- Kategorie:
- gm. Bledzew.61
- gm. Brójce.3
- gm. Deszczno.15
- gm. Miedzyrzecz.62
- gm. Przytoczna.37
- gm. Pszczew.35
- gm. Santok.34
- gm. Skwierzyna.31
- Gorzów.27
- kierunek Kostrzyn.9
- Lubniewice.21
- Łagów.10
- MRU.51
- Nowa Ameryka.1
- okolice Trzciela.18
- ponad 100 km.196
- ponad 200 km.7
- pow. gorzowski.19
- pow. międzychodzki.51
- pow. nowotomyski.4
- pow. słubicki.5
- pow. strzelecko-drezdenecki.32
- pow. sulęciński.67
- pow. świebodziński.28
- Poznań.4
- Puszcza Drawska.8
- Puszcza Gorzowska.8
- Puszcza Notecka.65
- Puszcza Rzepińska.5
- Rodzinne strony.7
- Stare nekropolie i mauzolea.13
- Szamotuły.1
- Wielkopolska.43
- Zachodniopomorskie.10
- Zbąszynek.2
Wpisy archiwalne w kategorii
Puszcza Notecka
Dystans całkowity: | 5063.58 km (w terenie 2055.00 km; 40.58%) |
Czas w ruchu: | 246:27 |
Średnia prędkość: | 16.40 km/h |
Maksymalna prędkość: | 40.50 km/h |
Liczba aktywności: | 65 |
Średnio na aktywność: | 77.90 km i 5h 14m |
Więcej statystyk |
Przez Puszczę pod Lipki Wielkie
Sobota, 25 stycznia 2020 | dodano: 25.01.2020Kategoria Puszcza Notecka
W zasadzie sobota miała być zagospodarowana zupełnie inaczej, miał być wyjazd do Gorzowa z wieloma zygzakami na przestrzeni między Santokiem i Wawrowem. Przed wyjazdem dostałem jednak propozycję której dla harmonii rodzinnej nie wypadało odrzucić, tym bardziej że na jutrzejszy dzień zaplanowałem całodzienny wyjazd w Puszczę Drawską. Zatem po wizycie u teściowej zostało mi zdecydowanie za mało czasu na pierwotny pomysł.
Przejeżdżając na drugi brzeg Warty wahałem się pomiędzy Santokiem z wzgórzem z wieżą widokową (wieża jest własnością prywatną a ja nigdy nie natknąłem się na właściciela który jest podobno życzliwy cyklistom i chętnie zaprasza do jej obejrzenia), a lasem z cmentarzyskiem kurhanowym pod Lipkami.
Przy kurhanach byłem tam już dwukrotnie, ale zawsze miałem problemy z trafieniem w punkt . Udało się to tylko raz ale tylko dzięki temu że na miejsce podprowadził mnie kolega mieszkający w Lipkach. Dziś chybiłem o jeden kwartał lasu, a wystarczyło wykazać się cierpliwością i na przedostatnim skrzyżowaniu pojechać prosto, gdy ja tymczasem skręciłem w kierunku lotniska. Wracając zaspokoiłem ciekawość dotyczącą różnych leśnych dróg pomiędzy Lipkami a Murzynowem.
Modernistyczny budynek stacji kolejowej w Murzynowie. Linia została zlikwidowana w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
63.03 km (39.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pozycja Trzcielska (Tirschtiegelstellung) w Puszczy Noteckiej
Niedziela, 12 stycznia 2020 | dodano: 12.01.2020Kategoria MRU, Puszcza Notecka
Jakieś dwa miesiące temu wdałem się z kolegą cyklistą w rozmowę o schronach spotykanych w rejonie Jezior Soleckich w Puszczy Noteckiej więc zostało zasiane ziarno ciekawości. Jeden z takich schronów mogą zobaczyć wszyscy jadący drogą z Lubiatowa do Gościmia na przesmyku między jeziorami Podgórno i Glinki. Miał za zadanie strzec ważnej lokalnej drogi utwardzonej. Ten dziś akurat został ominięty ale za to odszukałem te skryte w głębi lasów.
Pozycja Trzcielska miała charakter polowy, jedynie w kilku miejscach została wzmocniona niewielkimi schronami i miała zabezpieczać umocnienia MRU przed impetem pierwszego uderzenia. Znacznie przekraczała jego długość, w przypadku Puszczy Noteckiej sięgała aż w okolice Lubiatowa. Powstawała w dwóch etapach. W pierwszym etapie w latach 1937-1939 zbudowano wszystkie obiekty stałe i część fortyfikacji polowych. Latem i jesienią 1944 w obliczu katastrofy na froncie wschodnim zwiększono jej głębokość, wykopano dziesiątki kilometrów rowów przeciwczołgowych i setki kilometrów okopów z schronami polowymi.
Fragment mapy Messtischblatt na którym zaznaczyłem bliźniacze schrony pod Lubiatowem.
Przed wyjazdem wstępnie ustaliłem ich współrzędne na postawie opisu miejsc i portalu mapy geoportal. Poszukiwanie schronów stałych rozpocząłem od odszukania schronu położonego na przesmyku pomiędzy jeziorami Piersko i Podgórne. Wydawało mi się że do niego będzie najłatwiej dotrzeć na przełaj przez Puszczę Notecką. Kiedyś już się na niego natknąłem przypadkowo ale dziś posiadałem dosyć mgliste pojęcie jak tam dotrzeć. Zawierzyłem nawigacji która poprowadziła mnie nad jezioro Łąkie i dalej drogą pożarową o numerze bodajże 37. Droga rozjeżdżona przez pojazdy leśników w sumie dosyć ciężka do przebycia. W rejonie jeziora Piersko pojawia się wielokilometrowy rów przeciwczołgowy uzupełniony linią okopów i kończą się wskazania nawigacji, trzeba improwizować. Po kilku chybionych próbach trafiam na niewielki nieźle zachowany schron o ceglanych ścianach z żelbetowym stropem. W ścianie frontowej schronu umieszczono otwór strzelniczy z profilowaniem antyrykoszetowym oraz otwór obserwacyjny. Wewnątrz schronu na ścianie czołowej wnęka z śrubami do mocowania płyty pancernej mającej chronić załogę. Podobno gdzieś w pobliżu jest jeszcze jeden podobny z zerwanym stropem ja jednak na niego nie natrafiłem.
Rów przeciwczołgowy w okolicy jeziora Piersko.
Zachowane okopy nad jeziorem Piersko. Zarówno okopy jak i rowy przeciwczołgowe nie przeszkadzały zbytnio leśnikom dlatego świetnie się zachowały
Schron na przesmyku między jeziorami Piersko i Podgórne.
Wnętrze schronu, widoczna wnęka i śruby do mocowania płyty pancernej.
Zachowane okopy nad jeziorem Piersko. Zarówno okopy jak i rowy przeciwczołgowe nie przeszkadzały zbytnio leśnikom dlatego świetnie się zachowały
Schron na przesmyku między jeziorami Piersko i Podgórne.
Wnętrze schronu, widoczna wnęka i śruby do mocowania płyty pancernej.
Teraz trzeba jakoś wydostać się do szosy Lubiatów-Gościm. Okazało się że nie było to takie trudne. Skręcając do Lubiatowa kilkaset metrów dalej natknąłbym się na bliźniaczy schron tkwiący na poboczu drogi i mający za zadanie chronić mostek nad ciekiem łączącym jeziora Podgórne i Glinki. Ja natomiast skręcam do Lubiatowa. Mój informator wspomina o niewielkim schronie w samym Gościmiu przy mostku nad strumykiem odprowadzającym wody jeziora Solecko do Gościmki.
Obiekt odnalazłem ale mam wątpliwości co do jego przeznaczenia. Budowla wprawdzie jest żelbetowa, ale otwory w przedniej ścianie nie są skierowane frontowo na mostek i są pozbawione profilowania antyrykoszetowego i wnęki na płytę pancerną.
Gościm, podobno to również jest schron.
Nadeszła kolej na ostatni schron na przesmyku pomiędzy jeziorami Lubowo i Kliczyna. Nawigacja wyprowadza mnie na drogę do Rąpina, potem trochę kluczenia i trafiam między jeziora. Odszukanie schronu również wymagało kluczenia po błędnych drogach i intuicji, ale w końcu jest za mostkiem nad małym strumieniem którego miał zresztą bronić. Stan zachowania niemal idealny, konstrukcja bliźniacza do dwóch poprzednich.
Schron na przesmyku między jeziorami Lubowo i Kliczyna.
Teraz pozostał tylko powrót, skusiłem się na drogę pożarową 18 przebiegającą nieopodal schronu. Droga wyprowadziła mnie do Sowiej Góry. Jadąc w kierunku Międzychodu widzę że droga pożarowa 18 ma swój wjazd w rejonie gdzie ja opuszczam szosę kierując się na Żmijowiec i Drzewce. Ten skrót znacznie skraca mi drogę. Jeszcze tylko w Wiejcach zatrzymałem się na chwilę przy dwóch potężnych szynach wbitych w skarpę wykopu w którym biegnie droga. Niejasno kołacze mi w pamięci że kiedyś po drugiej stronie drogi również sterczały podobne szyny. Zapewne pod asfaltem skryty jest fundament podobnej zapory jak ta która została wydobyta spod ziemi i leży w pobliżu Skwierzyny na DK 24 przy rondzie Skwierzyna-Gorzów-Kostrzyn.
Pozostałości zapory drogowej pod Wiejcami.
Dalsza jazda to wyścig z czasem aby przed zmrokiem dotrzeć jak najbliżej domu, prawie się udało dotrzeć do Świniar. Reszta po ciemku.
W zasadzie zobaczyłem wszystko co zachowało się po północnej stronie Warty. Na resztę przyjdzie czas później.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
92.39 km (51.00 km teren), czas: 07:05 h, avg:13.04 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Z "Jednośladem" do kopalni ropy i gazu
Niedziela, 1 grudnia 2019 | dodano: 01.12.2019Kategoria Puszcza Notecka
Żerując na życzliwości zaprzyjaźnionych cyklistów "Jednośladu" z Drezdenka podczepiłem się na ich wycieczkę do kopalni ropy i gazu w okolicy Grotowa. Termin wybrany przez "Jednoślad" nie był przypadkowy bowiem w najbliższych dniach górnicy obchodzą swoje święto.
Dla niezorientowanych w bogactwach Puszczy Noteckiej wspomnę że oprócz niezmierzonej ilości sosen na jej powierzchni pod jałowymi piaskami na głębokości paru tysięcy metrów w porach skał dolomitowych kryje się strategiczny minerał, ropa naftowa i gaz.
Do Lubiatowa byłem zmuszony jechać indywidualnie ponieważ dojazd do miejsca zbiórki wymagałby wyjazdu wczesnym rankiem. Za Grotowem natknąłem się na kolegów z Międzychodu. Kilkanaście minut później pojawili się drezdeńczycy. W samej kopalni przeszliśmy procedurę przejścia przez wartownię ochrony, krótkiego instruktażu bhp i zachowania się na terenie zakładu i dopiero teraz wyposażeni w obowiązkowe kaski zostajemy poprowadzeni na zwiedzanie zakładu.
Uruchomiona w 2013 roku kopalnia Lubiatów jest największym tego typu zakładem w Polsce. Wizyta w głównym kompleksie kopalni wywróciła moje dotychczasowe wyobrażenie o pozyskiwaniu tych surowców. Otóż okazuje się że gaz nie wydobywa się z odwiertu z sykiem jak powietrze z przebitej dętki i ropy nie pompuje się jak wodę z pokładów wodonośnych. W największym uproszczeniu sprawa wygląda następująco; w promieniu kilkunastu kilometrów od Lubiatowa kopalnia dysponuje kilkunastoma odwiertami połączonymi z głównym zakładem rurociągami którymi płyną wydobyte kopaliny. Jest to mieszanina wody, ropy naftowej, gazu, siarkowodoru i wielu innych zbędnych substancji. W kompleksie który mieliśmy przyjemność zwiedzić mieszanka w pierwszym rzędzie poddawana jest separacji. Gaz i ropę jest stosunkowo łatwo oddzielić od wody pozostawiając je na chwilę w spokoju w wnętrzu separatora. Ponieważ koszty oczyszczenia zbędnej w dalszym procesie wody przerastają wartość uzyskanych minerałów wraca ona jednym z odwiertów na skraju złoża z powrotem do warstwy dolomitów z których została wydobyta. Pozostała, wstępnie oczyszczona ropa i gaz zostają poddawane dalszej obróbce, rozprężaniu, podgrzewaniu, schładzaniu, szczegóły pozostają tajemnicą przynajmniej dla laika. Na koniec ropa i gaz po wypłukania z nich siarkowodoru zostają przekazane do odbiorców, zaś wypłukany z nich siarkowodór w procesie odparowania płukanki i spalania w specjalnych instalacjach zamienia się w siarkę.
Po zwiedzeniu kopalni pozostaję pod wrażeniem. Piękny nowoczesny i bardzo ekologiczny zakład nie produkujący praktycznie żadnych szkodliwych odpadów zatruwających środowisko.
Jeszcze przed wyjazdem do Lubiatowa umówiłem się z kolegami z Międzychodu na wycieczkę po Puszczy. Interesowały ich ślady po obozowisku RAD nad jeziorem Łąkie o którym kiedyś tutaj wspominałem i opuszczonej po roku 1945 wiosce Koza.
Z międzychodzianami rozstaliśmy się w Wiejcach.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
89.37 km (30.00 km teren), czas: 05:28 h, avg:16.35 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jesienny Rajd Rowerowy
Niedziela, 17 listopada 2019 | dodano: 18.11.2019Kategoria ponad 100 km, Puszcza Notecka
Z przypadkowych spotkań na rowerowych trasach z członkami Stowarzyszenia Cyklistów Jednoślad z Drezdenka narodziło się moje zainteresowanie ich imprezami. Muszę przyznać że trochę im zazdroszczę integracji, pomysłów i możliwości. Śledzę na facebooku ich aktywność dlatego próbuję się wkręcić przynajmniej na niektóre z ich imprez.
Na dzisiejszą niedzielę Nadleśnictwo Karwin wspólnie z Jednośladem zorganizowało cykliczną imprezę Jesienny Rajd Rowerowy połączoną z otwarciem zmodyfikowanego i odświeżonego zielonego szlaku rowerowego. Impreza otwarta, szkopuł tylko w tym że aby dojechać na miejsce zbiórki przed siedzibą nadleśnictwa w Drezdenku trzeba pokonać prawie 50 km. Jednak trasa poprowadzona została w ten sposób że przynajmniej część drogi powrotnej da się pokonać w ramach rajdu.
Impreza znakomita, pogoda wyjątkowo dopisała, atmosfera doskonała, frekwencja przeszła oczekiwania organizatorów. Spotkałem kilku znajomych z wcześniejszych imprez, poznałem nowych, ponadto dowiedziałem się o kilku ciekawostkach które mam nadzieje odszukać w przyszłych wyjazdach. Jest plus.
Pomimo że wyruszyłem z domu jeszcze przed świtem na miejsce zbiórki wpadłem na kilka minut przed startem. Trochę czasu straciłem jednak przy mijanych stacjach kolejowych w Lipkach i samym Drezdenku.
Poruszaliśmy się w terenie który częściowo był mi znany z wcześniejszych wypadów do Puszczy Noteckiej ale od mojego ostatniego przejazdu na niektórych odcinkach wiele zmieniło się na plus.
Po wspólnym ognisku w Leśnej Wiacie Edukacyjnej w Gościmiu część uczestników zwłaszcza ci którzy nie musieli wracać do Drezdenka rozjechała się do swoich domów. Wracając na przełaj przez puszczę sprawdziłem jedną z dróg w okolicy jeziora Łąkie, zabłądziłem pod wiertnię PGNiG pod Goszczanowem i nieco wydłużoną trasą przez Jezierce dotarłem do domu zaliczając przy okazji nieco ponad 100 km.
Dawna stacja kolejowa w Lipkach Wielkich o świcie. Jedna z piękniejszych stacji na tym nieistniejącym już szlaku. Składała się z budynku stacyjnego na podwyższeniu (w głębi) do którego wchodziło się po schodach i dwóch kolejowych bloków mieszkalnych przy placyku poniżej.
Dawna stacja kolejowa w Drezdenku.
Jesienny Rajd Rowerowy z Nadleśnictwem Karwin.
Na szlaku rajdu.
Przy leśnej wiacie edukacyjnej w Gościmiu.
W nieznane.
Stuletni granitowy puszczański drogowskaz przegrał w starciu z współczesnością. Tak przywykłem wzrokowo do tego słupka na rozjeździe że gdy dziś go brakło przez chwilę nie poznałem terenu.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
114.73 km (56.00 km teren), czas: 07:13 h, avg:15.90 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W Puszczę Notecką
Poniedziałek, 11 listopada 2019 | dodano: 11.11.2019Kategoria Puszcza Notecka
Dziś nie miałem ochoty wałęsać się po drogach, pozostała zatem Puszcza Notecka, a w niej dziesiątki kilometrów leśnych dróg pożarowych gdzie godzinami można nie natknąć się na drugiego człowieka. Do Zamyślina jechałem wprawdzie szosą ale o znaczeniu lokalnym, nawet nie pamiętam czy mijałem się z jakimś samochodem. W las wjeżdżam w Zamyślinie, docieram do Piłki. Leśny drogowskaz informuje że wkrótce minę Żmijowiec. W ten sposób zaspokoiłem ciekawość dotyczącą tej leśniczówki. Na chwilę musiałem pokazać się na szosie do Drezdenka aby wjechać w kolejne drogi pożarowe.
Po wspinaczce na potężną wydmę z żółtym pieszym szlakiem mam podstawy aby przypuszczać że prawdopodobnie przejechałem jakieś 20 m poniżej szczytu Wielkiej Sowy, najwyższej wydmy w Puszczy Noteckiej. W pobliżu Lubiatowa mijam Jezioro Solczyk i ponownie zagłębiam się w Puszczę aby wyszukać drogę pożarową nr 3 będącą kręgosłupem mojej dalszej trasy. Jeszcze tylko zajrzałem do Jezierc, aby wyjechać w Murzynowie i powrót do domu.
W Jeziercach nad małym zarastającym jeziorkiem trwają jakieś prace finansowane przez nadleśnictwo Karwin a mające na celu renowację tegoż zbiornika. Pewnie skończy się na jakiejś większej sadzawce.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
80.49 km (42.00 km teren), czas: 04:56 h, avg:16.32 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Mężyk. Wieleń
Sobota, 19 października 2019 | dodano: 19.10.2019Kategoria ponad 100 km, Puszcza Notecka, Wielkopolska
Na wycieczkę wybrał się ze mną kolega Januszek. Wycieczka z założenia miała być długa, ciężka i ciekawa. Długa była, ciężka również, dość wspomnieć o przejeździe leśnymi drogami w poprzek Puszczy Noteckiej od Kaplina do Piłki. Część turystyczna zawierała trzy punkty: Park Grzybowy w Piłce; Rów Syzyfa w Mężyku i drewniany kościółek w Herburtowie.
Sprawdzenie trasy na Mapy Google wykazało że optymalną pod względem odległości będzie trasa częściowo przemierzona w ubiegłym tygodniu a więc Radusz a później zupełnie mi nieznane leśne drogi prowadzące do Piłki i dalej drogi poznane podczas wcześniejszych eskapad w tamte okolice. Powrót przez Wieleń, Krzyż i Drezdenko, chodziło o to aby nie wracać tym samym szlakiem i o kościółek w Herburtowie.
W raduskim lesie natknęliśmy się na sosnę o której wspominał w ubiegłym tygodniu kolega z Drezdenka, sosna o tyle jest ciekawa że posiada pień skręcony jak nie przymierzając świński ogon. Spirala ma co prawda tylko jeden zwój ale trudno od natury wymagać aby dalej udziwniała ten egzemplarz drzewa. Potem kilkanaście kilometrów leśnej głuszy po różnej jakości drogach, po drodze mijamy zagubioną w lasach osadę Dębowiec znaną mi z wcześniejszej wycieczki Traktem Drezdeneckim do Sierakowa. Dębowiec oznacza że wkrótce powinna pojawić się osada Nowe Kwiejce i szosa.
Przejeżdżając przez Piłkę nie można ominąć Parku Grzybowego. Powodujemy się potrzebą chwili wytchnienia, a Januszek dodatkowo ciekawością ponieważ nigdy tu nie był.
Teraz przyszła kolej na odwiedzenie Mężyka z Rowem Syzyfa. Imponujący rów o długości 170 metrów, 10 metrów szerokości i 5 metrów głębokości został w całości wykopany siłą mięśni jednego starszego człowieka. Paweł Jechalik bo o nim mowa w chwili rozpoczęcia pracy miał 72 lata. Chcąc odprowadzić nadmiar wody z swoich łąk nad jeziorem Zdręczno i dysponując jedynie łopatami i kolebą przerzucił niemal 4 tys. metrów sześciennych piasku i ziemi kopiąc rów melioracyjny do sąsiedniego jeziora Górnego.
Obydwa te miejsca miałem już przyjemność odwiedzić ale w odwrotnej kolejności.
Z Mężyka leśną drogą docieramy do Wielenia, przeprawiamy się przez Noteć. Januszka fascynują magnackie rezydencje, niestety pałac Sapiechów jest własnością prywatną, bramy na teren pałacowy zamknięte na cztery spusty i podobno jest on monitorowany przez groźne psy. Jedyne co można byłoby zobaczyć z bliska to cmentarzyk i ruiny kaplicy grobowej rodów von Blankensee i von Schulenberg. Można byłoby ale wymagałoby przedzierania się przez krzaki wzdłuż muru cmentarnego, a czas zaczynał pilić.
Herburtowo okazało się leżeć tuż za Wieleniem. Drewniany kościółek w Herburtowie powstał w ostatnim ćwierćwieczu XVIII w. Budowla jest o tyle ciekawa że jej ściany od wewnątrz są konstrukcji zrębowej, a z zewnątrz słupowo-ramowej bez wypełniania. Kościółek pokryty dachem gontowym bez wieży. Panie porządkujące kościół przed jutrzejszym nabożeństwem pozwoliły obejrzeć wnętrze. Tablica na przykościelnej figurze maryjnej upamiętnia ukraiński mord w Łozowej pod Tarnopolem (1944). Tablica została posadowiona w 2014 przez potomków Łozowian.
Po Herburtowie pozostał nam tylko powrót. Przerwy miały miejsce tylko w sytuacjach nadzwyczajnych a i tak ostatnie dwadzieścia kilometrów pokonaliśmy po zmroku.
Pokręcona sosna. Wybryk natury?
Park Grzybów w Piłce.
Obydwie części rowu i wózek Syzyfa z Puszczy Noteckiej.
Wieleń - cmentarz rodowy z kaplicą-mauzoleum rodzin von Blankensee i von Schulenberg.
Zabytkowy XVIII-wieczny drewniany kościółek w Herburtowie.
Kosin - spóźnione dożynki?
Ciężki koń pociągowy.
Park Grzybów w Piłce.
Obydwie części rowu i wózek Syzyfa z Puszczy Noteckiej.
Wieleń - cmentarz rodowy z kaplicą-mauzoleum rodzin von Blankensee i von Schulenberg.
Zabytkowy XVIII-wieczny drewniany kościółek w Herburtowie.
Kosin - spóźnione dożynki?
Ciężki koń pociągowy.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
165.14 km (30.00 km teren), czas: 10:14 h, avg:16.14 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Radusz i ruiny kopalni "Wanda"
Niedziela, 13 października 2019 | dodano: 13.10.2019Kategoria ponad 100 km, Puszcza Notecka
Wyprawa z "Jednośladem" Drezdenko do Radusza i kopalni "Wanda".
Żeby dołączyć do cyklistów z Drezdenka należało dotrzeć na umówioną godzinę do Sowiej Góry więc niekoniecznie najkrótszą ale za to poprowadzoną w całości przez tereny leśne drogą pożarową nr 3 machnąłem 20 km. W Sowiej Górze miałem ich już w nogach 40.
Jeżeli chodzi o historię Radusza nie będę wyważał otwartych drzwi skoro w sieci można zaleźć chociażby to . Po Raduszu zostały tylko ślady domostw, kościoła i cmentarze. Współczesne tablice informacyjne zostały ustawione podczas wytyczania szlaku.
W trakcie jazdy padł pomysł odwiedzenia miejsca gdzie nad jeziorem Bralin funkcjonowała głębinowa kopalnia i brykieciarnia węgla brunatnego "Wanda" . Tu również ograniczę się do relacji z mojej dawnej wycieczki w okolice Sierakowa podczas której odwiedziłem miedzy innymi ruiny kopalni. Do ruin prowadzi czerwony szlak skomunikowany z niebieskim którym poruszaliśmy się do tej pory ale ostatecznie przegapiliśmy rozjazd i niespodziewanie znaleźliśmy się na szosie Międzychód-Sieraków. Stanowiło to nawet swojego rodzaju ułatwienie pozwalając na jazdę do Zatomia asfaltem. Przy ruinach kopalni pożegnaliśmy się z "Jednośladowcami" i rozpoczęliśmy powrót do swoich domów. Mówię w liczbie mnogiej ponieważ żegnających się z drezdeńczykami było więcej.
Pogodna była wymarzona na wycieczki, towarzystwo sympatyczne, więc wyprawa również była bardzo udana.
Radusz - tu była poczta i karczma.
Radusz - św. Hubert.
Zatom Nowy - tu była kopalnia węgla brunatnego "Wanda".
Ruiny brykieciarni przy kopalni "Wanda".
Rower:Kross
Dane wycieczki:
107.37 km (53.00 km teren), czas: 06:43 h, avg:15.99 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W Puszczę pod Jezierce
Wtorek, 13 sierpnia 2019 | dodano: 13.08.2019Kategoria Puszcza Notecka
Spontaniczny wypad do Puszczy Noteckiej. Wyjechałem późnym popołudniem dlatego nie rozpędzałem się zanadto z dystansem. ot do Jezierc i z powrotem.
W Jeziercach.
Cała gama możliwości.
I znów nowe możliwości.
Na leśnym skrzyżowaniu.
W stronę zachodzącego słońca.
Cała gama możliwości.
I znów nowe możliwości.
Na leśnym skrzyżowaniu.
W stronę zachodzącego słońca.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
40.81 km (15.00 km teren), czas: 02:21 h, avg:17.37 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Puszcza Notecka, Smolarnia i Gorzów
Piątek, 26 kwietnia 2019 | dodano: 27.04.2019Kategoria gm. Santok, Gorzów, Puszcza Notecka
W ubiegłym tygodniu podczas wyjazdu do Puszczy zabrakło mi czasu na odwiedzenie miejsca znanego mi jako Keilchensee. W międzyczasie zrobiłem rozeznanie czy miejsce to nosi jakąś współczesną nazwę i okazuje się że nawet w czasach niemieckich zmieniało ją kilkakrotnie. Przed rokiem 1939 leśniczówka nosiła nazwę Keilchensee, po roku 1939 zmieniła nazwę na Teerofen, natomiast po roku 1945 leśniczówka przestała istnieć a posesja i gruzowisko nosi nazwę Smolarnia.
Leśniczówkę zamieszkiwało w różnych latach od 6 do 9 osób, przy czym wyższa liczba odnosi się do połowy XIX w. Przy okazji natrafiłem na informacje dotyczące mijanych w ubiegłym tygodniu osad Jabłonka i Makadel – otóż w połowie XIX w. Jabłonka liczyła 6 zagród z 44 mieszkańcami zaś folwark Makadel 3 zagrody z 45 mieszkańcami, obydwie osady należały do majątku Nowy Dwór.
Wracając do Smolarni, od czasu mojego ostatniego pobytu podrosły tu drzewa zasłaniające kiedyś bardziej odkryty teren. Widoczna jest jeszcze spora łąka w niecce dawnego bagienka. Gruzowisko po leśniczówce porastają kępy bzów i reliktowe kępki jakichś krzewów ozdobnych którym udało się przetrwać do tej pory bez opieki ręki ludzkiej. Obok resztek fundamentów rośnie jeden kasztanowiec i dwa niezidentyfikowane drzewa wyraźnie docinające się od naturalnego w puszczy drzewostanu. Bardziej malowniczo będzie zapewne za kilka dni kiedy rozkwitną bzy.
Aby tu dotrzeć musiałem pokonać drogę do Jezierc która jeszcze w ubiegłym tygodniu była przejezdna dla rowerów w całości, a dziś już wymagała sporo wysiłku i na niektórych odcinkach schodzenia z siodełka . Zatem koniec z jazdą po Puszczy na skróty, pozostają tylko utwardzone drogi pożarowe.
Ciekawość Smolarni zaspokoiłem i ruszam w kierunku Gorzowa. Ulepszona droga pożarowa prowadzi obok Jezierc i wyprowadza na skrzyżowanie-rozjazd dróg przed Polichnem. Gorzów i powrót do domu starymi zjeżdżonymi wielokrotnie szlakami przez Santok, Czechów i szlakiem prowadzącym przez Borek.
W Czechowie wypatrzyłem jeszcze jeden doskonale zachowany schron. Ukryty obok przejazdu kolejowego poniżej nasypów linii kolejowej i drogi, z tej ostatniej jest niemal niewidoczny. Zapewne z powodu newralgicznego położenia z obawy przed zablokowaniem linii kolejowej nigdy nie był potraktowany materiałami wybuchowymi. Po raz pierwszy zobaczyłem na Lini Noteci nienaruszoną płytę pancerną osłony strzelnicy. Dostępu do wnętrza bronią zamknięte na zamek dosyć prowizoryczne współczesne blaszane drzwi. Prawdopodobnie jest to ten schron którym opiekuje się jakaś grupka zapaleńców-miłośników o której kiedyś gdzieś czytałem.
Bardziej interesuje mnie inny z miejscowych schronów który znajduje się gdzieś na stoku wysoczyzny po przeciwnej stronie drogi przy wylocie do Gorzowa. Teren od strony drogi wygląda niezbyt zachęcająco. Zachowawczo spróbowałem od drugiej strony wzgórza. Okazało się że z drugiej strony znajduje się wąwóz a teren od strony grzbietu jest na całej długości zabudowany i nie ma dostępu do szczytu wysoczyzny. Może jeszcze kiedyś zdecyduję się na forsowanie dżungli na domniemanym przedpolu schronu od dołu. Dziś porażkę złagodziły widoczne z grzbietu wzgórza wspaniałe widoki na dolinę Warty. Na tym skończyłem turystyczną część wycieczki, reszta to tylko przemieszczanie się do miejsca stałej dyslokacji.
Kilka zdjęć z Smolarni:
Leśniczówka w Jeziercach od zaplecza:
I schron z Czechowa:
Nienaruszona płyta pancerna osłony strzelnicy.
Wejście do schronu, Zamknięte prowizorycznie, oryginalne drzwi jednak nie ocalały :)
Rower:Kross
Dane wycieczki:
81.61 km (29.00 km teren), czas: 05:30 h, avg:14.84 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Świątecznie, rodzinnie i indywidualnie
Niedziela, 21 kwietnia 2019 | dodano: 22.04.2019Kategoria gm. Skwierzyna, Puszcza Notecka
W moim przypadku rodzinnie i gościnnie ma być dopiero w drugi dzień świąt więc dziś świętuję na pół gwizdka. Na początek mała przejażdżka z małżonką przez Stary Dworek, Zemsko z ominięciem Popowa, a później indywidualnie wyskoczyłem do Puszczy Noteckiej. Pomysł na jazdę po Puszczy zakładał przejazd koło kamienia "Alexander-Stein", odwiedzenie Jezierc i miejsca które na niemieckich mapach nosi nazwę "Keilichensee" z dopiskiem "Teerofen" (nazwy współczesnej nie znam) i powrót do Nowego Dworu obok nieistniejących osad Jabłonka i Mazadel.
W zasadzie wszystko się udało.
Kamień odnaleziony bez komplikacji. Głaz pomału zarasta mchem i jakimiś porostami, napis staje się coraz mniej czytelny. Nadal nie mam pojęcia kim był uhonorowany nim człowiek. Spod kamyka do Jezierc jest około 2,5 km leśną, nieutwardzoną ale zupełnie przyzwoitą trawiastą drogą. W samych Jeziercach pokręciłem się po głównej uliczce "osady", zajrzałem na cmentarzyk i asekuracyjnie zrezygnowałem z dalszej jazdy do Keilichensee.
Wspomniane Keilichensee było leśniczówką związaną z majątkiem w Świniarach. Do dziś zachowały się tam ślady po zabudowaniach i kępy bzów, ale miejsce jest urokliwe i z przyjemnością je odwiedzam. Znajomy który jako dziecko wychowywał się gdzieś w okolicy Lipek wspominał że jako dziecko bywał tam z ojcem na początku lat pięćdziesiątych i wtedy sterczały tam resztki jakichś urządzeń co do których dorośli twierdzili że służyły do produkcji paliwa rakietowego. Może rzeczywiście były tam jakieś proste instalacje ale do suchej destylacji drewna.
Dalsza jazda zgodnie z założoną marszrutą. Z puszczy wyjechałem w Nowym Dworze. Pozostało jedynie wrócić do domu. Dla uniknięcia bruku, odcinek do Świniar pokonałem zielonym szlakiem rowerowym obok ruin pałacu i dawnego parku. Przy ruinach pałacu zazwyczaj ujadał na mnie pies uwiązany przy bramie gospodarstwa rozlokowanego w zabudowaniach dawnego folwarku. Dziś mnie zlekceważył, leżał zwrócony do mnie tylną częścią ciała po czym wstał i w milczeniu udał się do budy. Chory, czy co?
Końcówka szlaku okazała się niemal nieprzejezdna, kalkulacja chybiona. Pewnie więcej przyjemności byłoby z jazdy po tamtejszym bruku.
Wiosna przyszła.
Alexander-Stein coraz mniej czytelny.
Ostatni dom w Jeziercach.
Cmentarzyk w Jeziercach.
Leżące nagrobki z Jezierc.
Obalony kamień z grobu leśniczego Hermana Ewalda.
I jeszcze jedna ocalała stela z cmentarza w Jeziercach.
Kościółek w Nowym Dworze.
Ruina pałacu w Nowym Dworze.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
73.01 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)