blog rowerowy

avatar Jorg
Skwierzyna

Informacje

Sezon 2024 button stats bikestats.pl Sezon 2023 button stats bikestats.pl Sezon 2022 button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(6)

Moje rowery

Kross 69065 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jorg.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2016

Dystans całkowity:1177.96 km (w terenie 356.00 km; 30.22%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:56.09 km
Więcej statystyk

Nad Obrą

Sobota, 18 czerwca 2016 | dodano: 18.06.2016

 Pogoda nie jest dziś łaskawa dla podróżujących jednośladami. Wyskoczyłem tylko na kilka kilometrów za miasto a i tak dwukrotnie mnie zmoczyło. Zdjęcia pochodzą z ścieżki na Szlaku Bobrów.








Rower: Dane wycieczki: 28.78 km (12.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Gorzyca, Bledzew i świński "pomnik"

Środa, 15 czerwca 2016 | dodano: 16.06.2016Kategoria gm. Miedzyrzecz

   Po południu się rozpadało i właściwie nie liczyłem na to że gdzieś wyruszę. Ale po osiemnastej deszczyk zaczął zanikać, a gdzieś nad Międzyrzeczem pokazał się pasek błękitnego nieba. Ryzyk fizyk, wyciągam welocyped i jadę w stronę słońca. Rzeczywiście gdzieś w okolicy Zamostowa na chwilę wyjrzało słoneczko.
  Z Skwierzyny wystartowałem w kierunku Międzyrzecza z myślą że zboczę w którąś boczną drogę i wrócę do domu innym śladem. Ale na brodzenie w kałużach również nie miałem ochoty. Dopiero za Głębokim pokazała się trochę lepsza droga do Gorzycy. Gorzyca mi pasuje, do Zamostowa szutrówka, od Kurska przez Chycinę i Bledzew asfaltówka, a przy okazji zajadę w Bledzewie pod "świński pomnik" (temat niedawno wywołany przez Jurka).
  Jakieś dwa kilometry przed Gorzycą natknąłem się w lesie na kilka grup nastolatków, w sumie mogło być tego towarzystwa jakieś pół setki, czyli nie było to spontaniczne a wyraźnie zorganizowane wyjście w teren. W Gorzycy przekraczam Obrę, najbliższe mosty pozwalające wrócić na "nasz" brzeg to Święty Wojciech pod Międzyrzeczem lub Bledzew. Jest jeszcze wprawdzie Most Bieruta ale widoczne jak okiem sięgnąć kałuże na drodze do tej przeprawy zniechęcają. Wygrywa Zamostowo. 




Obra i most w Gorzycy


Pałac i zabudowania folwarczne zajmuje gospodarstwo agroturystyczne "Maya". Pałac w remoncie.




Kościół i grobowiec rodziny von Kalckreuthów. Ród Kalckreuthów wywodzi się z Saksonii
. Jedna z gałęzi rodu pojawiła się w XIII w. na Śląsku, od XVI w. znani są w Wielkopolsce (m.in. w Dłusku, Muchocinie, Gorzycy, Kursku). Szlachta na pograniczu nie była hermetyczna narodowościowo więc część tych majątków przejęli żeniąc się z córkami miejscowej szlachty

  Mijam Zamostowo, Kursko, Chycinę. Chociaż nie,  Chyciny nie mijam, zatrzymałem się przecież przed jednym z domów dla sfotografowania zabawnych zajączków. W bramie podwórza pojawia się sympatyczna pani, zachęca do zobaczenia kolejki którą panie z Chyciny przygotowują na festyn w bledzewskiej szkole. Zainteresowani festynem - ma to być 7 lipca (chyba piątek?).


Zajączki z Chyciny

  Jeszcze tylko Bledzew z prosiakiem i pędzę prosto do Skwierzyny. Wieprzka widać z drogi do Goruńska. Pierwszy raz podjeżdżam w jego bezpośrednie otoczenie. Jest to takie swoiste logo, znak rozpoznawczy fermy. Stoi tam odkąd pamiętam. Czy dziś hoduje się tam jeszcze trzodę chlewną nie wiem. Obiekt zajmuje kilka hektarów, w jednej części na pewno jest bydło. Czasem łazi po wybiegu i w sprzyjających warunkach czuć gnojowicę jeszcze kilometr w kierunku Goruńska.


  Teraz pozostało jedynie szybko pokonać tych kilkanaście kilometrów które mi pozostały do domu


Rower: Dane wycieczki: 44.76 km (10.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Bledzew konieczność - reszta niekoniecznie

Wtorek, 14 czerwca 2016 | dodano: 14.06.2016

  Z powodów osobistych musiałem być dziś wieczorem w Bledzewie. To była konieczność. Powrót do domu również, ale niekoniecznie od razu i najkrótszą drogą. Wracając zboczyłem w drogi wśród pól. A tam przedwieczorny spokój, aż po horyzont zboża i inna zielenina (sorry horyzont ograniczają lasy, w końcu okolica w 70% zalesiona), szpalery przydrożnych drzew, zapachy zbóż. Odzywa się nostalgia za krainą dzieciństwa.  Aż się nie chce wracać między bloki miasteczka.
  W ogóle robię ten wpis tylko dla statystyki. W końcu przejechałem te trzydzieści parę kilometrów


Rower: Dane wycieczki: 33.45 km (8.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

W Puszczy Gorzowsko- Barlineckiej

Sobota, 11 czerwca 2016 | dodano: 12.06.2016Kategoria ponad 100 km, Puszcza Gorzowska

  Na sobotę zaplanowałem sobie wyjazd do Gorzowa i jak się uda to wyprawę do Barlinka. W Gorzowie miałem do odebrania wyniki badań, a potem do własnej dyspozycji całą resztę dnia. Tuż za Gorzowem dostałem informację że jest bardzo wskazane abym pojawił się w domu około siedemnastej. Z oczywistych przyczyn na Barlinek zabrakło czasu, ale pozwoliłem sobie trochę powałęsać się po otulinie Barlinecko-Gorzowskiego Parku Krajobrazowego.
  Na początek miejsce które widziałem ponad rok temu – Marzęcin. Miejsce w lesie nad Kłodawką, kilka kilometrów za Mironicami gdzie do stycznia 1945 istniała spora wioska Marienspring. Byt Marienspring został przerwany po tym jak przy dogodnej przeprawie przez dolinę Kłodawki kilka niemieckich czołgów usiłowało stawić bezskuteczny opór kolumnie radzieckich czołgów. Po walce Rosjanie prawdopodobnie w akcie zemsty za poległych kolegów metodycznie spalili pobliską wioskę. W jednym z płonących domów zginęła dziewięcioletnia dziewczynka Erika Sommerfeld. Kikuty spalonych domów zostały uprzątnięte w latach osiemdziesiątych. Dziś na miejscu wioski nadleśnictwo Kłodawa urządziło parking z wiatami i miejsce na ognisko, na pobliskim stromym stoku w miejscu starego cmentarza urządzono lapidarium, zbudowano schodki i barierki do Źródła Marii, a dzieci z szkoły w Kłodawie ufundowały tablicę na grobie małej Eriki. Przy wejściu na teren wita turystę dzwonnica i kriegerdenkmal poświęcony pamięci poległym w I wojnie światowej mieszkańcom wsi.


Marzęcin - dzwonnica.


Kriegerdenkmal


Grób małej Eriki


Źródło Marii. Miała być krystalicznie czysta i smaczna woda, naprawdę jest ohydna i zalatująca bagnem.


Stary kamienny drogowskaz do Marienspring. Napisy nieczytelne.

   W drodze do Marzęcina obok ośrodka "Azyl" powodowany ciekawością wjechałem w leśną boczną drogę. Przede mną skręcało tam kilka samochodów, więc jest tam coś co je ściągnęło. Samochody pojechały gdzieś dalej, ale droga okazała się zbyt piaszczysta do dalszej jazdy. Za to odkryłem tam urocze jeziorko o nazwie Leśne z sporą wiatą i amfiteatralnie ułożonymi ławami i stołami. Piękne miejsce na imprezę w plenerze.


Nad Jeziorem Leśnym

    Tym razem opuszczając Marienspring pominąłem pomnik leśniczego który w latach dwudziestych zginął w pobliżu z rąk kłusowników.  Pomnik postawili mu koledzy leśnicy. Do pomnika trzeba byłoby zboczyć około kilometra w przeciwnym kierunku, a ja ponadto opuściłem teren jadąc dawną uliczką wioskową i musiałbym dodatkowo zawracać kilkaset metrów.
   Droga z Mironic do Marzęcina i dalej, to były wielokilometrowe bruki. Wydostałem się wprawdzie na nawierzchnie bitumiczne gdzieś na wysokości drogi do leśniczówki Mszaniec, ale tylko po to by po jej przekroczeniu wjechać na szlaki podobne i gorsze.
   Skoro Barlinek odpadł nieodwołalnie zdecydowałem się na jazdę lasami do Zdroiska z wszelkimi wariantami jakie się nasuną w trakcie podróży. Czasu powinno wystarczyć aż nadto.
   Na początek cel najbliższy Mszaniec. Mszaniec okazał się być małą kilku zagrodową osadą z leśniczówką. Na skwerku przed leśniczówką tablica informująca że w latach sześćdziesiątych częstym gościem bywał tu znany przyrodnik, literat i myśliwy Włodzimierz Korsak.
   Dalszą drogę wskazuje oznakowany szlak rowerowy. Chciałbym uniknąć zbędnego błąkania się, toteż na wszelki wypadek postanawiam trzymać się tych znaków. Niedługo potem przecinam brukowaną drogę. Droga ta prowadzi między innymi do leśniczówki Okno. Miałem przyjemność jechać tym brukiem miesiąc temu wracając z Barlinka.
  Kilka kilometrów leśnych dróg różnej jakości i wyjeżdżam w miejscu którego właściwie nie oczekiwałem, ale mapa nie kłamie to musi być Łośno. Tu już byłem dwukrotnie, ale nie próbowałem jeszcze drogi do Santoczna. Podczas pierwszego pobytu rozpytywana na tą okoliczność mieszkanka Łośna miała wątpliwości czy jest ona przejezdna. Skoro jednak jak byk na skrzyżowaniu stoi drogowskaz kierujący na bruk do Santoczna zakładałem że taka nawierzchnia będzie do samego końca, więc skąd te wątpliwości. Jak się później okazało nie były one bezpodstawne, bruk się wkrótce skończył żeby pojawić się ponownie dopiero w Santocznie, ale poza dwoma krótkimi odcinkami nie było najgorzej.


W Santocznie. Obok w krzakach stał jeszcze post-militarny Ził 131


Lapidarium urządzone na skraju dawnego ewangelickiego cmentarza w Santocznie.


Jeden z najstarszych budynków Santoczna. Dawny magazyn hutniczy z
aadoptowany w 1767 r na potrzeby kultu . 


Do budowy pierwszej niemieckiej maszyny parowej użyto blach wyprodukowanych w Santocznie


Widzę w tym inspiracje rzeźbami Hasiora. Skala może mniejsza niż w Koszalinie i Szczecinie, ale w sam raz na miarę Santoczna :)

   W Santocznie zrobiłem rundkę po centrum miejscowości. Wioska w swoich początkach w XVIII w. była osadą przemysłową. Istniejący tu zakład metalurgiczny produkował początkowo amunicję potrzebną do pruskich dział podczas wojen napoleońskich, później produkcja była bardziej pokojowa, a mianowicie były to blachy, gwoździe i narzędzia rolnicze. Tu również wyprodukowano części do pierwszej niemieckiej maszyny parowej. Zakład działał do 1945 r. w swojej ostatniej fazie produkując lemiesze do pługów ze zużytych kół kolejowych.
   W Santocznie zobaczyłem drogowskaz "Różanki 6 km", jest zatem możliwość ominięcia Zdroiska. Skoro tak można to czemu nie skorzystać. Nie jest to wprawdzie szosa ale ulepszona droga leśną. Szczególnie malownicze miejsca na tym odcinku znajdują się na przesmyku między jeziorami Jeż i Ostrowite. Spotykam kilkoro cyklistów, zapewne wypuścili się na spacery z pobliskiego ośrodka nad jeziorem Nierzym.
 W Różankach byłem o zupełnie przyzwoitej porze, a skrót do Janczewa już dawno przetestowany. Jest szansa że do siedemnastej znajdę się w Skwierzynie.


W Czechowie

    I pewnie by się udało gdyby nie pomysł zjechania z Janczewa w dolinkę na dnie której leży Czechów. Dla mnie ta droga jest feralna, jak dotychczas połowa zjazdów kończyła się kapciami. Nie inaczej stało się dzisiaj, na domiar złego obie dętki zapasowe w moim przekonaniu dobre, okazały się dziurawe. Pozostało klejenie jednej z nich. A dziura w starej powstała z przyczyn naturalnych, pewnie wskutek zmęczenia materiału. Muszę przyznać że spotkałem się dziś z sporą dawką życzliwości od przejeżdżających bikerów. Dosłownie nikt mnie nie minął bez pytania czy nie potrzebuję pomocy. Dziękuję koledzy za dobre chęci !
    Do domu jednak trochę się spóźniłem. Wszystko zwaliłem na awarię przezornie nie wspominając że po drodze wstąpiłem jeszcze do znajomego w Lipkach po książki międzyrzeckiego regionalisty p. Andrzeja Chmielewskiego. Znajomy uczestniczy w przygotowywaniu ich do druku i w swojej życzliwości dzieli się ze mną swoimi egzemplarzami autorskimi. 


Rower: Dane wycieczki: 122.59 km (63.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Po najbliższej okolicy

Piątek, 10 czerwca 2016 | dodano: 10.06.2016

  Wyjazd do Zemska był trochę wymuszony. Cała reszta dobrowolnie, a nawet wbrew woli inicjatorki. Po powrocie do domu spotkałem się z wymówkami że znowu gdzieś przepadłem na parę godzin.
  Trasa prowadziła przez Stary Dworek, Zemsko, Popowo, okolice Twierdzielewa i Chełmska.


Pamiętająca jeszcze czasy I Rzeczypospolitej, XVIII wieczna figura na wyjeździe z Starego Dworku. Figura przedstawia wniebowzięcie Marii, postacie widoczne poniżej przedstawiają świętych wywodzących się z zakonu cystersów. Jedno miejsce czeka na rzeźbę znajdującą się w renowacji


Do Twierdzielewa.


Przy DK-24



Rower: Dane wycieczki: 31.17 km (9.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Na przełaj do Goszczanowa

Czwartek, 9 czerwca 2016 | dodano: 09.06.2016Kategoria gm. Santok

   Plany na czwartek były wielkie, mieliśmy z Adamem wyruszyć w drogę zaraz po pracy żeby okrążyć lubuską część Puszczy Noteckiej. A wyszło jak zwykle, a nawet nieco gorzej. Udało się wyjechać dopiero po osiemnastej, ale udało się również zrobić sporą część zamierzonej trasy.
   Zaproponowałem jedną z swoich dawnych tras z Skwierzyny do Nowego Dworu z przełajem przez puszczę do Lipek. Adaś chyba nie wiedział że będzie nas czekać kilkanaście kilometrów drogi szutrowej. W lesie sprawiał wrażenie zawiedzionego szorstkością nawierzchni :). Żeby skrócić mękę kolegi podrzuciłem hasło lekkiego zboczenia z szlaku z wyjazdem w Goszczanowie. W pierwszym odruchu zaprotestował przeciwko jakimkolwiek zmianom, ostatecznie dał się jednak skusić na to Goszczanowo.
  Jeszcze w lesie zaświtała mi nieśmiała myśl o rzadko przeze mnie odwiedzanych osadach Duraczewie, Goszczanówku i Baranowicach, nie śmiałem się jednak narażać na wymówki o niewczesnych pomysłach. Skoro jednak Adaś jadąc przodem, na skrzyżowaniu skierował się w kierunku Drezdenka i dopiero kilometr za Goszczanowem na rozjeździe do Duraczewa zaczął mieć wątpliwości, pomyślałem że los tak chciał.


Kościółek w Goszczanówku

     Przejechaliśmy do Lipek tamtejszym bocznym, rzadko przez obcych odwiedzanym szlakiem. Nie ma tam wprawdzie jakichś spektakularnych atrakcji ale naprawdę warto tam od czasu do czasu zajrzeć chociażby dla panującego tam spokoju, ciszy i dla widoków.
    Na pociągnięcie tego kierunku przez Lipki Małe i wałami nad Notecią do Polichna zabrakło czasu. W Baranowicach obieramy - kierunek Skwierzyna.



Rower: Dane wycieczki: 59.43 km (16.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Międzychód, ciąg dalszy.

Wtorek, 7 czerwca 2016 | dodano: 08.06.2016Kategoria pow. międzychodzki

    Razem z Adamem Cz. urządziłem sobie dzisiaj kontynuację piątkowej wyprawy pod Międzychód. Ponieważ z najwyższą niechęcią jeżdżę w tamtym kierunku drogą krajową to staram się przedostawać do Wielkopolski jakimiś bokami. Najprościej zrobić to przez Pszczew. Adam wprawdzie nie podziela mojego zachwytu nad wędrówką drogami gruntowymi, wśród łanów falujących zbóż, zapachu skoszonej trawy, cykania świerszczy, ale nie ma specjalnego wyboru.  Alternatywą jest jazda wśród pędzących ciężarówek, pełne napięcie, zero luzu.
   Zatem już na czwartym kilometrze mamy wspomniany pełny luz okupiony trochę szorstką jazdą po żwirach. Dopiero przed  Szarczem z przeciwnej strony w tumanach kurzu pędził ciągnik z tańczącą za nim zgrabiarką. Wyminęliśmy się na nieco zmniejszonych obrotach i to był jedyny napotkany pojazd. W Szarczu wyjeżdżamy na znakomite nawierzchnie bitumiczne. Droga zupełnie podobna do tej którą jechałem w piątek do Świechocina, ruch minimalny, jazda jest samą przyjemnością. Mijamy Gorzycko Nowe i przecinamy naszą drogę krajową, własnie tą samą którą staraliśmy się ominąć. Jeszcze jeden, ostatni dzisiaj odcinek żwirówki i za Gorzyckiem Starym wjeżdżamy do Międzychodu. Drogę krajową 24 udało się ominąć na całej długości.
  W Międzychodzie w błyskawicznym tempie odwiedzamy Laufpompę żeby orzeźwić się wypływającą z niej mineralną. Woda z Laufpompy jest ceniona wśród tubylców, trzeba swoje odstać w kilkuosobowej kolejce.  Po drodze mijamy przy rynku osiołka, fontannę rybaka z siecią pod gruszą i deptakiem nad jeziorem docieramy do ulicy wylotowej w kierunku Drezdenka. Cały czas towarzyszy nam pan Czesio na rowerze "Ukraina".  Z Czesiem nawiązaliśmy kontakt w kolejce przy wodopoju, a jego "Ukraina" jest podobno jedynym czynnym rowerem tej marki w Międzychodzie. Mam osobisty sentyment do tej marki, ponieważ w latach siedemdziesiątych również byłem posiadaczem tego topornego i ciężkiego pojazdu którego jedyną zaletą było wygodne siodełko i niska cena. Według rymowanki jednego z kolegów posiadaczem roweru "Ukraina" można było łatwo zostać powstrzymując się jedynie od spożycia wódki i wina. Nie pasowały również do niego żadne części od polskich rowerów i to było przyczyną dosyć szybkiego wycofania mojego pojazdu z ruchu.


 Pozostało przeprawić się przez Wartę i wracać do domu. Na tej trasie również ruch jest minimalny. Przez całe 30 km nie spotkaliśmy żadnego czynnego samochodu. Za to jej nawierzchnia , zwłaszcza na lubuskim odcinku, składa się z samych łat.


Rower: Dane wycieczki: 79.06 km (19.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Do Glinika

Niedziela, 5 czerwca 2016 | dodano: 06.06.2016

  Na wyjazd do Glinika namawiałem już małżonkę od jakiegoś czasu, dystans 40 km nie jest dla niej przecież niczym nowym. Dziś dała się namówić. Do Glinika przyjechaliśmy drogą techniczną wzdłóż S-ki. Nad jeziorem posiedzieliśmy trochę na ławeczce na małym półwyspie, popatrzyliśmy na plażujących na przeciwległym brzegu. Stwierdziła że ostatecznie miejsce może być i jeszcze może kiedyś tu przyjedziemy. Powrót przez lasy po przeciwnej stronie jeziora. Większość trasy zrobiliśmy drogami pożarowymi.


Dróżka na cypel na Małym Półwyspie.



Rower: Dane wycieczki: 41.08 km (18.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Do Gorzowa

Sobota, 4 czerwca 2016 | dodano: 06.06.2016

   Wyjazd do Gorzowa był udaną próbą ustrzelenia dwóch zajęcy jednym strzałem. Miałem potrzebę odwiedzenia laboratorium przy gorzowskim szpitalu na ul. Dekerta, a przy okazji pokonałem całkiem niezły dystans. Nowych ciekawych wrażeń na tej trasie nie mogło być, przejechałem tam już chyba wszystkie drogi utwardzone i znaczną część gruntowych. Do Skwierzyny wróciłem jeszcze przed południem. Na drugą część dnia miałem pewne zobowiązania, dlatego dalsza wyprawa nie wchodziła już w grę.


Rower: Dane wycieczki: 71.88 km (4.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Podróż w nieznane pod Międzychód

Piątek, 3 czerwca 2016 | dodano: 06.06.2016Kategoria gm. Pszczew, pow. międzychodzki


    Dzisiejsza trasa poprowadziła mnie do Pszczewa z myślą sprawdzenia co kryje się za skrzyżowaniem z lokalną drogą do Świechocina i w samym Świechocinie. Za Świechocinem chciałem wkroczyć do Wielkopolski i powrócić do Skwierzyny przez Łowyń i Międzychód. Dotychczas nie zapuszczałem się nigdy w tamtym kierunku. W wersji max myślałem o międzychodzkiej wodzie mineralnej z Laufpompy, i powrocie przez Wiejce. Wody spróbowałem w ubiegłym roku, poza drobną niedogodnością związaną z jej zapachem jest całkiem smaczna i świetnie gasi pragnienie. Do wersji max jednak nie doszło za sprawą nieco szybszego niż pierwotnie zakładałem powrotu.
  Do Pszczewa przejechałem najkrótszą z możliwych, w swojej większości terenową trasą przez Rokitno, Lubikowo i Szarcz. Spora część tamtych dróg jest wrażliwa na przesuszenie zamieniając się w trudne do przebycia suche piaski. Obawiałem się że podobnie będzie z drogą pomiędzy Lubikowem a Szarczem. Okazuje się jednak że pod cienką warstewką piasku posiada ona znacznie lepszą żwirowo-tłuczniową podbudowę i jedzie się całkiem przyzwoicie.


Okolice Szarcza. Przydrożna kapliczka.

   Z Pszczewa do Świechocina można dotrzeć na dwa sposoby- dłuższy przez Silną i ten który testuję dzisiaj. Szosa jak na standardy do których przywykłem znakomita, chyba niedawno remontowana.  Skrzyżowanie w Swiechocinie do którego dojeżdżam jest dosyć niebezpieczne, znajduje się tuż obok zakrętu i na domiar złego widok od strony Silnej zasłaniają zabudowania.
   Wioska sprawia sympatyczne wrażenie. Przy placyku w centrum miejscowości zwraca uwagę nowa dzwonnica. Dzwonnica ma już swoją historię. Wioska nigdy nie miała kościoła, ale posiadała dzwonnicę. Poprzednia dzwonnica została zbudowana w latach dwudziestych ubiegłego wieku dla uczczenia powrotu Świechocina do Polski. Zawieszony wówczas dzwon był dla mieszkańców symbolem zmartwychwstania Polski po latach zaborów. Tamten dzwon został zarekwirowany przez Niemców na początku II wojny światowej. Dopiero niedawno na swoje dawne miejsce do odbudowanej dzwonnicy powrócił nowy dzwon noszący imię Jana Pawła II.


Uchowała się autentyczna strzecha.


Centrum Świechocina


Świechocińska dzwonnica - pomnik

   Zaraz za wioską natknąłem się na trzecią z wież widokowych w gminie Pszczew. Ostatnia z pszczewskich wież na której jeszcze nie byłem. Nie mogłem sobie odmówić przyjemności wdrapania na platformę widokową. Z góry można podziwiać panoramę Świechocina, okolicznych pól i lasów. Podobno widać również ozowe wzgórze Górę Przyspa, ale o tym dowiedziałem się dopiero po powrocie do domu.


Świechocin. Wieża widokowa.


Panorama wioski z platformy widokowej. Krzyż widoczny przy parkingu ma genezę podobną do dzwonnicy.

   Okolice Łowynia do szeregi małych malowniczych pagórków. Krajobrazy jak z scen wkraczania wojsk napoleońskich na Litwę w ekranizacji "Pana Tadeusza" Wajdy. Teren bardzo przyjemny do podróży rowerowych, szkoda że od Skwierzyny dzieli ponad 30 km. System tamtejszych dróg otwiera się ładnie na rejon Lwówka, Kamionnej i Nowego Tomyśla. Trzeba będzie spróbować spenetrować tamtą część Wielkopolski
  Sam Łowyń znany jest sporej części mieszkańców Skwierzyny z pracy w działającej tam do niedawna fabryce mebli tapicerowanych. Fabryka francuskiej spółki Christianapol niektórym z nich kojarzy się chyba nie najlepiej za sprawą jej upadku. Upadłość została ogłoszona wyrokiem sądu francuskiego, była tam jakiś kolizja na styku prawa francuskiego z polskim i kilkuset ludzi miało problemy z odzyskaniem swoich pieniędzy.


Kościół w Łowyniu.

  Do Gorzynia czeka mnie jeszcze osiem kilometrów, kolejne cztery do Międzychodu. Zaczyna mi się niebezpiecznie kurczyć czas który miałem do dyspozycji. Pozostało mi do pokonania jeszcze ponad 40 km, a o dwudziestej miałem się zameldować w Skwierzynie. Mineralna z Laufpompy i Wiejce wypadają z rozkładu, pozostaje niebezpieczna DK 24. Teraz jadę już bez zatrzymywania . Na szczęście tabuny ciężarówek jechały dzisiaj niemal wyłącznie w kierunku Poznania.
  Spóźniłem się nieco ponad pół godziny. Dziwne ale nie spotkały mnie w związku z tym żadne wymówki.


Rower: Dane wycieczki: 75.78 km (18.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)