- Kategorie:
- gm. Bledzew.61
- gm. Brójce.3
- gm. Deszczno.15
- gm. Miedzyrzecz.62
- gm. Przytoczna.37
- gm. Pszczew.35
- gm. Santok.34
- gm. Skwierzyna.31
- Gorzów.27
- kierunek Kostrzyn.9
- Lubniewice.21
- Łagów.10
- MRU.51
- Nowa Ameryka.1
- okolice Trzciela.18
- ponad 100 km.196
- ponad 200 km.7
- pow. gorzowski.19
- pow. międzychodzki.51
- pow. nowotomyski.4
- pow. słubicki.5
- pow. strzelecko-drezdenecki.32
- pow. sulęciński.67
- pow. świebodziński.28
- Poznań.4
- Puszcza Drawska.8
- Puszcza Gorzowska.8
- Puszcza Notecka.65
- Puszcza Rzepińska.5
- Rodzinne strony.7
- Stare nekropolie i mauzolea.13
- Szamotuły.1
- Wielkopolska.43
- Zachodniopomorskie.10
- Zbąszynek.2
Wpisy archiwalne w kategorii
pow. międzychodzki
Dystans całkowity: | 5373.88 km (w terenie 1122.50 km; 20.89%) |
Czas w ruchu: | 278:52 |
Średnia prędkość: | 16.33 km/h |
Maksymalna prędkość: | 32.80 km/h |
Liczba aktywności: | 51 |
Średnio na aktywność: | 105.37 km i 6h 38m |
Więcej statystyk |
Po ziemi sierakowskiej i Puszczy Noteckiej
Niedziela, 20 września 2020 | dodano: 24.09.2020Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki
Po noclegu w wiatraku czas ruszać w drogę powrotną. Przed przekroczeniem Warty w Sierakowie powałęsaliśmy się nieco po pagórkach w okolicy Góry i Lutomia. Zajrzeliśmy na punkt widokowy na Górze Głazów, oraz pod Diabelski Kamień w Lutomiu. W Sierakowie przerwa na pączka i ruszamy na drugi brzeg, w Puszczę Notecką. Część trasy do Kaplina po obrzeżu puszczy, w Kaplinie zapuszczamy się na szlak prowadzący do Radusza aby ponownie wydostać się na szosę w Sowiej Górze. W Sowiej Górze rozstajemy się z drezdeńczykami i ponownie zapuszczamy się w lasy. Tym razem na szosę wyjeżdżamy w Rąpinie. Tu nasza grupka ponownie się rozpada, część zawraca do Międzychodu, część kontynuuje jazdę w kierunku Trzebicza, a ja z kolegą z Skwierzyny odbijamy do Gościmia. Stamtąd już prosto do domu.
Góra Głazów w Grobi, granit rapakiwi.
Diabelski Kamień z Lutomia.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
102.33 km (24.00 km teren), czas: 05:36 h, avg:18.27 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na smażenie powideł do Mniszek
Sobota, 19 września 2020 | dodano: 23.09.2020Kategoria pow. międzychodzki
W tym roku byłem w Mniszkach po raz pierwszy na wielkim smażeniu powideł. Z reguły unikam wszelkich festynów jak diabeł święconej wody ale dla towarzystwa przysłowiowy Cygan dał się powiesić. Do Mniszek wybrałem się z cyklistami Jednośladu z Drezdenka. Program wycieczki zakładał udział w imprezie organizowanej już po raz czternasty przez Centrum Edukacji Przyrodniczej i Regionalnej z siedzibą w Mniszkach i na deser odrobinę włóczęgi po ziemi sierakowskiej, z noclegiem w starym wiatraku.
Z Jednośladem umówiliśmy się przed mostem na Warcie w Międzychodzie. Przedzieramy się przez miasto i po drugiej stronie wkraczamy w krainę pagórków. W Gralewie zjeżdżamy w dolinę rzeczki Kamionki i lądujemy przed zespołem dworsko folwarcznym w Mniszkach. Z dawnej siedziby ziemiańskiej przetrwała połowa dworu, oraz wzniesiona na początku XX wieku w odległości kilkunastu metrów od dworu willa w stylu szwajcarskim. Poniżej leży obszerny dziedziniec z zabudowaniami dawnego folwark. Całość zabudowań zajmuje Centrum Edukacji Przyrodniczej i Regionalnej, a w wnętrzach zgromadzono zbiory przyrodnicze, dawnych narzędzi rzemieślniczych i sprzętu rolniczego.
Bezludne Mniszki. A to dlatego że zdjęcia pochodzą z innej wycieczki sprzed trzech lat.
W
Mniszkach bywałem już wcześniej indywidualnie, a
nawet kiedyś udało mi się zwiedzić dosyć gruntownie część
zgromadzonych tam zbiorów. Dziś
dziedziniec był areną występów zespołów ludowych, pokazu
smażenia powideł w olbrzymim kotle, pokazu pracy dawnych
rzemieślników, kiermaszu
z wyrobami rzemieślniczymi i gastronomią.
Pod lipami rozbili namioty średniowieczni wojacy z rodzinami. Zainteresowani mogli u nich przymierzyć misiurę i inne części opancerzenia, pomachać mieczem, a nawet dać się ogłuszyć uderzeniem w zakutą w blachy głowę.
W okolicy kotła z powidłami usadowił się punkt gastronomiczny z plyndzami. Pod tą tajemniczą nazwą kryją się znane wszystkim placki ziemniaczane, same, lub podane na słodko z powidłami.
Posilone towarzystwo zapuszcza się w głąb zabudowań, a tam czekają na zainteresowanych zaaranżowane wnętrza starych kuchni, pralni, warsztatów: kowala, bednarza, szewca, krawca, zgromadzone narzędzia rybaka, pszczelarza. W sąsiednich budynkach czekają: stara klasa szkolna, dawna drukarnia, dawny urząd pocztowy, remiza OSP, atelier fotografa i zbiory przyrodnicze. W przejściach między budynkami zgłodniały turysta może przekąsić pieroga, potraw z ryb, pajdę chleba z smalcem, ciast.
I na koniec posłuchać współczesnej muzyki z pobliskiej sceny.
Centrum Edukacji Regionalnej i Przyrodniczej w Mniszkach - dawna kuchnia.
Dawny warsztat szewca.
Wyposażenie pszczelarza.
Sprzęt rybaka.
Warsztat kowala.
W dawnej remizie OSP .
Warsztat bednarza.
W dawnej szkole.
Dawny urząd pocztowy.
Warsztat naprawy sprzętu rtv.
Aby
dotrzeć do wiatraka w Górze o przyzwoitej porze należało opuścić
imprezę zanim się ona na dobre
rozkręciła.
Pod lipami rozbili namioty średniowieczni wojacy z rodzinami. Zainteresowani mogli u nich przymierzyć misiurę i inne części opancerzenia, pomachać mieczem, a nawet dać się ogłuszyć uderzeniem w zakutą w blachy głowę.
W okolicy kotła z powidłami usadowił się punkt gastronomiczny z plyndzami. Pod tą tajemniczą nazwą kryją się znane wszystkim placki ziemniaczane, same, lub podane na słodko z powidłami.
Posilone towarzystwo zapuszcza się w głąb zabudowań, a tam czekają na zainteresowanych zaaranżowane wnętrza starych kuchni, pralni, warsztatów: kowala, bednarza, szewca, krawca, zgromadzone narzędzia rybaka, pszczelarza. W sąsiednich budynkach czekają: stara klasa szkolna, dawna drukarnia, dawny urząd pocztowy, remiza OSP, atelier fotografa i zbiory przyrodnicze. W przejściach między budynkami zgłodniały turysta może przekąsić pieroga, potraw z ryb, pajdę chleba z smalcem, ciast.
I na koniec posłuchać współczesnej muzyki z pobliskiej sceny.
Centrum Edukacji Regionalnej i Przyrodniczej w Mniszkach - dawna kuchnia.
Dawny warsztat szewca.
Wyposażenie pszczelarza.
Sprzęt rybaka.
Warsztat kowala.
W dawnej remizie OSP .
Warsztat bednarza.
W dawnej szkole.
Dawny urząd pocztowy.
Warsztat naprawy sprzętu rtv.
Kilkanaście kilometrów ciekawej i urozmaiconej jazdy. W okolicy Popowa uwagę przejeżdżających zwraca olbrzymi głaz leżący obok drogi a upamiętniający miejsce potyczki konfederatów barskich z rosyjskim korpusem interwencyjnym Drewicza. Jako mieszkaniec Skwierzyny nie mogę nie wspomnieć o tym że na kilka dni przed bitwą właśnie ci konfederaci gościli w naszym mieście i byli aktywnymi uczestnikami dramatycznych wydarzeń. Konfederacja barska była próbą obalenia króla Stanisława Augusta Poniatowskiego zdaniem konfederatów wybranego pod protekcją rosyjską i związanych z tym wpływów wszechwładnych ambasadorów rosyjskiej carycy. Kroplą która przelała czarę goryczy było uchwalenie ustaw o równouprawnieniu innowierców. Konfederacja zawiązała się właśnie pod hasłem zniesienia tych ustaw.
W Skwierzynie zamieszkałej w znacznym procencie przez ewangelików trudno było liczyć na poparcie postulatów konfederatów. Na przełomie 1768/1769 na ratuszu w Skwierzynie miał miejsce swoisty zamach stanu, przeciw burmistrzowi Marcinowi Buchwaldowi wystąpił rajca Jakub Berend z swoimi zwolennikami. W efekcie buntu części rady nowym burmistrzem został Berend. Prawdopodobnie jakąś rolę w tych wydarzeniach odegrały również sprawy wyznaniowe ponieważ wkrótce represje nowych władz miejskich spadły na katolików i zwolenników konfederacji. Sam Berend rozpoczął współpracę z oddziałami pruskimi zapuszczającymi się do Wielkopolski zza pobliskiej granicy i rosyjskimi interwentami. Na początku marca 1769 w okolicy Skwierzyny pojawił się oddział konfederatów pod dowództwem niejakiego Malczewskiego. Malczewski rozkazał aresztować Berenda i jego współpracowników. Wydarzenia te miały miejsce 8 marca, a następnego dnia konfederacki sąd wojenny za zdradę skazał burmistrza i czterech jego zwolenników na karę śmierci i konfiskatę mienia. Wyrok wykonano. Tymczasem konfederatom po piętach depcze liczący 1600 kozaków i 10 armat oddział znanego z okrucieństwa i bezwzględności w stosunku do pojmanych konfederatów rosyjskiego pułkownika von Drewitza (bardziej znanego jako Iwan Drewicz). Oddział Malczewskiego wycofuje się przez Międzychód i Sieraków na prawy brzeg Warty. Forpoczty kozaków dopadły za Międzychodem straże tylne Malczewskiego, doszło do szeregu zaciekłych potyczek z których najkrwawsza miała miejsce na polach należących do pobliskiej wioski Popowo. Cały oddział ubezpieczający odwrót Malczewskiego został wycięty w pień. Miejsce bitwy upamiętnia olbrzymi głaz z napisem:
"Przechodniu powiedz Polsce tu leżym jej syny prawom jej do ostatniej posłuszni godziny.
Na tych polach 10 marca 1769 roku stawiając zaciekły opór oddało swe młode życie 300 konfederatów barskich stanowiących straż tylną pułku Ignacego Skarbka Malczewskiego rozniesieni na szablach kozackich rosyjskiego korpusu interwencyjnego pułkownika Johanna von Drewitza" .
Głaz pomnik poległych konfederatów
Dworek w Chalinie
.
Chalin - współczesna oficyna, siedziba Ośrodka Edukacji Przyrodniczej.
Jeden z dębów Robin Hooda.
Kryptodepresyjne Jezioro Śremskie.
W drodze do Góry przejeżdżamy przez Chalin. Tutaj w XIX-wiecznym dworku mieści się Ośrodek Edukacji Przyrodniczej. W parku podworskim można zobaczyć jedyne w Polsce sadzonki dwóch tzw. "dębów Robin Hooda" . Sadzonki dębów Robin Hooda zostały uzyskane drogą rozmnażania wegetatywnego z szczepów pobranych z legendarnego dębu "Major Oak".
Major Oak rośnie w lesie Sherwood, według miejscowej legendy udzielał schronienia dla Robin Hooda i jego drużyny. Drzewka mają certyfikaty potwierdzające ich oryginalność i są światowymi unikatami objętymi zakazem reprodukcji.
Z dworem w Chalinie związana jest XVII-wieczna historia kryminalna. Historia rozpoczyna się w 1615 kiedy to 16-letnia Barbara Breza z Goraja wychodzi za mąż za Tomasza Śremskiego właściciela rozległych dóbr, w tym wsi Chalin i Śrem. Po kilku miesiącach małżeństwa Tomasz umiera, a majętna młoda wdowa wkrótce wychodzi ponownie za mąż. Drugi mąż również umiera po kilku tygodniach. W roku 1618 niewiasta wychodzi po raz trzeci za mąż tym razem za Andrzeja Obornickiego. I tym razem szczęście małżeńskie nie trwa długo, pojawia się kolejny mężczyzna którym jest zainteresowana Barbara, jest to sekretarz królewski, Piotr Bniński. Na przeszkodzie kochankom stoi małżonek. Barbara wraz z matką i bratem postanawia usunąć ten problem. O planowanej zbrodni dowiedział się ojciec Andrzeja i przybywa do chalińskiego dworu aby ostrzec syna, którego jednak tam nie zastaje. Namówiony przez Barbarę i jej matkę zostaje na kolacji w trakcie której podano mu zatrutego kurczaka po którego spożyciu wkrótce umiera. W kilka dni później Andrzej nieświadom tych wydarzeń wraca do Chalina. W okolicznych lasach nasłani przez małżonkę zbójcy przygotowują zasadzkę w której ma on zostać zgładzony. Kiedy cudem udaje mu się z niej wyrwać i dotrzeć do Chalina, własnoręcznie go zastrzeliła pozorując napad. Wkrótce wdowa poślubia czwartego męża Piotra Bnińskiego. Już, jako żona czwartego z kolei męża, została pozwana o to zabójstwo przed sąd przez krewnych trzeciego męża. Dekretem trybunału skazana została w 1625 r. na banicję i infamię, jednak rok później zostaje uniewinniona. Zmarła w 1661 r., a wieść niesie, że poprzedni jej mężowie także rozstali się ze światem przy jej pomocy. Dziś podobno w dworskich pokojach i parkowych alejkach snuje się czasem duch Barbary. Ciekawostką jest również pobliskie kryptodepresyjne Jezioro Śremskie. Jezioro nie nadaje się do celów rekreacyjnych, ale wyróżnia się znaczną głębokością sięgającą 45 m. Dno jeziora sięga 6 m poniżej poziomu morza, jest to właśnie wspomniana powyżej kryptodepresja.
Agroturystyka , "Zagroda z Wiatrakiem".
Agroturystyka z wiatrakiem leży w ustronnej okolicy. Wokół rozciąga się sielankowy, pofałdowany krajobraz urozmaicony licznymi stawami i oczkami wodnymi. Miejsce godne polecenia amatorom ciszy i spokoju.
Przed wiatrakiem były warunki do prowadzenia długich wieczornych rodaków rozmów, niestety po zachodzie słońca przerwał je przenikliwy ziąb.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
74.43 km (9.00 km teren), czas: 04:28 h, avg:16.66 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Kolna i w dolinę Kamionki
Sobota, 9 maja 2020 | dodano: 10.05.2020Kategoria ponad 100 km, gm. Pszczew, pow. międzychodzki
Kiedy rano ruszałem na wycieczkę miałem nieco odmienne plany niż wyszło w praktyce. Miałem zajrzeć nad jezioro Kubek gdzie do dziś czeka do odszukania Bobrownia, zajrzeć do Bucharzewa i w drodze powrotnej odwiedzić Kolno gdzie zainteresowała mnie szczególnie budowla widoczna na zdjęciu w Wikipedii pod hasłem Kolno (powiat międzychodzki). Przed wyjazdem nie sprawdzałem prognoz, więc kiedy już w trakcie jazdy zostałem telefonicznie postraszony załamaniem pogody, ograniczyłem swoje plany do Kolna. A później wracać jak Bóg da.
Kolno leży na oznakowanym szlaku rowerowym powstań wielkopolskich, kilka kilometrów za rogatkami Międzychodu. Powstańcy wielkopolscy co prawda Międzychodu nie zdobyli ale o pobliskie Kolno stoczyli zażartą walkę z siłami niemieckiego Grenschutzu.
Budyneczek z zdjęcia w Wikipedii bardzo przypomina monumentalne grobowce ziemian spotykane np. w okolicy Lubniewic (Glisno, Jarnatowo). Stoi w pobliżu małej plaży nad jeziorem Koleńskim i okazał się.... budynkiem pompowni wody z początku XX wieku. Krótko mówiąc było to dawne ujęcie wody dla majątku leżącego powyżej na wysokim brzegu jeziora. Zrujnowany pałac od strony jeziora jest niedostępny za sprawą zasieków utworzonych przez zwalone drzewa i narzucone gałęzie, a od strony drogi odcięty prywatnym terenem gospodarstwa.
Wyjeżdżając zapomniałem zabrać jakiejkolwiek mapy tego terenu więc teraz trzeba było zasięgnąć języka dokąd prowadzą drogi rozchodzące się sprzed bramy dawnej gorzelni. Potrzeba ta nie była zbyt silna ponieważ i tak miałem zamiar wjechać w którąś z nich, ale skoro język pojawił się sam w osobach dwóch pań z kijkami to nie zaszkodziło dowiedzieć się co zastanę na drugim końcu szlaku. Okazuje się że obydwie drogi prowadzą do Kamionnej. Wybrałem tą która ich zdaniem jest cięższa bo szutrowa. I w tym momencie pojawiła się koncepcja przedarcia się drogami gruntowo-leśnymi do Łowynia i powrotu do domu poprzez Pszczew.
Droga gruntowa z Kamionnej do Gralewa prowadzi skrajem doliny Kamionki schodząc czasem w kierunku rzeki to znowu wracając w górę w kierunku leżących wyżej pól, aby w końcu wyprowadzić na szosę w pobliżu Mnichów. Wkrótce jednak porzucam asfalt na rzecz kolejnej drogi prowadzącej gdzieś w rejon leśniczówki Papiernia do której już nie dotarłem. Ostatecznie jazdę dnem doliny porzuciłem nad napotkanym, malowniczym stawem aby stromym podejściem wydostać się na znaną mi już z wcześniejszego wyjazdu drogę prowadzącą gdzieś w kierunku Lewic. Na rozjeździe, z drogowskazem wskazującym kierunek do leśniczówki, wybieram szlak do Łowynia. Skąd już bez szukania kolejnych przygód wracam bezpośrednio do domu.
A zapowiadanych opadów nie było do samego wieczora.
Warta pod Muchocinem. Jadąc do Międzychodu przejechałem spory odcinek wałami przeciwpowodziowymi pod Mierzynem. Widoczek z prawego brzegu rzeki na przeciwległy muchociński.
Kolno k/ Międzychodu. Pompownia nad jeziorem Koleńskim.
Jezioro Koleńskie.
W Kamionnej .
Wąwozy w dolinie Kamionki.
Stawy w dolinie Kamionki.
W Świechocinie.
Hubert z Silnej.
Kościół w Silnej. Zbudowany w okresie międzywojennym kiedy silnianie zostali odcięci granicą państwową od swojej dotychczasowej parafii w Pszczewie.
W kościele w Silnej.
Na dawnej granicy niemiecko-polskiej pod Pszczewem.
Jezioro Koleńskie.
W Kamionnej .
Wąwozy w dolinie Kamionki.
Stawy w dolinie Kamionki.
W Świechocinie.
Hubert z Silnej.
Kościół w Silnej. Zbudowany w okresie międzywojennym kiedy silnianie zostali odcięci granicą państwową od swojej dotychczasowej parafii w Pszczewie.
W kościele w Silnej.
Na dawnej granicy niemiecko-polskiej pod Pszczewem.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
120.30 km (30.00 km teren), czas: 08:30 h, avg:14.15 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W dolinę Kamionki
Sobota, 14 marca 2020 | dodano: 15.03.2020Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska
Dolina Kamionki interesuje mnie niezmiennie od dawna ale moje wyprawy w tamte okolice kończyły się jedynie na kilkakrotnym pobycie w Kamionnej i Mnichach oraz sąsiednich Mniszkach. Dziś również osiągnąłem niewiele więcej ale poznałem teren na tyle że przy ewentualnej wycieczce do Łowynia mogę się pokusić o wypad w okolice Papierni bez obawy kluczenia po nieznanych drogach.
Przed wyjazdem chciałem nadrobić zaniedbania zaopatrzeniowe, albowiem modlitwa „Dobry Boże daj ludziom rozum, bo papier toaletowy, ryż i makaron już mają” w moim przypadku nie do końca odpowiada prawdzie. Co do rozumu to nie będę sędzią w własnej sprawie, a reszta teoretycznie miała być w miejscowych marketach. Niestety dziś były tylko puste półki, ale premier obiecał że ryżu i makaronu w poniedziałek nie zabraknie więc uspokojony wypuściłem się do Międzychodu szlakiem przez Wiejce.
Jedyny ślad po Nadziejewkach. Wioska istniała na skraju Puszczy Noteckiej w okolicy Krobielewka.
Nie zabrałem z domu żadnych map i polegałem tylko na pamięci. Wydawało mi się że z Międzychodu do Mnich przez Ławicę , Chalin i Prusim to tylko rzut beretem, kiedy jednak na trasie do Sierakowa minąłem dawną stację w Starym Zatomiu dopadły mnie wątpliwości czy aby nie minąłem już gdzieś po drodze właściwej drogi. Nie, nie minąłem, jeszcze trochę i jest droga do Ławicy. Kiedyś już tędy jechałem ale to było tak dawno że uleciało mi z pamięci. Właśnie w samej Ławicy przypomniałem sobie że dawno temu w Chalinie ciekawiło mnie dokąd zaprowadzi droga wysadzona szpalerem jabłoni. Droga ta wyprowadziła mnie wtedy pod bramę folwarku w Ławicy, a dziś jadę w odwrotnym kierunku.
Mostek nad strugą Wartelnik na nieczynnej linii kolejowej do Sierakowa.
Dylemat dokąd dalej?
Dylemat dokąd dalej?
W samym Chalinie byłem już kilkakrotnie, dziś zajeżdżam tylko aby zobaczyć co się zmieniło od ostatniej wizyty.
Dwór w Chalinie do drugiej połowy XIX wieku był siedzibą rodu Kurnatowskich. Wilhelm Kurnatowski z Chalina był pierwszym landratem utworzonego w 1818 r powiatu międzychodzkiego, a jego brat Zygmunt generałem wojsk Królestwa Kongresowego. Syn Wilhelma, Apolinary Stefan również obrał karierę wojskową w armii Królestwa Polskiego. Po upadku powstania listopadowego powrócił do swojego majątku. Jesienią 1845 r został wciągnięty do konspiracji przygotowującej powstanie trójzaborowe. Jako fachowcowi powierzono mu organizację oddziału kawalerii wobec czego zorganizował „klub dżokejski” którego członkowie pod pozorem polowań odbywali konne ćwiczenia wojskowe. Jego własny szwagier Henryk Poniński w przekonaniu że uchroni w ten sposób kraj od kolejnej tragedii wiosną 1846 roku ujawnił policji pruskiej plany powstania z listą przywódców. Aresztowany został również Apolinary. Obciążany w śledztwie wyparł się wszystkiego twierdząc że jego podróże i udziały w polowaniach były tylko szlachecką zabawą. W końcu po kilkunastu miesiącach pobytu w więzieniach w Słońsku i berlińskim Moabicie został uwolniony. Sam Poniński w konsekwencji donosu był później bojkotowany w życiu towarzyskim Polaków jako zdrajca. Apolinary jako dowódca oddziału kawalerii wziął udział w powstaniu 1848 r. Po upadku powstania powrócił do Chalina. Zmarł w roku 1868, po jego śmierci jedyna jego córka Adela sprzedała Chalin w ręce niemieckie. Szczątki Apolinarego i jego stryja Zygmunta spoczywają na zabytkowym cmentarzu kalwińskim w Orzeszkowie.
Znacznie wcześniej bowiem na początku XVII w. miały miejsce wydarzenia związane z osobą Barbary Berezianki o której wspominałem podczas poprzedniej wizyty w Chalinie. Śladem po nich jest duch Barbary który podobno błąka się czasem po dworskich pokojach i parkowych alejkach.
Wracając do współczesności, w dworze i zbudowanej obok współczesnej oficynie ma swoją siedzibę Ośrodek Edukacji Przyrodniczej. W przylegającym do nich parku rosną jedyne w Polsce dwa „dęby Robin Hooda” uzyskane drogą rozmnażania wegetatywnego z dębu rosnącego w lesie Sherwood a który według legendy był schronieniem Robin Hooda i jego towarzyszy. Dęby posiadają stosowne certyfikaty. Na koniec należy wspomnieć o nowoczesnym obserwatorium astronomicznym zbudowanym na polanie leżącej na skraju dworskiego parku. Miejsce wybrano dlatego że władze gminy Sieraków zadeklarowały utworzenie w tym miejscu Ostoi Ciemnego Nieba przez redukcję zanieczyszczania sztucznym światłem i stworzenie prawnych przeszkód przed niekontrolowanym instalowaniem nowych źródeł światła.
Dworek w Chalinie.
Obserwatorium astronomiczne w Chalinie. Góry ziemi za obserwatorium mają chyba związek z kolejną inwestycją. W Chalinie budowany jest staw z obserwatorium życia wodnego.
Przydrożny krzyż i pomnikowe lipy.
Przydrożny krzyż i pomnikowe lipy.
Teraz należałoby udać się do głównego celu wycieczki, doliny rzeczki Kamionki. Kamionka na odcinku od Kamionnej do leżących kilka kilometrów wyżej Lewic płynie w głębokiej rynnie glacjalnej wyżłobionej przez spływające pod lodem wody topniejącego lodowca. Wysokie brzegi doliny porastają lasy będące częścią Pszczewskiego Parku Krajobrazowego. Zanim jednak dotrę nad Kamionkę przejeżdżam przez Prusim. Na granicy pól Prusima i Popowa mijam olbrzymi głaz upamiętniający bitwę stoczoną 250 lat temu przez konfederatów barskich z rosyjskim korpusem ekspedycyjnym Drewicza. Również już wcześniej o tym wspominałem .
Na polu bitwy konfederatów barskich z kozakami Drewicza.
Przechodniu powiedz Polsce.
Prusim, Olandia.
Przechodniu powiedz Polsce.
Prusim, Olandia.
Nad Kamionkę docieram w Mnichach, przeprawiam się na drugi brzeg i zapuszczam w lasy ciągnące się w kierunku Lewic. Tutaj kolejny raz daje o sobie znać brak mapy, muszę się trzymać szerokiej leśnej drogi prowadzącej na południe, mogę sobie pozwolić jedynie na zboczenie do leśniczówki Papiernia. I nie chodzi tutaj o możliwość zabłądzenia, a raczej o brak wiedzy czego można się spodziewać na końcu dróg odchodzących od tego traktu. Na szosę prowadzącą do Miedzichowa dotarłem nieco dalej od Łowynia niż planowałem. Wyjechałem stamtąd z postanowieniem powrotu wiosną, teren już znam.
XVIII wieczny dworek w Mnichach.
Zwierciadło w Mnichach.
W okolicy Papierni.
Dawna stacja Łowyń.
Dawna stacja Łowyń.
Ponieważ w międzyczasie zrobiło się już późno nie pozostało nic innego jak przyłożyć się do jazdy w kierunku domu. Wracam przez Łowyń, Świechocin, Pszczew, Szarcz, Lubikowo i Rokitno. W domu znalazłem się tuż po zmroku.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
128.82 km (25.00 km teren), czas: 08:32 h, avg:15.10 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Bobrowni nad jeziorem Kubek
Sobota, 7 marca 2020 | dodano: 08.03.2020Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska
O Bobrowni nad jeziorem Kubek słyszałem już dawno ale do tej pory temat ten jakoś zawsze uchodził mojej uwadze. Niedawno grupka znajomych z Międzychodu i Wronek zrobiła sobie wycieczkę nad jezioro i ich zdjęcia znad cieku nad którym w latach trzydziestych znajdowała się hodowla bobrów przywołały zapomniany temat z nową mocą.
Kilka słów o samym jeziorze, otóż jezioro Kubek którego nazwa podobno pochodzi od imienia Jakub leży na terenie Puszczy Noteckiej kilka kilometrów na północ od Sierakowa na prawym brzegu Warty. Położone między wysokimi wydmami podłużne, płytkie jezioro powstało w zagłębieniu utworzonym przez arktyczne wiatry wywiewające piasek z polodowcowej piaszczystej pustyni jaką 10 tys. lat temu stanowiły obszary zajmowane obecnie przez Puszczę Notecką. Powstała w ten sposób niecka uległa później zalaniu wodą. Jezioro zasilane jest wodą z źródlisk znajdujących się u podnóża wydm znajdujących się na północ od akwenu. Napływającej w ten sposób wody starczało do napędzania turbiny poruszającej maszyny młyna i tartaku w Jeziornie. Właśnie w Jeziornie znajduje się tama która sztucznie utrzymuje poziom wody na obecnym poziomie. Szukając informacji o jeziorze natknąłem się na wzmiankę że w roku 1922 tama ta uległa uszkodzeniu i wody jeziora spłynęły do niżej położonego jeziora Niedziółka. Wydajność wspomnianych źródeł podobno jest na tyle duża że po odbudowie tamy napełniły one nieckę o pojemności kilku mln m³ w ciągu kilku dni.
Jeśli chodzi o bobry znad jeziora Kubek historia w skrócie wygląda następująco . W latach 20-tych ubiegłego wieku bobry należały do gatunku wymierającego, szacowano że w niedostępnych bagnach naszych północno-wschodnich kresów żyje na wolności kilkanaście kolonii liczących w sumie ok. 100 osobników. Oprócz wprowadzenia prawnej ochrony gatunku próbowano zakładać sztuczne hodowle, jedną z nich była Bobrownia nad jeziorem Kubek. Inicjatorem przedsięwzięcia był znany w Wielkopolsce leśnik, myśliwy, społecznik i pisarz Władysław Janta-Połczyński. Jak sam później opisywał, powstanie Bobrówka spowodował przypadek. Ktoś obiecał mu ofiarować dwa bobry z Norwegii on zaś zanim do niego dotarły przekazał je ministerstwu rolnictwa. Janta-Połczyński został zobowiązany przez ówczesnego ministra rolnictwa do wyszukania w lasach wielkopolskich odpowiedniego miejsca na ich osiedlenie, wybór padł na jezioro Kubek. Miejsce zostało przygotowane z początkiem roku 1928. Tymczasem okazało się że obiecane bobry z Norwegii nie dotarły, a sprowadzenie ich z Polesia nie powiodło się. Wobec tego Janta-Połczyński zwrócił się do ministerstwa rolnictwa z prośbą o sfinansowanie zakupu gryzoni w Kanadzie. Dwie pary kanadyjskich bobrów dotarły do Bobrowni w listopadzie 1928 r.. dwa lata później dokupiono jeszcze dwie pary w Norwegii. Zwierzęta były bezpieczne od kłusowników i drapieżników bowiem teren był ogrodzony i pilnowany przez specjalną straż. Bobry zaczęły się rozmnażać i w roku 1934 hodowla liczyła już 19 osobników. W tymże roku 1934 z nieznanych przyczyn hodowla została zlikwidowana. Dziś na miejscu Bobrowni można odnaleźć jedynie bagnistą dolinkę z sączącą się z ogromnych wydm krystalicznie czystą wodą, zarośnięty fundament chaty i resztki tamy. W 2007 r. ustanowiono tu „Obszar Natura 2000 Jezioro Kubek”.
Wycinek z przedwojennej mapy WIG z Bobrownią nad jeziorem Kubek.
Właśnie ta Bobrownia intrygowała mnie na tyle że zdecydowałem się na wycieczkę nad jezioro i jego okrążenie. Trasa północnym brzegiem Warty do Sierakowa przejechana przeze mnie tyle razy że nie warto się nad nią więcej rozwodzić. W Sierakowie kieruję się na Wieleń. Droga wojewódzka 133 na wylocie z Sierakowa przechodzi w gruntową i tak ma być przez najbliższe osiem kilometrów. Dziś mnie to nie interesuje bowiem wkrótce ją opuszczę kierując się do osady Jeziorno. Jeziorno to niewysoka tama, kilka domów, stawy i jakieś obiekty związane chyba z hodowlą ryb. Wobec tego że jezioro jest płytkie i w najgłębszym miejscu nie przekracza 4 metrów bez tej tamy pozostałoby jedynie niewielkie bajorko. Tu rozpoczynam okrążanie jeziora. Nieco dalej nad jego zachodnim brzegiem leży leśniczówka Jeleniec. Z przeglądanej przed wyjazdem ściągniętej z internetu starej mapy WIG-u pamiętam że tuż za zabudowaniami zaczyna się ścieżka którą można dotrzeć na prowizoryczny mostek nad bagnistym strumykiem wypływających spod wydm. Tu popełniam omyłkę wybierając oznakowany szlak pieszy który wyprowadził mnie na drogę pożarową poprowadzoną na stromym stoku wydmy. Stok poniżej ma nachylenie, szacując na oko, ok 60°, piasek ma tu zapewne sporą domieszkę gliny skoro się nie osypuje. Właśnie w tym miejscu spod wydm sączy się woda i spływa w kierunku jeziora. Okrążam bagnistą dolinkę i docieram do wspomnianego wcześniej mostka. W tym momencie dziękuję opatrzności że zbłądziłem, mostek leży w wodzie i przejście suchą nogą na drugi brzeg jest mocno wątpliwe.
Osada Jeziorno.
Jezioro Kubek.
W dole u podnóża wydmy źródliska jeziora.
Ząb czasu zniszczył prowizoryczny mostek nad ciekiem płynącym do jeziora.
Jezioro Kubek.
W dole u podnóża wydmy źródliska jeziora.
Ząb czasu zniszczył prowizoryczny mostek nad ciekiem płynącym do jeziora.
Skoro odnalazłem mostek to Bobrownia powinna leżeć nad którymś z kolejnych źródlisk. Następną wydmę z strumykiem wypływającym spod jej stóp zlekceważyłem i dopiero w domu porównując wspomnianą wcześniej mapę ściągniętą z zasobów WIG z śladem Endomondo widzę że popełniłem błąd nie przyglądając się bacznie temu strumykowi bo właśnie nad nim powinny być ukryte ślady po hodowli bobrów. Przed wydostaniem się na szosę mijam jeszcze jedne ale już zdecydowanie mniej dzikie źródliska.
Dojeżdżając w drodze powrotnej do Sierakowa pomyślałem że nakładając niewiele drogi mogę zobaczyć jedną z atrakcji gminy czyli Górę Głazów w Grobi, zatem w mieście wybieram kierunek na Kwilcz.
Tuż za Sierakowem mijam cmentarzyk żołnierzy napoleońskich poległych w walkach z kozakami w roku 1813. W lutym 1813 w Sierakowie walczył 17 Pułk Ułanów Litewskich, niewykluczone że mogiła kryje szczątki poległych żołnierzy tego pułku.
A za Wartą Sieraków.
Mogiła żołnierzy napoleońskich w Sierakowie.
Mogiła żołnierzy napoleońskich w Sierakowie.
Góra Głazów to niewielki morenowy pagórek na którego stokach i szczycie zgromadzono wyorywane na pobliskich polach głazy. Na szczycie leży potężny głaz granitowy o obwodzie 9 m przywieziony z pól w Kubowie koło Kwilcza. Gruboziarniste czerwone granity tego typu są nazywane granitem rapakiwi i występują w Finlandii, Egzotycznie brzmiąca nazwa wywodzi się z języka fińskiego i dosłownie oznacza „zgniły kamień”, nazywany tak z powodu jego kruchości i podatności na wietrzenie. Teren wokół głazu stanowi punkt widokowy z rozległą panoramą, natomiast na dole przy szosie urządzono niewielki parking.
Olbrzymi głaz umieszczony na szczycie Góry Głazów.
Od tej chwili do zmroku zostało mi tylko dwie godziny i nieco ponad 40 km jazdy do domu. Na domiar złego zaczęło siąpić i dmuchać w twarz. Było ciężko, dobrze że chociaż od czasu do czasu były przerwy w opadach, a i wiatr chwilami dawał nieco odetchnąć.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
133.59 km (27.00 km teren), czas: 10:00 h, avg:13.36 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Międzychód
Czwartek, 22 sierpnia 2019 | dodano: 22.08.2019Kategoria pow. międzychodzki
Typowy, wielokrotnie powtarzany przejazd do Międzychodu i z powrotem. Tam przejechałem skrajem Puszczy Noteckiej przez Wiejce, powrót przez Przytoczną z wykorzystaniem sporej ilości dróg gruntowych.
Puszcza w Puszczy.
Dawny ratusz międzychodzki, dziś muzeum regionalne.
Herb Międzychodu.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
67.98 km (11.00 km teren), czas: 04:12 h, avg:16.19 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Międzychód
Czwartek, 27 czerwca 2019 | dodano: 27.06.2019Kategoria pow. międzychodzki
Wykonałem plan sprzed tygodnia, czyli jazda brzegiem Warty do Krobielewa, wizyta w Stryszkach pod schronami i zaczerpniecie wody z laufpompy.
Droga do u podnóża wału przeciwpowodziowego jest równocześnie drogą do kilku gospodarstw rozrzuconych na przestrzeni od Krasnego Dłuska do Krobielewa. W Krobielewie ongiś istniała przeprawa do leżącego na drugim brzegu rzeki Krobielewka, dziś zachowały się po niej jedynie ślepe odcinki dróg kończące się na wierzchołkach wałów.
Schrony w Stryszkach leżą na uboczu nad strumykiem i zasilanym przez niego stawami. Kiedyś była tu kolonia kilku domków. Do dziś zachował się tylko jeden niezamieszkały z śladami rozpoczętego remontu. Dwa identyczne schrony stoją na wysokim brzegu podmokłej dolinki z stawami zasilanymi przez niewielki ciek. Na wprost strzelnic znajduje się grobla i być może broniły one tej mało znaczącej dziś przeprawy. W pobliżu znajdują się o wiele wygodniejsze i bardziej dostępne. Grubość ścian i stropów nie wskazuje na to że schron przetrzymałyby jakieś bezpośrednie trafienie pociskiem artyleryjskim, co najwyżej stanowiłyby osłonę przed ostrzałem karabinowym lub odłamkami. Zapomniałem dodać że leżą one po niemieckiej stronie granicy wersalskiej i powstały prawdopodobnie jeszcze w latach dwudziestych XX wieku.
Od schronów do Strychów prowadzi mało używana leśna droga. W Strychach stoi wprawdzie drogowskaz kierujący do Międzychodu ale chyba tylko dlatego żeby można było tam legalnie skorzystać samochodem z prowadzącej do niego leśnej drogi.
W Międzychodzie zaczerpnąłem mineralnej z laufpompy i zawróciłem do domu. Dla nieznających Międzychodu "miasta z pompą", laufpompa to ponad stuletnia studnia artezyjska. Woda wypływająca z ujęcia ma lekki zapach zgniłych jaj który znika po pewnym czasie ale jest pitna a nawet ma jakieś właściwości lecznicze. W każdy razie miejscowi z niej korzystają czerpiąc do różnego rodzaju pojemników po wodach kupowanych w sklepie.
Do Krasnego Dłuska.
Schron pod Stryszkami.
Wnętrze schronu. Ślad po zdemontowanej płycie pancernej strzelnicy. Betonowy strop został wylany na kolebkowym ceglanym sklepieniu. To wskazywałoby na wczesny okres jego budowy.
Strzelnica od zewnątrz. W dolnej części widać zawiasy po otwieranej zewnętrznej osłonie. Zamknięta osłona zaczepiana była o zaczep widoczny w górnej części otworu strzelnicy.
Stawy na przedpolu schronów.
Międzychodzka laufpompa.
Tabliczka znamionowa laufpompy.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
72.55 km (31.00 km teren), czas: 04:42 h, avg:15.44 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pod Międzychód
Sobota, 16 marca 2019 | dodano: 16.03.2019Kategoria pow. międzychodzki
Pogoda nadal kaprysi, ale mój synoptyk twierdził że do 18 ma być duże zachmurzenie jednak bez opadów. Prognozę przyjąłem z lekkim niedowierzaniem dlatego przed wyjazdem uzbroiłem się w kurtkę przeciwdeszczową i ruszyłem pod Międzychód. Chciałem się trochę powałęsać w okolicy Muchocina.
Muchocin leży w bezpośredniej bliskości Międzychodu. W okresie międzywojennym był jedną z najdalej na zachód wysuniętych polskich miejscowości. Palmę pierwszeństwa pod tym względem ma Muchocinek leżący o 2,5 km dalej na północny zachód. Do roku 1945 majątek był własnością jednej z gałęzi osiadłej od XVII wieku w okolicy Międzyrzecza rodziny Kalckreuthów. Obecnie w Muchocinie działa zakład doświadczalny rybactwa śródlądowego należący do Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Mnie dziś interesowało oddalone o kilkaset metrów od wioski jezioro Winnogóra. Potem miałem zamiar przedostać się przez Muchocinek do Krobielewa i wrócić drogą przy nadwarciańskich wałach do Skwierzyny. Ostatecznie ten fragment planu upadł wobec faktu że po okrążeniu Winnogóry znalazłem się nad południowym brzegiem jeziora skąd o żabi skok leżą Strychy.
Skoro Strychy to moja filozofia unikania drogi krajowej 24 nakazuje jazdę do Goraja, a tam otwiera się możliwość jazdy do Lubikowa i przez Rokitno do domu. 3/4 tej trasy prowadzi drogami żwirowymi. Skorzystałem z tej opcji, a w domu znalazłem się o 16:30 razem z pierwszymi kroplami deszczu. Synoptyk znów się pomylił o 1,5 godziny. Dotychczas był raczej pesymistą i brałem poprawki że będzie lepiej niż zapowiada, ale od ostatnich dwóch wyjazdów zauważyłem że teraz stał się nadmiernym optymistą.
Dwór Kalckreuthów w Muchocinie. Podczas mojej pierwszej bytności w Muchocinie były tu pracownie badawcze hodowców ryb z zakładu doświadczalnego poznańskiej AR. Dziś sprawia wrażenie że został zamieniony na mieszkania.
Uroczysko przy jeziorze Winnogóra.
Dzikie wąwozy z strumykami nad Winnogórą.
Droga do Strychów - aleja starych drzew.
Na dawnym pograniczu wersalskim w Strychach. Domy zbudowane w latach dwudziestych ubiegłego wieku dla funkcjonariuszy niemieckiej straży granicznej z pobliskiego przejścia Sterki - Wierzbno.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
73.28 km (25.00 km teren), czas: 05:22 h, avg:13.65 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Z świąteczną wizytą do sąsiadów Wielkopolan.
Środa, 26 grudnia 2018 | dodano: 26.12.2018Kategoria pow. międzychodzki
Żadne obowiązki rodzinne nie trzymały mnie dziś w domu, pogoda była wprawdzie pochmurna ale bez opadów więc wybrałem się z świąteczną wizytą do sąsiadów Wielkopolan, czyli do Międzychodu. Ciekawiło mnie czy nowy most przez Wartę już jest oddany do użytku, a poza tym chciałem się trochę powałęsać po uliczkach Międzychodu. Problem trasy powrotnej na razie zostawiłem sobie otwarty.
Wartę przekraczałem jeszcze po starym moście. Wywieszone flagi, wśród nich flagi powstania wielkopolskiego przypomniały o przypadającej jutro setnej rocznicy wybuchu powstania wielkopolskiego. W związku z tym opuszczając miasto zatrzymałem się na chwilę przed pomnikiem Powstańców Wielkopolskich.
Wracałem mocno terenowym szlakiem przez Muchocin, Strychy, Goraj. Pomiędzy Muchocinem a Strychami przejeżdżałem w pobliżu jeziora Winnogóra o którym pamiętałem że posiada wyspę z pomnikiem.
Pomnik na wyspie poświęcony jest pamięci przedostatniego właściciela Muchocina rotmistrza Wilhelma von Kalckreuth, lotnika poległego w 1915 r. w Francji podczas I wojny światowej. Podobno rotmistrz wyraził za swojego życia życzenie aby jego doczesne szczątki spoczęły na wyspie, w związku z tym wdowa częściowo zaspokoiła jego życzenie budując tam kamienny obelisk.
Dotychczas robiłem już kilka podejść do jeziora jednak bez pytania miejscowych o ową wyspę wyniki były nijakie. Dziś zboczyłem w boczną drogę prowadzącą obok mijanej linii kolejowej do Międzyrzecza nad widoczne w dole jezioro, i jest wyspa z widoczną na niej budowlą. Widoczność niespecjalna, ale nie można znaleźć innej lepszej perspektywy. Próbowałem jeszcze podjechać z drugiego brzegu, ale tam z cypla na który dotarłem widać jedynie ten brzeg wyspy który mnie nie interesuje. Wracam na drogę do Strychów.
Aby uniknąć jazdy drogą krajową 24 w Goraju decyduję się na jazdę przez Lubikowo i Rokitno. Odtąd niemal do samych granic miasta jadę już drogami terenowymi.
Stary ratusz w Międzychodzie, dziś siedziba muzeum.
Jeden z dwóch międzychodzkich kościołów. Ten, starszy, ma XVI-wieczną metrykę.
Uliczka przy rynku.
Muchociński osiołek w Międzychodzie.
Pomnik Powstańców Wielkopolskich w Międzychodzie.
Jezioro Winnogórskie.
Pomnik na wyspie.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
80.63 km (28.00 km teren), czas: 05:17 h, avg:15.26 km/h,
prędkość maks: 32.80 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Międzychód, Pszczew i wieczorynka
Piątek, 28 września 2018 | dodano: 28.09.2018Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki
Dziś wybrałem się północnym brzegiem Warty do Międzychodu. Ponieważ nie lubię DK 24 powrót zaplanowałem przez Pszczew i Międzyrzecz. Ze względu na dystans wycieczka prędzej czy później musiała się przekształcić w wieczorynkę dlatego część turystyczną ograniczyłem do minimum. Poza przejażdżką uliczkami Międzychodu zajrzałem pod pałac w Gorzyniu. Po raz pierwszy natrafiłem na otwartą bramę, skorzystałem i nieproszony wpakowałem się na prywatny teren. Mam nadzieję że właściciele wybaczą naruszenie prywatności.
Od Gorzynia zacząłem się sprężać, właściwie już nigdzie się nie zatrzymywałem, zaś zmrok zastał mnie w Międzyrzeczu.
Przed Popowem zauważyłem że jeżeli zboczę do Zemska i Starego Dworku to osiągnę wynik w okolicy 100 km. Niedoszacowałem o niecały kilometr.
Stary Port w Międzychodzie.
Dawny hotel i restauracja "Pod Białym Orłem" w Międzychodzie.
Międzychód - fontanna z rybakiem i gruszą będącą herbem miasta.
Dziś udało się podjechać pod pałac w Gorzyniu.
Świątek z Świechocina.
Rower:Kross
Dane wycieczki:
100.88 km (5.00 km teren), czas: 05:36 h, avg:18.01 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)