blog rowerowy

avatar Jorg
Skwierzyna

Informacje

Sezon 2024 button stats bikestats.pl Sezon 2023 button stats bikestats.pl Sezon 2022 button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(6)

Moje rowery

Kross 69012 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jorg.bikestats.pl

Archiwum

Linki

W sercu Puszczy Gorzowskiej

Sobota, 21 listopada 2015 | dodano: 21.11.2015Kategoria ponad 100 km, Puszcza Gorzowska

   O tym że dziś będę w Gorzowie wiedziałem od kilku dni. Pozostawało tylko pytanie czy pojadę rowerem, czy jakimś innym środkiem lokomocji. Na szczęście pogoda pozwoliła na rower, zatem zrobiłem poranne zakupy i w drogę. Droga do Gorzowa w wersji przez Santok. W Gorzowie wpadam na kilka minut do szpitala na Dekerta i jestem wolny na całą resztę dnia. Jadę w dalszą drogę, dziś zobaczę Łośno. Dlaczego zainteresowało mnie Łośno o tym niżej.
      Kiedyś podczas pobytu w Marzęcinie http://jorg.bikestats.pl/1313538,Marzecin-wioska-k... dotarłem do pomnika Hermana Schulza. Przypadkiem tak się składa że dziś jest niemal 92 rocznica wydarzeń które były przyczyną zbudowania tego postumentu. Otóż 18 listopada 1923 r trzech panów, mieszkańców Łośna wybrało się na kłusowanie. Zostali przyłapani na gorącym uczynku przez leśniczego Schulza.  Przy próbie zatrzymania kłusowników został przez nich pobity i porzucony. Jakimś cudem zdołał dotrzeć do swojej leśniczówki, wyszeptać "kłusownicy" i skonał. Leśniczówka Schulza istnieje do dzisiaj, nazywa się Gośniewiec i znajduje się mniej więcej naprzeciwko ośrodka "Azyl" w Mironicach. Po kilku dniach kłusownicy wpadli w sidła i dostali się w ręce gorzowskiego wymiaru sprawiedliwości. Zapadł surowy wyrok; dwóch skazano na karę śmierci, jednego na kilka lat więzienia. Trzeba dodać że w ręce kata trafił tylko jeden z skazanych, drugi sam go wyręczył popełniając w celi samobójstwo. Natomiast koledzy zamordowanego leśnika postawili mu pomnik o którym wspomniałem na początku.
     Dziś chciałem odwiedzić wioskę dawnych kłusowników, a potem według mojej wizji miałem przedostać się do Santoczna i Zdroiska. Następnie z Różanek drogami terenowymi dotrzeć do Janczewa i przez Santok wrócić do domu. 
W Kłodawie na moje pytanie o drogę do Łośna dwóch obywateli niezależnie od siebie udzieliło mi niespójnych , a nawet trochę się wykluczających informacji. Dopiero mapa, a później drogowskaz ostatecznie rozwiały moje wątpliwości. Co do Santoczna to wszelkie wcześniejsze pomysły upadły już przed Łośnem na widok drogowskazu kierującego na bruk ciągnący się w las aż po horyzont. W Łośnie przed kościołem wdałem się w pogawędkę z sympatyczną starszą panią. Dowiedziałem się od niej że do Zdroiska można również dotrzeć asfaltem, ale to daleko - trzeba jechać do Lip, potem jeszcze kilka kilometrów przez las, aż do drogi z Dankowa, następnie oddalając się od Dankowa mam zostawić po prawej stronie Rybakowo i Santoczno aż dotrę do celu. Natomiast na tamtejsze bruki wybiorę się kiedyś przy dłuższym dniu, widziałem że jest ich tam więcej, np. do Mszańca.


Kościółek w Łośnie - początek XX w. Na pierwszym planie fragmenty "Kriegerdenkmal" - pomnika poległych w I wojnie światowej mieszkańców Łośna.

     Drogę z Dankowa już znam, byłem tam latem. Miałem ochotę skręcić do Rybakowa, (w Santocznie już byłem) ale ostatecznie dałem spokój. Z braku czasu dałem również spokój z niepewnymi eksperymentami na odcinku z Różanek do Janczewa. Z Zdroiska do Płomykowa przejechałem szlakiem przez rezerwat. Chwilowo nie polecam ewentualnym naśladowcom. Przy wjeździe w Zdroisku i wyjeździe pod Górkami Noteckimi ciężkie do pokonania błoto. 
    Do Skwierzyny wjeżdżam na resztkach dziennego światła. Rano wyjeżdżając z miasta miałem nadzieję że wieczorem uda się (trochę nielegalnie) przejechać nową przeprawą przez Wartę. Nie udało się, drogowcy jeszcze kładli asfalt.


W dole meandrująca Santoczna.


Na platformie widokowej nowe elementy - dwie ławeczki.


Rower: Dane wycieczki: 109.47 km (10.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

K o m e n t a r z e
Ja z usyfionym rowerem jadę na myjnie potem kończę w garażu :) Nie mów Adrian bo ciężko się jechało. Tak jak napisałam robiąc wpis... uwielbiam buki ale gdybym miała powtórzyć tą trasę tego dnia kiedy tam byliśmy- nie pojechałabym. Błoto, błoto, dziury, korzenie, błooooto...
lasgosia
- 18:24 poniedziałek, 23 listopada 2015 | linkuj
Dziwne, ale ja nie odczuwam specjalnej frajdy czyszcząc usyfiony rower :). Może coś ze mną jest nie tak :) ?
Przez te dwa dni od Waszej jazdy jeszcze trochę dopadało i samochody drwali domieszały więcej tej mazi.
W niedzielę jeździłem za Zalewem Bledzewskim, tam nie było tyle błota (bardziej piaszczyste podłoże) ale za to wszędzie kałuże jak oceany. Ciężkie do ominięcia bo od przysłowiowego krawężnika do krawężnika.
Jorg
- 16:18 poniedziałek, 23 listopada 2015 | linkuj
Dwa dni wcześniej przejeżdżaliśmy właśnie przez Buki Zdroiskie. Plus taki, że wszystkie przewalone drzewa zostały usunięte. Minu to błoto, ale też nie jakoś wielce uciążliwe. Trudniej się jeździ, ale potem jaka frajda myjąc rower ;)
Robak88
- 12:24 poniedziałek, 23 listopada 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!