blog rowerowy

avatar Jorg
Skwierzyna

Informacje

Sezon 2024 button stats bikestats.pl Sezon 2023 button stats bikestats.pl Sezon 2022 button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2015 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(6)

Moje rowery

Kross 69012 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jorg.bikestats.pl

Archiwum

Linki

W Puszczy Gorzowsko- Barlineckiej

Sobota, 11 czerwca 2016 | dodano: 12.06.2016Kategoria ponad 100 km, Puszcza Gorzowska

  Na sobotę zaplanowałem sobie wyjazd do Gorzowa i jak się uda to wyprawę do Barlinka. W Gorzowie miałem do odebrania wyniki badań, a potem do własnej dyspozycji całą resztę dnia. Tuż za Gorzowem dostałem informację że jest bardzo wskazane abym pojawił się w domu około siedemnastej. Z oczywistych przyczyn na Barlinek zabrakło czasu, ale pozwoliłem sobie trochę powałęsać się po otulinie Barlinecko-Gorzowskiego Parku Krajobrazowego.
  Na początek miejsce które widziałem ponad rok temu – Marzęcin. Miejsce w lesie nad Kłodawką, kilka kilometrów za Mironicami gdzie do stycznia 1945 istniała spora wioska Marienspring. Byt Marienspring został przerwany po tym jak przy dogodnej przeprawie przez dolinę Kłodawki kilka niemieckich czołgów usiłowało stawić bezskuteczny opór kolumnie radzieckich czołgów. Po walce Rosjanie prawdopodobnie w akcie zemsty za poległych kolegów metodycznie spalili pobliską wioskę. W jednym z płonących domów zginęła dziewięcioletnia dziewczynka Erika Sommerfeld. Kikuty spalonych domów zostały uprzątnięte w latach osiemdziesiątych. Dziś na miejscu wioski nadleśnictwo Kłodawa urządziło parking z wiatami i miejsce na ognisko, na pobliskim stromym stoku w miejscu starego cmentarza urządzono lapidarium, zbudowano schodki i barierki do Źródła Marii, a dzieci z szkoły w Kłodawie ufundowały tablicę na grobie małej Eriki. Przy wejściu na teren wita turystę dzwonnica i kriegerdenkmal poświęcony pamięci poległym w I wojnie światowej mieszkańcom wsi.


Marzęcin - dzwonnica.


Kriegerdenkmal


Grób małej Eriki


Źródło Marii. Miała być krystalicznie czysta i smaczna woda, naprawdę jest ohydna i zalatująca bagnem.


Stary kamienny drogowskaz do Marienspring. Napisy nieczytelne.

   W drodze do Marzęcina obok ośrodka "Azyl" powodowany ciekawością wjechałem w leśną boczną drogę. Przede mną skręcało tam kilka samochodów, więc jest tam coś co je ściągnęło. Samochody pojechały gdzieś dalej, ale droga okazała się zbyt piaszczysta do dalszej jazdy. Za to odkryłem tam urocze jeziorko o nazwie Leśne z sporą wiatą i amfiteatralnie ułożonymi ławami i stołami. Piękne miejsce na imprezę w plenerze.


Nad Jeziorem Leśnym

    Tym razem opuszczając Marienspring pominąłem pomnik leśniczego który w latach dwudziestych zginął w pobliżu z rąk kłusowników.  Pomnik postawili mu koledzy leśnicy. Do pomnika trzeba byłoby zboczyć około kilometra w przeciwnym kierunku, a ja ponadto opuściłem teren jadąc dawną uliczką wioskową i musiałbym dodatkowo zawracać kilkaset metrów.
   Droga z Mironic do Marzęcina i dalej, to były wielokilometrowe bruki. Wydostałem się wprawdzie na nawierzchnie bitumiczne gdzieś na wysokości drogi do leśniczówki Mszaniec, ale tylko po to by po jej przekroczeniu wjechać na szlaki podobne i gorsze.
   Skoro Barlinek odpadł nieodwołalnie zdecydowałem się na jazdę lasami do Zdroiska z wszelkimi wariantami jakie się nasuną w trakcie podróży. Czasu powinno wystarczyć aż nadto.
   Na początek cel najbliższy Mszaniec. Mszaniec okazał się być małą kilku zagrodową osadą z leśniczówką. Na skwerku przed leśniczówką tablica informująca że w latach sześćdziesiątych częstym gościem bywał tu znany przyrodnik, literat i myśliwy Włodzimierz Korsak.
   Dalszą drogę wskazuje oznakowany szlak rowerowy. Chciałbym uniknąć zbędnego błąkania się, toteż na wszelki wypadek postanawiam trzymać się tych znaków. Niedługo potem przecinam brukowaną drogę. Droga ta prowadzi między innymi do leśniczówki Okno. Miałem przyjemność jechać tym brukiem miesiąc temu wracając z Barlinka.
  Kilka kilometrów leśnych dróg różnej jakości i wyjeżdżam w miejscu którego właściwie nie oczekiwałem, ale mapa nie kłamie to musi być Łośno. Tu już byłem dwukrotnie, ale nie próbowałem jeszcze drogi do Santoczna. Podczas pierwszego pobytu rozpytywana na tą okoliczność mieszkanka Łośna miała wątpliwości czy jest ona przejezdna. Skoro jednak jak byk na skrzyżowaniu stoi drogowskaz kierujący na bruk do Santoczna zakładałem że taka nawierzchnia będzie do samego końca, więc skąd te wątpliwości. Jak się później okazało nie były one bezpodstawne, bruk się wkrótce skończył żeby pojawić się ponownie dopiero w Santocznie, ale poza dwoma krótkimi odcinkami nie było najgorzej.


W Santocznie. Obok w krzakach stał jeszcze post-militarny Ził 131


Lapidarium urządzone na skraju dawnego ewangelickiego cmentarza w Santocznie.


Jeden z najstarszych budynków Santoczna. Dawny magazyn hutniczy z
aadoptowany w 1767 r na potrzeby kultu . 


Do budowy pierwszej niemieckiej maszyny parowej użyto blach wyprodukowanych w Santocznie


Widzę w tym inspiracje rzeźbami Hasiora. Skala może mniejsza niż w Koszalinie i Szczecinie, ale w sam raz na miarę Santoczna :)

   W Santocznie zrobiłem rundkę po centrum miejscowości. Wioska w swoich początkach w XVIII w. była osadą przemysłową. Istniejący tu zakład metalurgiczny produkował początkowo amunicję potrzebną do pruskich dział podczas wojen napoleońskich, później produkcja była bardziej pokojowa, a mianowicie były to blachy, gwoździe i narzędzia rolnicze. Tu również wyprodukowano części do pierwszej niemieckiej maszyny parowej. Zakład działał do 1945 r. w swojej ostatniej fazie produkując lemiesze do pługów ze zużytych kół kolejowych.
   W Santocznie zobaczyłem drogowskaz "Różanki 6 km", jest zatem możliwość ominięcia Zdroiska. Skoro tak można to czemu nie skorzystać. Nie jest to wprawdzie szosa ale ulepszona droga leśną. Szczególnie malownicze miejsca na tym odcinku znajdują się na przesmyku między jeziorami Jeż i Ostrowite. Spotykam kilkoro cyklistów, zapewne wypuścili się na spacery z pobliskiego ośrodka nad jeziorem Nierzym.
 W Różankach byłem o zupełnie przyzwoitej porze, a skrót do Janczewa już dawno przetestowany. Jest szansa że do siedemnastej znajdę się w Skwierzynie.


W Czechowie

    I pewnie by się udało gdyby nie pomysł zjechania z Janczewa w dolinkę na dnie której leży Czechów. Dla mnie ta droga jest feralna, jak dotychczas połowa zjazdów kończyła się kapciami. Nie inaczej stało się dzisiaj, na domiar złego obie dętki zapasowe w moim przekonaniu dobre, okazały się dziurawe. Pozostało klejenie jednej z nich. A dziura w starej powstała z przyczyn naturalnych, pewnie wskutek zmęczenia materiału. Muszę przyznać że spotkałem się dziś z sporą dawką życzliwości od przejeżdżających bikerów. Dosłownie nikt mnie nie minął bez pytania czy nie potrzebuję pomocy. Dziękuję koledzy za dobre chęci !
    Do domu jednak trochę się spóźniłem. Wszystko zwaliłem na awarię przezornie nie wspominając że po drodze wstąpiłem jeszcze do znajomego w Lipkach po książki międzyrzeckiego regionalisty p. Andrzeja Chmielewskiego. Znajomy uczestniczy w przygotowywaniu ich do druku i w swojej życzliwości dzieli się ze mną swoimi egzemplarzami autorskimi. 


Rower: Dane wycieczki: 122.59 km (63.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

K o m e n t a r z e
Ładnie i ciekawie !
A tego Ludwika widziałem dwa lata temu na woodstocku ! :-)
Jurek57
- 11:14 poniedziałek, 13 czerwca 2016 | linkuj
Ciekawa historyczna przejażdżka
daniel3ttt
- 08:35 poniedziałek, 13 czerwca 2016 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!