej k/Międzychodu.
I jego wnętrze.
Rokokowa ambona.
I dzwonnica.
Wroniecki osiołek "Psikus". Na upamiętnienie zasłużył sobie tym że 20 kwietnia 1941 ku radości miejscowych Polaków swoim rykiem "uświetnił" i przerwał oficjalną uroczystość hitlerowskich okupantów związaną z obchodami urodzin Hitlera.
Willa żyjącego na przełomie XIX i XX wieku wronieckiego architekta Wilczewskiego.
Wroniecki dworzec kolejowy z końca XIX wieku.
Słynny wroniecki Zakład Karny. Więzienie zbudowano w roku 1894 w amerykańskim systemie celkowym.
Wroniecki ratusz. Wbrew powszechnie przyjętym praktykom zamiast na rynku znajduje się przy oddalonej od niego o kilkaset metrów ul. Ratuszowej.
Wronki - widok z drugiego brzegu Warty na klasztor franciszkanów.
I na kładkę nad Wartą.
Mijane w drodze powrotnej. Budynek Urzędu Gminy w Drawsku k/Krzyża Wlkp.
Willa żyjącego na przełomie XIX i XX wieku wronieckiego architekta Wilczewskiego.
Wroniecki dworzec kolejowy z końca XIX wieku.
Słynny wroniecki Zakład Karny. Więzienie zbudowano w roku 1894 w amerykańskim systemie celkowym.
Wroniecki ratusz. Wbrew powszechnie przyjętym praktykom zamiast na rynku znajduje się przy oddalonej od niego o kilkaset metrów ul. Ratuszowej.
Wronki - widok z drugiego brzegu Warty na klasztor franciszkanów.
I na kładkę nad Wartą.
Mijane w drodze powrotnej. Budynek Urzędu Gminy w Drawsku k/Krzyża Wlkp.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
202.06 km (3.00 km teren), czas: 10:28 h, avg:19.31 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Między...., Międzychód, Międzyrzecz.
Sobota, 3 lutego 2018 | dodano: 03.02.2018Kategoria ponad 100 km, gm. Miedzyrzecz, pow. międzychodzki
Niezbyt dowierzam prognozom pogody, zwłaszcza tym niekorzystnym. Tej na dzisiejszą sobotę również, ale na wszelki wypadek nie oddalałem się dalej niż na 30 km. od domu. Śnieżyca dopadła mnie w ostatniej chwili, już po planowanym czasie powrotu.
Ogólny kierunek wyprawy to Międzychód z przyległościami, powrót okrężną drogą przez Pszczew i Międzyrzecz.
W Zamyślinie zboczyłem w głąb puszczy do osady Piłka. Nazwa osady była mi znana od dawna pojawia się bowiem czasem w powiązaniu z Wiejcami i skwierzyńską parafią rzymsko-katolicką. Zamyślin i Piłka leżą już w Wielkopolsce ale opiekę duszpasterską nad pensjonariuszami tamtejszych DPS-ów sprawują skwierzyńscy misjonarze. Trudno mówić w obydwu wypadkach o wioskach są to pojedyncze rozproszone zabudowania i pozostające pod wspólnym kierownictwem dwa DPS-y. Jeden w Zamyślinie widoczny z drogi do Międzychodu i przeznaczony dla osób w podeszłym wieku. I drugi dla dorosłych niepełnosprawnych intelektualnie w Piłce, oddalony ok 2 km w głąb Puszczy Noteckiej. Mnie interesował ten w Piłce na który natknąłem się kiedyś podczas błąkania się po leśnych ostępach w okolicy Wiejc. Dziś byłem tam po raz drugi.
DPS Piłka.
Pierwsze budynki dzisiejszego DPS-u powstały w roku 1920 i do 1939 mieściła się w nich niemiecka strażnica graniczna. Międzywojenna granica państwowa przebiegała tuż za opłotkami ostatnich zabudowań osady, sąsiednie Drzewce leżały już w Polsce. Do lat siedemdziesiątych mieścił się w nich ośrodek wypoczynkowy jednego z poznańskich przedsiębiorstw, później powstał w nich DPS. W latach osiemdziesiątych obiekt został rozbudowany o kolejne budynki do obecnego stanu.
Kolejną dłuższą przerwę w podróży urządziłem sobie w Międzychodzie na Lipowcu, a w zasadzie przy jego centrum, ulicy Piłsudskiego i przyległych plantach. Najbardziej rzucającą się oczy budowlą jest dawny kościół ewangelicki z 1838 r. Kościół stoi na miejscu wcześniejszego wzniesionego przez Unruhów na początku XVII w. Wokół kościoła istniał cmentarz po którym na murze otaczającym kościół zachowało się kilkanaście tablic nagrobnych.
Międzychód - kościół na Lipowcu.
Przy skrzyżowaniu ul. Piłsudskiego i Chramca wznosi się dom w którym w latach 1924-32 mieszkał doktor Andrzej Chramiec, zakopiański lekarz i społecznik. W roku 1924 doktor Chramiec objął w Międzychodzie funkcję lekarza powiatowego. Za jego sprawą Międzychód na dwie dekady uzyskał status uzdrowiska. W tym samym domu urodziła się jego wnuczka Teresa Remiszewska, znana w latach siedemdziesiątych żeglarka.
Międzychód- Lipowiec, dom w którym mieszkał dr Chramiec.
Międzychód, kamieniczka na Lipowcu.
Międzychód - Lipowiec, pomnik „Tym, co grobu nie mają”, ofiarom z lat 1939-1956.
Wreszcie w południowej części skwerku wznosi się wzniesiony w 1880 r. budynek starostwa powiatowego mimo że Lipowiec nie był wtedy formalnie częścią Międzychodu, został bowiem przyłączony do miasta w 1905 r. W neorenesansowym budynku mieści się obecnie Urząd Miejski.
Międzychód - Lipowiec , budynek dawnego starostwa.
Międzychód opuściłem wydostając się przez przesmyk między jeziorami do Dzięcielina.
Dziś zrezygnowałem z powrotu do domu DK 24. Ponieważ wszystkie pozostałe drogi prowadzą na południe, pozostał tylko kierunek Pszczew z Międzyrzeczem w perspektywie, gdzie dopiero otwiera się kolejna droga w kierunku Skwierzyny. Droga prowadziła przez Skrzydlewo, Łowyń, Pszczew.
Dom w Policku.
W Bobowicku sprawdziłem czy przypadkiem nie zaistniała możliwość zbliżenia się do pałacu i lapidarium Dziębowskich. Bramy nadal zamknięte, ostrzeżenie o psach nadal wisi, dziura w płocie również nadal istnieje. Nie wiedziałem jeszcze wówczas o młodzieńcu zagryzionym przez psy w Nowej Soli, ale intuicyjnie nie sprawdzałem czy po pałacowym podwórku nie biegają jakieś krwiożercze brysie.
Na koniec powałęsałem się po terenie szpitala w Obrzycach. Kompleks budynków szpitalnych wzniesionych w stylu neogotyckim wzniesiono przed rokiem 1904. Przez cały czas pełnił funkcje lecznicze. W latach 1922-28 w części budynków tymczasowo urzędował zarząd utworzonej w 1922 r. prowincji Marchii Granicznej Poznańsko-Zachodniopruskiej z stolicą w Pile. W latach 1942-45 w ramach akcji T4 w szpitalu wymordowano ok. 10 tys. niepełnosprawnych i chorych umysłowo pacjentów. Ofiary grzebano w grobach masowych na cmentarzyku w lasku za szpitalem. Pamięć ofiar hitlerowskiej służby zdrowia uczczono pomnikami; jednym na terenie szpitala i drugim na jednym z masowych grobów.
Pomnik ofiar akcji T4 na cmentarzu w Międzyrzeczu-Obrzycach.
Wycieczkę zakończyłem w ostatniej chwili przed intensywnym opadem lepkiego, natychmiast topniejącego śniegu. Prognoza jednak była prawdziwa, jedynie na moje szczęście nieco przesunięta w czasie.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
103.40 km (10.50 km teren), czas: 06:09 h, avg:16.81 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Prawie Wronki, ale to tylko Wróblewo..
Sobota, 18 listopada 2017 | dodano: 18.11.2017Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska
... do Wronek zabrakło zaledwie kilku kilometrów.
Od dwóch lat przymierzam się do wycieczki w okolice Wronek i Szamotuł a ponieważ sieć dróg utrwala mi się w pamięci po ich pokonaniu więc dzisiejsza wycieczka była poniekąd rekonesansem przed ewentualnym wiosennym wypadem w tamte okolice.
Sobota według synoptyków miała przynieść przechodzące nad nami fronty atmosferyczne z strefą popołudniowych deszczów. Przygotowałem kurtkę przeciwdeszczową, zaryzykowałem zmoknięcie i ruszyłem w drogę. Na razie jednak przez chmurki próbowało się przebić nieśmiałe słońce, a nawet przez dłuższy czas mu się to udawało. Prognozy jednak były o tyle trafne że całą drogę powrotną walczyłem z nieprzyjemnym wiatrem w twarz, ale opady na szczęście poczekały do mojego powrotu.
Jazdę w kierunku Sierakowa odbyłem ogólnie znanym szlakiem przez Wiejce, Międzychód i południowym brzegiem Warty, od Sierakowa w kierunku Wronek natomiast zgodnie z wskazaniami drogowskazów. Dalszą jazdę przerwałem w Wróblewie, kilka kilometrów przed Wronkami. Było wprawdzie dopiero kilka minut po trzynastej ale do domu też wypadałoby wracać w miarę możliwości prze świetle dziennym. Zwiedzanie Wronek zostawiłem na dłuższe dni, a dziś zawróciłem rozpoznać drogi w kierunku Kwilcza.
Przydrożny św. Jan Nepomucen z Wróblewa.
Dalsza trasa według mojego zamysłu ma prowadzić do Chrzypska Wielkiego i przez Kurnatowice do Prusimia. Z Prusimia bezpośrednio do Skwierzyny.
Opuszczam Wróblewo kierując się w stronę Kwilcza. Mijam dwie małe miejscowości i ukazuje się jeziorko z reprezentacyjnym gmachem na przeciwległym brzegu. Jest to siedziba rodu Seydlitzów w Śródce. Wcześniej po prawej stronie drogi za polami majaczy olbrzymie jezioro Wielkie. Dalsza droga meandruje i wkrótce wylądowałem przed rezydencją. Pałac w Śródce wzniesiony w połowie XIX wieku dla jest jedną z najpiękniejszych rezydencji ziemiańskich w rejonie Międzychodu. Obecnie pałac jest własnością prywatną a na jej terenie działa restauracja i hotel.
Pałacyk w Śródce.
Kontynuuję jazdę do Chrzypska. Przed wjazdem do wioski widoczny jest wiekowy budynek dworca kolejowego. Oddalony o kilkadziesiąt metrów od skrzyżowania zachęca do wizyty na peronie. Stacja wzniesiona w roku 1908 była użytkowana aż do czasu kiedy na linii Międzychód -Szamotuły został całkowicie wstrzymany ruch pociągów. Miało to miejsce w roku 1995 . Budynek wygląda na całkowicie opuszczony ale trzyma się zupełnie dobrze. Podobno jakiś pasjonat kolei od lat próbuje utworzyć w nim prywatne muzeum historii linii kolejowych, problemem i przeszkodą jest to że nadal jest on własnością kolei. Tory kryją się w krzakach i wysokiej trawie.
Nieczynna stacja kolejowa w Chrzypsku Wielkim.
Inną ciekawostką Chrzypska jest późnogotycki kościół wzniesiony w latach 1600-1609 i do tej pory zachowany w stanie niemal nie zmienionym. Budynek jest jednym z ostatnich kościołów Wielkopolski zbudowanych w stylu gotyckim.
Późnogotycki kościół w Chrzypsku Wielkim.
Ostatnim obiektem w Chrzypsku dla którego poświęciłem trochę czasu jest miejscowy GS. Nie interesowała mnie jego oferta handlowa tylko będący jego własnością pałac z przełomu XIX i XX wieku. Otoczony budynkami i sklepami GS-u pałacyk zeszpecony jest przybudówką kojarzącą się z wiatą i dla turysty dostępny jest tylko z zewnątrz.
Chrzypsko Wielkie - pałac i siedziba miejscowego GS-u.
Dalsza droga odbyła się już bez zatrzymywania. Pamiętałem że gdzieś pomiędzy Chrzypskiem a Kwilczem jest możliwość przedostania się do Prusimia. Droga ta prowadzi przez Kurnatowice które dały nazwisko dla ziemiańskiego rodu Kurnatowskich. Na ślady Kurnatowskich napotykamy w licznych mijanych miejscowościach z okolic Kwilcza, Wronek i Sierakowa. Ja natomiast skorzystałem z tego przesmyku aby uniknąć kilku kilometrów jazdy DK 24. Siedziba Kurnatowskich nie zachowała się, ale podobno na jej miejscu stoi nawiązujący formą do siedzib ziemiańskich współczesny dworek. Niestety nie zauważyłem tej budowli.
Kilka kilometrów wcześniej mijałem okazałą ziemiańską siedzibę w Łężcach. Pomimo tego że pałac kusił leży on jednak w głębi podwórza gospodarczego. Niechęć do wkraczania na teren prywatny, błoto i zapach trzody chlewnej zniechęciły mnie do bliższego poznania tej ciekawej w formie rezydencji.
Z uwagi na późne popołudnie od Prusimia zrezygnowałem z dalszego unikania drogi krajowej 24. O dziwo dzisiejsza jazda obyła się bez zwykłych na niej emocji, nikt mnie nie wyprzedzał na grubość gazety, nikt nie usiłował zepchnąć do rowu, a i sam ruch okazał się być spokojny i umiarkowany. Zmrok dopadł mnie w Chełmsku a pierwsze krople deszczu na osiedlowej uliczce.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
135.13 km (5.00 km teren), czas: 07:30 h, avg:18.02 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Przez Radusz do Sierakowa
Piątek, 9 czerwca 2017 | dodano: 09.06.2017Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki
Niespodziewanie w piątek po pracy udało się pokonać trasę liczącą ponad sto km. , do tego znaczna jej część przebiegła drogami utwardzonymi jedynie żwirem. Na wycieczkę wmówił się „niekłopotliwy” kolega z którym mogę pogadać sobie jedynie wtedy gdy jedziemy nowymi nieznanymi mu szlakami i przed niektórymi wątpliwymi skrzyżowaniami, w pozostałych przypadkach pozostaje samotna jazda. Jeżeli nie zmieni swoich zwyczajów mam 100% pewność że wkrótce mi się gdzieś „zgubi”.
Wyjazd był w znacznym stopniu połączeniem dwóch moich starych wycieczek do Radusza i w okolice Sierakowa.
Przejazd przez Puszczę Notecką od Skrzynicy do Lubiatowa zrobiony został po to aby do Radusza można było wjechać od strony Sowiej Góry. W Raduszu byłem już w ubiegłym roku i wtedy opisałem swoje wrażenia z wycieczki. Dzisiejszy szlak "Śladami Radusza" pokonany został w wersji okrojonej, ograniczyliśmy się tylko do twardej i gładkiej drogi szutrowej do historycznego centrum nieistniejącej wioski.
Puszcza Notecka - gazociąg.
Radusz - ślad po dawnej strażnicy granicznej.
Figurka św. Huberta w Raduszu.
Przed leśniczówką Mokrzec.
Pamiątka jubileuszu Koła Łowieckiego Pantera.
Przed opuszczeniem Sierakowa zatrzymałem się pod dwiema leżącymi nieopodal siebie byłymi budowlami sakralnymi.
Pierwszy rzucił się w oczy budynek dawnej synagogi, obecnie w wnętrzu mieści się chyba sklep meblowy. Synagoga wzniesiona w latach dziewięćdziesiątych XIX stulecia jeszcze w okresie międzywojennym została przez gminę żydowską odsprzedana (analogia do Trzciela). W latach trzydziestych w Sierakowie mieszkała już tylko jedna rodzina żydowska. Przed wojną była tu świetlica Związku Strzeleckiego „Sokół”, w czasie okupacji magazyn, a po wojnie kino „Żeglarz”. Obecnie budynek jest własnością prywatną.
Budynek dawnej synagogi w Sierakowie.
W sąsiedniej uliczce prowadzącej nad Wartę stoi szachulcowy kościół ewangelicki, a w zasadzie jego szkielet podtrzymywany przez jakieś współczesne rusztowanie. To co widać jest przekrojem poprzecznym przez budynek ponieważ zachowała się jedynie część nawy i prezbiterium. Kościół został wzniesiony w latach 1782-1785 z fundacji ówczesnego właściciela Sierakowa - Mikołaja Gartenberga-Sadogórskiego. Po roku 1945 przestał pełnić funkcję świątyni i przez wiele lat pozostawał niewykorzystany poza epizodem kiedy mieścił się w nim magazyn GS-u. W latach 90 ubiegłego wieku stał się własnością miasta, opuszczony stopniowo popadał w ruinę. W roku 2008 samorząd Sierakowa bezskutecznie ubiegał się o środki na jego renowację. Późniejsze wydarzenia wyglądają na groteskę, w październiku 2010 zawaliła się wieża kościoła, w ślad za tym miasto otrzymało nakaz odbudowy kościoła do końca czerwca 2012 r. Środki potrzebne na odbudowę zawsze przerastały możliwości samorządu. Trudno mieć pretensje do miasta że odbudowa zabytku nie jest dla niego priorytetem, tak krawiec kraje jak mu materiału staje. Po katastrofie w 2010 r budowla z funduszy miasta została zabezpieczona przed ostatecznym upadkiem widocznymi na zdjęciu drewnianymi wspornikami. Próby pozyskania środków na jego odbudowę i zagospodarowanie jak dotychczas spełzały na niczym.
Ruina kościoła ewangelickiego w Sierakowie.
Kościół ewangelicki w Sierakowie z innej perspektywy.
Kościół ewangelicki w Sierakowie z innej perspektywy.
Kilka słów o fundatorze kościoła. Piotr Mikołaj baron von Gartenberg Sadogórski urodzony ok 1714 r. w Kregome w Danii jako syn luterańskiego proboszcza. Otrzymał solidne wykształcenie studiował medycynę, chemię i górnictwo. Od roku 1749 losy swe związał z Saksonią i ministrem Brühlem. Pracował w saskich mennicach gdzie zajmował się m.in. fałszowaniem monety polskiej przez co wszedł w konflikt z Stanisławem Poniatowskim wówczas starostą przemyskim. Znany z swoich zdolności został w roku 1765 przez swojego dawnego adwersarza – obecnie już króla Stanisława Poniatowskiego sprowadzony do Polski w celu naprawy tego co przedtem jako poddany saski psuł czyli przeprowadzenia reformy monetarnej. W 1776 otrzymał polskie szlachectwo dzięki czemu mógł nabyć Sieraków. W mieście zakłada aptekę, wspiera rozwój gminy ewangelickiej. Po kilku latach, w roku 1780, zadłużony sprzedaje miasto swojemu zięciowi Karolowi Abrahamowi von Frisch. Zmarł w 1786 r w Drezdenku, jego grób znajdował się w wzniesionym przez niego kościele w Sierakowie.
Późne popołudnie nie pozwala już na dalsze kontynuowanie turystyki, czas na powrót do domu. Wracamy przez Górę, Śrem, obok kryptodepresyjnego Jeziora Śremskiego do Chalina i przez Prusim do Kamionnej. Teraz został już do pokonania tylko nieprzyjemny odcinek DK 24, wszystkie inne opcje oznaczają nadkładanie drogi i powrót po zmroku.
Chatka w Chalinie.
Replika armaty na proch czarny z Prusimia.
Replika armaty na proch czarny z Prusimia.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
124.21 km (48.00 km teren), czas: 06:58 h, avg:17.83 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tym razem Sieraków
Sobota, 3 czerwca 2017 | dodano: 03.06.2017Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki
Skusiłem się na przejażdżkę drogami w rejonie Kwilcza, Pniew i Sierakowa, chyba jednymi z ciekawszych które dotychczas zjeździłem. Zostało tam jeszcze sporo różnych możliwości, odnoszę wrażenie że sieć dróg jest tam gęściejsza niż w północnej części lubuskiego, a co skrzyżowanie to nowe kuszące propozycje. Szkoda że większość czasu trzeba poświęcić na to aby tam dotrzeć. Niestety PKP nic tu nie pomoże.
Pierwszy postój zrobiłem na placu kościelnym w Kamionnej. Kościół i jego otoczenie naprawdę jest warte chwili postoju. Tu udało mi się dopaść mojego wycieczkowego towarzysza, będącego połykaczem kilometrów. Po informacji że jedziemy do Pniew ponownie zobaczyłem go właśnie przed obwodnicą Pniew.
XVI- wieczny , gotycki kościół w Kamionnej.
XIX- wieczny kamienny słup milowy z Kamionnej.
Do
Sierakowa mógłbym dojechać o wiele prościej jadąc bezpośrednio
z Międzychodu, ale na wybór takiej a nie innej trasy wpłynęła
niezaspokojona podczas ostatniego przejazdu ciekawość. Zwiedziłem
wtedy kalwiński zbór i cmentarz w Orzeszkowie. Ciekawość moją
budziło jeszcze sąsiadujące z zborem założenie
dworsko-folwarczne, dawna własność Kwileckich. Zarówno podwórze
folwarczne jak sam dwór znajdują się w rękach prywatnych. Tablice
na bramie wjazdowej nie zapraszają do środka, a wręcz odwrotnie,
co jest całkowicie zrozumiałe skoro na placu stoją maszyny i
sprzęt rolniczy należące do obecnego właściciela. Zwiedzanie
zakończyłem na krótkim postoju w bramie folwarku. Podjąłem
jeszcze jedną próbę zbliżenia się do dworku od strony parku i
dawnego zboru. Ścieżka prowadząca w kierunku dawnej ziemiańskiej
siedziby otoczona jest slamsami post-pegeerowskich chlewików i szop
na opał należących zapewne do obecnych mieszkańców. Poczułem
się w tym otoczeniu jak niepożądany gość i również zawróciłem.
Muszę dodać że nigdzie nie widziałem żadnej żywej duszy, nawet
jakiegoś marnego kundla.XIX- wieczny kamienny słup milowy z Kamionnej.
Zawróciłem i ruszyłem w dalszą drogę. W Pniewach już na mnie czeka mój „towarzysz podróży”. Teraz zmieniamy kierunek jazdy kierując się na Chrzypsko. W duchu już się pożegnałem z kolegą oczekując że ponownie zobaczymy się w Sierakowie. I tu się pomyliłem, czekał przed Golgotą w Białokoszycach. Miejsce cokolwiek dziwne na budowę miejsc kultu, ale nigdzie nie znalazłem informacji co zainspirowało jego twórców. Obiekt wznoszony z wielkiej ilości głazów wygląda na będący jeszcze w trakcie budowy.
Białokoszyce - Golgota.
Kolejna miejscowość – Białokosz. O pałacu w Białokoszu, a właściwie hotelu i restauracji informuje jeszcze przed Pniewami przydrożny baner. Pałacyk zbudowano w początku XX wieku. Do lat siedemdziesiątych obok stał starszy XIX-wieczny dwór wykorzystywany jako oficyna. Niestety został rozebrany z względu na swój stan techniczny.
Białokosz- pałacyk (obecnie restauracja i hotel).
Zza kolejnego zakrętu wyłania się wspaniały widok na Jezioro Chrzypskie. W Łężeczkach zbudowano parking i punkt widokowy pozwalający na spokojne kontemplowanie krajobrazu. Ponieważ jestem w tej okolicy pierwszy raz nie wiedziałem że w Chrzypsku można zobaczyć kolejną siedzibę ziemiańską i jeden z ostatnich kościołów w Wielkopolsce które były wznoszone w stylu gotyckim. Miałem również pomysły na jakieś niewielkie zboczenie z trasy, niestety jeżeli chodzi o marszrutę to reżim narzucił mój towarzysz po raz kolejny znikając mi z oczu. Ponownie zobaczyłem go w Sierakowie.
Łężeczki - Jezioro Chrzypskie.
Sieraków – urocze miasteczko, nieco mniejsze od Skwierzyny, ale dla mnie patrzącego świeżym okiem i nie dostrzegającego ewentualnych minusów o wiele od niej piękniejsze. Trochę czasu spędziliśmy wałęsając się główną ulicą miasteczka. Przed przekroczeniem Warty wypadało jeszcze zboczyć pod zamek Opalińskich i do stadniny.
Kościół w Sierakowie.
Zamek Opalińskich.
Zamek nie miał szczęścia przetrwać do czasów współczesnych. Świetna siedziba magnackiego rodu zaczęła podupadać w 1695 r. po śmierci Jana Karola ostatniego męskiego przedstawiciela sierakowskiej linii Opalińskich. Dobra odziedziczyła jego córka Katarzyna, żona króla Stanisława Leszczyńskiego. Kolejną dziedziczką została ich córka Maria, żona Ludwika XV króla Francji. W 1749 r dobra i zamek odkupił saski hrabia von Brühl, pierwszy minister króla Augusta III. Ponieważ kolejni właściciele nie mieszkali na miejscu budowla niszczała, aż pod koniec XVIII wieku dokonano rozbiórki północnego skrzydła zamku. Dzieła zniszczenia dopełnił wielki pożar miasta w 1817 r. W roku 1829 folwark sierakowski odkupił król pruski zakładając w nim stadninę, spalone resztki zamku rozebrano a odzyskany materiał wykorzystano rozbudowując zabudowania stadniny. Z południowego skrzydła zamku zachowały się jedynie piwnice i część parteru zamienione w lodownię. To co obecnie widzimy jest jedynie restytucją południowego skrzydła zamku powstałą przez nadbudowę istniejących piwnic i nakrycie stromym dachem krytym dachówką.
Na koniec krótka wizyta na dziedzińcu stadniny. Ponieważ XIX-wieczne armie opierały się na trakcji końskiej, dla ich wartości bojowej bardzo istotne było utrzymywanie odpowiedniej ilości i jakości tych czworonogów. W roku 1828 władze pruskie uznały Sieraków za miejsce najodpowiedniejsze do założenia stada reproduktorów. Na bazie dawnych koszar zamkowych i folwarku powstały obiekty gospodarcze stadniny. Dyrekcja zajmowała okazały nowo zbudowany w tym celu pałac leżący przy jednym z boków dziedzińca. Na środku dziedzińca rosną cztery pomnikowe dęby kryjące w swoim cieniu płytę wystawową i kamienie z wyrytymi imionami koni. Kamienie są pamiątką po zwycięzcach w próbach wyścigowych z końmi bliźniaczej stadniny w Gnieźnie.
Sieraków - stadnina.
"Pałac" - siedziba dyrekcji stadniny.
Dziedziniec stadniny z pomnikowymi dębami.
W
Sierakowie przekraczamy Wartę i zaczynamy powrót do domu. A swojego
kolegę kolejny raz zobaczyłem dopiero po 50 km na moście w
Skwierzynie."Pałac" - siedziba dyrekcji stadniny.
Dziedziniec stadniny z pomnikowymi dębami.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
138.84 km (4.00 km teren), czas: 07:52 h, avg:17.65 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po zachodniej Wielkopolsce
Sobota, 6 maja 2017 | dodano: 06.05.2017Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska
Kiedy po godzinie 10 przekroczyłem granicę województwa wielkopolskiego poczułem się jak w Krainie Deszczowców. Karramba, zaczęło mżyć i tak zostało już prawie do końca. Uspokoiło się dopiero w Kwilczu, ale właśnie tam już zawróciłem aby zdążyć przed nocą do domu.
Zanim jeszcze opuściłem lubuskie mijam Chlastwę. Położona na szlaku drewnianych kościołów Regionu Kozła dawno budziła moją ciekawość. Tutejszy XVII-wieczny zespół kościelny składa się z drewnianego kościoła i usytuowanej tuż przy drodze bramy-dzwonnicy. Kościół zbudowano jako świątynię protestancką, dopiero po roku 1945 został przejęty przez katolików, Do jego wnętrza (nie licząc zerknięcia przez okna) nie udało się zaglądnąć, niemniej trochę czasu spędziłem na placu przykościelnym. Ściany kościoła to konstrukcja szachulcowa wypełniona gliną chociaż z zewnątrz tego nie widać ponieważ ściany są szalowane deskami. Kościół za sprawą swojej wieży trochę mi przypominał drewniane kościoły z mojej rodzinnej Małopolski. Okazało się później że wieża jest młodsza od głównej bryły świątyni o co najmniej 250 lat i została zbudowana w 1910 roku, przy czym wzorowano się na którymś z kościołów z południowej części Górnego Śląska. Stąd chyba to podobieństwo
Już na początku XX wieku stan techniczny kościoła kwalifikował go do rozbiórki jednak parafianie i ówczesny właściciel majątku Adalbert von Zakrzewski postawili się w roli konserwatorów zabytku. Jak widać z dobrym skutkiem ponieważ zabytek przetrwał kolejne 100 lat i przynajmniej z zewnątrz wygląda zupełnie przyzwoicie. Drewniana kapliczka przed kościołem pochodzi już z okresu powojennego. Z Chlastawy pochodzi znaczna część portretów trumiennych z zbiorów międzyrzeckiego muzeum.
Naprzeciwko kościoła widoczna okazała stylowa karczma która za pomocą dużych banerów chwali się że gościła w swoich progach panią Gessler. Informuje również że chętnie spełni marzenia potencjalnych klientów urządzając im przyjęcie weselne lub na jakąkolwiek inną okoliczność.
Chlastawa - kompleks kościelny.
Drewniana dzwonnica w Chlastawie.
I sam kościół.
Kolej
na następny punkt dzisiejszej wycieczki, Nowy Tomyśl. Opuszczam Chlastawę i prognozy meteorologiczne z których korzystałem wzięły w łeb, zaczyna siąpić.
Liczyłem że może mżawka wkrótce przeminie, i owszem minęła ale parę godzin
później. Drewniana dzwonnica w Chlastawie.
I sam kościół.
Nowy Tomyśl widywałem dotychczas tylko z okien pociągu jadąc do Poznania. Dziś bardziej od samego miasta interesują mnie drogi którymi można będzie w przyszłości dotrzeć tu od strony Międzyrzecza. Skoro jednak jestem już na miejscu błędem byłoby nie zajrzeć do samego miasta. Przejechałem zatem przez miasto na przełaj. Statystyki mówią że mieszka tu zaledwie 4 tysiące więcej mieszkańców niż w mojej Skwierzynie, miasto wygląda jednak na o wiele większe, piękniejsze i zasobniejsze od Skwierzyny.
Zbudowane nad rzeczką Szarką, prawa miejskie uzyskało dopiero w roku 1786 i wkrótce po tym znalazło się w zaborze pruskim. W roku 1815 było jednym z pięciu miast w nowo utworzonym powiecie bukowskim. Swoją szansę otrzymał Nowy Tomyśl w roku 1848, właśnie wtedy w ramach kary za aktywny udział bukowian w Wiośnie Ludów przeniesiono do Nowego Tomyśla siedzibę bukowskiego landrata. Czterdzieści lat później decyzja ta została przypieczętowana kolejną, tym razem o likwidacji powiatu bukowskiego na którego terenie powstały dwa nowe: nowotomyski i grodziski. O tym jakie znaczenie dla rozwoju miasta ma status stolicy powiatu wiem co nieco jako mieszkaniec miasta które w roku 1961 przestało być jego siedzibą.
Nowy Tomyśl jest lokalnym ośrodkiem wikliniarstwa i uprawy chmielu. Na chmiel się nie natknąłem, ale na akcenty wikliniarskie owszem. Są to największy wiklinowy kosz świata (wpisany do księgi Guinnessa), wigloo, liczne wiklinowe akcenty w parku miejskim. Na muzeum się nie natknąłem ale skądinąd wiem że takowe tam istnieje.
W parku miejskim znajduje się ogród zoologiczny, dostępny do zwiedzających za drobną kilkuzłotową opłatą. Myślę że jest to ewenement jak na miasto tej wielkości. Osobiście nie skorzystałem z oferty, może kiedyś przy lepszej pogodzie się skuszę.
Opuszczając miasto natknąłem się na kościół posiadający ciekawą przeszłość. Niemal do końca XIX wieku Nowy Tomyśl był jedynym miastem w Wielkopolsce bez kościoła katolickiego, a wszyscy katolicy należeli do parafii w odległym o 8 km. Wytomyślu. Decyzję o budowie kaplicy będącej filią macierzystej parafii w Wytomyślu podjęto w czasach pruskiego kulturkampfu stąd spotkała się z zdecydowanym sprzeciwem władz. Pozwolenie uzyskano dopiero dzięki staraniom nowotomyskiego notariusza W. Barteckiego. Z datków wiernych na ziemi darowanej przez małżeństwo Kupczyków zbudowano kaplicę. Dopiero po odzyskaniu niepodległości, w latach dwudziestych parafia uzyskała samodzielność a świątynia została rozbudowana poprzez dodanie wieży i przęsła w przedniej części kościoła.
Nowotomyski rynek i największy kosz świata.
Nowotomyski Bies.
W parku miejskim.
ZOO.
Wigloo.
Kościół o którym wspominałem wyżej.
Sieć
dróg prowadzących w kierunku północnym pozwala na dwie wersje dalszej jazdy; do
Pniew, lub w kierunku Trzciela. Już kiedyś chciałem odwiedzić
Miedzichowo zatem wybieram kierunek Trzciel. Kilometr przed Sępolnem
kilkadziesiąt metrów od szosy wznosi się pomnik upamiętniający
śmierć ponad 100 Polaków rozstrzelanych w tym miejscu w 1941 r.
Aby zatrzeć ślady zbrodni w 1944 ich zwłoki ekshumowano i spalono
a prochy rozrzucono po okolicznych polach.Nowotomyski Bies.
W parku miejskim.
ZOO.
Wigloo.
Kościół o którym wspominałem wyżej.
Ślady martyrologii.
Miedzichowo
(Kupferhammer) w przeszłości było osadą hutniczą. Istniała tu
kuźnica miedzi i żelaza. Do dziś zachowały się pozostałości
dawnego stawu młyńskiego na Czarnej Strudze i korzystająca ze spiętrzenia mała elektrownia wodna. Uwagę zwraca kościół.
Pierwotnie wzniesiony w 1906 r. jako kościół protestancki po roku
1945 przekształcony na katolicki. Po przeciwnej stronie ulicy stoi
budynek Urzędu Gminnego. Tablica na ścianie budynku wspomina że
wcześniej na tym miejscu stał kościół rzymskokatolicki.
Zbudowany w latach dwudziestych przez miejscową ludność polską
przetrwał zaledwie kilkanaście lat. W czasie wojny został zburzony
przez Niemców w ramach zacierania śladów polskości na tym skrawku
Wielkopolski.
W Miedzichowie.
Miedzichowo
opuszczam z planem odwiedzenia Orzeszkowa, wioski sąsiadującej z
Kwilczem. Orzeszkowo zaciekawiło mnie swoim XIX-wiecznym cmentarzem
kalwińskim o którym wspomnę później. Tymczasem trzeba się tam
dostać. Według mojej wizji zamierzałem dotrzeć do Lewic i lokalną
boczną drogą szutrową przedrzeć się do Miłostowa. Kiedyś już
tamte okolice odwiedzałem i wiem że z Miłostowa do
Kwilcza jest już szosa.Droga do Lewic sąsiaduje z nieczynną linią kolejową z Zbąszynia do Międzychodu. Jest to ta sama linia z powodu której Trzciel został tak dziwacznie podzielony granicą. Mijam stacje w Zachodzku i Lewiczynku, dziś zagospodarowane na inne cele. O dziwo pomimo tego że na torowisku rosną sosny o średnicy 30 cm. tory nadal istnieją, a złomiarze nie rozkradli szyn.
Dawna stacja kolejowa Zachodzko.
Nadal na tej samej linii - Lewiczynek.
Dlaczego jeszcze nie rozkradziono??
Nadal na tej samej linii - Lewiczynek.
Dlaczego jeszcze nie rozkradziono??
W Lewicach na wzgórku ciekawy murowany kościół obłożony kamieniem o rodowodzie z końca XVIII wieku. Poniżej kościoła kapliczka z figurą Chrystusa, ufundowana w 1879 roku przez Bernarda Hazę Radlica z małżonką w podzięce za doznane łaski. Wspominam o fundatorze z względu na rodzinę Hazów-Radlitz i jej poplątane losy. Była to niemiecka rodzina szlachecka pochodzenia czeskiego, mieszkająca od średniowiecza na pograniczu Śląska i Wielkopolski. W większości byli ewangelikami. Niektórzy z nich obierali jednak drogę życiową prowadzącą jakby nieco pod prąd. Żyjący w latach 1798-1872 Albert Ludwig von Haza-Radlitz przeszedł na katolicyzm i obrał polską tożsamość narodową nazywając się odtąd Wojciechem Ludwikiem Hazą z Radlic. Był posłem do Reichstagu, gdzie należał do frakcji polskiej, i obrońcą praw narodowych ludności polskiej powiatu międzyrzeckiego. Fundator kapliczki był prawdopodobnie jego synem, natomiast jego wnuk i imiennik Albert von Haza-Radlitz ponownie się zgermanizował. W czasie powstania wielkopolskiego został internowany w poznańskiej Cytadeli. Poniósł tam śmierć, według jednego z moich źródeł został rozstrzelany, według innego zginął od postrzału w czasie próby ucieczki.
Dziś w siedzibie rodu mieści się leśnictwo Kaliski, dwór widoczny jest z drogi którą zamierzałem jechać. Zamierzałem, ponieważ odstraszyła mnie jej nieco błotnista nawierzchnia . Rów z strumykiem na pobliskiej łące to Kamionka która po drugiej stronie drogi wpływa już pomiędzy wzniesienia, meandrując wśród nich w swoim dalszym biegu tworzy malowniczą dolinę. Zawróciłem w kierunku Łowynia. Już poza wioską pożegnała mnie drewniana figura biskupa umieszczona na poboczu drogi.
Kościół w Lewicach.
XIX-wieczna kapliczka fundacji Hazy Radlica.
Lewice żegnają.
W Łowyniu kolejne zetknięcie z wspomniana wcześniej linią kolejową, doskonale oznaczony przejazd, budynek stacji. Przez Łowyń przemknąłem bez zatrzymywania się. Tym razem miałem nadzieję że istnieje jakaś lokalna szosa z Głażewa przez Mnichy i Tuczępy do Kwilcza. W Gralewie za Głażewem ostatnie pożegnanie z towarzyszącą mi od Miedzichowa linią kolejową. Za plecami zamajaczył mi budynek stacji, dziś prywatne domostwo i wjeżdżam na zbocza doliny Kamionki. W dole Mnichy i Mniszki. Mnichy ominąłem, zatrzymałem się natomiast przed zespołem dworsko folwarcznym w Mniszkach. Z dawnej siedziby ziemiańskiej została połowa dworu, oraz wzniesiona na początku XX wieku w odległości kilkunastu metrów od dworu, willa w stylu szwajcarskim. Na północ od obiektów dworskich usytuowany jest duży dziedziniec dawnego folwarku. Dziś w obiektach znajduje się Centrum Edukacji Przyrodniczej i Regionalnej, w wnętrzach zgromadzono zbiory przyrodnicze, sprzętów i narzędzi rolniczych. Muzeum zachęca do wejścia w swoje progi.
Mniszki zachowany fragment dworu.
Willa w zespole dworskim.
Willa w zespole dworskim.
Obiekty Centrum Edukacji Przyrodniczej i Regionalnej.
Po opuszczeniu Mniszek wspinam się po zboczu doliny do Tuczęp. Droga prowadząca do Miłostowa okazała się być drogą polną. Nie pozostało nic innego jak skierować się do szosy Poznań – Skwierzyna co też uczyniłem.
Ostatni punkt wycieczki to Kwilcz i dwie sąsiadujące miejscowości Orzeszkowo i Rozbitek. Do Rozbitka ściągnęła mnie ciekawość pałacu Georga von Reiche. Pałac został zaprojektowany prawdopodobnie przez architekta z kręgu Fryderyka Augusta Stülera, bądź nawet niego samego. Dziełem Stülera jest między innymi ratusz w Skwierzynie i pałac w Dąbrówce Wielkopolskiej. Pałac w Rozbitku jest nawet zbudowany w podobnym duchu jak w ten z Dąbrówki. Niestety pałac jest niedostępny dla osób przypadkowych. Przez zamkniętą na kłódki bramę widać jedynie aleję prowadzącą do wejścia głównego. Tablica informuje że teren jest prywatny i chyba nawet zawiera jakieś nieczytelne groźby skierowane pod adresem nieproszonych gości. Próba spojrzenia na pałacyk z innej perspektywy spełzła na niczym, udało się jedynie zajrzeć na folwarczne podwórze. Pałac podobno jest własnością kompozytora muzyki filmowej Jana Kaczmarka i jest siedzibą Instytutu Rozbitek, miejsca spotkań artystów filmu, muzyki i teatru.
Rozbitek, pałacu w całej okazałości niestety nie widać.
Zabudowania folwarczne w Rozbitku.
Zabudowania folwarczne w Rozbitku.
Z Rozbitka przeskoczyłem na przeciwległą stronę Kwilcza, czyli Orzeszkowa. Wspomniany wcześniej cmentarz kalwiński leży tuż przy drodze do Poznania. Pochowanych jest na nim wielu wybitnych Wielkopolan i rodzin ziemiańskich wyznania ewangelickiego. Już z drogi rzuca się w oczy obelisk ufundowany za sprawą Libelta przez mieszkańców Księstwa Poznańskiego dla Jana Kassyusza, potomka czeskiego rodu Kaszkowskich który osiedlił się w Polsce w XVII wieku uchodząc z Spiszu przed prześladowaniami religijnymi.
Jan był nauczycielem, kaznodzieją i działaczem społecznym bez udziału którego nie działo się nic ważnego w ówczesnym Wielkim Księstwie Poznańskim. Spoczywa tu pastor Karol Bogumił de Diehl, współpracownik Staszica. Pod skromnym krzyżem spoczywają szczątki generała Zygmunta Kurnatowskiego, uczestnika powstania wielkopolskiego z 1806 roku i kampanii napoleońskich, oficera armii Królestwa Polskiego. Pewien cień na osobę generała rzuca odmowa uczestnictwa w powstaniu listopadowym. Ponadto znajdują się tu grobowce i nagrobki ziemiańskich rodów Bronikowskich, Kurnatowskich, Bukowieckich.
Orzeszkowo, na dawnym cmentarzu kalwińskim.
Jeden z zachowanych nagrobków.
Kwatera Kurnatowskich, skromny krzyż na grobie generała Zygmunta Kurnatowskiego.
Groby familii Kurnatowskich z Chalina.
Grobowiec Bronikowskich.
Obelisk Kassyusza.
Z cmentarza widać dawny zbór kalwiński. Kwilcz w XVI i XVII wieku był znaczącym ośrodkiem religijnym braci czeskich i pokrewnym im kalwinów. Kiedy w roku 1644 kalwini zostali zmuszeni do oddania katolikom kwileckiej świątyni dzięki dziedzicowi Orzeszkowa, Dobrogostowi Kurnatowskiemu otrzymali tu miejsce na budowę swojego kościoła. Do zbudowanej w 1646 roku świątyni zjeżdża na nabożeństwa okoliczna szlachta dysydencka, niestety w 1721 roku światynia spłonęła. Obecny kościół zbudowano w roku 1788 i swoją funkcję spełniał aż do roku 1945. Potem świątynia niszczała, a obecnie jest własnością osoby prywatnej. Granica działki była dziś oznaczona sznurkiem rozciągniętym na palikach, pozwoliłem sobie lekko ją naruszyć nie zbliżając się zanadto do budynku bez zgody właściciela.
Dawny zbór kalwiński w Orzeszkowie.
Rzut oka na zegarek i na tablicę informującą że do Skwierzyny jest 46 km. sprowadził mnie na ziemię. Zrezygnowałem z pomysłu zapuszczenia się pod Sieraków, przed powrotem do domu zatrzymałem się jedynie w centrum Kwilcza.
Kwilcz, kościół.
Tablica ku czci ppłk. Cieplińskiego jednego z żołnierzy wyklętych z kwileckiemi korzeniami.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
141.47 km (2.00 km teren), czas: 08:09 h, avg:17.36 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Międzychód i wieża Bismarcka
Środa, 22 marca 2017 | dodano: 22.03.2017Kategoria pow. międzychodzki
Dziś trochę nieoczekiwanie znalazłem się w Międzychodzie. Nieoczekiwanie dlatego że wcale nie zamierzałem dziś jeździć, a jeżeli już to wcale nie brałem pod uwagę tego kierunku. Dwie godziny do zmroku nie pozwalały na poszukiwanie ciekawostek, wręcz przeciwnie zachęcały do sprężania się i unikania odludzi.
Skoro już jestem w Międzychodzie chciałem wspomnieć o budowli nieistniejącej już od 80 lat, a którą można dostrzec na pochodzących z początku XX wieku widokówkach przedstawiających międzychodzki dworzec kolejowy.
Otóż w ostatnim ćwierćwieczu XIX i na początku XX wieku w społecznościach niemieckich na całym świecie zrodziła się idea uczczenia pamięci Ottona von Bismarcka poprzez budowę prostych w kształcie wież lub kolumn z misą ogniową na szczycie. Wieże te w założeniu miały również wyrażać niemiecką dumę narodową. Ogień na szczycie wież miał być rozpalany kilka razy w roku przy okazji rocznic związanych z patronem i innych świąt ludowych jak np. letnie przesilenie. Na obecnym terenie Polski istniało ich prawdopodobnie około 40, z czego do naszych czasów dotrwało prawdopodobnie 17. Obliczenia obarczone są błędem ponieważ niektóre wieże którym przypisuje się takie miano w istocie były czymś innym (np. wieże w lesie pod Mostkami lub w Ośnie). W naszej najbliższej okolicy były takie dwie, obydwie już nieistniejące:
- międzyrzecka została rozebrana na początku lat sześćdziesiątych, został po niej tylko kopiec w pobliżu południowego węzła obwodnicy Międzyrzecza i kamienie z inskrypcjami fundatorów ustawione w centrum pobliskiego Nietoperka.
- międzychodzka została rozebrana w okresie międzywojennym w 1937 r., podobno zachowały się po niej fundamenty, lecz znajdują się na ogrodzonym murem terenie prywatnym. Przy wcześniejszej porze może można byłoby negocjować z właścicielami terenu o zgodę na wejście, jednak dziś czas popędza. Zrobiłem tylko z ulicy zdjęcie dęba posadzonego przy rozebranej wieży. O samej wieży nie będę się rozpisywał, zainteresowanych odsyłam pod ten link .
Międzychód - dąb przy ul Cmentarnej, jedyny widoczny z daleka ślad po międzychodzkiej wieży Bismarcka.
Gorzycko Stare k/Międzychodu - nowa przychodnia.
Wracając z Międzychodu wybrałem drogę przez Stare Gorzycko do Wierzbna, zatem nie nakładałem drogi gdyż wieża była zbudowana przy obecnej ul. Cmentarnej, niemal przy jej skrzyżowaniu z drogą do Gorzycka.
Przed zmrokiem udało się doskoczyć do Przytocznej.
Rower:
Dane wycieczki:
66.50 km (8.00 km teren), czas: 03:22 h, avg:19.75 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wzdłuż Warty do Muchocina.
Sobota, 28 stycznia 2017 | dodano: 29.01.2017Kategoria gm. Przytoczna, pow. międzychodzki
Dzień wolny, temperatura w pobliżu 0 ºC, słonecznie, bezwietrznie – warunki wymarzone na dłuższą wycieczkę. Pytanie tylko dokąd i którędy, z naciskiem którędy. Pytanie dokąd? pozostało otwarte do samego końca. Natomiast odpowiedź na pytanie którędy? przynosiły warunki panujące na gminnych drogach szutrowych w okolicy Przytocznej i Miedzychodu.
Zrobiłem przejazd drogą szutrową prowadzącą u podnóża wałów warciańskich przeciwpowodziowych na odcinku od Krasnego Dłuska do Krobielewa. Droga na otwartych przestrzeniach, wystawiona wcześniej na działanie słońca a dziś zmrożona, idealnie szorstka.
Pałac w Krasnym Dłusku.
Krasne Dłusko.
Gaj - wolny chów.
Krobielewo- przed zagrodą-pracownią lokalnego artysty rzeźbiarza.
Krobielewo - pracownia artysty, rzut oka za bramę.
Przeciwległy brzeg, Krobielewko.
Jedną z ciekawostek
Krobielewa jest szosa prowadząca od strony Goraja i kończąca się
na barierze ustawionej na szczycie wału przeciwpowodziowego. Analogiczna sytuacja jest na przeciwległym brzegu w Krobielewku. Jest to
ślad po najdłuższym drewnianym moscie w przedwojennych Niemczech
zbudowanym w 1939 r. przez saperów Wermachtu w wiadomym celu. Granica
państwowa przebiegała niecałe trzy kilometry dalej pomiędzy
dzisiejszymi osadami Stryszewo i Muchocinek. Był to najbardziej na
zachód wysunięty skrawek II Rzeczypospolitej. Do dnia dzisiejszego
przy wale przeciwpowodziowym zachował się tam budynek rzecznego
posterunku celnego.
Stryszewo - budynek przedwojennego rzecznego posterunku celnego na Warcie.
Ten sam posterunek na mapie WIG z 1936 r.
Ten sam posterunek na mapie WIG z 1936 r.
Niemiecki schron graniczny w pobliskich (3,5 km) Stryszkach. Dziś tam nie dotarłem, zdjęcie z innej wycieczki.
Za Muchocinkiem droga prowadziła przez las, była bardziej oblodzona ale przy odrobinie ostrożności zupełnie znośna. Miałem pewne pomysły na bliższe zapoznanie się z Muchocinem i pobliskim Jeziorem Winnogórskim, jednak czas, a właściwie jego brak wymusił odłożenie tego pomysłu na inne bardziej sprzyjające okoliczności.
Sam Międzychód ominąłem, skręcając tuż za tablicą miejscowości w uliczkę Słodowy Młyn ukrywającą się za nasypem kolejowym. Wyprowadziła mnie na drogę do Starego Gorzycka. Skoro Stare Gorzycko, to siłą rzeczy musi być Wierzbno. Niestety kilkaset metrów na tym odcinku dostępne było tylko dla łyżwiarzy. Od Wierzbna do domu prowadzi droga krajowa 24, ruchliwa i pozbawiona poboczy. Jeżeli jest to tylko możliwe staram się jej unikać i tylko dlatego spróbowałem alternatywnego szlaku przez Brzeźno, Lubikowo i Rokitno. Leśne odcinki były dziś przejezdne tylko dlatego że zamarzły, a następna taka okazja będzie pewnie dopiero latem w czasie suszy.
Pod Rokitnem.
Rower:
Dane wycieczki:
64.22 km (49.00 km teren), czas: 05:01 h, avg:12.80 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)