blog rowerowy

avatar Jorg
Skwierzyna

Informacje

Sezon 2024 button stats bikestats.pl Sezon 2023 button stats bikestats.pl Sezon 2022 button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(7)

Moje rowery

Kross 69747 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jorg.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

ponad 100 km

Dystans całkowity:24819.76 km (w terenie 4248.00 km; 17.12%)
Czas w ruchu:1294:39
Średnia prędkość:16.84 km/h
Maksymalna prędkość:43.20 km/h
Liczba aktywności:196
Średnio na aktywność:126.63 km i 7h 31m
Więcej statystyk

W okolice Strzelec Krajeńskich

Sobota, 24 lipca 2021 | dodano: 24.07.2021Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki

   Wyjazd początkowo pomyślany jako rajd bez określonej marszruty po północnej części ziemi strzeleckiej. Na wyjazd zabiera się ze mną kolega. Przez Santok, kilka kilometrów leśnej drogi do Górek Noteckich i Sarbiewo docieramy w granice gminy Strzelce Krajeńskie. Poza kilkoma kilometrami, niezłej zresztą drogi leśnej, całkiem przyzwoite nawierzchnie asfaltowe a plusem jest to że trasa stanowi jeszcze jakąś atrakcję w porównaniu do tej tradycyjnej przez Zwierzyn. Z Sławna można byłoby pojechać szosą wprost do Strzelec, namówiłem jednak towarzysza na bruk do Brzozy. Według mojej mapy można stamtąd później dojechać do Wielisławic, w tym przypadku mapa jednak nic nie mówiła o rodzaju tej drogi.
   W Brzozie kilka minut postoju przed prawosławną cerkwią na która został zaadoptowany zbudowany z kamiennych ciosów XIV wieczny kościół. Skąd pod Strzelcami cerkiew? Po akcji Wisła osiedlono tu sporą grupę ludności prawosławnej i na ich potrzeby w roku 1952 zaadoptowano nieużywaną od kilku lat świątynię poewangelicką.

Cerkiew w Brzozie
Cerkiew w Brzozie.

    Droga do Wielisławic okazała się drogą brukowo-gruntową z małymi domieszkami mocno zużytego asfaltu. Z Wielisławic można później wydostać się na szosę do Barlinka i całej północnej części gminy, a nawet przy odrobinie chęci do Pełczyc i Barlinka. W samych Wielisławicach folder turystyczny zaleca odwiedzenie prywatnego skansenu techniki wiejskiej. Wydaje się że chętni do jego zwiedzenia powinni wcześniej umówić się telefonicznie z właścicielem, bowiem sprzęt jest wystawiony na podwórzu prywatnego gospodarstwa a z ogólnie dostępnej drogi widać zaledwie dwa ciągniki z końca lat sześćdziesiątych i kilka starych maszyn rolniczych. Ograniczyliśmy się do spojrzenia zza bramy.

Rzut oka do prywatnego skansenu techniki wiejskiej
Rzut oka do prywatnego skansenu techniki wiejskie.

    Za Bronowicami rozciąga się olbrzymia przestrzeń pól należących do wiosek rozrzuconych na jego obrzeżach, w jego wnętrzu leży ta jedyna w której nigdy nie byłem mowa o Lubiczu. Sama wioska niczym się nie wyróżnia na tle okolicznych, uwagę zwraca jedynie nietypowy kościół z potężnymi przyporami. Kościół pochodzi z XIV wieku, podczas XVI wiecznego remontu dodano przypory, a podczas XVIII-wiecznej przebudowy obniżono mury i dach. Budowla zyskała obecny przysadzisty wygląd.

Kościół w Lubiczu
Kościół w Lubiczu.

   Powrót tradycyjną drogą Przez Strzelce Krajeńskie, Zwierzyn, Lipki. Swoją drogą zastanawia mnie dlaczego w 1946 do średniowiecznej nazwy Strzelce dodano przymiotnik Krajeńskie skoro miasto jest oddalone od najbliższych miejscowości Krajny o niemal 100 kilometrów.

Mural w Strzelcach Krajeńskich
                                                           Mural w Strzelcach Krajeńskich.

Jezioro Górne
Jezioro Górne.

Baszta Czarownic
Baszta Czarownic.

Biffa barobalistyczna
Biffa barobalistyczna.


Rower:Kross Dane wycieczki: 124.55 km (13.00 km teren), czas: 06:58 h, avg:17.88 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Torzym - powtórka

Niedziela, 18 lipca 2021 | dodano: 18.07.2021Kategoria ponad 100 km, pow. sulęciński


   W miniony weekend miałem kolejną okazję do odwiedzenia Torzymia. Odwiedziłem syna i powłóczyłem się trochę w okolicach miasteczka. Liczyłem że może natknę się na jakieś ślady zburzonego 500 lat temu zameczku rycerzy rozbójników. Jak wspominałem w poprzednim wpisie prapoczątkiem miasteczka była warownia wzniesiona przez właściciela tych ziem arcybiskupa magdeburskiego Konrada von Sternberga w latach 1266-76. Znajdowała się ona podobno ok 2-3 km na północny zachód od współczesnego centrum miasteczka i leżała na pograniczu księstwa głogowskiego i marchii brandenburskiej. W połowie XV wieku zamek znajdował się w rękach rodu von Winning, który jak wspominają źródła trudnił się rozbojem wcale tego nie ukrywając. Częste napady na kupców i podróżnych na ziemi torzymskiej były dokuczliwe i przynosiły straty władcom księstwa i marchii. W 1506 r. ówczesny książę głogowski którym był Zygmunt Jagiellończyk (nasz późniejszy król Zygmunt Stary) wspólnie z elektorem brandenburskim Joachimem zorganizowali wyprawę przeciw raubritterom. Wyprawa dotarła również do Torzymia, prewencyjnie zniszczono wtedy siedzibę rodową von Winningów która już nigdy nie została odbudowana.
   Waśnie między lokalnymi feudałami, niejasna sytuacja prawna, rozmaite opłaty, myta i podatki do których aspirowało czasem równocześnie kilku okolicznych feudałów sprawiało że trudno było rozróżnić który z nich pojawiający się z mieczem egzekwuje swoje prawa siłą, a który jest tylko zwykłym rabusiem. Zatem niektórzy z nich są zapewne tylko ofiarami czarnego PR mieszczan i kupców mających dosyć zbójeckich podatków, ceł i myt. Bywało jednak wśród nich wielu gangsterów którzy nie gardzili zwykłym rozbojem, a nawet porwaniami dla okupu. Obronne siedziby rycerskie, rozdrobnienie feudalne i brak silnej władzy centralnej tylko sprzyjały temu zjawisku. Raubritterzy pojawili się u nas w większej liczbie na Pomorzu i Śląsku. .
   Przejechałem kilka kilometrów brzegiem Ilanki. Trudny teren, strome brzegi podmokłej doliny oraz brak dróg i ścieżek nie zachęcają do bardziej szczegółowej penetracji. Około dwóch kilometrów od miasta, już po północnej stronie autostrady jest miejsce które wyglądało jak stromy półwysep odcięty od lądu głęboką fosą. Nie miałem ochoty na schodzenie z mojego brzegu i wdrapywanie się na kolejne wzgórze więc sprawa ewentualnego zamczyska pozostała niezbadana.
Jadąc do Torzymia zahaczyłem o granice wędrzyńskiego poligonu, odwiedziłem Jemiołów, wracając przemknąłem przez zatłoczony Łagów, Boryszyn i Wysoką.


Miejsce opisane na polskiej mapie jako Dworzysko.

Lubuskie bruki
Lubuskie bruki. Okolice Templewa.

Rezerwat

W rezerwacie

Buczyna
W rezerwacie "Buczyna Łagowska".

Kolega cyklista
Kolega cyklista z Jemiołowa.

Przychodnia w Jemiołowie
Przychodnia w Jemiołowie.

W zabiegowym
W zabiegowym.

Pan doktor
Pan doktor.
Minąłem poligon
Opuszczam poligon.

Kriegerdenkmal z Walewic
Kriegerdenkmal z Walewic.

Kościółek w Grabowie
Kościółek w Grabowie.

Torzym. Prawdopodobnie budynek dawnej kaplicy szpitalnej
Torzym. Prawdopodobnie budynek dawnej kaplicy szpitalnej.

Mrowisko rudnicy
Mrowisko rudnicy.

Trzeci młyn
Trzeci Młyn.

Ilanka
Ilanka.

Dolina Ilanki
Dolina Ilanki.

Żelechów
Żelechów.

Pałacyk w Żelechowie

Pałacyk od zaplecza
Pałacyk w Żelechowie.

W Staropolu

Wycięta kopuła

Wejście do podziemi
Bunkier w Staropolu.


W Boryszynie.


    

Rower:Kross Dane wycieczki: 145.43 km (49.00 km teren), czas: 10:24 h, avg:13.98 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Rokitno i cd.

Niedziela, 11 lipca 2021 | dodano: 11.07.2021Kategoria ponad 100 km

    Dzisiejszy wyjazd mógłbym podzielić na dwie mniej więcej równe części. Pierwsza związana z dorocznym rajdem-pielgrzymką im Czesława Dębskiego do Rokitna organizowanym przez zaprzyjaźniony Jednoślad z Drezdenka. Czesław Dębski był działaczem i cyklistą Jednośladu oraz inicjatorem rowerowych pielgrzymek z Drezdenka do Rokitna. Po jego przedwczesnej śmierci koledzy cykliści kontynuują jego ideę.
   Do Jednośladu dołączyłem w Międzychodzie, wspólnie pokonaliśmy ok 20 kilometrów dzielących nas od Rokitna, w większości po drogach gruntowych. Po mszy za spokój duszy pana Czesława część uczestników rozjechała się w swoich kierunkach, a ja dołączyłem do grupy wracającej przez Wierzbno. Miałem zamiar przez Strychy wydostać się nad wały warciańskie i wrócić nimi do domu. Już widziałem pierwsze zabudowania Strychów kiedy dostałem wiadomość że nie muszę się nigdzie spieszyć bo teraz w domu nikogo nie zastanę.
   Hasło „nie spieszyć się” potraktowałem może nieco zbyt dosłownie. Zawróciłem w kierunku Nowego Gorzycka i straciłem poczucie upływającego czasu. Dotarłem przez Pszczew aż do Trzciela i Lutola Suchego. Pewnie jechałbym tak dalej ale przypomniała sobie o mnie rodzina i padło pytanie dlaczego jeszcze nie ma mnie w domu. Chcąc nie chcąc na najbliższym skrzyżowaniu skręciłem w kierunku Międzyrzecza i po dwóch godzinach zameldowałem się w rodzinnych progach. W ramach karnych restrykcji dostałem od szefowej zakaz wyjazdów do końca tygodnia. Dolegliwość niewielka ponieważ w najbliższych dniach z braku czasu i tak się nigdzie nie wybierałem :).



Rokitno - minimuzeum
Rokitno - minimuzeum.

Golgota

Nenufary

Ukrzyżowany

Ostra Brama
W Rokitnie.

W Wierzbnie

W kościele

Proboszcz Józef Hałas
W Wierzbnie.

Na budowie gazociągu
Na budowie gazociągu.

W Pszczewie
W Pszczewie.

Meandrująca Obra
Meandrująca Obra pod Trzcielem.


Rower:Kross Dane wycieczki: 147.87 km (15.00 km teren), czas: 08:22 h, avg:17.67 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Torzym

Niedziela, 4 lipca 2021 | dodano: 06.07.2021Kategoria ponad 100 km, pow. sulęciński

     Pobyt syna na rehabilitacji pocovidowej w Torzymiu to idealny pretekst do dłuższej wycieczki do serca Puszczy Rzepińskiej. W samym Torzymiu byłem już kilkakrotnie przejazdem i raz na dwutygodniowym pobycie na oddziale covidowym, w tym drugim przypadku widziałem tylko salę szpitalną ale miejsce jako takie lekko oswojone. Żeby zachować tradycję powrotu innym szlakiem niż jazda na miejsce wybrałem dwie trasy porównywalne pod względem odległości. Do Torzymia wypuściłem się przez Łagów, skąd w Gronowie wydostałem się na drogę 92 prowadzącą prosto na miejsce.
    W drodze do Łagowa już w Templewie zapuściłem się na brukowaną drogę do Wielowsi. Zazwyczaj jej unikam ale dziś chciałem przejechać obok stawu i ruin młyna nad Strugą Jeziorną. Z starych map wynika że ten młyn nosił miano Małego Młyna Templewskiego a nieco poniżej znajdował się drugi młyn nazywany Dużym. O Dużym dowiedziałem się dopiero dziś, zatem jest temat do poszukiwań jego pozostałości.

Podgryzione zębem czasu
Ogrodzenie podgryzione zębem czasu. Lekko w klimacie "U Pana Boga w ogródku"

Dawny staw młyński nad Strugą Jeziorną
Dawny staw młyński nad Strugą Jeziorną.

Zagubione w buszu resztki budowli Małego Młyna Templewskiego

Ruiny młyna
Zagubione w buszu resztki budowli Małego Młyna Templewskiego.

   Ciekawszą drogą z Wielowsi do Łagowa wydawał mi się szlak prowadzący przez Górę Bukowiec, zatem kolejna porcja dróg brukowanych. Czas nie pozwalał na zaglądnięcie do rezerwatu cisów na zboczu Bukowca, ani na sam szczyt. Przy okazji okazało się że moja znajomość tamtejszych bruków nie jest pełna ponieważ wyjechałem w Łagówku w zupełnie innym miejscu niż zamierzałem.

W rezerwacie
W rezerwacie "Buczyna Łagowska".

Nieczynna stacja Gronów

Stacja Gronów
Nieczynna stacja Gronów.

Dmuchawce
Dmuchawce.

   Dalsza droga aż do Koryt, już w granicach gminy Torzym była nieco monotonna. W Korytach kierując się impulsem zboczyłem do pobliskich Drzewc. Kiedyś już tam byłem powodowany ciekawością nietypowej stacji. W związku z Drzewcami muszę wspomnieć o jednej z najtragiczniejszych katastrof w historii niemieckich kolei. O katastrofie dowiedziałem się z anonsów  prasowych dotyczących działalności Stowarzyszenia Pomost, które kilka lat temu dokonało na cmentarzu w Korytach ekshumacji szczątków kilkunastu jej ofiar. Katastrofa ta miała miejsce krótko po północy 27 grudnia 1941. Zbliżającym się do ówczesnej stacyjki Leichholz (dzisiejsze Drzewce) pociągiem pospiesznym podróżowało około 300 osób. W śnieżnej nawałnicy maszynista pociągu osobowego prawdopodobnie nie zauważył stojącego kilkaset metrów przed stacją pod semaforem pociągu towarowego na którego końcu znajdowały się cysterny z paliwem. Pociąg osobowy z pełnym impetem uderzył w cysterny. W wyniku zderzenie nastąpił wybuch paliwa, i pożar który zwęglił doszczętnie kilka wagonów wypełnionych po brzegi kolejarzami, i wracającymi z przepustek do okupowanej Polski żołnierzami. Większość ofiar, których liczbę szacuje się na około 260, w wyniku olbrzymiej temperatury po wybuchu paliwa doszczętnie spłonęła lub została rozerwana na strzępy. Kilkanaście z około 30 odnalezionych ciał pochowano na cmentarzu w oddalonych o kilka kilometrów Korytach. Sprawa została wtedy praktycznie utajniona.
   Niezwykły budynek stacyjny od dawna nie pełni już żadnej funkcji dworcowej, został zamieniony na mieszkalny. Wygląda jakby został przeniesiony z innych czasów i okolic.

Perony w Drzewcach

Stacja Drzewce
Stacja Drzewce.

   Lubuskie Centrum Pulmonologii w Torzymiu zajmuje obiekty przedwojennego sanatorium powiększone w latach sześćdziesiątych o opuszczone przez wojsko poniemieckie koszary. Oddział rehabilitacji mieści się na tyłach szpitala. Budynek na zdjęciach z lat dwudziestych jest opisywany jako sanatorium w którym leczono choroby płuc.
   Chciałbym jeszcze na chwilę zatrzymać się przy jednostkach administracyjnych noszących swoje miana od Torzymia. Nazwa Torzym jest powojennym chrztem nadanym miasteczku Sternberg przez nowych polskich osadników. Nazwa Sternberg pochodziła od nazwiska arcybiskupa magdeburskiego Konrada von Sternberga który w tym miejscu kazał zbudować zamek. Zamek przez pewien czas pozostawał siedzibą kasztelana z kilkoma przynależnymi do niego posiadłościami rycerskimi stąd jego nazwa została przeniesiona na całą okolicę i nigdy nie została zmieniona. Istniejący w latach 1816-1873 powiat Sternberg obejmował ziemie leżące dziś w powiatach sulęcińskim i słubickim oraz częściowo w Brandenburgii. Siedzibą władz powiatowych początkowo do roku 1852 był Sulęcin, zaś w latach 1852-1873 – Ośno Lubuskie. W 1873 został on podzielony na istniejące do roku 1945 powiaty: Weststernberg (zachodnio-torzymski) z stolicą w Rzepinie i Oststernberg (wschodnio-torzymski) z stolicą w Sulęcinie. Landrat powiatu wschodnio-torzymskiego urzędował jednak w zachodnio-torzymskim Ośnie.

W Torzymiu

Ławeczka w Torzymiu
W Torzymiu.

Kolejny Piłsudski
Kolejny Piłsudski.

Strażak Sam
Strażak Sam. 

  Powrót do domu trasą przez Prześlice, Rychlik, Sulęcin i nietypowo przez Żubrów ,Jarnatów. Od Lubniewic tradycyjną trasą przez Bledzew. Jeszcze przed Prześlicami mijam widoczne na horyzoncie obiekty parku rozrywki Majaland w Kownatach.  

Na horyzoncie Majaland
Na horyzoncie Majaland.

Został Ci się ino mur :)
Ostał ci się ino mur :).

Miechów (k/Sulęcina)
Miechów (k/Sulęcina).

    
Rower:Kross Dane wycieczki: 131.39 km (20.00 km teren), czas: 08:31 h, avg:15.43 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Puszcza Drawska i tuja nr 1 w Polsce

Niedziela, 13 czerwca 2021 | dodano: 14.06.2021Kategoria ponad 100 km, Puszcza Drawska

   Lubuską część Puszczy Drawskiej udaje mi się odwiedzić zaledwie kilka razy w roku w okresie dłuższych dni, w innych porach roku na przeszkodzie staje odległość i czas potrzebny do jej pokonania. Tym razem wybrałem się zobaczyć najpotężniejszą tuję w Polsce. O tym drzewku dowiedziałem się przy okazji wizyty w lesie żywotnikowym pod Trzcielem. W materiałach lasów państwowych wyszperałem że rośnie ona kilka kilometrów za Drezdenkiem w leśnictwie Czarny Las zatem jakieś 60 km od Skwierzyny. Bliższych danych gdzie szukać leśniczówki dostarczyli mi koledzy cykliści z Drezdenka jeszcze w lutym, jednak wiosną problemy zdrowotne nie pozwoliły na taką wyprawę.
  Tym razem większość trasy pokonałem leśnymi drogami pożarowymi, częściowo korzystając z skrótów przez Puszczę Notecką i około 40 km w samej Puszczy Drawskiej. Drogi w Puszczy Drawskiej przypominają mi nieco te znane z okolic Łagowa i poligonu wędrzyńskiego, zatem szutry z sporą domieszką starych bruków na dziś częściowo zapomnianych szlakach.

Pomnikowy dąb przy ul. Międzychodzkiej
Pomnikowy dąb przy ul. Międzychodzkiej w Skwierzynie.

Dawna brama forteczna w Drezdenku
Dawna brama forteczna w Drezdenku. W XVII w. na wschód od miasta Prusacy wybudowali ziemną twierdzę bastionową. Po półtorej wieku twierdza straciła swoje znaczenie i została opuszczona. Dawny budynek bramy został zamieniony na mieszkalny.

Muzeum Puszczy Noteckiej
Muzeum Puszczy Noteckiej w budynku dawnego arsenału fortecznego. Według mojej wiedzy z dawnego arsenału zachowała się tylko parterowa część budynku, część szachulcowa została nadbudowana później po likwidacji twierdzy.

Drezdenko, pałacyk Treppmachera (obecnie szkoła)
Drezdenko, pałacyk Treppmachera (obecnie szkoła).  Twierdza uległa zniszczeniu w czasie wojny siedmioletniej i w 1765 r. rozebrano jej ruiny. Teren twierdzy kupił w tym czasie kupiec z Poznania Johann Georg Treppmacher. Na fundamentach domu mieszkalnego wzniósł w 1766 r. pałacyk, przed którym urządzono niewielki park.

  Podczas poprzedniej bytności wypatrzyłem w drezdeneckim Radowie nową drogę pożarową prowadzącą w kierunku Słonowa czyli kierunku prowadzącego obok Dziupliny jak na mapach jest nazywana interesująca mnie leśniczówka. Okazuje się że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca, nowa droga poza początkowym gotowym już odcinkiem dopiero będzie w przyszłości. Dziś  jest to kilkukilometrowy teoretycznie zgodnie z znakami zamknięty, ale niestrzeżony plac budowy. Złamałem zakazy i jakoś udało się przebrnąć do skrzyżowania w pobliżu leśniczówki. 

Drogowskaz z Puszczy Drawskiej

Kolejny drogowskaz
Stare drogowskazy z Puszczy Drawskiej.

  Sama rekordzistka nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle swoich mniejszych towarzyszek, dopiero z bliska widać że średnica pnia u podstawy grubo przekracza 1,5 m co z pewnością przekłada się na deklarowane 525 cm obwodu. Pień na wysokości wzrostu człowieka rozdziela się na trzy odnogi dorastające do 27 m.
  Jakieś 200 metrów od leśniczówki w stuletnim budynku ma swoją leśną bazę koło łowieckie. Obok budynku wiaty i kamienie pamiątkowe. Miejsca ładnie utrzymane, puszcza jeszcze nie zdążyła pochłonąć opuszczonych pól i sadów.

Pomnikowa tuja nr 1 w Polsce (o obwodzie 525 cm i wysokości 27 m)
Pomnikowa tuja nr 1 w Polsce (o obwodzie 525 cm i wysokości 27 m).

W całej okazałości
W całej okazałości.

Czarny Las - miejsce postoju

Przy miejscu postoju Czarny Las
Przy miejscu postoju Czarny Las.

   W dalszej drodze zamierzałem przejechać leśnymi drogami do Starego Kurowa, tu lekko przestrzeliłem bowiem niewiele zabrakło do Gardzka pod Strzelcami Krajeńskimi. W pobliżu Dębogóry natknąłem się przy drodze na kamień poświęcony pamięci nauczyciela Willego Retzowa żyjącego w latach 1881- 1921. Kimkolwiek był ten nauczyciel był chyba ceniony wśród lokalnej społeczności. Wobec prawie całkowitej powojennej wymiany ludności prawdopodobnie niewiele o nim można się dowiedzieć.

Kim był nauczyciel Willi Retzow? Kamień przy leśnej drodze w okolicy Dębogóry
Kim był nauczyciel Willi Retzow? Kamień przy leśnej drodze w okolicy Dębogóry.

   Z Puszczy Drawskiej wydostałem się w Rokitnie, teraz pozostało zawrócić do Kurowa i rozpocząć mozolny powrót do domu. A z Puszczą Notecką zetknąłem się podczas tej wycieczki jeszcze raz jadąc z Goszczanowa do Murzynowa.

Okolice Starego Kurowa
Okolice Starego Kurowa.




Rower:Kross Dane wycieczki: 131.00 km (92.00 km teren), czas: 08:50 h, avg:14.83 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Sieraków, Chrzypsko i Orzeszkowo

Niedziela, 30 maja 2021 | dodano: 30.05.2021Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska

    Niedzielny wypad do sąsiadów zza wielkopolskiej między nie prowadził jakimiś nowymi szlakami, był raczej odświeżeniem dawno zjeżdżonych szlaków poza jednym niewielkim odstępstwem które polegało na opuszczeniu doliny Oszczenicy nieznaną mi drogą do Gnuszyna. Liczyłem że istnieją tam jakieś drogi które wyprowadzą mnie z powrotem w znane mi okolice. Dzięki przejazdowi przez Gnuszyn natknąłem się na cmentarzyk rodowy dawnych właścicieli Białokosza von Massenbachów.
   Pierwszy etap do Sierakowa potraktowałem wyłącznie jako jazdę do celu wycieczki. Pozwoliłem sobie tylko na niewielkie odstępstwo od trasy na sprawdzenie w jakim stanie zachował się stary cmentarz ewangelicki w Mierzynie. Cmentarzyk ten odkryłem kiedyś podczas jednej z wycieczek zaciekawiony kępą starych drzew w pobliżu dawnej szkoły. Stan zachowania nie odbiega od innych podobnych, czyli busz, resztki nagrobków i metalowych płotków otaczających mogiły. Następny przystanek będzie dopiero w Sierakowie.

Na Warcie
Na Warcie W Skwierzynie.

Nieczynny cmentarz ewangelicki w Mierzynie cd. 2

Nieczynny cmentarz ewangelicki w Mierzynie cd. 1

Nieczynny cmentarz ewangelicki w Mierzynie

Nieczynny cmentarz ewangelicki w Mierzynie cd.
Nieczynny cmentarz ewangelicki w Mierzynie.

   Już z prawego brzegu Warty widać że przestał w Sierakowie straszyć szkielet XVIII wiecznego kościoła ewangelickiego. Kościół służył miejscowej wspólnocie ewangelickiej do roku 1945. W drugiej połowie ubiegłego wieku pozostawał niewykorzystany, przez pewien czas pełnił funkcje magazynu GS-u. Ostatecznie stał się własnością miasta. Opuszczony budynek zaczął się chylić ku nieuchronnemu upadkowi. Podczas ostatniego mojego pobytu w Sierakowie resztki szachulcowej budowli przed ostatecznym zwaleniem chroniły drewniane wsporniki. Obecnie trwa odbudowa obiektu w którym władze miasta zamierzają urządzić Muzeum Rybactwa Śródlądowego.
  Przed opuszczeniem Sierakowa zajechałem jedynie pod zamek Opalińskich. Z pierwotnego zamku do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku zachowały się tylko przyziemia południowego skrzydła. Obecna budowla powstała przez nadbudowanie ocalałych piwnic i nakrycie ich stromym dachem. Od strony rzeki zaznaczono zarys murów skrzydła północnego. Przez dawny dziedziniec obecnie przebiega droga obok której zachowała się studnia zamkowa zabezpieczona kratą. Piwnice pod dziedzińcem prawdopodobnie zostały zasypane.

Odbudowa dawnego kościoła ewangelickiego w Sierakowie
Odbudowa dawnego kościoła ewangelickiego w Sierakowie.

Odbudowane skrzydło zamku Górków w Sierakowie.
Odbudowane skrzydło zamku Górków w Sierakowie.

Kościół parafialny w Sierakowie.
Kościół parafialny w Sierakowie.

Punktem od którego miałem zawracać było Chrzypsko Wielkie i Małe z opuszczonym mostem kolejowym. Wiadukt wznosi się na 15 metrów nad dno doliny rzeczki Oszczenicy. Zbudowany jako ceglany most sklepiony na początku XX wieku na linii kolejowej łączącej Szamotuły z Międzychodem. Podczas kampanii wrześniowej został wysadzony przez polskich saperów, a w 1941 odbudowany przez Niemców z użyciem stalowej kratownicy w miejsce zniszczonych przęseł. W takiej postaci przetrwał do dnia dzisiejszego. Wchodzenie na konstrukcję jest możliwe jednak zmurszałe drewniane elementy nie zapewniają bezpieczeństwa dla śmiałków.

Dawna stacja kolejowa w Ryżynie
Dawna stacja kolejowa w Ryżynie.

Dworek w Chrzypsku Wielkim
Dworek w Chrzypsku Wielkim.

Kościół w Chrzypsku
Średniowieczny kościół w Chrzypsku.

Opuszczony wiadukt kolejowy w Chrzypsku Małym
Opuszczony wiadukt kolejowy w Chrzypsku Małym.

   Pniewy nie były brane pod uwagę, skoro jednak zrezygnowałem z przejazdu polną drogą na rzecz stromo wznoszącej się szosy do Gnuszyna  Pniewy wynikły same z siebie. Ostatecznie wizyta w Pniewach skończyła się na jednym skrzyżowaniu. Jazda przez Gnuszyn pozwoliła zwiedzić cmentarzyk rodowy von Massenbachów w Białokoszycach. Założycielem linii z Białokoszyc był Chrystian von Massenbach który osiedlił się tu pod koniec XVIII w. Postać barwna i nieco kontrowersyjna, pruski pułkownik, uczestnik wojen napoleońskich. Zajmował się opracowywaniem planów reorganizacji zaniedbanego sztabu generalnego armii pruskiej i część jego pomysłów została później wcielona w życie. Jednak jako oficer sztabu korpusu armii pruskiej dowodzonego przez księcia Hohenlohe nie popisał się zbytnio swoją kompetencją. Ponieważ uzyskał na księcia znaczny wpływ był częściowo odpowiedzialny za klęskę pod Jeną oraz kapitulację pod Prenzlau, wydarzenia te spowodowały katastrofę i klęskę Prus w wojnie 1806-07 r. Po klęsce Napoleona został aresztowany i skazany na 12 lat więzienia. Ułaskawiony na rok przed swoją śmiercią w 1826 r. Był budowniczym pałacu i pomysłodawcą utworzenia rodowego cmentarzyka na którym zresztą spoczął jako pierwszy pogrzebany. Na pewno nie był pruskim szowinistą skoro przyjaźnił się z nim polski patriota Jan Kassyusz o którym jeszcze wspomnę.
  W pobliskich Białokoszycach mijam miejsce kultu religijnego stworzone staraniami przedsiębiorcy pana Kawy pracującego w branży spożywczej.

Kamień na cmentarzu rodowym von Massenbachów w Białokoszu

Cmentarzyk von Massenbachów

Cmentarzyk von Massenbachów
Cmentarzyk von Massenbachów.

Pałacyk w Białokoszu
Pałacyk w Białokoszu.

Obiekt sakralny w Białokoszycach
Obiekt sakralny w Białokoszycach.

    Przedostatni dłuższy postój zrobiłem w Orzeszkowie. Odległe o kilometr od Kwilcza Orzeszkowo od XVII w. Było dużym ośrodkiem kalwinizmu. Dziś po polskich kalwinach zostały tylko będąca obecnie w rękach prywatnych opuszczona XIX wieczna kaplica i cmentarz. Kaplica wygląda jeszcze dosyć krzepko i nie wygląda na to że chyli się ku upadkowi jednak od kilku lat nie widać żeby właściciel miał w stosunku do niej jakieś plany.
    Cmentarz kalwiński założony na początku XIX wieku kryje doczesne szczątki wielu wybitnych postaci; jak np. Jana Wilhelma Kassyusza którego przodkowie byli uchodźcami religijnymi z Czech. Jan był pastorem, nauczycielem i polskim patriotycznym działaczem społecznym. Widać płytę nagrobną księdza Karola Diehl który przybył do Wielkopolski z Królestwa Kongresowego aby organizować pomoc dla uczestników Powstania Listopadowego. Znajdują się tutaj nagrobki zasłużonych rodów Bronikowskich, Kurnatowskich wśród których leży generał wojsk Królestwa Kongresowego Zygmunt Kurnatowski, uczestnik powstania wielkopolskiego 1806 r. , w armii Księstwa Warszawskiego walczył do końca wojen napoleońskich. Po powrocie do kraju został dowódcą brygady w armii Królestwa Polskiego, a od 1828 adiutantem cara Mikołaja I. Był przeciwnikiem powstania listopadowego ale złożył przysięgę wierności narodowi i podał się do dymisji. Po klęsce powstania został działaczem Towarzystwa Rolniczego w Warszawie. Najbardziej rzuca się w oczy obelisk Kassyusza ufundowany przez mieszkańców Wielkiego Księstwa Poznańskiego za staraniem Karola Libelta.

Dawna świątynia kalwińska w Orzeszkowie
Dawna świątynia kalwińska w Orzeszkowie.

Obelisk na grobie Jana Kassyusza pastora kalwińskiego, nauczyciela i działacza społecznego
Obelisk na grobie Jana Kassyusza pastora kalwińskiego, nauczyciela i działacza społecznego.

Płyta nagrobna księdza Karola Diehla
Płyta nagrobna księdza Karola Diehla.

Nagrobek gen. Zygmunta Kurnatowskiego i jego ojca
Nagrobek gen. Zygmunta Kurnatowskiego i jego ojca.

Grobowiec Bronikowskich
Grobowiec Bronikowskich.

Nagrobki z Orzeszkowa

Nagrobki z Orzeszkowa 2.

Nagrobki z Orzeszkowa 3

Nagrobki z cmentarza w Orzeszkowie
Nagrobki z cmentarza w Orzeszkowie.

Cmentarz zakończył turystyczną część wycieczki, teraz pozostało tylko przepedałować 40 km skrajem ruchliwej drogi krajowej 24. Na szczęście większość pojazdów jechała w kierunku Poznania. Przejeżdżając przez Kamionną nie wypadało się nie zatrzymać przed urokliwym kościółkiem.

Kościól w Kamionnej z ciekawą dzwonnicą
Kościół w Kamionnej z ciekawą dzwonnicą.

Ozdobny szczyt kościoła w Kamionnej
Ozdobny szczyt kościoła w Kamionnej.



Rower:Kross Dane wycieczki: 138.83 km (8.00 km teren), czas: 07:58 h, avg:17.43 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Las tujowy i Jeziora Pszczewskie

Sobota, 27 lutego 2021 | dodano: 28.02.2021Kategoria ponad 100 km, gm. Pszczew, okolice Trzciela

  Blisko cztery lata temu usłyszałem w audycji Radia Zachód o lesie żywotnikowym w okolicy Trzciela. Bliższe namiary na jego lokalizację otrzymałem wówczas od pszczewskiego leśniczego pana Jarka który w owym czasie prowadził "Blog Leśniczego" na którym również o nim wspominał. Blog Leśniczego został już zamknięty kilka lat temu niemniej jeżeli kogoś temat zainteresował wpis pana Jarka można go jeszcze przeczytać pod tym linkiem   https://www.lasy.gov.pl/pl/edukacja/blogi/blog-les... . Kierując się jego wskazówkami dotarłem wówczas do miejsca bez problemów. Dziś kiedy wybierałem się na samotną włóczęgę w tamte ciekawe strony, las żywotnikowy był również brany pod uwagę.
    Kilka słów tytułem wprowadzenia. Żywotniki należą do rodziny cyprysowatych i pochodzą z Ameryki Północnej gdzie odgrywają sporą rolę w gospodarce leśnej, u nas są bardziej znane jako krzewy lub małe drzewka rosnące na posesjach. Do Europy zostały sprowadzone w 1853 r. jako drzewa parkowe. Kilka lat później wprowadzono je na powierzchnie doświadczalne do upraw leśnych. W Polsce jako zwarte powierzchnie leśne występują na 21 stanowiskach i są pamiątką po eksperymentach z wprowadzaniem nowych gatunków. Stanowisko obok leśnictwa Jasieniec ma taką samą genezę i zostało obsadzone około 1914 r. Obecnie rośnie tam dorodny las z licznie występującym naturalnym odnowieniem. Jedno z drzew jest podobno dziewiątym co do wielkości w Polsce. Prymat dzierży tuja z nadleśnictwa Smolarz która również leży w zasięgu moich wypraw jednak nadal czeka na swoją kolej.

Las tujowy pod Trzcielem
Las tujowy.
   
  Na odcinku Pszczew-Trzciel skusiłem się na bliższe zwiedzenie lasów leżących za pasem Jezior Pszczewskich. W Pszczewie można było skierować się od razu w kierunku Silnej, jednak wybrałem opcję z wciśnięciem się w przesmyk pomiędzy jeziorami Chłop i Wędromierz.  Ponownie na szosę do Trzciela zamierzałem wrócić w okolicy Rybojadów. Pamiętam że kiedyś już tamtędy wyjeżdżałem, dziś jednak nie wyszło. Po prostu zaplątałem się w labirynt jezior, przesmyków miedzy nimi, bagien i cieków wodnych, ostatecznie okazało się że zwiedziłem blisko 20 km leśnych dróg i ścieżynek częściowo nieprzejezdnych i wyjechałem na szosę z Jabłonki Starej a więc od strony nie branej pod uwagę Wielkopolski. 
  Przy drodze z Borowego Młyna do Silnej zaraz za mostem istnieje piwniczka która intryguje mnie od czasu gdy widziałem ją po raz pierwszy. Rozmawiałem wtedy z mieszkającym nieopodal, jak sądzę sezonowym mieszkańcem. Człowiek ów twierdził że budowla jest jakimś schronem z czasów gdy kilkadziesiąt metrów dalej przebiegała międzywojenna granica polsko-niemiecka. Mapy z lat trzydziestych mówią tylko o istniejącym w tym miejscu posterunku celnym. Natknąłem się wprawdzie kiedyś na wzmiankę o istniejących w pobliżu schronach- stanowiskach karabinów maszynowych jednak załączone zdjęcie przedstawiało schron spod Rybojadów.

Borowy Młyn - nieznanego przeznaczenia budowla
Borowy Młyn - nieznanego przeznaczenia budowla "militarna"

Przy drodze do Silnej
Przy drodze do Silnej.

  Krążąc leśnymi drogami natrafiłem na znane mi już wcześniej ruiny mostku nad ciekiem łączącym Wedromierz z Rybojadłami. Strumyk płynie teraz kilka metrów od mostka. Wprawdzie obok istnieje bród i nawet widoczne były ślady forsowania przez jakiś większy pojazd. Osobiście jednak nie ryzykowałem, woda wyglądała na głęboką do kolan.   Widząc znaki szlaku na przeciwległym brzegu liczyłem na jakąś kładkę w pobliżu.  Kładki niestety nie znalazłem.

Rzeczka zrobiła unik. Most pozostał nad suchym.
Rzeczka zrobiła unik. Most pozostał nad suchym. 

Dziś po nim nigdzie nie pojadę
Dziś po nim nigdzie nie dojadę.

  W sposób zupełnie niezamierzony znalazłem się w pobliżu grodziska na "Żelaznej Bramie" . Grodzisko dziś sobie odpuściłem ale okrążając jezioro Głębokie natknąłem się na kładkę która może się okazać przydatna gdybym kiedyś miał chęć dotrzeć do niego inną drogą.  Na dalszej trasie natrafiłem jeszcze na kolejne bagno z groblą i zerwanym mostkiem a dotychczasowa nikła droga zanikła w buszu.  Ostatecznie z matni udało się wydostać przy leśniczówce Królewiec. Od tego czasu trzymałem się już ubitych szlaków. Ponownie na szosę wydostałem się niemal pod Trzcielem.

Żydowski cmentarz w Trzcielu
Żydowski cmentarz w Trzcielu.

Nagrobki dwujęzyczne, z przodu napisy w alfabecie hebrajskim, z tyłu po niemiecku
Nagrobki w większości dwujęzyczne, z przodu napisy w alfabecie hebrajskim, z tyłu po niemiecku.

Pod Trzcielem
Na rozdrożu przed Trzcielem.

  Trzciel potraktowałem przejazdem kierując się bezpośrednio do celu. Las tujowy widziałem już cztery lata temu. Pamiętałem że należy skierować się w prawo las tuż przed wiaduktem nad A2. Źle jednak oceniłem odległość i odszukanie działki z żywotnikami kosztowało mnie okrążenie sporego kwartału lasu. Miałem jeszcze zamiar zajechać do Jasieńca ale zegarek pokazywał że należałoby już rozpocząć odwrót.
   Mapa papierowa okazała się niezastąpiona w planowaniu powrotu na drogi prowadzące do Międzyrzecza. Pokazywała tu dwie możliwości; czerwony szlak do Chociszewa lub żółty do Bielenia. Czerwony wydawał się ciekawszy ale dziś wyglądał niezachęcająco, wybrałem prosty, szeroki i nieco suchszy żółty. Odtąd już jednym skokiem dotarłem do domu zaliczając dziś 117 km, z czego niemal połowa po odludnych leśnych drogach, ścieżkach i bezdrożach.



Rower:Kross Dane wycieczki: 117.87 km (42.00 km teren), czas: 07:41 h, avg:15.34 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Toporów, Niedźwiedź i okolice

Sobota, 20 lutego 2021 | dodano: 20.02.2021Kategoria ponad 100 km, pow. świebodziński, Puszcza Rzepińska

   Po raz kolejny w tym miesiącu wycieczka do Łagowa, a potem jak Bóg da. Tym razem dał trasę przez Poźrzadła, Toporów, Niedźwiedź, Przełazy. W wycieczce towarzyszył mi kolega Janusz i on tak wybrał.
   W Łagowie udało się odszukać urokliwą kaplicę która w drugiej ćwierci XX wieku stanowiła świątynię dla łagowskich katolików. Kaplica została zbudowana w roku 1929 ze składek napływowych wiernych, w dużej mierze z pochodzenia Polaków którzy  przybyli tu za pracą. Wcześniej przez niemal 400 lat w Łagowie nie odprawiano katolickich nabożeństw. Po roku 1945 katolicy przejęli były kościół ewangelicki. Kaplica stała się świątynią pomocniczą.

Kaplica w Łagowie
Kaplica w Łagowie.

   Opisy Toporowa dziś sobie daruję, ponieważ już kiedyś o nim wspominałem na blogu i dziś nic odkrywczego nie mógłbym zamieścić. Niedźwiedź i Przełazy były przypadkowe ponieważ należało wydostać się z Puszczy Rzepińskiej gdzieś w okolicach Świebodzina a innej drogi nie znam. Zresztą jakość tamtejszych dróg pozostawia wiele do życzenia, jednak mają tą jedyną zaletę że oprócz niezliczonych garbów posiadają nawierzchnię asfaltową. W Przełazach zreflektowaliśmy się że minęła piętnasta a wypadałoby dotrzeć do domu przed zmrokiem lub niewiele później. Zatem teraz należało się już sprężać i droga przez Mostki, Lubrzę, Wysoką i Międzyrzecz została pokonana jednym skokiem. Mimo wszystko po zmroku zostało nam jeszcze ostatnie 18 kilometrów z Międzyrzecza.

Pałac Myśliwski w Toporowie
Pałac Myśliwski w Toporowie. Miano zawdzięcza nie przeznaczeniu a pierwotnemu wystrojowi wnętrz. Myślę że po krótkiej administracji sowieckiej w roku 1945 w pałacowych wnętrzach niewiele z tego wystroju zostało. Dziś jest tu chyba dom pomocy społecznej.

Współistnienie
Pokojowe współistnienie.

W Niedźwiedziu

Świątek z Puszczy Rzepińskiej
W Niedźwiedziu można podziwiać prawdziwą galerię drewnianych rzeźb na świeżym powietrzu. Powyżej kilka przykładów.

XIX-wieczny kościółek w Niedźwiedziu
XIX-wieczny kościółek w Niedźwiedziu.

Kościółek w Przełazie
Kościółek w Przełazach.

Rower:Kross Dane wycieczki: 126.71 km (0.00 km teren), czas: 08:05 h, avg:15.68 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Wokół wędrzyńskiego poligonu

Sobota, 6 lutego 2021 | dodano: 06.02.2021Kategoria ponad 100 km, Łagów, pow. sulęciński, pow. świebodziński, Lubniewice

   W związku z ostatnimi informacjami dotyczącymi wilków grasujących w okolicy Gościmia a popartymi filmikami z wilkiem taszczącym w pysku głowę psa, czy też przechadzających się jak koty między domami w Trzebiczu, dostałem od rodziny stanowczy zakaz wałęsania się po Puszczy Noteckiej a nawet przekraczania Warty. Na nic zdały się próby wytłumaczenia że wilki nie gustują w ludzkim mięsie i raczej nic mnie nie zeżre. Nie ma sensu kopać się z koniem, dla świętego spokoju obrałem kierunek na południe tym bardziej że w okolicach Sulęcina ostatni raz byłem pewnie około roku temu. 
   Skoro Sulęcin to po drodze mijam Lubniewice i Glisno. Ostatnio zainteresowała mnie górnicza przeszłość tych dwóch miejscowości. Tak, tak, okazuje się że w przeszłości w Gliśnie działała jedna z najstarszych kopalni węgla brunatnego na dzisiejszych ziemiach Polski. Przy okazji wyjaśniła się sprawa działających tam od XVII wieku kopalni ałunu. Ałun to siarczan potasowo-glinowy mający działanie ściągające i aseptyczne stąd dawniej był stosowany do tamowania krwawienia z zacięć przy goleniu. Stosowany jest również w kosmetyce. Największe zapotrzebowanie na ałun zgłaszali farbiarze tkanin gdzie był stosowany jako zaprawa przy przygotowywaniu tkanin do barwienia. Rodzaj stosowanej zaprawy miał olbrzymie znaczenie dla trwałości barw.
  Wracając do górniczej przeszłości Glisna, otóż pod koniec XVIII wieku na terenie majątku powstała kopalnia ziemi ałunowej wraz z ałuniarnią. Mułek ałunowy towarzyszy czasem pokładom węgla brunatnego. Lokalizacja kopalni jest niepewna ale z dużym prawdopodobieństwem można wskazać na pagórki na północ od wioski. Wydobycie ałunu nie przyniosło właścicielowi spodziewanych zysków ponieważ monopol na sprzedaż ałunu w Prusach miała kopalnia w Bad Freienwalde. Zresztą kilkanaście lat później dotychczasowy właściciel majątku, von Poser, został zmuszony do ogłoszenia upadłości. W roku 1819 majatek Glisno wraz z kopalnią wykupił jeden z wierzycieli von Posera berliński kupiec Henoch. W następnym roku kopalnia oprócz ziemi ałunowej zaczęła wydobywać węgiel brunatny. Wkrótce okazało się że wcześniejsze nadanie górnicze dotyczyło wyłącznie ałunu więc wydobycie węgla jest nielegalne. Henoch wystąpił zatem z prośbą o ustanowienie pola górniczego. Nadania uzyskał w grudniu 1820 na pole "Caroline" i w lutym 1821 na pole "Hermann". Były to najstarsze nadania górnicze dotyczące węgla brunatnego w Brandenburgii, a działająca na ich podstawie do roku 1869 kopalnia "Caroline&Hermann" należała do najstarszych kopalni węgla brunatnego w granicach dzisiejszej Polski.
   Korzystając z źródeł wód mineralnych i mułu węglowego w roku 1820 Henoch otworzył w pałacu uzdrowisko. Nieistniejące obecnie źródła odkryto przy okazji budowy pałacu w roku 1790, woda źródlana podobno była przeźroczysta i bezbarwna ale posiadała bitumiczny zapach. Źródła występowały również na terenie kopalni ałunu. Kąpiele w tej wodzie były polecane na choroby układu nerwowego. Najistotniejszym jednak produktem uzdrowiska był muł węglowy, prawdopodobnie posiadał właściwości mułu borowinowego. Kąpiele w mule miały leczyć choroby układu nerwowego, reumatyzm, choroby skórne i kobiece. W latach 1842-1857 majątek wraz z uzdrowiskiem i tkalnią należał do Wilhelma von Müller. Koniec uzdrowiska nastąpił w roku 1857 wraz z kolejną zmianą właściciela majątku, Nowy właściciel von Wartenberg uważał że ciągnięcie zysków z działalności uzdrowiska nie licuje z godnością arystokraty i skupił się wyłącznie na działalności rolniczej.
  Henoch jako człowiek interesu w roku 1823, na północ od wsi, założył również wyżej wspomnianą tkalnię jedwabiu. W roku 1857 tkalnia została oddzielona od majątku i także zmieniła właściciela. W roku 1865 tkalnię zakupiła firma Wilhelm Schroeder & Co. Nowy właściciel wybudował nowy, dwukondygnacyjny budynek tkalni w którym w roku 1886 zainstalowano nowe krosna mechaniczne napędzane maszyną parową. Ponieważ maszyna parowa wymagała dużych ilości węgla brunatnego właściciel zakupił najbliższą funkcjonującą kopalnię "Fest" w Lubniewicach. Po II wojnie światowej fabrykę przejęły gorzowskie Zakłady Przemysłu Jedwabnego „Silwana”. Dziś budynki fabryczne stoją opuszczone i niszczeją. 

Budynek XIX-wiecznej tkalni jedwabiu w Lubniewicach-Świerczowie
Budynek XIX-wiecznej tkalni jedwabiu w Lubniewicach-Świerczowie.

Glisno - prawdopodobna lokalizacja najstarszych kopalni węgla brunatnego na terenie współczesnej Polski
Glisno - prawdopodobna lokalizacja jednej z najstarszych kopalni węgla brunatnego na terenie współczesnej Polski.

  Ponieważ zaplanowałem okrążenie wędrzyńskiego poligonu czas nie pozwolił na zajechanie pod dawne uzdrowisko, czyli pałac w którym ma siedzibę lubniewicki oddział Lubuskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Jazdę kontynuowałem do Sulęcina a następnie do Torzymia. Fakt że zapomniałem mapy zemścił się jazdą czterokilometrowym zniszczonym brukiem z Małuszowa do Walewic podczas gdy niespełna kilometr poniżej biegła wygodna droga asfaltowa. Jak widać nie zawsze trzeba ufać drogowskazom. 

Kościółek w Poźrzadłach k/Łagowa
Kościółek w Poźrzadłach k/Łagowa.

Poźrzadła jeszcze raz
Poźrzadła jeszcze raz.

Brama marchijska w Łagowie
Brama marchijska w Łagowie.

Łagowski zamek
Łagowski zamek joannitów.

Dawna stacja kolejowa w Sieniawie
Dawna stacja kolejowa w Sieniawie.

  Ruchliwa droga 92  na odcinku od Koryt do Poźrzadła na szczęście posiada dosyć szerokie pobocze, pomimo tego z ulgą porzuciłem dalszą jazdę na rzecz drogi do Łagowa.
  W Poźrzadle zatrzymałem się dla XVIII wiecznego kościółka. Łagów i dalszą drogę przez Sieniawę, Pieski, Kursko, Bledzew pokonałem jednym skokiem. W ten sposób zaliczyłem pierwszą w tym roku stukilometrową wycieczkę.



 


Rower:Kross Dane wycieczki: 112.13 km (5.00 km teren), czas: 06:57 h, avg:16.13 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Do Parku Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji

Sobota, 28 listopada 2020 | dodano: 28.11.2020Kategoria ponad 100 km, pow. gorzowski

   Park Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji jako cel wycieczki zrodził się dosyć późno bo na moście w Świerkocinie. Okazało się że jestem na moście dostatecznie wcześnie aby dołożyć jeszcze kilkanaście kilometrów. Do Świerkocina dotarłem od strony Krzeszyc, a właściwie Kołczyna i Rudnicy. Unik zastosowany w celu skrócenia jazdy drogą krajową 22.
  Skrzyżowania drogi 22 i lokalnych dróg do Lubniewic i Rudnicy tradycyjnie pilnuje "odważna" dziewczyna na krzesełku ogrodowym.  W Rudnicy przejeżdżałem obok zrujnowanego domu, mury domu zainteresowały mnie gdyż były wzniesione jako szachulcowe, czasem mylone z murem pruskim. Przy murze szachulcowym szkielet z belek jest wypełniony gliną na zbrojeniu z patyków lub plecionki, podczas gdy w murze pruskim wypełnieniem szkieletu jest cegła.

Ruina, ale ciekawa technologia wznoszenia murów
Ruina, ale ciekawa technologia wznoszenia murów, mur szachulcowy.

W Kołczynie
W Kołczynie.

  Tuż przed Witnicą zboczyłem w drogę prowadzącą do promu w Kłopotowie. Sam prom widziałem już kilkakrotnie ale zawsze od strony przeciwległego brzegu, a tym razem natrafiła się okazja zobaczyć jak to wygląda od strony Witnicy. Dla zerkających na mapę wyjaśniam że Kłopotowo leży po przeciwnej stronie rzeki, od strony Witnicy jest Białczyk. Dziś promu jednak nie ma, czy chwilowo czy na stałe trudno powiedzieć. Czas zawrócić. W drodze powrotnej zatrzymałem się przed miejscem nazywanym hydrowęzłem. Miejsce jest o tyle ciekawe że widać tu dwa kanały o różnych zasadach działania ale podporządkowanych jednemu celowi jakim było utrzymanie łąk w polderze w odpowiedniej kondycji. Polder w wypadku wysokich stanów wody miał za zadanie przyjąć jej nadmiar aby ochronić siedziby ludzkie, ale opróżniony z wody był wykorzystywany rolniczo jako łąki. Nadmiar wody był odprowadzany kanałami do przepompowni, jednak w przypadku dotkliwej suszy przepompownia mogła pompować wodę w przeciwnym kierunku w stronę łąk a kanał nawadniający był poprowadzony nieco wyżej, na nasypie. W tym miejscu kanał nawadniający przecina odwadniający i jak widać jest poprowadzony w specjalnym betonowym korycie. System ten aktualne nie jest wykorzystywany.

Prom w Kłopotowie :)
Prom w Kłopotowie :).

Witnica wita
Witnica wita.

Hydrowęzeł
Hydrowęzeł.

  Cel wyprawy czyli Park Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji jest parkiem miejskim łączącym w sobie funkcję skansenu w którym zgromadzono stare drogowskazy, słupy milowe i trochę maszyn rolniczych i młynarskich. Pomiędzy nimi są umieszczone na na specjalnym stelażu kopie płaskorzeźb z zbudowanego w 1825 r  warszawskiego Pomnika Budowy Szosy Brzeskiej . Warszawski pomnik jest obeliskiem, tutaj płaskorzeźby umieszczono na wysokości oczu zwiedzającego. Kolejną ciekawostką jest kopia słupa konińskiego z roku 1151 uznawanego za najstarszy znak drogowy w Polsce. 

Park drogowskazów i słupów milowych
Park Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji.

Kopie płaskorzeźb z Pomnika Budowy Szosy Brzeskiej
Kopie płaskorzeźb z Pomnika Budowy Szosy Brzeskiej.

Kamienny drogowskaz
Kamień graniczny z lasów pobliskiego majątku w Sosnach (Charlottenhof).

Pocztowy słup milowy
Pocztowy słup milowy.

Kopia słupa konińskiego
Kopia słupa konińskiego.

Browar w Witnicy
Browar w Witnicy.

   Przy drodze do Gorzowa na wysokości Nowin Wielkich znajduje się kolejne z czterech zaplanowanych do odwiedzenia miejsc. Jest to wieża widokowa na wysokim północnym brzegu Pradoliny Toruńsko-Eberswaldzkiej. Aby się do niej dostać musiałem pokonać razem z rowerem co najmniej kilkadziesiąt, może nawet ponad sto, stopni zbudowanych w stromiźnie stoku. Z wieży roztacza się rozległy widok na dolinę wyżłobioną wodami topniejącego lodowca, jej przeciwległy brzeg znajduje się o kilkanaście kilometrów na południe aż w okolicy Krzeszyc. Dziś byłem tam o nieodpowiedniej porze dnia ponieważ w podziwianiu widoków przeszkadzało świecące w oczy słońce. Wciągając rower na szczyt liczyłem że po przeciwnej stronie może być łagodniejszy zjazd. Wysiłek został wynagrodzony zjazdem drogą wcinającą się w zbocza wąwozów rezerwatu "Morenowy Las".

Wieża widokowa w Nowinach
Wieża widokowa w Nowinach.

  Ciągnąc temat rezerwatów, na tym samym zboczu pradoliny ale już na terenie Gorzowa znajduje się "Rezerwat Gorzowskie Murawy". Rezerwat został utworzony na opuszczonych terenach powojskowych w celu ochrony skupiska roślinności stepowej i kserotermicznej. Bliższe poznanie rezerwatu zostawiłem na inną okazję, dziś chodziło tylko o zlokalizowanie i ustalenie drogi dojazdu.

Gorzowskie Murawy
Gorzowskie Murawy.

   Ostatnim miejscem które odwiedziłem był zabytkowy cmentarz żydowski.  Cmentarz ma mniej więcej 1 ha powierzchni i położony jest ok. 2 km od dworca w malowniczym wąwozie na południowym stoku wzgórza wznoszącego się nad drogą do Kostrzyna. Pierwsze wzmianki o tym cmentarzu pojawiają się na początku XVIII wieku. W pierwszej połowie XIX wieku cmentarz otoczono murem i zbudowano dom przedpogrzebowy. Obie budowle przetrwały do dziś. Zachowała się również główna aleja obsadzona kasztanowcami, oraz przy zachodnim murze fragmenty okazałych grobowców należących do zamożnych rodzin żydowskich. Z względu na powojenne dewastacje zachowało się tylko kilkadziesiąt połamanych i leżących macew, zaś stojące można byłoby policzyć na palcach jednej ręki. O dziwo w czasach brunatnej dyktatury cmentarz przed dewastacją ochronił landsberski magistrat. Otóż na początku 1942 roku do władz miasta zgłosiła się firma kamieniarska z ofertą zakupu nagrobków. Magistrat dał odpowiedź odmowną twierdząc że nie jest właścicielem cmentarza, odsyłając w tej sprawie do odpowiedzialnego za cmentarz żydowskiego męża zaufania Maxa Koschminskiego. Spotkałem się też z odmienną wersją wydarzeń która mówi, że z inicjatywą likwidacji cmentarza wystąpiły władze miasta, dopiero umiarkowane zainteresowanie kamieniarzy poszukujących granitu a nie piaskowca z którego wykonane były w większości nagrobki spowodował zmianę postawy magistratu. Sam Koschmiński będący z zawodu weterynarzem został pół roku później jako jeden z ostatnich gorzowskich Żydów wywieziony do obozu przejściowego Tilsit (Tylża) w Prusach Wschodnich.

Brama cmentarna
Brama cmentarna.

Gorzowski cmentarz żydowski
Gorzowski cmentarz żydowski.

Dawny żydowski dom pogrzebowy
Dawny żydowski dom przedpogrzebowy.

   Teraz pozostało się nieco sprężyć aby wrócić do domu przed zmrokiem. Oczywiście nie zdążyłem, na jazdę nocną  zostało mi mniej więcej 1/3 drogi z Gorzowa



   
Rower:Kross Dane wycieczki: 114.43 km (4.00 km teren), czas: 06:20 h, avg:18.07 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)