blog rowerowy

avatar Jorg
Skwierzyna

Informacje

Sezon 2024 button stats bikestats.pl Sezon 2023 button stats bikestats.pl Sezon 2022 button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(7)

Moje rowery

Kross 69747 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jorg.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

ponad 100 km

Dystans całkowity:24819.76 km (w terenie 4248.00 km; 17.12%)
Czas w ruchu:1294:39
Średnia prędkość:16.84 km/h
Maksymalna prędkość:43.20 km/h
Liczba aktywności:196
Średnio na aktywność:126.63 km i 7h 31m
Więcej statystyk

Między...., Międzychód, Międzyrzecz.

Sobota, 3 lutego 2018 | dodano: 03.02.2018Kategoria ponad 100 km, gm. Miedzyrzecz, pow. międzychodzki

   Niezbyt dowierzam prognozom pogody, zwłaszcza tym niekorzystnym. Tej na dzisiejszą sobotę również, ale na wszelki wypadek nie oddalałem się dalej niż na 30 km. od domu. Śnieżyca dopadła mnie w ostatniej chwili, już po planowanym czasie powrotu.
   Ogólny kierunek wyprawy to Międzychód z przyległościami, powrót okrężną drogą przez Pszczew i Międzyrzecz.
W Zamyślinie zboczyłem w głąb puszczy do osady Piłka. Nazwa osady była mi znana od dawna pojawia się bowiem czasem w powiązaniu z Wiejcami i skwierzyńską parafią rzymsko-katolicką. Zamyślin i Piłka leżą już w Wielkopolsce ale opiekę duszpasterską nad pensjonariuszami tamtejszych DPS-ów sprawują skwierzyńscy misjonarze. Trudno mówić w obydwu wypadkach o wioskach są to pojedyncze rozproszone zabudowania i pozostające pod wspólnym kierownictwem dwa DPS-y. Jeden w Zamyślinie widoczny z drogi do Międzychodu i przeznaczony dla osób w podeszłym wieku. I drugi dla dorosłych niepełnosprawnych intelektualnie w Piłce, oddalony ok 2 km w głąb Puszczy Noteckiej. Mnie interesował ten w Piłce na który natknąłem się kiedyś podczas błąkania się po leśnych ostępach w okolicy Wiejc. Dziś byłem tam po raz drugi.

DPS Piłka
DPS Piłka.

   Pierwsze budynki dzisiejszego DPS-u powstały w roku 1920 i do 1939 mieściła się w nich niemiecka strażnica graniczna. Międzywojenna granica państwowa przebiegała tuż za opłotkami ostatnich zabudowań osady, sąsiednie Drzewce leżały już w Polsce. Do lat siedemdziesiątych mieścił się w nich ośrodek wypoczynkowy jednego z poznańskich przedsiębiorstw, później powstał w nich DPS. W latach osiemdziesiątych obiekt został rozbudowany o kolejne budynki do obecnego stanu.
   Kolejną dłuższą przerwę w podróży urządziłem sobie w Międzychodzie na Lipowcu, a w zasadzie przy jego centrum, ulicy Piłsudskiego i przyległych plantach. Najbardziej rzucającą się oczy budowlą jest dawny kościół ewangelicki z 1838 r. Kościół stoi na miejscu wcześniejszego wzniesionego przez Unruhów na początku XVII w. Wokół kościoła istniał cmentarz po którym na murze otaczającym kościół zachowało się kilkanaście tablic nagrobnych.

Międzychód - kościół na Lipowcu
Międzychód - kościół na Lipowcu.

   Przy skrzyżowaniu ul. Piłsudskiego i Chramca wznosi się dom w którym w latach 1924-32 mieszkał doktor Andrzej Chramiec, zakopiański lekarz i społecznik. W roku 1924 doktor Chramiec objął w Międzychodzie funkcję lekarza powiatowego. Za jego sprawą Międzychód na dwie dekady uzyskał status uzdrowiska. W tym samym domu urodziła się jego wnuczka Teresa Remiszewska, znana w latach siedemdziesiątych żeglarka.

Międzychód- Lipowiec, dom w którym mieszkał dr Chramiec
Międzychód- Lipowiec, dom w którym mieszkał dr Chramiec.

Międzychód, kamieniczka na Lipowcu
Międzychód, kamieniczka na Lipowcu.

   Na skwerku wznosi się pomnik poświęcony pamięci międzychodzian którzy zginęli podczas walk w 1939, podczas okupacji, oraz w okresie trwającego do 1956 r terroru stalinowskiego. Z względu na nieznane miejsca pochówku wielu wymienionych na tablicach osób nazywany jest pomnikiem tych, co grobu nie mają.

Międzychód - Lipowiec, pomnik „Tym, co grobu nie mają”, ofiarom z lat 1939-1956
Międzychód - Lipowiec, pomnik „Tym, co grobu nie mają”, ofiarom z lat 1939-1956.

   Wreszcie w południowej części skwerku wznosi się wzniesiony w 1880 r. budynek starostwa powiatowego mimo że Lipowiec nie był wtedy formalnie częścią Międzychodu, został bowiem przyłączony do miasta w 1905 r. W neorenesansowym budynku mieści się obecnie Urząd Miejski.

Międzychód - Lipowiec , dawne starostwo powiatowe

Międzychód - Lipowiec , boczne wejście do budynku dawnego starostwa.
Międzychód - Lipowiec , budynek dawnego starostwa.

   Międzychód opuściłem wydostając się przez przesmyk między jeziorami do Dzięcielina.
Dziś zrezygnowałem z powrotu do domu DK 24. Ponieważ wszystkie pozostałe drogi prowadzą na południe, pozostał tylko kierunek Pszczew z Międzyrzeczem w perspektywie, gdzie dopiero otwiera się kolejna droga w kierunku Skwierzyny. Droga prowadziła przez Skrzydlewo, Łowyń, Pszczew.

Dom w Policku
Dom w Policku.

    W Bobowicku sprawdziłem czy przypadkiem nie zaistniała możliwość zbliżenia się do pałacu i lapidarium Dziębowskich. Bramy nadal zamknięte, ostrzeżenie o psach nadal wisi, dziura w płocie również nadal istnieje. Nie wiedziałem jeszcze wówczas o młodzieńcu zagryzionym przez psy w Nowej Soli, ale intuicyjnie nie sprawdzałem czy po pałacowym podwórku nie biegają jakieś krwiożercze brysie.
   Na koniec powałęsałem się po terenie szpitala w Obrzycach. Kompleks budynków szpitalnych wzniesionych w stylu neogotyckim wzniesiono przed rokiem 1904. Przez cały czas pełnił funkcje lecznicze. W latach 1922-28 w części budynków tymczasowo urzędował zarząd utworzonej w 1922 r. prowincji Marchii Granicznej Poznańsko-Zachodniopruskiej z stolicą w Pile. W latach 1942-45 w ramach akcji T4 w szpitalu wymordowano ok. 10 tys. niepełnosprawnych i chorych umysłowo pacjentów. Ofiary grzebano w grobach masowych na cmentarzyku w lasku za szpitalem. Pamięć ofiar hitlerowskiej służby zdrowia uczczono pomnikami; jednym na terenie szpitala i drugim na jednym z masowych grobów.

Pomnik ofiar akcji T4 na cmentarzu w Miedzyrzeczu Obrzycach
Pomnik ofiar akcji T4 na cmentarzu w Międzyrzeczu-Obrzycach.

   Wycieczkę zakończyłem w ostatniej chwili przed intensywnym opadem lepkiego, natychmiast topniejącego śniegu. Prognoza jednak była prawdziwa, jedynie na moje szczęście nieco przesunięta w czasie.


Rower:Kross Dane wycieczki: 103.40 km (10.50 km teren), czas: 06:09 h, avg:16.81 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Szybki rajd po ziemi torzymskiej.

Sobota, 27 stycznia 2018 | dodano: 28.01.2018Kategoria ponad 100 km, pow. sulęciński

   
   Miesiąc temu wałęsając się w borach nad Postomią dotarłem do Brzeźna i Rychlika na pograniczu powiatów sulęcińskiego i słubickiego. W Brzeźnie pojawił się pomysł aby dotrzeć do odległego o kilkanaście kilometrów Torzymia. Wtedy jednak musiałem zawrócić, ale gdzieś tam pozostał pomysł z Torzymiem w roli głównej.
   W Torzymiu byłem dwadzieścia kilka lat temu z wizytą u pacjenta tamtejszego szpitala pulmonologicznego, ale z tamtej wizyty nie pozostało w pamięci niemal nic. Torzym był jeszcze wówczas wsią chociaż z miejskimi tradycjami. Ponadto gdzieś w zakamarkach pamięci kołatały się pojęcia: ziemia torzymska, powiat torzymski, powiaty zachodnio- i wschodnio-torzymskie z zastrzeżeniem że sam Torzym dał im tylko nazwę, natomiast nigdy nie był siedzibą władz żadnego z nich. Wszystko to pobudziło moją ciekawość miasteczka.


Dom Joannitów w Sulęcinie.

   Do wyjazdu doszło dosyć późno ale z moich szacunków wynikało że powinienem zdążyć zwiedzić miasteczko i wrócić do domu tuż po zmroku. I pewnie by się udało gdybym z Sulęcina skierował się wprost do Torzymia. Mnie natomiast zaintrygował pochodzący z pierwszej połowy XIX wieku kościół w Lubieniu. Kościół zbudowany z kamienia i cegły ma interesującą kamienną elewację ujętą w ceglane obramowania narożników i okien. Pierwotnie był filialnym kościołem parafii z Bobrówka więc naturalną koleją rzeczy należałoby przy okazji obejrzeć średniowieczną budowlę kościoła w Bobrówku.




Kościół w Lubieniu.

    Po wizycie w Lubieniu zawróciłem w nieznane, czyli w brukowaną drogę prowadzącą jak przypuszczałem do Bobrówka. Czekało mnie pięć kilometrów jazdy po kocich łbach zanim dotarłem do celu. Już w Bobrówku zapowiadało się że braknie czasu na zwiedzanie Torzymia, ale można chociaż spróbować przejechać przez miasteczko dla poznania dróg i odległości, zakładam bowiem że jeszcze kiedyś tu wrócę.


XV-wieczny kościółek w Bobrówku. Odtąd już zabrakło czasu na zwiedzanie i fotografowanie.

   Jedyny drogowskaz w Bobrówku kieruje do Boczowa, nie pozostało nic innego jak skorzystać z jego wskazania. W drodze do Boczowa przejeżdżam przez rezerwat "Dolina Ilanki" przypominający nieco znane mi wcześniej "Zdroiskie Buki" nad Santoczną. Szkoda że nie mogę sobie pozwolić na postój nad rzeczką.
    W Boczowie wydostaję się na dawną dwójkę, a dziś drogę 92. Ruch który na niej panuje można porównać do ruchu na drodze 24 z Poznania do Kostrzyna, jednak za sprawą poboczy jedzie się po niej nieporównanie przyjemniej. Mijam Pniów i docieram do pierwotnego celu wyprawy czyli Torzymia.
   Niestety pora nie pozwala na zatrzymywanie się, chciałbym przed zmrokiem dotrzeć do miejsc które znam z wcześniejszych wycieczek. Rejestruję tylko w pamięci obiekty dawnych koszar i siedziby dowództwa 19 Dywizji Zmechanizowanej dziś zagospodarowane przez Lubuskie Centrum Pulmonologii, centrum miasteczka przy drodze do Sulęcina, jezioro z przepływającą Ilanką i opuszczam granice Torzymia.
   Chciałbym jeszcze na chwilę zatrzymać się przy jednostkach administracyjnych noszących swoje miana od Torzymia. Nazwa Torzym jest powojennym chrztem nadanym miasteczku Sternberg przez nowych polskich osadników. Nazwa Sternberg pochodziła od nazwiska arcybiskupa magdeburskiego Konrada von Sternberga który w tym miejscu kazał zbudować zamek. Zamek przez pewien czas pozostawał siedzibą kasztelana z kilkoma przynależnymi do niego posiadłościami rycerskimi stąd jego nazwa została przeniesiona na całą okolicę i nigdy nie została zmieniona. Istniejący w latach 1816-1873 powiat Sternberg obejmował ziemie leżące dziś w powiatach sulęcińskim i słubickim oraz częściowo w Brandenburgii. Siedzibą władz powiatowych początkowo do roku 1852 był Sulęcin, zaś w latach 1852-1873 – Ośno Lubuskie. W 1873 został on podzielony na istniejące do roku 1945 powiaty: Weststernberg (zachodnio-torzymski) z stolicą w Rzepinie i Oststernberg (wschodnio-torzymski) z stolicą w Sulęcinie. Landrat powiatu wschodnio-torzymskiego urzędował jednak w zachodnio-torzymskim Ośnie.
   Po opuszczeniu Torzymia docieram do znanych mi już wcześniej Koryt. Byłem tu w ubiegłym roku przy okazji wycieczki do Drzewc. Odtąd poruszam się już po znanym terenie. Drogę 94 opuszczam w Gronowie aby przez Łagów wydostać się do Żarzyna i przez Pieski, Kursko, Bledzew wrócić do domu. Z światłem dnia pożegnałem się jeszcze przed Gronowem, ale ten teren mam na tyle opanowany że odtąd wystarczało mi już światło lampy i księżyca.



Rower:Kross Dane wycieczki: 138.78 km (6.00 km teren), czas: 07:39 h, avg:18.14 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gdzieś za Postomią

Sobota, 30 grudnia 2017 | dodano: 30.12.2017Kategoria ponad 100 km, pow. sulęciński

    W ramach dzisiejszej wycieczki nie zamierzałem odwiedzić jakiegoś konkretnego miejsca. Ruszyłem w kierunku Krzeszyc, ale nie było decyzji którędy wrócę. Dopiero za skrzyżowaniem dróg Rudnica-Lubniewice zaczął sie krystalizować pomysł aby na kolejnym skrzyżowaniu skręcić w kierunku Sulęcina, a potem jak się uda dotrzeć nawet do Międzyrzecza. Wcześniej jednak zboczyłem w boczną drogę, utwardzoną tłuczniem. Kiedyś tamtędy przejeżdżałem samochodem, ale to było jeszcze w czasach kiedy moja znajomość okolicznych powiatów była zerowa. Dziś po prostu byłem ciekawy co się kryje na drugim końcu tej drogi. A kryła się zupełnie spora wioska Brzozowa i na drugim końcu szlaku Kołczyn. Nie było to wprawdzie po drodze do Sulęcina, ale ciekawość zaspokoiłem.
   Drogę z Kołczyna do Sulęcina już parę razy przejechałem i nie spodziewałem się jakichś nowych wrażeń. Dlatego w ich poszukiwaniu, jak również w celu eksploracji zupełnie nieznanych terenów, w Rudnej uciekłem z szosy w porządną, utwardzoną drogę pożarową o numerze 30. Jakość jej nawierzchni radykalnie zmieniła się dopiero za mostkiem na Postomii, w Trzebowie były to już takie wertepy że miejscowi omijają je jadąc polem. Chcąc, nie chcąc poszedłem ich śladem.
     Trasę z Trzebowa do Sulęcina też już kiedyś spenetrowałem, chcąc powtórzyć manewr z Rudnej rozglądałem się za jakąś możliwością jej opuszczenia. Okazja trafiła się dopiero w Długoszynie, drogowskaz kieruje w nieznane czyli do Brzeźna. Oceniam że jeszcze jestem w stanie wrócić do domu przed siedemnastą (spóźnienie groziło nieobliczalnymi konsekwencjami), zapada decyzja, jadę a potem się zobaczy co dalej.
     Widząc Brzeźno doznałem olśnienia, ja tu już byłem trzydzieści lat temu jadąc do znajomych mieszkających w Lubowie. Dziś jednak nie udało mi się bezbłędnie powtórzyć z pamięci trasę do Lubowa. Za Brzeźnem trochę mi nie pasowały zapamiętane wtedy widoki, aż w końcu w Rychliku zdecydowałem się zatrzymać i zerknąć w mapę i na zegarek. Niestety trzeba było przerwać poznawanie okolic Sulęcina i zawracać.
   W Sulęcinie przypadkiem natknąłem się na budowlę która mnie kiedyś zainteresowała, a pod którą jakoś nigdy nie dotarłem. Dziś zobaczyłem ją wjeżdżając do Sulęcina od strony Brzeźna. Przy ulicy Młyńskiej przy zachowanym fragmencie murów obronnych stoi Dom Joannitów. Joannici przez 450 lat byli właścicielami miasta i mieli wpływ na jego życie, więc konieczne były częste pobyty rycerzy-zakonników z komturii łagowskiej w Sulęcinie. Z tego powodu wybudowali w pobliżu miejskich obwarowań swoją siedzibę. Dom po sekularyzacji zakonu przeszedł w ręce państwa ale nadal nosił nazwę Johanniter Ordenshaus. Po wojnie były tam mieszkania komunalne. Później niszczał, opuszczony na początku lat osiemdziesiątych. Kilka lat temu przeszedł gruntowny remont i dziś jest siedzibą Centrum Współpracy Polsko-Niemieckiej w Sulęcinie.
      Do Skwierzyny postanowiłem wrócić przez Miechów i Jarnatów i dalej tradycyjnie przez Lubniewice. W Jarnatowie zdążyłem tylko zajechać przed udający grecką świątynię grobowiec-mauzoleum dawnych niemieckich właścicieli miejscowych dóbr. Zdewastowana budowla znajduje się w krzakach tuż przy płocie okalającym współczesny cmentarz wioskowy. Na podziwianie kościółka i pałacu zabrakło czasu. Zauważyłem tylko że od ostatniego mojego pobytu w Jarnatowie  w otoczeniu pałacu wiele zmieniło się na lepsze.
Dalsza jazda to wyścig z czasem. Prawie się udało, zdążyłem tuż przed siedemnastą.


Dom Joannitów.


Grobowiec-mauzoleum w Jarnatowie.




Rower:Kross Dane wycieczki: 107.30 km (11.00 km teren), czas: 05:30 h, avg:19.51 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Prawie Wronki, ale to tylko Wróblewo..

Sobota, 18 listopada 2017 | dodano: 18.11.2017Kategoria ponad 100 km, pow. międzychodzki, Wielkopolska

  ... do Wronek zabrakło zaledwie kilku kilometrów.
     Od dwóch lat przymierzam się do wycieczki w okolice Wronek i Szamotuł a ponieważ sieć dróg utrwala mi się w pamięci po ich pokonaniu więc dzisiejsza wycieczka była poniekąd rekonesansem przed ewentualnym wiosennym wypadem w tamte okolice. 
     Sobota według synoptyków miała przynieść przechodzące nad nami fronty atmosferyczne z strefą popołudniowych deszczów. Przygotowałem kurtkę przeciwdeszczową, zaryzykowałem zmoknięcie i ruszyłem w drogę. Na razie jednak przez chmurki próbowało się przebić nieśmiałe słońce, a nawet przez dłuższy czas mu się to udawało. Prognozy jednak były o tyle trafne że całą drogę powrotną walczyłem z nieprzyjemnym wiatrem w twarz, ale opady na szczęście poczekały do mojego powrotu.  
     Jazdę w kierunku Sierakowa odbyłem ogólnie znanym szlakiem przez Wiejce, Międzychód i południowym brzegiem Warty, od Sierakowa w kierunku Wronek natomiast zgodnie z wskazaniami drogowskazów. Dalszą jazdę przerwałem w Wróblewie, kilka kilometrów przed Wronkami. Było wprawdzie dopiero kilka minut po trzynastej ale do domu też wypadałoby wracać w miarę możliwości prze świetle dziennym. Zwiedzanie Wronek zostawiłem na dłuższe dni, a dziś zawróciłem rozpoznać drogi w kierunku Kwilcza.

Nepomucen z Wróblewa
Przydrożny świątek z Wróblewa
Przydrożny św. Jan Nepomucen z Wróblewa.

    Z zabytków Wróblewa dla przypadkowych turystów dostępna bez ograniczeń jest jedynie przydrożna figura św. Jana Nepomucena z 1785 r. Wieść niesie że jest to najstarsza przydrożna figura na terenie powiatu szamotulskiego. Pozostałe zabytki o których wiem czyli pałac Kwileckich, kolumna poświęcona pamięci Józefa Kwileckiego i kaplica znajdują się za szczelnym parkanem na terenie prywatnym. Od bocznej uliczki w którą wjechałem próbując zbliżyć się do pałacu oddziela go siatkowy płot i wysoki wał-nasyp z jakimś wjazdem do podziemi (może to była lodownia?). Dalsza droga była zamknięta, a próba przedostania się gdzieś bliżej spełzła na niczym.
      Dalsza trasa według mojego zamysłu ma prowadzić do Chrzypska Wielkiego i przez Kurnatowice do Prusimia. Z Prusimia bezpośrednio do Skwierzyny.
      Opuszczam Wróblewo kierując się w stronę Kwilcza. Mijam dwie małe miejscowości i ukazuje się jeziorko z reprezentacyjnym gmachem na przeciwległym brzegu. Jest to siedziba rodu Seydlitzów w Śródce. Wcześniej po prawej stronie drogi za polami majaczy olbrzymie jezioro Wielkie. Dalsza droga meandruje i wkrótce wylądowałem przed rezydencją. Pałac w Śródce wzniesiony w połowie XIX wieku dla jest jedną z najpiękniejszych rezydencji ziemiańskich w rejonie Międzychodu. Obecnie pałac jest własnością prywatną a na jej terenie działa restauracja i hotel.

Pałacyk w Śródce
Pałacyk w Śródce.

      Kontynuuję jazdę do Chrzypska. Przed wjazdem do wioski widoczny jest wiekowy budynek dworca kolejowego. Oddalony o kilkadziesiąt metrów od skrzyżowania zachęca do wizyty na peronie. Stacja wzniesiona w roku 1908 była użytkowana aż do czasu kiedy na linii Międzychód -Szamotuły został całkowicie wstrzymany ruch pociągów. Miało to miejsce w roku 1995 . Budynek wygląda na całkowicie opuszczony ale trzyma się zupełnie dobrze. Podobno jakiś pasjonat kolei od lat próbuje utworzyć w nim prywatne muzeum historii linii kolejowych, problemem i przeszkodą jest to że nadal jest on własnością kolei. Tory kryją się w krzakach i wysokiej trawie.

Nieczynna stacja kolejowa w Chrzypsku Wielkim
Nieczynna stacja kolejowa w Chrzypsku Wielkim.

     Inną ciekawostką Chrzypska jest późnogotycki kościół wzniesiony w latach 1600-1609 i do tej pory zachowany w stanie niemal nie zmienionym. Budynek jest jednym z ostatnich kościołów Wielkopolski zbudowanych w stylu gotyckim.

Kościół w Chrzypsku Wielkim
Późnogotycki kościół w Chrzypsku Wielkim.

     Ostatnim obiektem w Chrzypsku dla którego poświęciłem trochę czasu jest miejscowy GS. Nie interesowała mnie jego oferta handlowa tylko będący jego własnością pałac z przełomu XIX i XX wieku. Otoczony budynkami i sklepami GS-u pałacyk zeszpecony jest przybudówką kojarzącą się z wiatą i dla turysty dostępny jest tylko z zewnątrz.

Chrzypsko Wielkie - pałac i siedziba miejscowego GS-u
Chrzypsko Wielkie - pałac i siedziba miejscowego GS-u.

      Dalsza droga odbyła się już bez zatrzymywania. Pamiętałem że gdzieś pomiędzy Chrzypskiem a Kwilczem jest możliwość przedostania się do Prusimia. Droga ta prowadzi przez Kurnatowice które dały nazwisko dla ziemiańskiego rodu Kurnatowskich. Na ślady Kurnatowskich napotykamy w licznych mijanych miejscowościach z okolic Kwilcza, Wronek i Sierakowa. Ja natomiast skorzystałem z tego przesmyku aby uniknąć kilku kilometrów jazdy DK 24. Siedziba Kurnatowskich nie zachowała się, ale podobno na jej miejscu stoi nawiązujący formą do siedzib ziemiańskich współczesny dworek. Niestety nie zauważyłem tej budowli.
     Kilka kilometrów wcześniej mijałem okazałą ziemiańską siedzibę w Łężcach. Pomimo tego że pałac kusił leży on jednak w głębi podwórza gospodarczego. Niechęć do wkraczania na teren prywatny, błoto i zapach trzody chlewnej zniechęciły mnie do bliższego poznania tej ciekawej w formie rezydencji.
    Z uwagi na późne popołudnie od Prusimia zrezygnowałem z dalszego unikania drogi krajowej 24. O dziwo dzisiejsza jazda obyła się bez zwykłych na niej emocji, nikt mnie nie wyprzedzał na grubość gazety, nikt nie usiłował zepchnąć do rowu, a i sam ruch okazał się być spokojny i umiarkowany. Zmrok dopadł mnie w Chełmsku a pierwsze krople deszczu na osiedlowej uliczce.


Rower:Kross Dane wycieczki: 135.13 km (5.00 km teren), czas: 07:30 h, avg:18.02 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Krzyż i Drezdenko

Sobota, 4 listopada 2017 | dodano: 04.11.2017Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Wielkopolska

   Ostatnio oczekiwanie na pogodniejsze weekendy przypomina loterię. Na wypadek wygranej miałem w zanadrzu przygotowany plan wycieczki do Drezdenka z skrytym partyzanckim podejściem niemal do jego bram. Przedsięwzięcie pomimo sporej odległości pomiędzy obiema miastami nie powinno być szczególnie trudne, wystarczy połączyć fragmenty wcześniej poznanych dróg w całość i wjeżdżając w Puszczę Notecką na skwierzyńskiej ul. Międzychodzkiej wynurzamy się pod Sowią Górą lub Trzebiczem. Omijamy przy tym wszelkie ludzkie siedziby, a przy odrobinie szczęścia nie spotkamy nawet zabłąkanego grzybiarza. 
   Tuż przed wyjazdem do planowanego Drezdenka dorzuciłem Krzyż. Ale to już z tej okazji że w tym roku nie udało się zrobić zamierzonego przejazdu z Sierakowa do Kwiejc i Piłki, a teraz korzystając z okazji chciałem rozeznać się w sieci tamtejszych dróg. Chodziło mi o okolice Chełstu, Kwiejc i Drawska.
   Do Sowiej Góry przejechałem zgodnie z planem, na przełaj przez lubuską część Puszczy Noteckiej. Wyjechałem na szosę z Międzychodu do Drezdenka przed leśniczówką, przez chwilę wahałem się czy nie spróbować jakichś dalszych skrótów przez lasy do Kwiejc. Myśl kusząca ale kompletnie nie znam tamtego rejonu puszczy i istnieje spore ryzyko chybienia celu. Zupełnie nie mam ochoty na błąkanie się w lasach i powrót nocą, wybieram drogi lepsze lub gorsze ale asfaltowe. Zatem kierunek Drezdenko, gdzieś na wysokości Rąpina powinna być lokalna droga która ma wyprowadzić w okolice Chełstu.
   Jeszcze przed Grotowem obok leśniczówki Jelenia Głowa zwraca uwagę grupka budynków przypominająca nieco podobne w Krobielewku i Pszczewie, to zabudowania międzywojennego Zollhausu.
   Grotów, rozrzucone wśród pól i lasów zabudowania wskazują na olenderski rodowód wioski. Stojąca na skraju szosy strzałka kieruje w głąb lasu i informuje o godzinach nabożeństw w niewidocznym z drogi kościele. Powodowany ciekawością zagłębiam się w las. Kilkaset metrów od szosy na polanie stoi murowany kościół podobny do kościołów św. Antoniego w Krzyżu i w pod-skwierzyńskim Dobrojewie czyli z prostą dzwonnicą nad jednym z szczytów. Tablica przed kościołem informuje że wioskę założono w 1702 roku kiedy osiedliło się tu 25 rodzin które przywędrowały z ówczesnej Polski. Pierwszy kościół z roku 1790 zbudowany z pruskiego muru, kryty strzechą służył mieszkańcom niemal sto lat. Obecny zbudowano w 1887 dzięki ofiarności cesarza Wilhelma I. Cesarz wyraził zgodę na jego budowę i podarował materiały. Obok kościoła w niedawno wyciętych krzakach pomnik-obelisk upamiętniający 48 mieszkańców wioski poległych na frontach I wojny światowej.


Kościół w Grotowie
 Kościół w Grotowie.

Grotów, pomnik poświęcony pamięci mieszkańców poległych w I wojnie światowej
                                    Grotów, pomnik poświęcony pamięci mieszkańców poległych w I wojnie światowej.

   Opuszczając Grotów podjąłem próbę zapuszczenia się w głąb puszczy, nie żegnałem się jeszcze z myślą o Kwiejcach. Cały czas wzdłuż drogi przeplatają się z sobą pola, laski i pojedyncze gospodarstwa aż docieram do miejsca gdzie nawierzchnia gwałtownie się pogarsza. Kres dalszej jeździe kładzie kałuża, olbrzymia jak jezioro, zawracam do szosy.
W Rąpinie zbaczam w asfaltową drogę do Marzenina, mam nadzieję że uda się stamtąd jakoś przedostać do Chełstu. Od Marzenina liczyłem najwyżej na drogę żwirową, a tu niespodzianka dojeżdżam do jakiejś drogi wyższej kategorii. Cały czas jestem w przekonaniu że jadę bez map więc pytam napotkanego tubylca czego oczekiwać jadąc w lewo, a czego w prawo. Gość informuje że droga w lewo prowadzi do lasu, a w prawo do Niegosławia. Wybieram kierunek zamieszkały czyli Niegosław. Później kiedy w Starych Bielicach zajrzałem do sakwy i zobaczyłem mapy sprawdzam informację, okazuje się że droga do lasu to droga do Karwina i Kwiejc.
     A ja tymczasem jestem już w Kawczynie, następna miejscowość to Chełst i zbliża się godzina trzynasta, czas zastanawiać się nad drogą powrotną. Jadę do Drawska, dużej wioski rozciągniętej na brzegu Noteci, siedziby gminy i miejsca mojej przeprawy przez rzekę. W Krzyżu odwiedzam leżącą obok mojego szlaku stację kolejową, rezygnuję z dalszego zwiedzania miasteczka i pędzę do Drezdenka.

Ol49-82  na dworcu w Krzyżu
Ol49-82 na dworcu w Krzyżu.

Krzyż stacja PKP
Krzyż stacja PKP.

Krzyż, budynki stacyjne
Krzyż, budynki stacyjne.

     W Drezdenku zajrzałem tylko pod leżący nieopodal mojego szlaku cmentarz komunalny, do Parku Kultur Świata i przed dawną stację kolejową w Drezdenku. Dziś spod stacji do najbliższej linii kolejowej jest dobre trzy kilometry. Niedaleko od stacji bierze swój początek droga dla rowerów zbudowana na nasypie dawnej linii kolejowej do Skwierzyny. Kilka lat temu pomysł budowy takiej drogi rzucili samorządowcy Drezdenka, Santoka i Skwierzyny. Udało się to częściowo tylko w Drezdenku, a ja teraz sprawdzam gdzie będzie jej koniec. Droga świetna, mijam rowerowych spacerowiczów, jakiegoś biegacza i niestety ścieżka kończy się w najbliższej miejscowości. Ten kawałek szlaku pokazał jaką wspaniałą sprawą byłaby ścieżka poprowadzona aż do Skwierzyny.
 
Drezdenko, cmentarz komunalny, monumentalny grobowiec - kaplica rodziny Stoltzów
Drezdenko, cmentarz komunalny, monumentalny grobowiec - kaplica rodziny Stoltzów.

Drezdenko, Park Kultur Świata - Statua Wolności
Drezdenko, Park Kultur Świata - Statua Wolności.

Drezdenko, Park Kultur Świata - Tadż Mahal
Drezdenko, Park Kultur Świata - Tadż Mahal.

Teraz z Osowa ruszam już bezpośrednio do domu. Zmrok dopada mnie w Skwierzynie na moście nad Wartą.


Rower:Kross Dane wycieczki: 142.02 km (30.00 km teren), czas: 07:45 h, avg:18.33 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Kostrzyn n/Odrą

Sobota, 21 października 2017 | dodano: 21.10.2017Kategoria ponad 100 km, kierunek Kostrzyn

    Dziś przedłużyłem ubiegłotygodniową wycieczkę przekraczając punkt krytyczny w Krzeszycach. Chcąc wrócić północnym brzegiem Warty straciłem szansę na przeprawę w Świerkocinie i musiałem dotrzeć do kolejnej przeprawy w Kostrzynie. Na wycieczkę zabrał się ze mną Janusz N. Jazda z nim ma to jakby jazda solo tylko z pewnymi ograniczeniami. Facet pyta dokąd jedziemy i tyle go widzę, tym razem było podobnie.
    Dopadłem go dopiero przed Słońskiem przy widocznych po lewej stronie elewatorach zbożowych. Gdyby nie zaplanowany wcześniej Kostrzyn pewnie skusilibyśmy się na poszukiwanie za elewatorami resztek ruin fabryki amunicji. Zbudowana pod koniec lat trzydziestych, pracowała do roku 1945 wykorzystując siłę roboczą jeńców wojennych, więźniów z więzienia w Słońsku (Sonnenbergu) i robotników przymusowych. Nie spodziewałbym się tam jakichś rewelacji, niemniej po 30 budynkach nadziemnych, 3 podziemnych, stadionie, kasynie, sieci dróg i torów kolejowych powinny zostać jakieś ślady.
    W przewidywaniu kolejnej ucieczki poinformowałem że zamierzam zboczyć w kierunku Górzycy. Interesował mnie fort w Żabicach, o wcześniejszym w Czarnowie zapomniałem. W Czarnowie dzwoni telefon, mój współtowarzysz zorientował się że nie jadę za nim. Proponuję mu żeby poczekał na mnie przed ruinami twierdzy, ale zawrócił i dopadł mnie jeszcze przed wioską Żabice. Po tej przygodzie chwilowo przestało mu się spieszyć, natura uciekiniera obudziła się w nim dopiero w drodze powrotnej przed Dąbroszynem i po raz drugi za Gorzowem. Ale tu już nawet nie usiłowałem się ścigać.
   Fort "Żabice" ulokowany jest kilka kilometrów za wsią, przy drodze do Gorzycy. Położony na płaskowyżu wznoszącym się nad doliną Odry wspólnie z sąsiednim Fortem "Czarnów" w założeniu miał chronić kostrzyńską twierdzę przed nagłym wtargnięciem obcych wojsk od strony południowo-wschodniej. Zbudowany w latach 1887-1890 nigdy nie spełnił swojej roli militarnej. Szybki rozwój techniki wojennej spowodował że obydwa forty straciły swoje znaczenie strategiczne zanim zostały ukończone. W czasie ostatniej wojny działała w nim filia wspomnianej wcześniej słońskiej fabryki amunicji. Wiosną 1945 na krótko usadowili się w nim czerwonoarmiści, a później stopniowo niszczał. Przez pewien czas w forcie składowano odpady środków ochrony roślin (tzw. Mogilnik)

Fosa przy prawym baru Fortu Żabice

Główne wejście do Fortu Żabice
Fort Żabice - widoki z parkingu strzelnicy.

   Niestety fort obecnie jest niedostępny dla przypadkowych zwiedzających. Na jego terenie działa strzelnica sportowo-myśliwska, dziś akurat trwały strzelania.
   Jedziemy do Górzycy i tranzytem do Kostrzyna. Górzyca odegrała dosyć istotną rolę w losach historycznej diecezji lubuskiej. Diecezja z siedzibą w leżącym na lewym brzegu Odry Lubuszu utworzona w latach 1124 za panowania Bolesława Krzywoustego podlegała bezpośredni arcybiskupowi gnieźnieńskiemu. W połowie XIII w. książę Bolesław Rogatka w zamian za pomoc w walce z bratem odstąpił część ziemi lubuskiej arcybiskupowi magdeburskiemu. Ten niechętnym okiem patrzył na rezydowanie na swoim terenie biskupów zależnych od Gniezna. W rezultacie biskupi lubuscy przenieśli swoją siedzibę do leżącej na prawym brzegu Odry Górzycy, rezydując tu od 1267 r. Oficjalnie została siedzibą biskupa i kapituły lubuskiej w roku 1276 i pozostawała nią do 1354 r. Wtedy to w wyniku konfliktu z pobliskim Frankfurtem Górzyca została splądrowana i zniszczona do tego stopnia że biskupi lubuscy zostali zmuszeni do zarządzania swoją diecezja z Wrocławia. Ostatecznie w roku 1386 stolicę diecezji przeniesiono do Fürstenwalde. Dwa wieki później w 1598 r. diecezja została sekularyzowana.

Kościół w Górzycy
Kościół w Górzycy.

    Obecny kościół parafialny nie ma nic wspólnego z katedrą biskupów lubuskich, ta bowiem znajdowała się na południe od dzisiejszej Górzycy nieopodal pagórka nazywanego Kępą Targacz. Jeszcze do roku 1551 na miejscu zniszczonej siedziby biskupiej istniało licznie odwiedzane przez pątników sanktuarium maryjne. Ostatecznie zostało ono zrabowane i zniszczone na polecenie margrabiego Jana z Kostrzyna.
   Myślę że do Górzycy, Owczar i okolicy wrócę w przyszłym roku kiedy dni znów staną się dostatecznie długie aby pozwolić sobie na długodystansowe wycieczki.
     W Kostrzynie pospacerowaliśmy po przypominającej Pompeje starówce, zajrzeliśmy na ostatnio odgruzowywaną ul. Jatki i przez Bramę Brandenburską wydostaliśmy się na most nad Odrą. Interesowały mnie widoczne z terenu twierdzy koszary pruskiego 54 Pułku Artylerii Polowej zbudowane w latach 1902-1904 na odrzańskiej wyspie. Do lat dziewięćdziesiątych stacjonowały w nich wojska radzieckie. Dziś niszczeją, a szkoda ponieważ niektóre budynki są ciekawe architektonicznie. Nigdzie nie widziałem żadnych przejść żeby można było obejrzeć je od środka. Przed powrotem na polski brzeg Odry zatrzymujemy się na chwilę przed dwoma pomnikami u wlotu na most drogowy nad kanałem ulgi. Obydwa kamienie związane są z wojnami napoleońskimi, a konkretnie wojną francusko-pruską z lat 1806-1807 w której armia pruska, przestarzała w stosunku do francuskiej,  poniosła sromotną klęskę.
   Jeden z nich jest poświęcony pamięci por Wilhelma von Falkenhayna i żołnierzy pruskiej pikiety stojącej przy moście Torschreiber (na odnodze Odry) którzy polegli 31.10.1806 w potyczce z nadciągającymi Francuzami. Następnego dnia 1 listopada 1806 r. płk. Ferdynand Ingersleben, który jeszcze tydzień wcześniej zapewniał swojego króla że „utrzyma twierdzę tak długo dopóki mu się nie zapali chusteczka w kieszeni”, poddał miasto małemu, pozbawionemu artylerii oddziałowi Francuzów. Potężna twierdza obsadzona przez trzy bataliony piechoty, 75 huzarów i dysponująca 80 armatami (razem około 2500 żołnierzy), została zdobyta po raz pierwszy od swojego powstania i to bez walki. Ingersleben został później za to skazany zaocznie na rozstrzelanie, ale wyroku nigdy nie wykonano, pułkownik do końca życia (w 1814 r.) ukrywał się w innych państwach niemieckich. A twierdza przez kolejnych siedem lat znajdowała się pod okupacją francuską.
    Drugi z kamieni honoruje żołnierzy pruskich próbujących podjąć walkę partyzancką z okupantem którzy zostali pojmani i rozstrzelani w dniach 21 lutego i 20 kwietnia 1807 przez Francuzów na przedmieściu Gorzyn rozciągającym się przed obecną Bramą Berlińską.
     Przed opuszczeniem Kostrzyna zatrzymujemy się jeszcze przed pomnikiem śpiącego lwa. Pomnik odsłonięty w roku 1925 poświęcony jest pamięci żołnierzy kostrzyńskiego garnizonu poległych w I wojnie światowej.

Kostrzyn - ruiny ulicy Zaułek Koscielny
Kostrzyn - ruiny ulicy Zaułek Kościelny.

Kostrzyn - odgruzowywana ulica Jatki
Kostrzyn - odgruzowywana ulica Jatki.

Kostrzyn - ruiny zamku
Kostrzyn - ruiny zamku.

Kostrzyn - koszary na wyspie

Kostrzyn - pruskie koszary artylerii
Kustrin-Kietz - pruskie koszary artylerii na wyspie.

Kostrzyn Kamień Falkenheina
 Kamień Falkenheina, na miejscu potyczki przy moście Torschreiber.

Kostrzyn pomnik poświęcony pamięci pruskich żołnierzy rozstrzelanych w 1807 r. przez Francuzów
Pomnik poświęcony pamięci pruskich żołnierzy-partyzantów rozstrzelanych przez francuskich okupantów w roku 1807 r. .

Kostrzyn - pomnik żołnierzy kostrzyńskiego garnizonu poległych w I wojnie światowej
Kostrzyn - pomnik żołnierzy kostrzyńskiego garnizonu poległych w I wojnie światowej. 

    Zbliża się godzina siedemnasta, czas na powrót. Jazda przez Dąbroszyn, Witnicę i Gorzów z krótką przerwą przed kolumną Wiktorii w Dąbroszynie.

Dąbroszyn - kolumna Wiktorii
Dąbroszyn - kolumna Wiktorii.

Dąbroszyn - gołębnik na dawnym folwarku
Dąbroszyn - gołębnik na dawnym folwarku.

Dąbroszyn - w dawnym folwarku
Dąbroszyn - budynek inwentarski w dawnym folwarku, nad oknami widoczne medaliony z głowami zwierząt. 

    W domu melduję się po dwudziestej. Następne wycieczki trzeba już zdecydowanie skracać tym bardziej że od najbliższego weekendu przechodzimy na czas zimowy.




Rower:Kross Dane wycieczki: 153.47 km (3.00 km teren), czas: 08:30 h, avg:18.06 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Kierunek Lwówek i Nowy Tomyśl...

Sobota, 30 września 2017 | dodano: 30.09.2017Kategoria ponad 100 km, Wielkopolska

   ... czyli kawałek zachodniej Wielkopolski.
  Idealna pogoda na dłuższe wędrówki skłoniła mnie na wypad do sąsiedniej Wielkopolski. Na wycieczkę zabrał się ze mną znajomy spalacz kalorii. Jak sam mówi o sobie, waży ok. 140 kg i próbuje trochę uszczknąć z zgromadzonych zapasów sadełka. Muszę przyznać że mimo swojej tuszy jest nadspodziewanie sprawny fizycznie i po pokonaniu 150 km wyglądał zupełnie rześko, myślę że gdyby czas na to pozwolił spokojnie moglibyśmy dociągnąć do 200.
    Do Międzychodu jedziemy najprostszą trasą przez Przytoczną. Od Międzychodu dalsza trasa prowadziła przez Lwówek, Nowy Tomyśl, Zbąszyń. Za Zbąszyniem opuściliśmy Wielkopolskę wkraczając do lubuskiej Dąbrówki Wielkopolskiej. Powrót przez Międzyrzecz.  
    Przed wyjazdem zajrzałem do map, dziś chciałem omijać wszelkie drogi terenowe. Zatem do Kwilcza według założonego planu miał być nudny i długi odcinek drogi DK-24,  dalej wypatrzona na mapie lokalna szosa prowadząca z Kwilcza przez Miłostowo i Linie do Lwówka. Wycieczka zgodnie z założonym planem przebiegała do Miłostowa, dalej pojawiły się drobne nieprzewidziane komplikacje.   W samym Miłostowie już kiedyś byłem, ale wtedy przyjechałem i wyjechałem drogami gruntowym, zapamiętałem jedynie gładkie asfalty w centrum wioski, a tymczasem dziś spotkała mnie przykra niespodzianka. Szosa do Linii okazała się drogą gruntową, zresztą wszystkie pozostałe poza szosą do Kwilcza również. Nie ma wyjścia, kontynuujemy jazdę takimi drogami jakie są.  Po pokonaniu wszystkich przeciwności ostatecznie wylądowaliśmy na rynku w Lwówku.

Miłostowo - kościół
Przed kościołem w Miłostowie - kępa ozdobnych traw
W Miłostowie.

    W Lwówku biegiem, bo droga jeszcze daleka, zwiedzamy najbliższe zabytki. A więc sam rynek, brukowany, z zabytkowym zegarem na środku. Bruk trochę sterczący, ale wystające kamienie dodają mu nawet starożytnego uroku. Przy ulicy wybiegającej w kierunku Poznania widać z rynku gotycki kościół parafialny. Kościół okazał się być otwarty, skorzystaliśmy z okazji wchodząc do wnętrza. W otoczeniu kościoła stacje drogi krzyżowej i kaplica. Kaplica, miniatura bazyliki wczesnochrześcijańskiej to dawna kaplica grobowa hrabiów Łąckich i Tyszkiewiczów. W głębi ulicy strażacy zabezpieczają jakąś imprezę. W domu sprawdziłem, był to bieg VII Dziesiątka Lwówecka. My tymczasem zawracamy kierując się na południe. Drogowskazy wyprowadzają na DK 92 - ogólny kierunek Świecko. Na wylocie z Lwówka wprawdzie zamajaczyły mi tablice kierunkowe do Starego i Nowego Tomyśla które zlekceważyłem. Później trochę tego żałowałem, bo droga krajowa okazała się być ruchliwa i nudna. Ponadto za Bolewicami nadzialiśmy się na kilometrowy korek spowodowany poważnie wyglądającym wypadkiem z udziałem motocyklisty.

Rynek w Lwówku
Lwówecki rynek.

Kościół w Lwówku

Wnętrze kościoła w Lwówku
Kościół w Lwówku i jego nawa główna.

Dawna kaplica grobowa Tyszkiewiczów w Lwówku
Dawna kaplica grobowa Łąckich i Tyszkiewiczów.

    Docieramy do półmetka wycieczki czyli Nowego Tomyśla. Oficjalnie miasto jest niewiele większe (raptem o jakieś 5 tys. mieszkańców) od Skwierzyny, ale wpędza nas swoją wielkomiejskością w kompleksy. Historia miasta liczy niewiele więcej niż dwa wieki, prawa miejskie otrzymało dopiero pod koniec XVIII w od Stanisława Poniatowskiego. Impulsem dla szybszego rozwoju miasta były represje jakie spotkały stolicę powiatu bukowskiego po Wiośnie Ludów. Wtedy to siedzibę landrata przeniesiono do Nowego Tomyśla, a kilkadziesiąt lat później powiat bukowski w ogóle zlikwidowano tworząc dwa nowe: nowotomyski i grodziski.
    Nowy Tomyśl i jego okolice znane jest od XIX wieku jako ośrodek uprawy i handlu chmielem, oraz jako miasto wikliniarzy. 
    Czas popędza, na naszej trasie jest zatem rynek z olbrzymim koszem i ratuszem (obecnie siedzibą sądu), deptak, plac Fryderyka Chopina z kościołem po-ewangelickim, ulica Piłsudskiego, park miejski z mini ZOO i ruszamy w kierunku Zbąszynia.

Kosz w Nowym Tomyślu
Podobno jest to największy wiklinowy kosz świata.

Nowotomyski ratusz, dziś siedziba sądu
Dawny ratusz nowotomyski, dziś siedziba sądu.

Zebra w Nowym Tomyślu
W nowotomyskim ZOO. Można tam zobaczyć kilkadziesiąt gatunków zwierząt łatwiejszych w hodowli, głównie kopytnych, małych kotowatych (ryś,żbik), ptaków i naczelnych (makaki i pawiany).

   W Zbąszyniu mieliśmy zamiar zajrzeć na rynek i pod bramę zamkową. Na rynku kłębi się tłum ludzi w strojach regionalnych i nie tylko. Własnie trwała Biesiada Koźlarska, zatem nam pozostał tylko zamek. Robimy króciutki spacerek po fortecznych wałach i ruszamy w dalszą drogę.

Zbąszyń, brama wjazdowa do twierdzy
Zbąszyń, brama wjazdowa do twierdzy.

    W planach był jeszcze Zbąszynek, ale błędy w nawigacji spowodowały że znaleźliśmy się na drodze do Dąbrówki Wielkopolskiej z ominięciem Chlastawy i Zbąszynka. Po rozpoznaniu sytuacji nie było już sensu zawracać. Odtąd. poza jedyną przerwą na terenie dawnego przejścia granicznego, jedziemy bezpośrednio do domu. Nawiasem mówiąc, poza współczesną tablicą informującą o historii tego miejsca, po budynkach przejścia granicznego nie zachowały się żadne ślady.
   Do domu udało się dotrzeć tuż przed zmrokiem. 



Rower:Kross Dane wycieczki: 157.51 km (5.00 km teren), czas: 08:38 h, avg:18.24 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Pełczyce i Barlinek

Sobota, 16 września 2017 | dodano: 16.09.2017Kategoria ponad 100 km, pow. strzelecko-drezdenecki, Zachodniopomorskie

    Niespełna miesiąc od ostatniego wyjazdu do Barlinka spróbowałem po raz kolejny raz dotrzeć do doliny Płoni. Na wycieczkę zabrał się ze mną dawny towarzysz moich eskapad Januszek. Zamiarem było dotrzeć do Pełczyc i w dolinę Płoni wjechać od strony Jagowa albo nawet Warszyna aby wynurzyć się ponownie w Barlinku. Jednak godzina 15-ta która nas zastała w Pełczycach oznaczała że należy kończyć oddalanie się od bazy i czas zawracać. Dolina Płoni musi wypaść z marszruty.
   Ale zanim dotarliśmy do Pełczyc, pomimo wariantu oszczędnościowego cały czas byliśmy pod kreską. Zatem do Goszczanowa skrót czarnym szlakiem przez Puszczę Notecką, zaoszczędzone 7 km.. Dalej na przełaj przez Strzelce Krajeńskie, Bronowice, Bobrówko.
   W Bobrówku znalazłem się na znanym sobie terenie, byłem tu w ubiegłym roku. Przy okazji pokazałem koledze największy głaz narzutowy w naszym województwie. "Leżący Słoń" bo o nim mowa leży przy brukowanej drodze do Machar i wymaga niewielkiego zboczenia z szlaku. Leżąca na polu uprawnym bryła gnejsu wystaje nad powierzchnię ziemi jedynie na 1,2 m. Bardziej imponuje szerokością 3,9 m. i długością 7,9 m. Jak głęboko sięga w głąb ziemi można sobie tylko wyobrażać. Głaz próbowano rozbić i usunąć z pola, być może chodziło o próby pozyskanie materiału. Świadczą o tym liczne ślady nawierceń i obłupań widoczne na jego powierzchni. Swojego czasu kamieniem zainteresowali sie archeologowie, w trakcie badań stwierdzono ślady stosunkowo niedawnego wykopu wokół kamienia, zapewne chodziło o jego usunięcie. W trakcie badań znaleziono kilka krzemieni noszących ślady obróbki i fragmenty ceramiki datowane na okres ok. 700-500 pne. Zniszczenie wcześniejszych nawarstwień przez późniejszy wykop nie pozwoliło jednak na uchwycenie kontekstu w jaki sposób znalazły sie one w ziemi. Niemniej świadczy to o tym że głaz był użytkowany miedzy innymi przez ludność kultury łużyckiej. Patrząc od strony drogi głaz przy odrobinie wyobraźni rzeczywiście przypomina tyłek leżącego słonia.

"Leżący Słoń" w Bobrówku wypina swój zadek  na przejeżdżających pobliskim brukiem do Machar.

   Podobny lecz nieco mniejszy głaz znany jako "Czarci Głaz" leży w lesie w pobliżu kolejnej mijanej wsi - Żabicka. Czas naglił, nawet nie próbowaliśmy szukać tego kamyczka. Ten jednak jest zdecydowanie lepiej ukryty, ponieważ brak o nim jakichkolwiek wskazówek, podczas gdy do "Leżącego Słonia" prowadzą widoczne drogowskazy.
   Za Żabickiem wkraczamy na teren Pomorza Zachodniego, przez Jarosławsko, Będargowo i Trzęsacz docieramy do Pełczyc.

Średniowieczny kościół w Będargowie pod Pełczycami
Średniowieczny kościół w Będargowie pod Pełczycami.

Nieloty pod Pełczycami
Nieloty pod Pełczycami.

Średniowieczny kościół w Będargowie pod Pełczycami
Średniowieczny kościół w Będargowie pod Pełczycami.

   Maleńkie kompaktowe miasteczko sprawia bardzo sympatyczne wrażenie. W zabudowie wyraźnie widać podział na Stare i Nowe Miasto. Jeżeli chodzi o nowszą część ograniczyliśmy się tylko do przejazdu przez Rynek Bursztynowy gros czasu poświęcając starej części Pełczyc. Jest to kwartał ograniczony mniej więcej ulicami Kościelną, Zamkową i Jeziorną. Na końcu jednokierunkowej ulicy Zamkowej znajduje się mały półwysep wcinający się w wody Jeziora Panieńskiego i wznoszący się na nim pagórek będący śladem średniowiecznego grodziska. Aby tam dotrzeć z premedytacją łamiemy przepisy jadąc uliczką pod prąd, ale na usprawiedliwienie trzeba dodać że zagrożenie które stworzyliśmy było niewielkie. Przy uliczce znajduje się zaledwie kilka domków i mały ogród działkowy. Przed grodziskiem zawracamy pod kościół parafialny. Leżący naprzeciwko kościoła skwerek to dawny Stary Rynek. Robię krótki spacer po placu kościelnym w kierunku Zespołu Szkół. W głębi ulicy Kościelnej za budynkiem szkoły widnieje budynek plebanii. Budynek plebanii stoi na niewielkim podwyższeniu terenu, jedynym śladzie po rozebranym w XVIII w zamku rodów; von Osten i później ich spadkobierców rodu von Waldow.
   Opuszczamy Pełczyce. Przez niedoinformowanie nie zobaczyliśmy klasztoru cysterek, a wystarczyło o kilkadziesiąt metrów przedłużyć jazdę ulicą Zamkową. Teraz kolej na Barlinek.

Uliczka Staromiejska w Pełczycach
Uliczka Staromiejska w Pełczycach.

Pełczyce Stary Rynek
Pełczyce Stary Rynek.

   W Barlinku nad Jeziorem Chmielowym wita nas lipa i kamień ustawiony na równoleżniku 53 º. Z jeziorem związana jest legenda o zatopionym klasztorze, okrutnym rycerzu i zaczarowanej Rusałce.   Następuje kolejna przerwa na zwiedzanie miasta. Zatrzymujemy się na rynku pod pomnikami gęsiarki, marszałka Piłsudskiego, dalej udajemy się pod fragmenty murów obronnych, nad jezioro i pod chiński dom, zaglądamy do okazałego kościoła. Akurat jakaś para ślubowała sobie przed ołtarzem miłość i wierność małżeńską więc wycofujemy się cichcem. Z młodymi stykamy się jeszcze raz kilkadziesiąt minut później wyjeżdżając z Barlinka w kierunku Strzelec. Właśnie w okolicy Pałacyku Cebulowego grupka młodych ludzi szykowała bramę dla młodożeńców. Chwilę później pojawił się orszak weselny.

Legendarna lipa, z głazem Rusałki i równoleżnik 53 º
Legendarna lipa nad Jeziorem Chmielowym, z głazem Rusałki i równoleżnik 53 º.

Barlinek - uliczka przy dawnych murach miejskich
Barlinek - uliczka przy dawnych murach miejskich.

Barlinek - rynek
Barlinek - rynek.

Fontanna pomnik gęsiarki w Barlinku
Fontanna pomnik gęsiarki w Barlinku.

Barlinek - Pałacyk Cebulowy
Barlinek - Pałacyk Cebulowy.

   Teraz wracamy już bezpośrednio do domu, robiąc jedynie dwie przerwy. Jedna w Dankowie na łyk kawy i druga przed kościołem w Santocznie. Kościół ten ma niestandardowy rodowód. Otóż w drugiej połowie XVIII w. w miejscu starego młyna na Santocznej z polecenia króla Fryderyka II zbudowano zakład metalurgiczny. W pobliżu zaczęli się osiedlać pracownicy hamerni, pojawiła się również potrzeba posiadania własnego domu bożego. Król na potrzeby kościoła oddał w roku 1771 jeden z magazynów. Budynek został później przebudowany i rozbudowany, a pięćdziesiąt lat później dobudowano wieżę. I jako ciekawostkę mogę dodać że produkowanych w Santocznie blach użyto do budowy pierwszej niemieckiej maszyny parowej.

Santoczno - XVIII-wieczny kościółek
Santoczno - XVIII-wieczny kościółek.

   Dalsza trasa prowadzi przez Zdroisko, Różanki, Janczewo, Górki, Santok. Za Santokiem dopada nas szarówka, ale my właściwie jesteśmy już w domu. W Skwierzynie meldujemy się tuż po zmroku. A Dolina Płoni znów musi poczekać.



Rower:Kross Dane wycieczki: 151.70 km (19.00 km teren), czas: 07:59 h, avg:19.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Do Pełczyc i Barlinka

Sobota, 26 sierpnia 2017 | dodano: 26.08.2017Kategoria ponad 100 km, Puszcza Gorzowska, Zachodniopomorskie

     W końcu zmobilizowałem się na wielokrotnie odkładany wyjazd w okolice Barlinka. Niestety wyruszyłem dosyć późno, w efekcie na miejscu nie starczyło czasu na przejazd doliną Płoni, a taki był pierwotny cel. Dotarłem jedynie do „Młyna Papiernia”, ale o tym na końcu.
     Do Barlinka wybrałem się trasą omijającą ruchliwe drogi, a częściowo wręcz przez bezdroża. Nie był to najlepszy wybór, ale to okazało się dopiero w trakcie jazdy. Zatem szlak prowadził przez Santok, ścieżką przez rezerwat „Zdroiskie Buki”, w Zdroisku wracam na szosę do Dankowa, dalej w kierunku Barlinka z odskokiem do Pełczyc z metą w Barlinku.
     „Zdroiskie Buki” od strony Górek Noteckich tego lata chyba są rzadko odwiedzane. Droga zamieniła się w wąską zarośniętą ścieżkę, w niektórych miejscach przejazd utrudniają ciężkie do ominięcia kałuże. Jedyne co się nie zmieniło to widok meandrującej na dnie wąwozu Santocznej.
     W Dankowie zatrzymałem się na krótki popas, przejechałem w pobliżu kościoła i dawnego folwarku. Kiedyś piękne, dziś nikomu nie potrzebne budynki folwarczne powoli chylą się do upadku.
     W Krzynce sprawdziłem czy jeszcze pamiętam drogę do nagrobka porucznika Zocha. Głaz odszukałem w ubiegłym roku, a że leży kilkaset metrów od szosy więc można sobie pozwolić na krótką przerwę. Tym razem strzał był bezbłędny. Pomaga znajoma kępa drzew przy drodze, jedyny ślad po leśniczówce Neuhaus, siedzibie zasłużonych dla okolicznych lasów leśników Zochów. Skrajem łąki ledwo widoczną drogą docieram do ściany lasu. Wzdłuż lasu prowadzi znacznie wygodniejsza droga, sęk w tym że nie wiadomo gdzie na nią należało wjechać. Droga lekko pnie się górę, pojawiają się szpalery olbrzymich żywotników i w końcu głaz z inskrypcją. Napis informuje że jest to miejsce wiecznego spoczynku 25-letniego porucznika Georga Zocha. Georg został ranny i zmarł w szpitalu polowym pod Sedanem w październiku 1918 r. na miesiąc przed zakończeniem wojny. Po wojnie rodzina sprowadziła ciało syna i pochowała w pobliżu rodzinnej leśniczówki.

Krzynka - aleja drzewiastych żywotników
Krzynka - aleja drzewiastych żywotników.

Krzynka - nagrobek porucznika Georga Zocha
Krzynka - nagrobek porucznika Georga Zocha.

Ku pamięci porucznika Zocha
Ku pamięci porucznika Zocha  

     Kilkanaście lat wcześniej częstym gościem w leśniczówce bywał generalmajor Zoch (nieznanego imienia) bliski krewny leśniczego. Podczas jednej z wizyt w lipcu 1904 r. generał wybrał się nad jezioro Okunie. Podczas kąpieli zaczął się topić, tonącemu na ratunek ruszył jego ordynans Zawadzki. Utonęli obydwaj. Wydarzeniom tym jest poświęcony kolejny z głazów którego dziś jednak nie odwiedzę.


Zdjęcie z innej wycieczki.

     Czas wracać na szosę. Kilka kilometrów dalej skusił mnie swoją obietnicą drogowskaz „Pełczyce 10 km”. Tak rzadko tu bywam że grzech byłoby nie skorzystać z okazji do zobaczenia miasteczka. Skręcam, sięgam do map żeby sprawdzić co mnie czeka,... i tu spotyka mnie siurpryza. Wyszedłem już nieco na północ poza teren opisany na mojej mapie, zatem jazda w ciemno. Drogowskazy zniknęły, a właściciel drogi uważa że i tak jeżdżą tędy miejscowi więc wiedzą gdzie jadą.
     W Sarniku mijam zdewastowany park otoczony murem, a przez zamkniętą bramę za drzewami majaczą ruiny pałacu. Kilka minut spędziłem przed XVII-wiecznym kościółkiem. Kościółek w zupełnie podobnym stylu lecz bez dzwonnicy napotykam w kolejnej wiosce Niesporowicach.

Kościółek w Sarniku pod Pełczycami
Kościółek w Sarniku pod Pełczycami.

     Od strony z której przyjechałem jak wspomniałem nie uświadczysz drogowskazu. Droga zaczęła skręcać na południe, pojawiły się pierwsze wątpliwości. Jak się później okazało były całkowicie uzasadnione.
     Dojeżdżam do Niesporowic. Na wprost ukazuje się okazała brama prowadząca do dawnego folwarku. Nad wjazdem herby właścicieli, a za bramą trwała ruina czyli kamienne mury zabudowań pozbawione dachów. Drzewa rosnące w wnętrzach budowli już dawno wyrosły ponad mury. Dla sprawiedliwości trzeba dodać że część zabudowań jest zadbana i użytkowana. Ja jednak wracam na drogę oznaczoną znakiem pierwszeństwa przejazdu. Dzieci siedzące na środku jezdni z zdziwieniem spojrzały na przejeżdżającego cyklistę. Za chwilę wszystko się wyjaśniło, droga przechodzi w bruk, a kawałek dalej pojawiają się olbrzymie zielone stawy, a może to były tylko kałuże. Znak że nie tędy droga. Zawracam i teraz w Sarniku jak byk widać drogowskaz kierujący do Pełczyc. Szkoda że jak jechałem wcześniej był odwrócony do mnie plecami. Teraz poszło jak z płatka.

Monumentalna brama do majątku w Niesporowicach, wewnątrz wygląda znacznie gorzej
Monumentalna brama majątku w Niesporowicach, wewnątrz wygląda nieco gorzej. Po lewej ściany budynku bez dachu. Wewnątrz kilkunastoletnie drzewa.

     Po kilku kolejnych kilometrach ukazują się Pełczyce, sympatyczne, kilkutysięczne miasteczko na wzgórzach, otoczone jeziorami. Z tej racji że nie przygotowywałem się do odwiedzenia Pełczyc nie miałem wiedzy o interesujących miejscach. Intuicyjnie dotarłem pod mający XIII-wieczną metrykę kościół. Dopiero później dowiedziałem się że jest on częścią założenia klasztornego cysterek i w jego otoczeniu należałoby jeszcze poszukać ocalałego skrzydła klasztoru i dawnego folwarku klasztornego. O dawnym zamku von der Ostenów przypomina nazwa pobliskiej ulicy – Zamkowa. Na koniec krótka przerwa na Rynku Bursztynowym przed siedzibą władz gminy. Zastanawiałem się skąd przymiotnik bursztynowy przy nazwie rynku. Nie natknąłem się na żadną informację o handlu bursztynami, ale natrafiłem na wzmiankę że przez krótki okres w 1945 r. Pełczyce nosiły nazwę Bursztynowo, tłumaczone od jego niemieckiej nazwy Bernstein. Teraz pozostało tylko pożegnać się z Pełczycami i kontynuować podróż do Barlinka. Myślę że jeszcze tu kiedyś zawitam i poświęcę miasteczku więcej czasu.

W Pełczycach
Kościół w Pełczycach. Stanowił część założenia klasztornego cysterek. Klasztor został zbudowany na miejscu wcześniejszego grodziska.

Pełczycki Rynek Bursztynowy
Pełczycki Rynek Bursztynowy.

    Niestety w Barlinku zabrakło czasu na dolinę Płoni. Zwiadowczo dotarłem tylko do „Młyna Papiernia”. Znajdujący się na przedłożeniu ul. św. Bonifacego obiekt liczy sobie niemal 300 lat. Powstał na początku XVIII w jako papiernia należąca do rodziny Meisnerów. Półtorej wieku później w roku 1869 papiernia została przebudowana na młyn zbożowy i jako taki funkcjonował przez kolejny wiek, do roku 1972. Wtedy młyn ostatecznie zamknięto i przeznaczono do rozbiórki. I znów do obiektu uśmiechnął się los, urokliwym miejscem zainteresowała się grupka studentów i pracowników naukowych Instytutu Architektury Politechniki Szczecińskiej. W stare budynki tchnięto nowe życie. „Młyn Papiernię” można zwiedzać w soboty i niedzielę w godz. 11ºº-17ºº , a ja pojawiłem się tam tuż po 17ºº.

Barlinek - Młyn Papiernia
Barlinek - "Młyn Papiernia" w dolinie Płoni.

     Zawróciłem do Barlinka, tam odwiedziłem przejazdem szkolnego kolegę z którym ostatni raz widzieliśmy się na początku lat dziewięćdziesiątych. Było to jeszcze przed erą telefonów komórkowych, ba telefon stacjonarny był jeszcze wtedy dobrem niedostępnym dla szerszego ogółu. Dopiero niedawno, po ćwierćwieczu ponownie nawiązaliśmy z sobą kontakt telefoniczny . Po króciutkiej wizycie i po szybkiej kawie ruszyłem do domu. Jechało się wyjątkowo dobrze, i gdyby nie zapadający zmrok pewnie skusiłbym się na dodatkowe kilkadziesiąt kilometrów.



Rower:Kross Dane wycieczki: 155.44 km (12.00 km teren), czas: 08:13 h, avg:18.92 km/h, prędkość maks: 43.20 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Do Puszczy Noteckiej przez Międzychód

Poniedziałek, 21 sierpnia 2017 | dodano: 21.08.2017Kategoria ponad 100 km, Puszcza Notecka

    Burze i opady wiszące w powietrzu miały zatrzymać mnie w pobliżu domu, w Lubikowie włączyły mi się jednak szwendacze.  
    Przedostałem się przez Międzychód na drugą stronę Warty.  Mało jest miejsc w najbliższej okolicy których jeszcze nie odwiedziłem, dziś jednak trochę pobłąkałem się w puszczy pomiędzy Sowią Górą, Wiejcami i Międzychodem. Są tam osady które znam jedynie z drogowskazów kierujących w leśne drogi gruntowe.
   Odwiedziłem Drzewce, Zamyślin i Piłkę. Szczerze mówiąc były to labirynty dróg łączących jakieś pojedyncze zagrody zagubione pośród lasu. Na koniec skusiłem się na jazdę śliczną, gładką drogę szutrową która trochę nieoczekiwanie wyprowadziła mnie w Sowiej Górze.
  Drogę muszę przy najbliższej okazji spenetrować, interesuje mnie gdzie leży jej drugi wylot, byłaby świetną bazą do jazdy w tamtej części puszczy. Ponadto natknąłem się w środku lasu na spory kompleks użytkowanych budynków bez żadnych tablic i przystanek autobusowy. Poza tym żywego ducha w otoczeniu budynków.  Autobus pewnie już od dawna tam żaden nie jeździ, a budynki to prawdopodobnie jeden z oddziałów DPS Zamyślin-Piłka. Skoro tak to podobno bazą do jego rozbudowy była przedwojenna strażnica niemieckiej straży granicznej. 
   W pierwszej połowie XX wieku tereny te były wprawdzie rzadko, ale zamieszkałe i w lesie zostało sporo kamiennych drogowskazów niestety dziś napisy są zniszczone lub nieczytelne i nie mogą służyć pomocą w nawigacji.
   Z Sowiej Góry przez Gościm i Lipki Wielkie popędziłem prosto do domu.
   A deszcz również nie odpuścił. Całą drogę przejechałem suchy, a burza dopadła mnie po drugiej stronie Warty, 3 km od domu, a 1,5 km. od najbliższego dachu.

Nad jeziorem Winnogóra
Nad jeziorem Winnogóra.

Strychy - Międzychód , aleja starych drzew
Strychy - Międzychód , aleja starych drzew. 

Drzewce -  a gdzie mieszkańcy?
Drzewce - a gdzie domy, gdzie mieszkańcy? 

W Puszczy Noteckiej
W Puszczy Noteckiej.


Rower:Kross Dane wycieczki: 114.83 km (42.00 km teren), czas: 06:18 h, avg:18.23 km/h, prędkość maks: 40.50 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)